"Dzieła marksistowskie na temat kolonializmu i imperializmu stanowią ramy, w których można zrozumieć relację między Europą i jej Innymi(i) jako dialektyczną i pomagają umiejscowić kapitalistyczną nowoczesność na poziomie globalnym jako produkt nierównych i dialektycznych relacji między kolonizatorem a kolonizowanym. Jako takie, ich artykuły i listy na temat Azji, Bliskiego Wschodu, Rosji lub Irlandii są równie istotne dla ogólnej teorii kapitalizmu Marksa i Engelsa. Z jednej strony, szeroko dyskutowana marksistowska koncepcja 'podwójnej misji' dziejowej spełnianej przez Anglię w Indiach, skierowanej zarówno na 'unicestwienie społeczeństwa azjatyckiego, jak i położenie materialnych fundamentów pod społeczeństwo zachodnie w Azji' (Marks), a zatem postrzeganej jako 'niszcząca' i 'regenerująca' w tym samym czasie, odzwierciedla podwójną rolę burżuazji, którą Marks i Engels opisują w Manifeście Komunistycznym: jest ona 'rewolucyjna' w tym jak 'burzy wszystkie feudalne, patriarchalne, idylliczne stosunki' i niszczy 'idiotyzm życia wiejskiego', ale jest także sprawcą 'niszczących kryzysów' w procesie wypierania 'odwiecznych przemysłów narodowych' i 'niszczeniu masy sił wytwórczych' (Marks i Engels) poprzez podbijanie nowych rynków i bardziej gruntowną eksploatację starych. Z drugiej strony, pozorne sprzeczności, które poruszają wszystkie marksistowskie analizy kontekstów niezachodnich – regresywna rola rządów kolonialnych w Irlandii, sprawczość indyjskich poddanych kolonialnych w obaleniu brytyjskiej burżuazji, 'przetrwanie' tradycyjnych sektorów gospodarczych i klas przedkapitalistycznych – są bezpośrednim wynikiem wyzysku i kolonialnej/imperialnej dominacji jako wspólnych warunków i relacji społecznych charakterystycznych dla takich kontekstów. Teksty zawierają zatem ukrytą lub wyraźną teorię globalnej zmiany społecznej, w której świat europejski i nieeuropejski, chociaż wyraźnie wykazują odmienne i kontrastujące wzorce walki klasowej i rozwoju, są mimo to postrzegane jako przyczynowo powiązane poprzez wyzysk i dominację pierwszego nad drugim.
Nigdzie nie jest to lepiej niż w liście Marksa do Pawła Annienkowa z 1846 r., w którym Marks jasno wyjaśnił, w jaki sposób niewolnictwo w koloniach było podstawą uprzemysłowienia europejskich metropolii. Warto więc zacytować go w całości: 'Wolność i niewolnictwo stanowią przeciwieństwa. Nie mam tu na myśli pośredniego niewolnictwa, niewolnictwa proletariatu; mam na myśli bezpośrednie niewolnictwo, niewolnictwo Murzynów w Surinamie, w Brazylii, w południowych regionach Ameryki Północnej. Bezpośrednie niewolnictwo jest osią, wokół której obraca się nasz obecny industrializm, w tym samym stopniu jak maszyny, kredyty itp. Bez niewolnictwa nie byłoby bawełny, bez bawełny nie byłoby nowoczesnego przemysłu. To niewolnictwo nadało wartość koloniom, to kolonie stworzyły handel światowy, a handel światowy jest niezbędnym warunkiem dla przemysłu maszynowego na dużą skalę. W związku z tym, przed handlem niewolnikami, kolonie wysyłały bardzo niewiele produktów do Starego Świata i nie zmieniły w zauważalny sposób oblicza świata. Niewolnictwo jest zatem kategorią ekonomiczną o najwyższym znaczeniu. Bez niewolnictwa Ameryka Północna, najbardziej postępowy naród, zostałaby przekształcona w kraj patriarchalny. Wystarczy wymazać Amerykę Północną z mapy, a otrzymamy anarchię, całkowity upadek handlu i nowoczesnej cywilizacji. Ale zniesienie niewolnictwa oznaczałoby wymazanie Ameryki z mapy. Będąc kategorią ekonomiczną, niewolnictwo istniało we wszystkich narodach od początku świata. Wszystko, co osiągnęły współczesne narody, to ukrycie niewolnictwa w kraju i jego otwarte wyimportowanie do Nowego Świata'.
Mamy tu tę samą dialektykę, która traktuje wolność i niewolnictwo, a w szczególności pracę przemysłową i niewolniczą, jako przeciwieństwa, jednocześnie postrzegając je jako niezbędne dla siebie nawzajem, a obie jako awers i rewers kapitalistycznych form produkcji. Mapa, z której Ameryka Północna zostałaby wymazana, gdy usunąć z niej niewolnictwo, jak ujął to Marks, jest mapą świata, a kapitalistyczna gospodarka-świat stanowi jednostkę analizy, w której umieścił on swoją konceptualizację niewolnictwa i pracy przemysłowej. Rzeczywiście, przesunięcie jednostki analizy z ram państwa narodowego na gospodarkę-świat jako całość byłoby kluczowym punktem analizy systemów-światów w podtrzymywaniu nieprzemijającej ważności teorii historii Marksa w XXI wieku. Jednak ani sam Marks nie był konsekwentny w stosowaniu tego ujęcia, jak później wykażą to teoretycy systemów-światów, ani też koncentracja na gospodarce-świecie nie była dominantą metodologiczną w jego czasach.
Zwłaszcza dla ekonomistów politycznych zarówno niewolnictwo, jak i poddaństwo stanowiły standard, któremu przeciwstawiano wolną pracę najemną i kapitalizm, zamiast postrzegać je jako równoczesne i zgodne z pracą najemną i kapitalizmem. Dla Adama Smitha gospodarka wolnorynkowa oparta na konkurencji indywidualnej, wolnym handlu i wysokim zaawansowaniu podziału pracy była najefektywniejszym systemem ekonomicznym. Natomiast niewolnictwo postrzegano jako tworzenie nieefektywnego rynku z niewielkimi lub żadnymi zachętami do konkurencyjności. Pod tę definicję Smith wymownie podporządkował zarówno niewolnictwo plantacyjne w koloniach europejskich w Indiach Zachodnich, jak i jego 'łagodniejszy rodzaj' – tj. przymusową pracę w Rosji, Polsce i wschodnich Niemczech, w której 'niewolnicy… mieli należeć bardziej bezpośrednio do ziemi niż do swojego pana'. To reżim pracy, który Engels później nazwał 'wtórnym poddaństwem'. Z kolei dla Marksa zniesienie zarówno poddaństwa, jak i niewolnictwa było warunkiem wstępnym powstania gospodarki kapitalistycznej. Badając warunki, które historycznie umożliwiły pieniądzom stanie się kapitałem, a pracy - pracą najemną, w Grundrisse Marks podkreślił, że relacja kapitał-praca musiała przyjąć formę wolnej wymiany uprzedmiotowionej pracy na pracę żywą. Aby spełnić ten warunek, konieczne było zarówno zniesienie 'niższych form pracy żywej', do których zaliczał niewolnictwo i poddaństwo, jak i 'jej szczęśliwych form', takich jak praca wspólnotowa:
'Warunki, w których relacja ta pojawia się u źródła lub które pojawiają się jako historyczne założenia jej stawania się, na pierwszy rzut oka ujawniają dwustronny charakter – z jednej strony, rozpad niższych form żywej pracy; z drugiej, rozpad szczęśliwszych form tej ostatniej. Pierwszym założeniem, na początku, jest to, że relacja niewolnictwa lub poddaństwa została zawieszona. Żywa siła robocza należy do samej siebie i ma dyspozycję nad wydatkowaniem swoich sił, poprzez wymianę. Obie strony stają naprzeciw siebie jako osoby'.
Choć nie jest to wyraźne, mapa Marksa ma tutaj znacznie mniejszą skalę niż w jego liście do Pawła Annienkowa: odnosi się ona do 'nowoczesnych krajów zachodnich', w których przemysłowa siła robocza była 'wolna w podwójnym znaczeniu'– zarówno od środków produkcji, jak i od bycia przywiązanym do ziemi. Biorąc pod uwagę, że gospodarka-świat była w całości kapitalistyczna, formy pracy niewolnej ostatecznie zniknęłyby, a wraz z nimi przestałby działać proces wytwarzania inności w stosunku do tych, którzy wykonują pracę: w przeciwieństwie do niewolników lub poddanych, wolni pracownicy wchodzą w relację kapitał-praca jako osoby. W związku z tym występowanie niewolnictwa w poszczególnych miejscach kapitalistycznego sposobu produkcji było możliwe 'tylko dlatego, że nie istnieje ono w innych punktach; i pojawia się jako anomalia przeciwstawna samemu systemowi burżuazyjnemu” (Marks). Konkretnie, dla Marksa właściciele plantacji w Ameryce byli kapitalistami tylko z racji bycia 'anomalią w ramach rynku światowego opartego na wolnej pracy' (Marks). Podobnie jak w przypadku innych pozornych sprzeczności, warunki społeczne, stosunki pracy i zjawiska pojawiające się w wyniku rządów kolonialnych i imperialnych, weszły do teorii Marksa jako anomalie kapitalistycznego sposobu produkcji. Ponieważ zarówno niewolnictwo, jak i właściciele plantacji jawią się jako anomalie i są strukturalnie osadzeni w logice produkcji kapitalistycznej, ostatecznie to sama kolonialność jest postrzegana jako anomalia przynależna dialektycznej nowoczesności.
Spośród centralnych argumentów marksistowskiej teorii kapitalizmu problem sprzecznej reprodukcji społecznej systemu kapitalistycznego został potraktowany najmniej systematycznie w pracach samego Marksa, który skupiał się przede wszystkim na historyczno-materialistycznym wyjaśnieniu dynamiki kapitalizmu. Stał się jednak ważnym tematem debaty podczas odrodzenia marksizmu w latach 60. i 70. XX wieku, gdy koncepcja wyzysku klasowego stała się centralnym punktem zachodniej socjologii marksistowskiej, podczas gdy inne pozorne sprzeczności ujęte w koncepcji azjatyckiego sposobu produkcji Marksa, możliwość rosyjskiej, niekapitalistycznej drogi do socjalizmu i polityczny potencjał chłopstwa, które były szeroko dyskutowane we wschodnioeuropejskich, latynoamerykańskich i azjatyckich nurtach marksizmu już w połowie XIX wieku, zyskały większą widoczność w krajach centrum w kontekście globalnego odrodzenia marksizmu.
Otwierając możliwość dokonywania rozróżnienia między strukturalnym poziomem regionalnym – w tym przypadku Europy Zachodniej – gdzie sprzeczność między siłami i stosunkami produkcji doprowadziła głównie do polaryzacji klasowej i walki klasowej, a poziomem globalnym, gdzie polaryzacja skutkowała międzynarodowym podziałem pracy z różnymi pozycjami strukturalnymi charakteryzującymi się rozwojem, niedorozwojem lub nierównomiernym i kombinowanym rozwojem, pisma Marksa i Engelsa na temat kolonializmu i imperializmu zyskują zatem znaczenie zarówno dla analizy globalnych stosunków nierówności, jak i dla teorii zmiany społecznej leżącej u ich podstaw.
Rozważanie nierówności genderowych w pracach Marksa i Engelsa odzwierciedla to, jak potraktowali oni konteksty kolonialne i jako takie jest równie decydujące dla oceny stanowiska poznawczego charakteryzującego pisma marksistowskie. Na podstawie odniesień poczynionych przez Marksa w Manifeście Komunistycznym, Ideologii Niemieckiej i Kapitale do takich kwestii jak małżeństwo burżuazyjne, położenie kobiet w kapitalizmie i stosunki seksualne w szerszym ujęciu, od dawna panuje utarła się opinia, że praca Marksa, podobnie jak prace innych klasyków tej dyscypliny, odzwierciedlała i była kształtowana przez męską, heteroseksualną, europejską perspektywę.
Krytyka w tym zakresie była skierowana przeciwko teorii marksistowskiej nie tylko w związku z lekceważeniem przez nią roli kobiet w kapitalizmie jako takim, ale także niedocenianiem roli grup rasowych i etnicznych w Europie Zachodniej lub poza nią, w walkach o wyzwolenie narodowe w kontekstach kolonialnych, a także wkładem kobiet kolorowych w 'Trzecim Świecie' podczas trwających dekady debat nad związkiem między płcią, pochodzeniem etnicznym, rasą i klasą. Można rozróżnić co najmniej dwa odmienne wnioski wyciągnięte w tych debatach. Z jednej strony, instytucjonalne uznanie wielości różnic, wraz ze wszystkimi wyżej wymienionymi wymiarami, w latach 80. i 90. XX wieku, odzwierciedlone w ustanowieniu uniwersyteckich katedr studiów nad płcią, rasą i pochodzeniem etnicznym, nastąpiło wraz z depolityzacją ruchu feministycznego, równoczesną kulturalizacją ruchów kobiecych i wyzwoleniem narodowym, oraz odpowiadającemu temu wszystkiemu zdecydowanemu porzuceniu marksistowskiej analizy kapitalizmu. Z drugiej strony, niektóre krytyki koncepcji pierwotnej akumulacji, począwszy od lat 70. XX wieku, stopniowo spotykały się ze sobą, prowadząc do marksistowskiej rekonceptualizacji relacji płciowych i kolonialnego wyzysku w kapitalizmie, która aktywnie włączała wydarzenia poza Europą. Chociaż pochodzą one (i są obecnie reprezentowane przez) z kilku kierunków teoretycznych i merytorycznych, omówione zostaną tutaj dwie perspektywy: (1) perspektywa systemów-światów, argumentująca, że pozapłacowe, kolonialne sposoby kontroli pracy są integralną częścią kapitalizmu i pozostają niezbędne dla jego logiki; oraz (2) feministyczne podejście Szkoły z Bielefeld, opierające się na twierdzeniu, że praca służąca utrzymaniu jest równoległa z pracą najemną jako podstawowym filarem akumulacji kapitału. Jednocześnie, sedno obu stanowisk można podsumować jako próbę zdecentralizowania roli pracowników najemnych jako głównej wyzyskiwanej klasy, a zatem pracy najemnej jako decydującego momentu systemu kapitalistycznego. Oba podejścia dobrze współgrają również z perspektywami postkolonialnymi, dekolonialnymi i feministycznymi z Trzeciego Świata, ponieważ formułują swoją krytykę marksistowskiej ekonomii politycznej w kategoriach 'ślepych plamek', ukrywających się w konwencjonalnej definicji kapitalizmu.
Chociaż żaden pojedynczy tekst nie oddaje wyczerpująco żadnego z tych stanowisk, to dwa tytuły można uznać za adekwatne dla charakterystyki omawianych podejść, a także wskazujące na odmienny nacisk, jaki każde z nich kładzie na konkretną ślepą plamkę – w przeciwieństwie do nacisku kładzionego na proletariat, który jest powszechny w ortodoksyjnym marksizmie: artykuł Sidneya Mintza 'Czy niewolnik plantacyjny był proletariuszem?' (1978) dla perspektywy systemów-światów, oraz rozdział Claudii von Werlhof 'Proletariusz nie żyje: niech żyje gospodyni domowa!' (1984) dla podejścia opartego na gospodarce utrzymania się.
Niewolnicy versus proletariusze
Analiza niewolnictwa na Karaibach autorstwa Sidneya Mintza była jednym z pierwszych tekstów, w których wykorzystano teoretyczne ramy analizy systemów światowych Wallersteina, aby wyjaśnić trwałość pozapłacowych form kontroli pracy w kapitalistycznej gospodarce-świecie. Zarówno artykuł Mintza z 1978 r., jak i jego książka z 1986 r. na temat roli cukru w historii kapitalizmu, miały jako centralny punkt odniesienia twierdzenie Marksa, że właściciele plantacji w Ameryce byli kapitalistami istniejącymi 'jako anomalie na światowym rynku opartym na wolnej pracy', oraz trudności późniejszych marksistów w zrozumieniu miejsca nowoczesnych gospodarek niewolniczych w światowej historii gospodarczej. Jeśli wolna praca proletariacka pojawiła się w Europie poprzez wywłaszczenie mas w procesie pierwotnej akumulacji, to do jakiego procesu – i jakiego systemu ekonomicznego – należało równoczesne pojawienie się pracy niewolniczej na plantacjach karaibskich kolonii Wielkiej Brytanii i Francji?
Ponieważ Marks połączył niewolnictwo i poddaństwo jako stosunki produkcji, które mają zostać zastąpione w przejściu do kapitalizmu, ich istnienie w krajach peryferyjnych było pojmowane w kategoriach 'pozostałości feudalnych' w późniejszych debatach toczonych wśród marksistów. Atrybut 'feudalny' wkrótce stał się ogólnym terminem dla tradycyjnych, przedkapitalistycznych lub nienowoczesnych – struktur. W szczególności w Ameryce Łacińskiej stało się to konwencjonalną marksistowską interpretacją niedorozwoju gospodarczego, wyjaśnianą w kategoriach utrzymywania się takich 'niższych' form pracy, pomimo zachodzenia penetracji kapitalistycznej.
Według Mintza kontrast, jaki Marks nakreślił między niewolnikami w Ameryce a proletariuszami w Europie, dotyczył w mniejszym stopniu odmiennej istoty różnych form pracy, ponieważ sam Marks uważał je za różne jedynie pod względem stopnia – 'ukryte niewolnictwo pracowników najemnych w Europie potrzebowało, jako podstawy, czystego niewolnictwa w Nowym Świecie' (Marks). Raczej rozróżnienie to miało na celu wyjaśnienie, co takie formy pracy ujawniają na temat natury systemu kapitalistycznego. Aby rzucić światło na relację między tymi dwiema kategoriami pracowników, Mintz skupił się zatem na naturze niewolnictwa.
Biorąc pod uwagę zastrzeżenie Marksa, że tylko ci wolni pracownicy, którzy sprzedawali swoją siłę roboczą jako towar na rynku kapitalistycznym, historycznie byli również członkami proletariatu (w przeciwieństwie do okazjonalnych wolnych pracowników w gospodarkach przedburżuazyjnych), istotnymi elementami definicji proletariusza stało się to, że 'wolny pracownik nie ma do sprzedania nic poza swoimi zdolnościami, że dostrzega i oferuje sprzedanie tych zdolności jako towaru swemu potencjalnemu nabywcy i że nie ma nic oprócz swojej siły roboczej do sprzedania'.
Z kolei niewolnicy plantacyjni, których Mintz zderzał z tą definicją, byli ruchomym dobytkiem 'osobami zakupionymi lub odziedziczonymi i posiadanymi jako własność, które były wykorzystywane jako robotnicy w dużych majątkach rolnych, produkujących towary (głównie) na rynki europejskie' (Mintz). Jako tacy, jednakże, nie byli oni ani niewolnikami w sensie niewolniczego sposobu produkcji, ani anomaliami proletariatu w systemie kapitalistycznym. Zamiast tego, jak Mintz wykazał dla całego regionu Karaibów od XVI do końca XIX wieku, byli oni jedną z kilku kategorii (głównie) zniewolonych robotników, zatrudnionych na plantacjach bawełny, tytoniu, cukru i kawy, a ich zniewolenie przybierało formy w zależności od tego, w jaki sposób zaspokajali zapotrzebowanie na siłę roboczą, wpisywali się w warunki klimatyczne i topografię danego konkretnego przypadku, oprócz odpowiadania na pobyt kapitalistycznej gospodarki-świata, dotyczący towarów tropikalnych. Tak więc, podczas gdy pierwsze hiszpańskie plantacje trzciny cukrowej na Antylach zatrudniały zniewolonych tubylców i Afrykanów w latach 1500–1580, to masowa zagłada tubylczej ludności i obfitość ziemi sprawiły, że mieszanka europejskich robotników kontraktowych i niewolników afrykańskich i indiańskich stała się bardziej dochodowym modelem pracy na brytyjskich i francuskich plantacjach wiek później. Dopiero pod koniec XVII wieku niewolnictwo stanowiło preferowaną formę wymuszania pracy, która wkrótce została zastąpiona mieszanką pracy niewolniczej, kontraktowej i przymusowej w XVIII wieku. Podczas gdy Mintz wyraźnie ograniczył swoją periodyzację do plantacji cukru na Karaibach, jednocześnie dopuszczając pewien stopień uogólnienia dla Brazylii, części Meksyku i południowych Stanów Zjednoczonych, to jego ustalenia zostały ostatnio potwierdzone nie tylko w przypadku Kuby, ale także zarówno dla plantacji cukru i kawy w Brazylii i Kolumbii.
Ta sekwencja różnych wzorców pracy na Karaibach trwała aż do formalnego zakończenia niewolnictwa wraz z pojawieniem się wiejskiego proletariatu i ostatecznego wyeliminowaniem pracy ręcznej na plantacjach trzciny cukrowej. Tymczasem polityka migracji zarobkowej przyczyniła się do zachowania związku między pracą kolonialną w tropikach a pracą niebiałą aż do XX wieku, zapewniając dopływ pracowników, dzięki którym mogło następować gładsze przejście od pracy niewolniczej do pracy wolnej. Pracownicy ci byli rekrutowani z innych kolonii europejskich, takich jak Indie i Jawa lub państw o gorszym ustawodawstwie pracy, takich jak Chiny.
Poza ich samoistną wagą, uderzającym faktem w analizie Mintza dotyczącej niewolników na plantacjach karaibskich i w studiach przypadków podjętych w następstwie tej analizy, jest stopień, w jakim podważają one centralne pojęcia teorii marksistowskiej. Wśród nich znajduje się jednolity charakter niewolnictwa jako 'niższej formy pracy' i założenie o jego niezgodności z pracą wolną charakteryzującą kapitalistyczny rynek światowy, a także podstawowe rozumowanie ewolucyjne wynikające z tej konceptualizacji: zniesienie niewolnictwa w przejściu do kapitalizmu i nieuchronność proletaryzacji w przechodzeniu na pracę najemną. Jednak zarówno według badań Mintza, jak i nowszych, niewolnictwo (na plantacjach) nie tylko nie było normą w europejskich koloniach Nowego Świata, ani nie opierało się wyłącznie na importowanej pracy afrykańskiej – z wyjątkiem bardzo ograniczonego okresu w XVII wieku; nie było też jednorodne. Zamiast tego obejmowało ono kilka 'reżimów niewolnictwa' obejmujących różny stopień przymusu wobec pracowników w różnych regionach – mniejszy przymus w biedniejszych obszarach, takich jak brazylijski północny wschód, a większy w bogatszych i na dużych plantacjach – a także jednoczesne wykorzystywanie niewolniczej i wolnej siły roboczej na tym samym obszarze. Rzekome 'przejście' do wolnej pracy po zniesieniu niewolnictwa jeszcze bardziej skomplikowało ten i tak już niejasny schemat, zmuszając klasy plantatorów na Kubie i Brazylii do zatrudniania chłopów, służących i pracowników najemnych w celu zrekompensowania niedoboru niewolniczej siły roboczej z jednej strony, a z drugiej strony, stwarzając możliwość osiągania równoczesnych dochodów z wielu tak różnych systemów zatrudnienia, jak współużytkowanie, dzierżawa, praca najemna i indywidualna własność prywatna. Nawet jeśli takie 'permutacje stosunków pracy' nie byłyby regułą, to udokumentowane dowody ich występowania służą wykazaniu, że niewolnictwo, mimo wszystko, nie było ani anomalią, ani anachronizmem, ani zjawiskiem jednorodnym, ale raczej wysoce elastyczną i wyrafinowaną instytucją, zdolną do dostosowania się do szybko zmieniających się wymagań rozwijającej się gospodarki-świata na przestrzeni wieków.
Na konkretne pytanie stanowiące tytuł jego artykułu, 'Czy niewolnik plantacyjny był proletariuszem?', odpowiedź Mintza pozostała jednak nieuchwytna, podobnie jak niejasne była podjęta przez niego próba naprostowania marksistowskiego stanowiska w świetle realiów karaibskich systemów niewolniczych. Podczas gdy argumentował, że proletariusze i niewolnicy byli połączeni przez gospodarkę-świat i jako tacy nie powinni być definiowani ani analizowani w oderwaniu od siebie, Mintz doszedł do wniosku, że kontrast, jaki Marks przeprowadził między pracą wolną i niewolniczą, choć nie był błędny, był 'skrajny' i nie oddawał sprawiedliwości konkretnym warunkom historycznym. Jego obszerna analiza rozwoju przemysłu cukrowniczego w kapitalizmie, Sweetness and Power, pozwoliła mu powrócić do tego zagadnienia po dekadzie i określić zarówno powiązania, jak i kontrastujące wzorce w powstawaniu i stopniowej transformacji niewolników i proletariuszy:
'Podobnie jak proletariusze, niewolnicy są oddzieleni od środków produkcji (narzędzi, ziemi, itp.). Ale proletariusze mogą wywierać pewien wpływ na to, gdzie pracują, ile pracują, dla kogo pracują i co robią ze swoją płacą [ … ]. Niewolnicy i robotnicy przymusowi, w przeciwieństwie do wolnych pracowników, nie mają nic do sprzedania, nawet swojej pracy; zamiast tego sami zostali kupieni, sprzedani i wymienieni. Podobnie jak proletariusze, stoją jednak w dramatycznym kontraście do poddanych europejskiego feudalizmu i nie mają żadnej własności'.
Jeśli trzeba by było ustanowić skrajny kontrast między formami kontroli pracy, Mintz nalegał, aby był to kontrast między poddaństwem w feudalnej Europie z jednej strony, a niewolnictwem i pracą najemną w całej kapitalistycznej gospodarce-świecie z drugiej strony – konceptualizacja, która pociągała za sobą postrzeganie zarówno niewolników, jak i proletariuszy jako form nowoczesnych układów pracy, odpowiadających kapitalistycznemu sposobowi produkcji.
Jako takie, niewolnictwo plantacyjne na Karaibach miało szereg istotnych cech powszechnie kojarzonych z produkcją przemysłową: dyscyplinę, pozostawanie pod jednowładztwem, ścisłość harmonogramu, rozdzielenie produkcji i konsumpcji. Jeśli postrzegać je jako niezwykle wczesny przykład europejskiej historii przemysłowej za granicą, niewolnictwo plantacyjne staje się zatem modelem dla kapitalizmu przemysłowego, który później zostaje wdrożony na dużą skalę w metropoliach, a Karaiby stają się jednym z pierwszych kolonialnych laboratoriów globalnie pojmowanej nowoczesności.
Pomimo odmiennych historii i odrębnych lokalizacji geograficznych pochodzenia i funkcjonowania niewolnictwa i pracy najemnej, Mintz twierdził, że 'ich funkcje ekonomiczne w światowym systemie handlowym, zwłaszcza od połowy XVII do połowy XIX wieku, nakładały się, a nawet były od siebie zależne. Powiązanie między karaibskimi niewolnikami a europejskimi wolnymi pracownikami było powiązaniem produkcji, a zatem także konsumpcji, stworzonym przez pojedynczy system, którego jedni i drudzy byli częściami. Żadna z grup nie miała wiele do produktywnego zaoferowania poza swoją pracą. Obie produkowały; obie konsumowały niewiele z tego, co produkowały. Obie zostały pozbawione swoich narzędzi. [ … ] tak naprawdę tworzą jedną grupę, różniąc się jedynie tym, jak wpisują się w światowy podział pracy, który inni dla nich stworzyli'.
Mintz nawiązał więc do debat prowadzonych w Ameryce Łacińskiej, Chinach, Rosji i częściach Europy Wschodniej już pod koniec XIX wieku i przez cały XX wiek na temat roli chłopstwa, zależności lokalnej siły roboczej od zagranicznej produkcji przemysłowej i istnienia światowego proletariatu. Jednak w przeciwieństwie do większości z nich, nie zatrzymał się na odnotowaniu niezgodności między teorią marksistowską a rzeczywistością społeczną na peryferiach nieprzemysłowych, ani na sugerowaniu nowych terminów charakteryzujących te rzeczywistości, lecz dopasował je do wyjaśnienia globalnej logiki kapitalistycznej.
Głównym argumentem było to, że plantacje napędzane siłą niewolniczą znacznie przyczyniły się do wzrostu gospodarek krajowych. Nie tylko umożliwiały bezpośredni transfer kapitału do banków krajowych w celu reinwestowania, ale również stanowiły gotowe rynki zbytu dla produktów przemysłowych metropolii, zwłaszcza maszyn, tkanin i narzędzi tortur. Ponadto, jak zauważył Mintz, zapewniały tanie substytuty żywności dla klasy robotniczej przemysłowej metropolii: gdy weszły do diety europejskich robotników, towary tropikalne, takie jak tytoń, herbata, kawa, czekolada i cukier, wzmacniały podwójne powiązanie produkcji i konsumpcji między niewolnikami w koloniach a proletariuszami w metropoliach, zwiększając produktywność tych ostatnich i odpowiadając za coraz większą część ich spożycia kalorii. Jednocześnie podtrzymywały rosnącą lukę płciową wśród pracującej biedoty, nieproporcjonalnie przyczyniając się do posiłków dla kobiet i dzieci, podczas gdy droższa żywność białkowa była zarezerwowana dla dorosłych mężczyzn. To, w jaki sposób równoległa produkcja i konsumpcja europejskich towarów przez niewolników w koloniach i towarów karaibskich przez europejskich pracowników najemnych odbywała się w przypadku braku bezpośredniej interakcji między wolnymi i zniewolonymi, pozostało dla niego jednym z najważniejszych rozdziałów w historii światowego kapitalizmu. Jako takie, zjawisko to było zdecydowanie czymś więcej niż tylko partykularnym historycznym przykładem, dotyczącym jednego konkretnego regionu świata i jednego unikalnego kontekstu społeczno-ekonomicznego.
Proletariusze versus gospodynie domowe
To, co w opinii Mintza nadało problemowi niewolnictwa na plantacjach ogólny, a nie wąski regionalny zakres, czyniąc go istotnym dla zrozumienia logiki kapitalizmu jako całości, to fakt, że było ono, obok pracy najemnej, niezbędnym elementem funkcjonowania gospodarki-świata. Wzajemne zaopatrzenie w towary, które łączyło niewolników na plantacjach z proletariuszami fabrycznymi, zapewniało w ten sposób reprodukcję obu kategorii pracowników i kapitalistycznej gospodarki-świata, która ich stworzyła: 'Niewolnik i proletariusz razem napędzali imperialny system gospodarczy, który zaopatrywał jednych w kajdany, a drugich w cukier i rum'.
W tym samym czasie, co Mintz, niemieckie feministki wysuwały podobne, choć jeszcze odważniejsze twierdzenie w odniesieniu do kwestii prac domowych: w odniesieniu do całej gospodarki-świata, prace domowe, a wraz z nimi kwestia kobieca, okazały się najbardziej uniwersalnymi, a nie najbardziej partykularnymi, ze wszystkich kwestii społecznych, ponieważ zawierały w sobie wszystkie inne:
'jeśli >>kwestia kobieca<< nie jest postrzegana jako fundamentalna, zrozumienie rozwoju społeczeństw pozaeuropejskich i ich relacji z Europą od końca średniowiecza (a później z USA i innymi krajami tak zwanego centrum) musi pozostawać powierzchowne' (von Werlhof).
Choć wyraźnie postrzegały pracę kobiet jako 'ślepą plamkę' krytyki ekonomii politycznej i twierdziły, że zarówno kobiety, jak i kolonie zostały wykluczone z teorii współczesnych społeczeństw kapitalistycznych, niemieckie teoretyczki feministyczne nie apelowały jednak o proste dodanie tych kwestii do istniejących modeli wyjaśniających. Zamiast tego dążyły do rekonceptualizacji procesu akumulacji kapitalistycznej, która uczyniłaby relację między ogólną pracą ludzką a kapitałem centralną sprzecznością kapitalistycznego sposobu produkcji – zastępującej w tej roli węższą relację pracy najemnej z kapitałem (Mies).
Ogólna praca ludzka, w tym rozumieniu, obejmowała nie tylko prace domowe, ale również inne formy pracy pozapłacowej wykonywanej przez producentów dla utrzymania zarówno w Pierwszym, jak i w Trzecim Świecie. Podejście to podważyło klasyczny marksistowski punkt widzenia, zgodnie z którym niekapitalistyczne gospodarki utrzymania [subsistence economies], wraz ze wszystkimi przedkapitalistycznymi sektorami, stopniowo zanikną w obliczu rozwijającego się kapitalistycznego sposobu produkcji, czyniąc w ten sposób pracę najemną regułą w całej gospodarce-świecie. Ten liniowy i nieodwracalny proces proletaryzacji i pauperyzacji siły roboczej, w formie, w jakiej zaistniał w centrach kapitalistycznych, miał następować wszędzie po okresie pierwotnej akumulacji. Jednak teoretyczki utrzymania twierdziły, że pierwotna akumulacja była procesem ciągłym, w ramach którego pracownicy niebędący pracownikami najemnymi i producenci wytwarzający środki utrzymania są wykorzystywani do generowania wartości dodatkowej i produktu dodatkowego - dzieje się to nie tylko w procesie akumulacji kapitału w wyniku eksploatacji faktycznej pracy najemnej (Mies).
Znana w latach 80. i 90. XX wieku jako podejście skoncentrowane na utrzymaniu [subsistence], ta feministyczna i materialistyczna perspektywa wyrosła z bielefeldzkiej szkoły socjologii rozwoju, która wspierała się na debacie z lat 60. i 70. XX wieku na temat artykulacji sposobów produkcji we francuskiej antropologii (Meillassoux), a także na międzynarodowej debacie na temat pracy domowej (Dalla-Costa i James). Nieusatysfakcjonowana tym, jak oba podejścia konceptualizowały pracę na rzecz utrzymania w odniesieniu do kapitalizmu – jako odnoszącą się do odrębnego systemu ekonomicznego w pierwszym przypadku, lub jako 'zapomnianą' kategorię teorii marksistowskiej w drugim – bielefeldzkie podejście subsistence włączyło się do perspektywy systemów-światów, rozwijanej w latach 80. XX wieku, argumentując, że praca domowa, wraz z innymi formami pracy nieopłaconej, należała od logiki reprodukcji gospodarki-świata.
Rozdział autorstwa Claudii von Werlhof The Proletarian Is Dead; Long Live the Housewife?, opublikowany po raz pierwszy w języku niemieckim w 1983 r. wraz z innymi kluczowymi pracami feministycznych teoretyczek niemieckiego podejścia subsistence, został niedługo potem włączony do tomu zbiorowego Households in the World Economy, pierwszej publikacji dokumentującej współpracę grupy z Bielefeld z kręgiem teoretyków systemów-światów z Binghamton. Przeciwko teoretykom pracy domowej von Werlhof i jej współautorzy już wcześniej argumentowały, że gospodynie domowe w centrach i drobni chłopi na peryferiach gospodarki światowej nie zostali po prostu pominięci w marksistowskich analizach akumulacji, ale byli warunkiem wstępnym 'nadejścia' męskiego, białego pracownika najemnego i relacji praca najemna-kapitał w powstających w centrum teoriach kapitalizmu. Skupienie się na pracy na rzecz utrzymania, zwłaszcza w formie prac domowych, ugruntowało więc to, co badaczki z Bielefeld uważały za analitycznie bardziej owocny 'widok z dołu', na którym von Werlhof mogła oprzeć swój argument na temat uniwersalnego zakresu kwestii kobiecej w przeciwieństwie do partykularnego charakteru kategorii pracownika najemnego.
Wbrew głównym założeniom zarówno marksistowskich, jak i liberalnych teorii rozwoju kapitalistycznego, opierających się na modelu proletaryzacji zachodniej siły roboczej, von Werlhof utrzymywała, że: 'proletariacki pracownik najemny jest zjawiskiem mniejszościowym w określonej fazie kapitalizmu i ogranicza się nielicznych obszarów na ziemi […] 80–90% ludności świata stanowią kobiety, chłopi, rzemieślnicy, drobni handlarze i pracownicy najemni, których nie można nazwać 'wolnymi', ani 'proletariackimi'.
Uprzywilejowanie tych wcześniej wykluczonych pracowników w badaniach nad obecnymi tendencjami kapitalistycznymi na poziomie gospodarki-świata nieuchronnie doprowadziło do wniosku, że wolny pracownik najemny nie był ani 'filarem' akumulacji kapitału, za jaki uważała go teoria marksistowska, ani rewolucyjnym, postępowym czy modernizującym aktorem społecznym, na którym opierały się wszystkie teorie współczesnej zmiany społecznej. Radykalna teza Claudii von Werlhof proponowała zamiast tego, że: 'wszystko jest po prostu na odwrót niż się wydaje. Nie 10% wolnych pracowników najemnych, ale 90% niewolnych pracowników nieopłaconych jest filarem akumulacji i wzrostu, są oni prawdziwie wyzyskiwanymi, prawdziwymi 'producentami', są oni 'normą' i reprezentują sobą uniwersalne położenie, w jakim znajdują się ludzie w kapitalizmie'.
Podczas gdy niewolni pracownicy obejmowali chłopów, rzemieślników, drobnych handlarzy, niewolnych pracowników najemnych i gospodynie domowe, to właśnie ta ostatnia kategoria, według teoretyczek utrzymania, uosabiała pracę nieopłaconą jako podstawę produkcji kapitalistycznej. Nie tylko funkcja ekonomiczna gospodyń domowych w kapitalizmie była ściśle powiązana z funkcją proletariuszy, analogicznie do tego, co wykazał Mintz w odniesieniu do niewolników w Trzecim Świecie i proletariuszy w Pierwszym; gospodynie domowe i proletariusze byli 'bliźniakami syjamskimi' gospodarek Pierwszego Świata (von Werlhof). Podobnie jak w przypadku niewolników, kontrast między gospodyniami domowymi a proletariuszami był kontrastem między skrajnymi końcami kontinuum kapitalistycznych stosunków produkcji; jednak pomimo konwencjonalnego poglądu, który uznawał proletariusza za prototyp kapitalistycznego pracownika, ani poszczególne kategorie, ani ich połączenie w 'parę ekonomiczną' – zachodnią, białą, nuklearną rodzinę z klasy średniej, zależną od 'pensji rodzinnej' – często nie występowały w 'czystej' formie. Kontrast między nimi można było zatem zrekonstruować tylko na podstawie odpowiadających im typów idealnych:
'Proletariusz jest pozornie wolny, pozornie równy, pozornie braterski itd. Gospodyni domowa jest jego odwrotnością: w rzeczywistości jest niewolna w podwójnym sensie: (1) Nie jest wolna, aby swobodnie wybierać lub zmieniać miejsca i rodzaj wykonywanej pracy lub swojego konkretnego zajęcia; jest związana z mieszkaniem, mężem i dziećmi; (2) nie jest również wolna od wszelkich środków produkcji, więc nie można powiedzieć, że posiada jedynie swoją siłę roboczą, co w pewnym sensie ma miejsce w przypadku proletariusza' (von Werlhof).
Poprzez systemowy podział pracy, który czyni z prototypowego męskiego proletariusza jedynego zdobywcę – a w konsekwencji, posiadacza – pieniędzy, a z prototypowej gospodyni domowej nieopłacaną pracownicę uprawnioną jedynie do 'wyżywienia i zakwaterowania', pozycja ekonomiczna gospodyni domowej bardziej przypomina pozycję niewolników i sług w Trzecim Świecie niż proletariuszy w Pierwszym (von Werlhof). Nowością w stosunku do tak zarysowanej struktury nierówności społecznych nie był podział pracy ze względu na płeć jako taki – będący uniwersalną właściwością zarówno społeczeństw kapitalistycznych, jak i niekapitalistycznych. Zamiast tego nowość polegała na centralnym znaczeniu nadawanemu kategorii dostępu do pieniędzy – które Marks nazwał 'królową wszystkich towarów' – w celu określenia czyjejś pozycji w kapitalistycznym podziale pracy. Niski status społeczny gospodyń domowych, jak twierdziły teoretyczki utrzymania, nie wynika z niskiego szacunku, jakim cieszyły się prace domowe, lecz z niskiego szacunku do nieodpłatnej pracy w ogóle, z którą kojarzona jest pozycja gospodyń domowych (Bennhold-Thomsen).
To samo można by zatem wnioskować w odniesieniu do nieopłacanych lub dewaluowanych pracowników w Trzecim Świecie. Gdy ujmuje się ich jako producentów będących prywatnymi właścicielami, tak zwane kraje rozwijające się zasadnie mieszczą się wówczas w kategorii 'reliktów' przedkapitalistycznego sposobu produkcji, który miał być stopniowo proletaryzowany w okresie kapitalizmu. Opierając się na badaniach terenowych przeprowadzonych w Ameryce Łacińskiej i Indiach, teoretyczki utrzymania argumentowały jednak, że takie sektory gospodarki pojawiły się w Trzecim Świecie dopiero w wyniku rozwoju kapitalistycznego, a zatem były od samego początku podporządkowane kapitałowi i jako takie musiały być analizowane wraz z procesem waloryzacji kapitału. Podobnie, nadmierna eksploatacja i przemoc wobec kobiet w Trzecim Świecie, są dalekie od bycia pozostałością po 'archaicznych systemach patriarchatu' lub oznaką zacofania w takich regionach - były one samym wytworem rozwoju kapitalistycznego. W szczególności, uczynienie z chłopki gospodyni domowej poprzez oddzielenie w Trzecim Świecie męskiej produkcji towarowej (produkcja roślin towarowych i praca najemna) od produkcji żeńskiej na własne potrzeby (praca domowa i outsourcing), wykazywało wyraźne podobieństwa do podziału na (męską) sferę publiczną i (kobiecą) sferę prywatną w europejskich burżuazyjnych gospodarstwach domowych w XVIII i XIX wieku. W przypadku klas niższych w Indiach proces ten nadal miał miejsce:
'niektóre z tak zwanych >>klas zacofanyc<< (kasty usługowe, takie jak pasterze, garncarze itp.) były w stanie awansować w ostatnich latach do statusu średnich chłopów, a nawet bogatych chłopów. Wcześniej ich kobiety wykonywały pracę w rolnictwie, ale gdy osiągnęli oni pewien status ekonomiczny, poddają swoje kobiety izolacji i surowym normom patriarchalnym. Kobiety przestają pracować na roli - co uchodzi za znak, że nie należą już do klasy niższej. Stają się wówczas >>gospodyniami domowymi<<' (Mies).
Stworzenie gospodyni domowej w wyniku systematycznego i historycznie specyficznego procesu, charakterystycznego dla rozwoju kapitalistycznego, okazało się więc wspólnym mianownikiem obu przypadków podziału pracy ze względu na płeć – zachodnioeuropejskiego i nieeuropejskiego. W konsekwencji nazwano ów proces 'ugospodynnieniem' (niem. Hausfrauisierung) (Bennholdt-Thomsen), a obejmowało on jednakże nie tylko uogólnienie prac domowych jako definiującej cechy pracy kobiet, ale również, co ważniejsze, stopniowe uogólnienie pracy nieodpłatnej na poziomie całej kapitalistycznej gospodarki-świata. Teoretyczki utrzymania z Bielefeld w ten sposób oparły się na koncepcji marginalizacji opracowanej w ramach latynoamerykańskiej teorii zależności, aby przeciwstawić się marksistowskiemu rozumieniu zubożałych chłopów i miejskiej biedoty jako przemysłowej rezerwowej armii pracy kapitalizmu, która ostatecznie zostanie wchłonięta przez pracę najemną – a zatem (skutecznie) sproletaryzowana. Teoretycy latynoscy twierdzili, że kapitalizm zależny na peryferiach doprowadzi jedynie do marginalizacji mas chłopskich, ale nie będzie w stanie ich zasymilować do pracy najemnej. Grupa z Bielefeld zmodyfikowała to stanowisko w dwóch ważnych względach: po pierwsze, utrzymywała, że tworzenie dużych zmarginalizowanych mas na peryferiach nie było przypadkiem aberracyjnego, zależnego kapitalizmu, ale integralną częścią właściwego kapitalistycznego sposobu produkcji (Mies). Po drugie, twierdziła, że rozwój ten został wzorowany na pozycji ekonomicznej gospodyni domowej zarówno w centrach, jak i na peryferiach kapitalistycznej gospodarki-świata. Procesy marginalizacji lub pauperyzacji zdiagnozowane w różnych częściach świata można zatem najlepiej zrozumieć w analogii do logiki ugospodynnienia: 'Gospodyni domowa jest siłą roboczą w kapitalizmie: w świecie, w którym pieniądze są miarą wszystkiego, można jej płacić najmniej i wcale nie trzeba jej płacić za większość wykonywanej przez nią pracy' (Bennholdt-Thomsen).
Pierwsze zastrzeżenie sprowadzało się do obserwacji, że traktowanie większości populacji świata jako ekonomicznego residuum jest nie do utrzymania. Pokazując, w jaki sposób polityka reformy rolnej wdrażana przez Bank Światowy w krajach rozwijających się, doprowadziła do wytworzenia większej, a nie mniejszej, zubożałej masy chłopskiej, Bennholdt-Thomsen opisała podporządkowanie drobnych producentów rynkowi za pośrednictwem mechanizmów kredytowych jako główną tendencję w rolnictwie w drugiej połowie XX wieku, a także aktywne wytwarzanie 'niedorozwoju' form produkcji przez kapitalistyczne agencje rozwojowe. Drugie zastrzeżenie, które zostało postawione w późniejszej pracy Marii Mies, było równoznaczne z postrzeganiem ugospodynnienia jako strategii wpisania pracy na rzecz utrzymania w przyrodę, gdzie zarówno gospodynie, jak i przyroda ujmowane były w kapitalistycznej gospodarce jako przeciwstawne wobec proletaryzacji. Mając na uwadze zdolności kobiet do rodzenia dzieci i zależność kapitalizmu od pracy żywej, wytwarzanie siły roboczej było centralnym zadaniem, wokół którego zdefiniowano powinność kobiety w kapitalizmie. W związku z tym, ekonomiczna rola gospodyni domowej została skonstruowana jako oparta na 'naturalnych' właściwościach i produkcji na własne potrzeby, która nie przynależy do gospodarki pieniężnej. W systemie skoncentrowanym na nieustannej akumulacji najbardziej dochodową formą pracy nie jest praca najemna, ale właśnie nieodpłatna praca domowa i formy do niej zbliżone, takie jak praca niewolnicza i pańszczyźniana w (byłych) koloniach, a także praca chłopska i praca domowa zarówno w centralach, jak i na peryferiach systemu.
'Praca niewolnicza dzisiaj, niewolne formy pracy najemnej, przemysł chałupniczy, produkcja chłopska i im podobne - wszystkie one lokują się na kontinuum produkcji kapitalistycznej, które staje się coraz bardziej zbliżone do pracy domowej. Jest tak, ponieważ wszystkie mają jedną wspólną cechę: zależność od rynku i, ogólnie, od pieniędzy, a dokładniej, od płacy' (von Werlhof).
W związku z tym to nie proletaryzacja, lecz ugospodynnienie było dominującą tendencją w gospodarce-świecie, czego przykładem jest wzrost importu 'pracowników kontraktowych' w Europie Zachodniej, duża liczba kobiet zatrudnionych w produkcji typu offshore i nasilone przenoszenie przemysłu do Trzeciego Świata. Modelowym podmiotem przyszłości, argumentowały teoretyczki utrzymania, była globalna gospodyni domowa lub światowa 'rezerwowa armia pracy', 'masy zmarginalizowanych' – jednak nie pracownik najemny. (...)
Implikacje metodologiczne: przemyśleć anomalie
W istocie argumenty wysuwane przez Mintza i teoretyczki feministyczne z Bielefeld nie były zupełnie nowe. Jak już zauważono, pojęcie światowego proletariatu formułowane było mniej lub bardziej wyraźnie kilkakrotnie pod koniec XIX i na początku XX wieku, podczas gdy istnienie innych form pracy poza pracą najemną w ramach kapitalistycznego sposobu produkcji było centralnym zagadnieniem dla teorii zależności w Ameryce Łacińskiej, szkoły socjologii rozwoju z Bielefeld i amerykańskiej analizy systemów-światów w latach 60. i 70. Jednakże podkreślając wkład, jaki nowoczesne gospodarki niewolnicze z jednej strony i produkcja na własne potrzeby z drugiej, miały w powstaniu i utrzymaniu kapitalizmu jako globalnego sposobu produkcji, tym dwóm podejściom udało się zmodyfikować Marksowską konceptualizację procesu pierwotnej akumulacji, aby uwzględnić tworzenie się wzorców globalnych nierówności.
Z kolei niezgoda z marksistowskim rozumieniem akumulacji pierwotnej na skalę światową doprowadziła najpierw zarówno teoretyków zależności, jak i analityków systemów-światów do rekonceptualizacji globalnego rozwoju. Dla dependystów kapitalizm reprezentował asymetryczną relację władzy, ustrukturyzowaną wokół rozwiniętego, uprzemysłowionego Zachodu, który stanowił centrum systemu, oraz słabo rozwiniętego, rolniczego Trzeciego Świata, ekonomicznie eksploatowanego przez centrum i stanowiącego peryferie systemu. W tym ujęciu rozwój i niedorozwój nie były różnymi 'etapami' w kontinuum, ale, podobnie jak centrum i peryferie, pojęciami relacyjnymi, współistniejącymi w czasie i wzajemnie się wzmacniającymi. Przyjmując za punkt wyjścia fakt, że międzynarodowy podział pracy ustanowiony od czasu europejskiej ekspansji kolonialnej w XVI wieku stopniowo reorganizował gospodarki kolonii zgodnie z potrzebami europejskich centrów kolonialnych (np. wydobywanie surowców w zamian za dobra przemysłowe), teoretycy zależności mówili o 'rozwoju niedorozwoju' (Frank) jako procesie aktywnie i systematycznie powodującym zacofanie peryferii. Niedorozwój Ameryki Łacińskiej nie był zatem kwestią utrzymywania się 'półfeudalnego' lub 'przedkapitalistycznego' charakteru regionu, ale wynikiem jego włączenia do systemu kapitalistycznego w roli obszaru produkującego surowce, począwszy od czasów kolonialnych (Frank).
W swojej analizie niedorozwoju Chile i Brazylii z 1967 r. teoretyk zależności André Gunder Frank doszedł do wniosku, że zatrudnienie pracowników w formach poddaństwa, dzierżawy, połownictwa i pracy nieodpłatnej - obok form pracy najemnej - nie było dowodem na mieszankę feudalnych i kapitalistycznych struktur ekonomicznych, ale bezpośrednim następstwem podporządkowania brazylijskiego rolnictwa interesom przemysłu metropolitalnego. Chociaż uważał, że wszystkie te stosunki produkcji są determinowane przez jeden, kapitalistyczny system-świat, nadal uważał je za 'niekapitalistyczne' w swej istocie. Omawiając światową akumulację kapitału poprzez nadmierną eksploatację niewolników i rdzennej ludności w Indiach, Ameryce Łacińskiej i na Karaibach, bezpośrednio po kolonizacji tych obszarów, Frank apelował o zastąpienie Marksowskiej koncepcji 'akumulacji pierwotnej' - koncepcją 'akumulacji elementarnej'. Według niego, ta druga była bardziej adekwatną etykietą dla wyzyskujących praktyk, które utrzymywały się długo po rewolucji przemysłowej, aż do dnia dzisiejszego.
Współczesny kapitalizm zatem przynajmniej częściowo zależał w swojej reprodukcji od konwersji wartości użytkowych – wynikających z tego, co Frank uważał za niekapitalistyczne i przedkapitalistyczne stosunki produkcji – na wartości wymienne dla kapitalistycznego obiegu towarów. Relacje płciowe pojawiły się w tej argumentacji, logicznie wpisując się w dyskusję na temat elementarnej akumulacji poprzez pracę na rzecz utrzymania:
'najbardziej rozpowszechnionym i najważniejszym przypadkiem akumulacji kapitału, opierającym się na akumulacji elementarnej, odbywającej się poprzez >>niekapitalistyczne<< stosunki produkcji jest niegratyfikowana produkcja i reprodukcja wykonywana przez żonę i matkę w rodzinach burżuazji i klasy robotniczej! Bo gdyby kapitał musiał płacić gospodyni domowej za całkowity wkład, jaki wnosi ona w zdolność pracownika do wytwarzania wartości dodatkowej, i gdyby kapitał nie miał jej jako dodatkowej niedopłacanej siły roboczej i rezerwowej armii pracy, kapitalistyczna akumulacja kapitału zachodziłaby z trudnością, o ile nie byłaby niemożliwa' (Frank).
Chociaż Frank nie rozwijał dalej aspektu genderowego, to paralela, którą przeprowadził między różnymi formami dochodu niezbędnego dla utrzymania, jaki zapewniają gospodynie domowe w gospodarstwach domowych w centrum a produkcją wiejską na obszarach peryferyjnych, zgrupowanymi w ramach 'akumulacji elementarnej', stanowiła kluczowym krok dla rekonceptualizacji ich obu. Doszedł on jednak do wniosku, że proces włączania istniejących wcześniej form produkcji do systemu kapitalistycznego może obejmować 'przekształcenie stosunków produkcji z jednej >>niekapitalistycznej<< formy w inną lub wykorzystanie istniejących wcześniej form produkcji w celu zaprzęgnięcia ich do akumulacji kapitału poprzez różne obiegi cyrkulacji'. Ta definicja przekształcenia jako istotnego kryterium istnienia kapitalizmu, ostatecznie pozostawiła zarówno produkcję na utrzymanie w gospodarstwie domowym, jak i niepłatną pracę rolniczą poza sferą kapitalistyczną.
Jednak zdaniem Franka zasadność jakiejkolwiek interpretacji pojmowania kapitalizmu przez Marksa ostatecznie wynikałaby z jej zdolności do oddania sprawiedliwości faktowi, że: 'niewolnicze plantacje trzciny cukrowej w Brazylii w XVI wieku, na coraz większej liczbie wysp karaibskich w XVII i XVIII wieku oraz niewolnicze plantacje bawełny w południowych Stanach Zjednoczonych w XIX wieku były istotnymi częściami jednego systemu i historycznego procesu, które w istotny sposób przyczyniły się do pierwotnej, a następnie przemysłowej akumulacji kapitału skoncentrowanej w poszczególnych częściach systemu i etapach procesu'.
To właśnie w tym szczególnym momencie zainteresowania teoretyków globalnego rozwoju zbiegły się z zainteresowaniami badaczy globalnych stosunków nierówności, co staje się oczywiste, gdy weźmie się pod uwagę zarówno badania Mintza nad związkiem między niewolnikami i proletariuszami, jak i analizy grupy z Bielefeld nad związkiem między pracownikami najemnymi a producentkami środków utrzymania. Teoria kapitalizmu, która bierze pod uwagę rozwój niedorozwoju na peryferiach, jak i generowane przez niego globalne struktury nierówności, musiałaby zatem włączyć do swojej definicji plantacje niewolnicze, pracę pańszczyźnianą, prace domowe i inne rodzaje pracy na utrzymanie, zamiast nazywać je anomaliami zachodniego wzorca rozwoju przemysłowego z jednej strony i anomaliami proletaryzacji z drugiej.
Skupiając się na szerokiej gamie zjawisk, które ortodoksyjna teoria marksistowska przekształciła w anomalie, rekonceptualizacja ta dotyczyła zarówno światowego kapitalizmu, jak i światowych nierówności. Zauważając, że kluczowa rola, jaką marksizm przypisywał miejskim proletariuszom przemysłowym, oznaczała pomijanie istnienia chłopów, mniejszości, kobiet i całej strefy peryferyjnej, co w konsekwencji przekształcało 'dziewięć dziesiątych świata w >>zagadki<<, >>anomalie<<, >>zaszłości<<' (Wallerstein), zwolennicy perspektywy systemów-światów po raz pierwszy wskazali na fakt, że wymagane korekty musiały mieć charakter metodologiczny.
Burżuazyjnienie
Po pierwsze, jednostką analizy wzorców rozwoju kapitalistycznego, jak również procesów kształtowania się klas, nie było państwo narodowe ani żadna inna jednostka polityczno-kulturalna, ale historyczny system odpowiadający nowoczesnej gospodarce-świecie. Wcześniejsze systemy historyczne charakteryzowały się istnieniem pojedynczego podziału pracy łączącego różne obszary poprzez wymianę ekonomiczną, z jednej strony, i istnieniem wspólnej struktury politycznej (jak miało to miejsce w przypadku imperiów-światów), z drugiej. Z kolei gospodarka-świat nie jest politycznie zjednoczona, tak że zgromadzona nadwyżka może być jedynie nierówno redystrybuowana poprzez rynek. Stąd też sposób produkcji gospodarki-świata jest z konieczności kapitalistyczny. Opierając się na relacyjnych pojęciach (niedo)rozwoju i strukturze centro-peryferyjnej teoretyków zależności, Immanuel Wallerstein zdefiniował 'stosunki produkcji' jako: (1) odnoszące się do całego systemu kierowanej przez Europę gospodarki-świata, istniejącej od XVI wieku; i jako (2) obejmujące wolną pracę w rdzeniu systemu i przymusową pracę na jego peryferiach.
Podobnie jak teoretycy zależności i feministki z Bielefeld, Wallerstein utrzymywał, że zarówno pojęcie pierwotnej akumulacji u Marksa, jak i zmodyfikowana wersja tej koncepcji u Róży Luksemburg przyczyniły się do mówienia o anomaliach systemu kapitalistycznego, opartego zasadniczo na wolnej pracy najemnej. Dla Marksa włączenie niekapitalistycznych sfer produkcji, zarówno w formie poszczególnych warstw społecznych, takich jak chłopi, jak i całych regionów geograficznych, takich jak obszary kolonialne, było istotne tylko w fazie pierwotnej akumulacji kapitału, tj. w okresie merkantylistycznym. Dla Luksemburg z kolei pozostawały one niezbędne na wszystkich etapach rozwoju kapitalistycznego (merkantylnego i przemysłowego) jako rynki zbytu dla produktów przemysłowych, jako dodatkowe źródło pozyskiwania środków produkcji, a także siły roboczej, ale pozostawały zewnętrzne wobec kapitalizmu. Wallerstein wykazał zatem, że jedyną zasadniczą przeszkodą we wszystkich debatach na temat wykształcenia się kapitalizmu na obszarach poza Zachodem było zaistnienie wolnej pracy jako definiującej cechy kapitalistycznego sposobu produkcji, co jednak wynikało z nieuzasadnionego uogólnienia analizy Marksa dotyczącej przypadku angielskiego: 'Sytuacja wolnych pracowników pracujących za wynagrodzenie w przedsiębiorstwach wolnych producentów stanowi zjawisko mniejszościowe we współczesnym świecie. Jest to z pewnością prawdą, jeśli naszą jednostką analizy jest gospodarka światowa. Pozostanie to prawdopodobnie prawda lub w dużej mierze prawdą, nawet jeśli podejmiemy analizę w ramach pojedynczych wysoko uprzemysłowionych państw w XX wieku. Kiedy wydedukowana 'norma' okazuje się nie być normą statystyczną, to znaczy, gdy sytuacja obfituje w wyjątki (anomalie, pozostałości), wówczas powinniśmy się zastanowić, czy definicja normy pełni jeszcze jakąkolwiek użyteczną funkcję' (Wallerstein).
Przesunięcie metodologiczne zachodzące na poziomie jednostki analizy z poszczególnych państw narodowych na poziom całej gospodarki-świata umożliwiło dokładne dostrzeżenie mieszanki form kontroli pracy wolnej i niewolnej, zamiast postrzeganie jedynie wolnej pracy jako tej stanowiącej istotę kapitalizmu: podczas gdy praca wolna była charakterystyczna dla pracy wykwalifikowanej na obszarach centralnych, praca przymusowa była zaprzęgana do pracy mniej wykwalifikowanej na obszarach peryferyjnych (Wallerstein). Tak więc w kapitalistycznej gospodarce-świecie, która pojawiła się, wraz z ustanowieniem europejskich kolonii zamorskich w XVI wieku, niewolnictwo, praca pańszczyźniana, dzierżawa i połownictwo były alternatywnymi kapitalistycznymi sposobami kontroli pracy, z których wszystkie wykorzystywały siłę roboczą jako towar. Rozumiane jako wyrazy różnych stosunków produkcji w ramach globalnego systemu kapitalistycznego, anomalie takie jak kapitalistyczni właściciele plantacji czy niewolnicy stały się tym samym 'nie wyjątkami, które należy wyjaśnić, ale wzorcami, które należy przeanalizować' (Wallerstein).
Jednocześnie, postrzeganie kapitalizmu jako sposobu produkcji całego systemu-świata oznaczało, że jego kluczowi aktorzy nie pokrywali się już z typami idealnymi klas kapitalistycznych z uprzemysłowionych krajów centralnych, tj. burżuazją i proletariatem; ani z odpowiadającymi im procesami - od rewolucji burżuazyjnych przez industrializację do proletaryzacji. Analitycy systemów-światów zgadzali się z teoretyczkami utrzymania, co do potrzeby krytyki nowoczesnego dyskursu ekonomicznego w wariancie marksistowskim lub liberalnym, z których oba widziały w kapitalistycznym burżua 'centralną, dynamiczną siłę nowoczesnego życia gospodarczego' (Wallerstein) z jednej strony, a proletariackiego pracownika najemnego jako 'podporę społeczeństwa, demokracji; [...] rzekomo równego i dorosłego partnera kontraktowego dla przedsiębiorcy; obywatela, >>istotę ludzką<<, członka społeczeństwa, wolną jednostkę” (von Werlhof) z drugiej strony. Na podstawie tej krytyki teoretyczki utrzymania argumentowały, że uprzywilejowanie figury proletariusza i procesów proletaryzacji, wzorowane na modelu przemysłowej Anglii, przyćmiło ugospodynnienie jako centralny proces, rzeczywiście charakteryzujący rozwój światowego kapitalizmu. Analiza systemów-światów zwróciła z kolei uwagę na burżuazyjnienie jako zaniedbany wymiar w dynamice kapitalistycznej gospodarki-świata:
'Jesteśmy wszyscy bardzo świadomi, że proletariat, lub jeśli wolisz, pracownicy najemni, nie czekali po prostu w historii jako gotowiec, że w rzeczywistości zostali wytworzeni na przestrzeni czasu […] Tę przemianę niektórzy nazywają >>proletaryzacją<< […] Istnieje wiele teorii na temat tego procesu; jest on przedmiotem wielu badań. Jesteśmy również świadomi, ale jest to mniej widoczne dla większości z nas, że odsetek osób, które można by nazwać burżuazyjnymi […] bez wątpienia stale wzrastał, być może od XI wieku, a na pewno od XVI. A jednak, o ile mi wiadomo, praktycznie nikt nie mówi o 'burżuazyjnieniu' jako procesie równoległym do 'proletaryzacji'. Nikt nie napisał też książki o tworzeniu się burżuazji […] To tak, jakby burżuazja była czymś danym i oddziaływała na innych: na arystokrację, na państwo, na robotników' (Wallerstein).
Zarówno w marksistowskich, jak i liberalnych teoriach historii rola każdej burżuazji, niezależnie od jej geohistorycznego kontekstu powstania, odpowiadała tej, którą miała odegrać w XIX-wiecznej Wielkiej Brytanii, tj. obalić arystokrację, przejąć władzę państwową i uprzemysłowić kraj. Nietypowe zjawiska, takie jak 'arystokratyzacja burżuazji' w Europie XVI-XVIII wieku, 'zdrada burżuazji' w kontekstach pozaeuropejskich w XX wieku lub 'burżuazja administrująca' w Afryce po dekolonizacji, nie zachwiały założeniami rozwojowymi leżącymi u podstaw tej konceptualizacji, lecz zostały potraktowane jako kolejne anomalie. Przesunięcie uwagi ze zreifikowanego pojęcia burżuazji jako 'niezbadanej istoty' (Wallerstein) na burżuazyjnienie jako proces historyczny dotyczący całego systemu-świata umożliwiło dostrzeżenie, że nie tylko zachodziło więcej historycznych przypadków ekonomicznego i politycznego wzrostu 'klasy średniej', które okazywały się niezgodne z brytyjskim modelem, niż przypadków, które były z nim zbieżne; w toku dziejowej ewolucji systemu kapitalistycznego było również coraz mniej możliwości, by burżuazja stała się arystokracją poprzez przekształcenie zysku kapitalistycznego w rentę, a zatem sprawowała mniejszą faktyczną kontrolę nad środkami produkcji niż w przypadku klasycznej burżuazji. Narastająca burżuazyjność zwiastowała 'koniec możliwości arystokratyzacji' (Wallerstein) lub możliwości przekształcenia zysku w zysk monopolistyczny. W tym procesie ogólny trend zmierzał w kierunku powstawania coraz większej liczby burżuazji administrujących lub stających się salariatem, czyli pobierających pensje.
'Z czasem […] kapitał objawiał tendencję do koncentracji. […] Struktury przedsiębiorstw stopniowo stawały się większe i obejmowały rozdzielenie własności i kontroli, a zatem pojawiały się nowe klasy średnie. Tam, gdzie >>przedsiębiorstwa<< są w rzeczywistości własnością państwa, a nie nominalną własnością prywatną, jak ma to miejsce w przypadku słabszych państw w strefach peryferyjnych, a zwłaszcza półperyferyjnych, nowe klasy średnie przyjmują w dużej mierze formę burżuazji administrującej' (Wallerstein).
Rozpatrywane w długim trwaniu [longue durée] proletaryzacja i burżuazyjnienie są zatem uderzająco analogicznymi procesami, z których oba obejmują transformację aktorów społecznych z jednostek kontrolujących środki produkcji i żyjących z zasobów zgromadzonych w przeszłości – ziemi lub maszyn w przypadku chłopów i rzemieślników, renty w przypadku arystokracji – w aktorów społecznych niekontrolujących ani kapitału, ani środków produkcji i polegających na obecnych zarobkach.
Podkreślając znaczenie zjawiska burżuazyjnienia, analitycy systemów-światów nie twierdzili, że jest to centralny proces w kapitalistycznej gospodarce-świecie, jak teoretyczki utrzymania czyniły to w odniesieniu do ugospodynnienia. Jednak wnioski płynące z obu podejść zbiegły się w odrzuceniu proletaryzacji jako tendencji dominującej, a w konsekwencji jako głównego procesu formującego klasy w obecnym systemie kapitalistycznym. To z kolei wymagało drugiej korekty metodologicznej, która jeszcze bardziej uwidoczniła wspólny mianownik analizy systemów-światów i feministycznych perspektyw skoncentrowanych na utrzymaniu.
Gospodarstwa domowe
Jak zauważyli zwolennicy obu podejść, centralne znaczenie wolnej pracy w definiowaniu kapitalizmu nie tylko przyznało proletaryzacji kluczową rolę, ale również pociągnęło za sobą zróżnicowanie działalności gospodarczej pod względem stopnia jej produktywności. W związku z tym formy produktywne, takie jak praca przemysłowa, były rutynowo postrzegane jako bardziej zgodne z kapitalistycznym sposobem produkcji niż formy pracy uważane za mniej produktywne lub nieproduktywne. 'Ogromna i bardzo użyteczna luka w definicji kapitalizmu' (Wallerstein) w ten sposób relegowała prace domowe i inne rodzaje działalności zarobkowej do poziomu przedkapitalistycznych lub niekapitalistycznych stosunków pracy. Chociaż teoretyczki utrzymania zgadzały się z autorami systemów-światów, że ta luka definicyjna była wspólną cechą marksistowskich i liberalnych teorii kapitalizmu, to utrzymywały, że to sam kapitalistyczny sposób produkcji umożliwił 'społeczną niewidzialność' (Bennholdt-Thomsen) produkcji na rzecz utrzymania: podporządkowując produkcję środków utrzymania produkcji towarowej i relegując tę pierwszą do sfery prywatnej, kapitalizm sztucznie oddzielił produkcję od jej podstawowego celu, jakim jest reprodukcja życia. To oddzielenie zostało następnie znaturalizowane jako różnica między pracą i niepracą, umożliwiając w ten sposób społeczną konstrukcję roli gospodyni domowej.
Dla analityków systemów-światów problem ten wiązał się zarówno z teoretyczną rekonceptualizacją, jak i konsekwencjami metodologicznymi. Jako alternatywę dla mierzenia pozycji jednostki w strukturze nierówności społecznych, brytyjscy teoretycy zaproponowali na początku lat 80., że wzorce stratyfikacji społecznej całej populacji powinny być wyprowadzane z pozycji społeczno-ekonomicznej męskiego żywiciela rodziny, który miał być odbiorcą pensji rodzinnej. Późniejsza debata na temat płci i klasy skupiała się na argumentach za i przeciw uwzględnianiu pozycji kobiet na rynku pracy podczas mierzenia położenia klasowego rodziny poprzez przyjmowanie gospodarstwa domowego za jednostkę analizy. Przeciwko obu stronom tej debaty teoretycy systemów-światów argumentowali, że chociaż właściwą jednostką analizy inkorporacji ludzi do siły roboczej było rzeczywiście gospodarstwo domowe (a nie indywiduum), to koncepcja ta nie powinna być utożsamiana z rodziną nuklearną opartą na pracy najemnej (Wallerstein i Smith). Taki punkt widzenia nie tylko wzmocniłby fałszywe założenie, że kapitalizm pociągał za sobą przejście od tradycyjnych gospodarstw domowych nastawionych na utrzymania do gospodarstw nuklearnych, zależnych od płac, ale także promowałby transhistoryczną wizję gospodarstwo domowego jako instytucji. We wstępie do jednego z dwóch tomów zbiorowych na temat gospodarstw domowych w gospodarce-świecie redaktorzy utrzymywali zamiast tego, że gospodarstwa domowe nie są pierwotnymi strukturami o zasięgu transhistorycznym, lecz instytucjami konstytutywnymi i inherentnymi dla kapitalistycznej gospodarki-światowej. Jako takie, bazują one na pięciu odrębnych źródłach dochodu – z których tylko jednym jest praca najemna. Sprzedaż rynkowa produktów domowej roboty (tj. zysk z produkcji drobnych towarów), renta uzyskiwana z odsetek, dywidend i rat leasingowych, państwowy lub prywatny transfer świadczeń socjalnych i ubezpieczeniowych lub znacznych darowizn od krewnych, a także praca na utrzymanie (od produkcji żywności do przemysłu domowego i usług) - wszystkie te źródła wliczają się w dochody większości gospodarstw domowych w dzisiejszej gospodarce-świecie (Wallerstein i Smith). We wcześniejszej pracy na temat pracowników miejskich w Azji Południowo-Wschodniej i brazylijskich fawelach członkini grupy z Bielefeld doszły do podobnych wniosków, jeśli chodzi o transfery z sektora utrzymania, które regularnie uzupełniały niskie płace. Nie postrzegały jednak pracy na utrzymanie i transferów prywatnych jako dwóch różnych źródeł dochodu, ale zgrupowały je oba w ramach perspektywy utrzymania i przeciwstawiali je dochodom pieniężnym, pod które podciągnięto zarówno pracę najemną, jak i drobną produkcję towarową. Wynikająca z tych ustaleń typologia ilustrowała zatem różne stopnie, w jakich gospodarstwa domowe łączyły dwie pozornie sprzeczne strategie ekonomiczne, zamiast postrzegać cały zakres strategii jako charakterystyczny dla gospodarstw domowych kapitalistycznych w ogóle.
Z perspektywy systemów-światów gospodarstwa domowe zostały zdefiniowane jako 'systemy reprodukcji siły roboczej […], które są w stanie dostarczyć pracę kapitałowi, właśnie dlatego, że zapewniają łączenie dochodu z pracy najemnej z dochodem z pracy nienależnej, tak aby utworzyć odpowiedni zbiór zasobów, gwarantujący uzupełnienie siły roboczej' (Smith i współpracownicy). Jako takie, gospodarstwa domowe wyraźnie różniły się od rodzin nuklearnych, ponieważ ani nie były koniecznie oparte na pokrewieństwie, ani niekoniecznie wiązały się ze współzamieszkiwaniem. Tak szeroka definicja umożliwiła w konsekwencji objęcie pojęciem gospodarstwa domowego nie tylko jednostek dzielenia się, których nie łączy pokrewieństwo krwi, ale także jednostek konsumpcji większych niż indywidualne jednostki mieszkalne, które spełniały funkcje zbiorowego łączenia dochodów, jak to ma miejsce w kontekstach Afryki Zachodniej, Brazylii czy Malezji.
W przypadku Ameryki Północnej i Europy Zachodniej również wyrażono wiele krytyk w odniesieniu do zarówno implikacji teoretycznych, jak i empirycznej nieadekwatności założenia, że rodzina nuklearna była wszechobecnym, stabilnym i jednorodnym bytem, który mógł odpowiadać za pozycję klasową wszystkich jej członków. Jednak decydując się na powrót do analizy indywidualnych pozycji klasowych w celu uniknięcia pułapek tkwiących w perspektywie skoncentrowanej na rodzinie, krytycy zrezygnowali również z zalet metodologicznych oferowanych przez większe jednostki analizy, takie jak gospodarstwo domowe jako jednostka łącząca dochody.
Metodologiczne przesunięcie od indywiduum lub rodziny nuklearnej na rzecz gospodarstwa domowego gromadzącego dochody w roli jednostki analizy uczestnictwa w rynku pracy i przynależności klasowej, doprowadziło do scharakteryzowania wielu procesów, które zapewniały reprodukcję indywidualną i zbiorową w ramach takich tworów jak 'gospodarstwo domowe' (Wallerstein i Smith). Implikacje tego przesunięcia wykroczyły daleko poza to, co na pierwszy rzut oka wydawało się raczej trywialnym wnioskiem, że dochód z pracy najemnej jest w większości przypadków niewystarczający do reprodukcji i dlatego musi być uzupełniany innymi źródłami. Z jednej strony, postrzegając pracę zarobkową jako integralną część procesów gospodarstwa domowego w kapitalistycznej gospodarce-świecie, analitycy systemów-światów zgodzili się z teoretyczkami utrzymania z Bielefeld, że praca domowa jako specyficznie upłciowiona działalność gospodarcza była produktem rozwoju kapitalistycznego, a nie pozostałością po przedkapitalistycznej przeszłości. Z drugiej strony, pokazując, jak pozornie 'niekapitalistyczne' relacje i procesy, takie jak praca krótkoterminowa i sezonowa lub gospodarka nieformalna zarówno w centrum, jak i na peryferiach, pozostawały odpowiedzialne za znaczną podaż światowej siły roboczej, badacze 'gospodarstwa domowego' obalili dotychczas przyjmowany związek między pracą najemną a (rasową i etniczną) białością. Zamiast tego twierdzili, że pewne kombinacje źródeł dochodu gospodarstwa domowego stały się możliwe tylko dzięki etnicyzacji siły roboczej w granicach danego państwa (Wallerstein). Zakres ponownego odczytania światowego kapitalizmu i globalnych relacji nierówności, który stał się możliwy dzięki teorii stojącej za pojęciem etnicyzacji, stałby się jednak widoczny dopiero w kontekście rozważań nad kolonialnością w Ameryce, jak również nad nierównościami.
Tak więc analityczne przesunięcie z państwa narodowego na system-świat sprowadzało się do oceny tendencji kapitalistycznej polaryzacji między rdzeniem a peryferiami gospodarki-świata, zamiast - odpowiednio - między burżuazją narodową a proletariatem narodowym. W związku z tym, przesunięcie uwagi z jednostki ludzkiej na gospodarstwo domowe oznaczało, że istniejące kombinacje form dochodu w gospodarstwach domowych klasy robotniczej korelowały ze strukturami rdzeniowymi lub peryferyjnymi w sposób, który odzwierciedlał polaryzację na poziomie całej gospodarki-świata. Zgadzając się, że proces ten można odpowiednio opisać jako ugospodynnienie, Wallerstein i [Joan] Smith przestrzegali, podobnie jak Claudia von Werlhof, przed postrzeganiem go jako opartego wyłącznie na płci, dlatego wyróżniali dodatkowo dwa modele ugospodynnienia:
Po pierwsze, typ gospodarstwa domowego peryferyjnego (zarówno na peryferiach samego systemu-świata, jak i obecny w rdzeniu) charakteryzował się różnymi formami niepełnej proletaryzacji, od łączenia niskich dochodów z pracy z działalnością zapewniającą utrzymanie w przeszłości, po rosnący trend w kierunku mieszanki płac i drobnych operacji rynkowych w teraźniejszości. Przykłady obejmowały sprzedaż detaliczną produktów fabrycznych, takich jak zapałki, wynajem powierzchni mieszkalnej i usług, a także różne nielegalne transakcje, zwykle ujmowane (mylącym) terminem 'gospodarka nieformalna' i analizowane w kategoriach narastającego trendu w kierunku 'marginalizacji'.
Po drugie, podstawowy typ gospodarstwa domowego klasy robotniczej (jednak oszacowany przy użyciu wyłącznie danych z USA), dla którego dochód z pracy również okazał się niewystarczający, nawet gdy był uzyskiwany jako podwójny dochód pary żyjącej ze sobą w związku.
W świetle tych dowodów na temat rozkładu wzorców gospodarstw domowych klasy robotniczej w centrum i na peryferiach, klasyczne gospodarstwo domowe proletariackie zależne wyłącznie od płacy rodzinnej okazało się charakteryzować jedynie niewielką, dość zamożną mniejszość gospodarstw domowych na całym świecie. Z perspektywy systemów-światów wzrost liczby takich gospodarstw domowych byłby zatem dowodem tendencji do burżuazyjnienia, a nie do proletaryzacji:
'Ostatecznym paradoksem jest to, że to zamożny specjalista lub dyrektor najczęściej jest faktycznym pełnoetatowym pracownikiem najemnym; proletariusz jest zaś skazany na pozostanie pracownikiem najemnym jedynie po części. Tak więc doświadczamy polaryzacji społecznej przewidzianej przez dziewiętnastowieczne nauki społeczne w sposób zupełnie inny niż w modelach, które miały wyrażać tę polaryzację' (Wallerstein i Smith).
Stąd badacze systemów-światów zgadzają się z teoretyczkami utrzymania w kwestii kierunków polaryzacji. Ani proletariusz nie dostarcza modelu przyszłości dla globalnego kapitalizmu, ani nie jest on/ona najtańszym rodzajem siły roboczej dla globalnego kapitału (w rzeczywistości, jest wprost przeciwnie).
Pomimo istotnych modyfikacji i znaczących korekt metodologicznych, które wnieśli do teorii kapitalizmu Marksa zarówno adepci systemów-światów, jak i feministyczne paradygmaty utrzymania, marksistowskie ujęcie polaryzacji klas w kapitalizmie pozostało oceniane jako zasadniczo poprawne. Dla obu stanowisk kluczowym aspektem ponownego odczytania Marksa w świetle globalnych nierówności było przeformułowanie kapitalizmu jako gospodarki-świata, a także zrozumienie rozwoju kapitalistycznego jako ciągu procesów przynoszących korzyści regionom centralnym kosztem regionów peryferyjnych. Nie tylko rozwiązałoby to problem stale rosnącej listy anomalii w odniesieniu do państwowo-centryczny poglądu na kapitalizm, ale jednocześnie pozwalało to pogodzić główne tezy teorii marksistowskiej z globalną rzeczywistością społeczną:
'Dopóki idee Marksa będą traktowane jako tezy o procesach, które zachodzą głównie w granicach państwa i które obejmują przede wszystkim miejskich, najemnych pracowników przemysłowych, pracujących dla prywatnej burżuazji przemysłowej, wówczas łatwo będzie można wykazać, że idee te są fałszywe, mylące i nieistotne – i że prowadzą nas na błędne ścieżki polityczne. Gdy zostaną uznane za idee dotyczące historycznego systemu-świata, którego rozwój sam w sobie obejmuje >>niedorozwój<<, a w istocie się na nim wspiera, idee te pozostaną nie tylko obowiązujące, ale także rewolucyjne' (Wallerstein).
Skupiając się na tym, co postrzegali jako procesy leżące u podstaw tendencji kapitalizmu do polaryzacji klasowej, obie perspektywy nie tylko odrzuciły klasyczną tezę o proletaryzacji na rzecz tezy o ugospodynnieniu (w przypadku feministycznych teoretyczek utrzymania ) i tezy o mieszaniu się niepełnej proletaryzacji z burżuazyjnieniem (w przypadku perspektywy systemów-światów); jednocześnie kładły nacisk na procesy związane ze stosunkami nierówności, a nie na statyczne kategorie, których zreifikowany charakter niejednokrotnie stanowił przedmiot zażartych debat w XX wieku i na których nadal skupiają się standardowe empiryczne analizy nierówności.
Na pierwszy rzut oka zalety takiego ujęcia wydają się leżeć w samym przekształceniu kategorii teoretycznych i ról społecznych w zjawiska procesualne (tzn. rola społeczna gospodyni domowej staje się procesem ugospodynnienia, podczas gdy kategoria klasowa burżuazji staje się procesem burżuazyjnienia). Jednak zalety tego posunięcia polegają przede wszystkim na zwróceniu uwagi na historyczny wymiar globalnych struktur nierówności. Niemniej jednak, biorąc pod uwagę, że w obu przypadkach wyjaśnienie opierało się na funkcjonowaniu nadrzędnej struktury kapitalistycznej gospodarki-świata i uwzględniało przede wszystkim procesy występowania nierówności ekonomicznych, które zahamowały lub zniweczyły proletaryzację wieszczoną przez Marksa, zarzut determinizmu ekonomicznego był często podnoszony przeciwko analizie systemów-światów.
Koncepcja geokultury, opracowana w analogii do geopolityki systemu-świata, pojawiła się jako (późna) korekta i częściowa odpowiedź na tego rodzaju krytykę. Zdefiniowana jako 'kulturowe ramy, w których działa system-świat' (Wallerstein), geokultura miała być akceptowana zarówno przez elity, jak i przez większość mas, będąc uważana za skutek rewolucji francuskiej:
'W przypadku nowoczesnego systemu-świata, […] jego geokultura pojawiła się wraz z rewolucją francuską, a następnie zaczęła tracić powszechną akceptację wraz z rewolucją światową z 1968 roku. Kapitalistyczna gospodarka-świat działa od szesnastego wieku. Funkcjonowała jednak przez trzy stulecia bez żadnej mocno ugruntowanej geokultury. Oznacza to, że od XVI do XVIII wieku nie obowiązywał żaden zbiór wartości i podstawowych zasad w kapitalistycznej gospodarce-świecie, który byłby aktywnie popierany przez większość kadr i biernie akceptowany przez większość zwykłych ludzi' (Wallerstein).
W przeciwieństwie do statycznego poglądu na społeczeństwo, który panował do końca XVIII wieku, Wallerstein argumentował, że rewolucja francuska zdołała narzucić nową ideę, że zmiana polityczna jest czymś normalnym. Czyniąc to, okazała się o wiele bardziej udana niż rewolucja angielska lub wcześniejsza reformacja i kontrreformacja, które, w kategoriach globalnych, wykazywały raczej ograniczony wpływ lokalny. Z kolei fundamentalna transformacja kulturowa następująca w wyniku rewolucji francuskiej odbiła się echem w całej kapitalistycznej gospodarce-świecie: w rewolucji zniewolonych na Haiti, w (nieudanych) ruchach niepodległościowych w Irlandii i Egiptu przeciwko - odpowiednio - Anglii i Imperium Osmańskiemu, a także w pierwszej fali dekolonizacji w obu Amerykach (Wallerstein). Ponieważ myśl oświeceniowa postulowała rozwój i powszechny postęp jako naturalne rezultaty ewolucyjnych zmian, wprowadzanie w życie normalnych zmian – takiej, jaką zakładano w odniesieniu do krajów rdzenia – zostało zinterpretowane jako 'zwiększona homogenizacja świata, w wyniku której harmonia powstanie z zaniku rzeczywistych różnic' (Wallerstein). Tak więc uniwersalistyczna ideologia, która promowała wolność, równość i braterstwo dla wszystkich obywateli, rozwinęła się w XIX wieku wraz z rasizmem i seksizmem odpowiedzialnymi za ograniczanie tych samych praw dla osób niebędących obywatelami, jak i dla tych uważanych za mniej rozwiniętych, nowoczesnych lub cywilizowanych niż głosiła norma. Chociaż Wallerstein ostatecznie ujął geokulturę systemu-świata jako zbiór ideologii składających się z uniwersalizmu z jednej strony oraz rasizmu i seksizmu z drugiej, nie uważał jej za nadbudowę, ale wręcz przeciwnie, za leżącą u podstaw ekonomicznej bazy i kształtującej ją, tzn. za jej 'podglebie' (Wallerstein). Pojęcie to dobrze współgrało z apelem feministycznych teoretyczek utrzymania się o włączenie 'poglądów z dołu', zpropozycją feministek z Trzeciego Świata dotyczącą przepisania historii niewolnictwa i kolonializmu z 'pozycji opozycyjnych' (Mohanty) oraz rosnącą liczbą 'usytuowanych teorii' rasy i płci, które wysunęły na pierwszy plan roszczenia poznawcze w latach 80. i 90. W konsekwencji, włączenie aspektu geokulturowego miało umożliwić analizie systemów-światów uwzględnienie nie tylko nierówności w wymiarach ekonomicznych, ale także tych dotyczących przynależności etnicznej, rasy i płci.
Etnicyzacja siły roboczej
To podejście sprawdziło się najlepiej w przypadku przynależności etnicznej, rozumianej jako 'zestaw wspólnie podzielanych granic […] służących do umiejscowienia naszej tożsamości i naszej pozycji w państwie' (Quijano i Wallerstein). Ponieważ wszystkie państwa, które powstały wraz z europejską ekspansją kolonialną w Ameryce, były nowymi tworami, tak samo jak wszystkie główne kategorie etniczne, które były powiązane z pozycją suwerennych państw w systemie międzypaństwowym i grup społecznych w państwach. Tak więc, podczas gdy prostacka hierarchia społeczno-kulturowa między Europejczykami i nie-Europejczykami odzwierciedlała ekonomiczną i polityczną różnicę sił między krajami kolonizatorów i kolonizowanymi, to różne kategorie etniczne w każdym państwie odzwierciedlały i jednocześnie uzasadniały podział pracy wytworzony w wyniku kolonialnej okupacji Ameryk: niewolnictwo dla czarnych Afrykanów, różne formy poddaństwa dla rdzennych Amerykanów i praca kontraktowa dla białej europejskiej klasy robotniczej. Ponieważ zarówno granice państwowe, jak i etniczne zmieniały się w czasie, te wczesne formy podziału etnicznego kształtującego pozycję w hierarchii pracy ulegały przekształceniom, aby dopasować je do wymogów ekonomicznych określonych kontekstów społeczno-historycznych. Spowodowało to zmniejszenie ilości kategorii etnicznych w momentach ostrego konfliktu społecznego, oraz ich zwiększenie w czasach ekspansji gospodarczej i narastania złożoności podziałów pracy. Niezależnie od takich zmian, podstawowy wzorzec, który Wallerstein nazwał 'etnicyzacją siły roboczej', był postrzegany jako mechanizm, który do dziś pozwala kapitalizmowi pogodzić dwa filary swojej geokultury: uniwersalizm i rasizm/seksizm, tj. ideologię równości i rzeczywistość nierówności. Tutaj również kluczową instytucją, która ułatwiała funkcjonowanie tego mechanizmu, było gospodarstwo domowe pracowników najemnych w niepełnym wymiarze godzin, jako bardziej skłonne do stosowania dodatkowych form dochodu w celu rekompensaty niskich płac niż w pełni sproletaryzowane gospodarstwo domowe:
'Ilekroć znajdujemy pracowników najemnych zlokalizowanych w różnych rodzajach struktur gospodarstw domowych, od tych lepiej opłacanych pracowników zlokalizowanych w bardziej >>sproletaryzowanych<< strukturach gospodarstw domowych do tych gorzej opłacanych usytuowanych w bardziej >>półsproletaryzowanych<< strukturach gospodarstw domowych, zauważamy, że tendencje obejmujące struktury gospodarstw domowych znajdują wyraz wewnątrz >>społeczności<< zwanych >>grupami etnicznymi<<. […] Nawet bez kompleksowych ram prawnych do egzekwowania tego stanu rzeczy, jak ma to miejsce w dzisiejszej Republice Południowej Afryki lub wczoraj w Stanach Zjednoczonych, wszędzie występuje bardzo wysoka korelacja między pochodzeniem etnicznym a zawodem - pod warunkiem, że >>zawód<< ujmujemy w bardzo szerokich, a nie bardzo wąskich kategoriach' (Wallerstein).
Korelacja ta okazała się potrójna, gdy rozpatrywano gospodarstwa domowe w ich roli jako agencji (pierwotnej) socjalizacji (Wallerstein i Smith). Poprzez socjalizację dzieci zgodnie z normami przynależności etnicznej i ciągłe wzmacnianie tych norm u dorosłych członków rodziny, gospodarstwa domowe przyjmują odpowiedzialność za szczególną tożsamość społeczną grup etnicznych, której państwowy system edukacji, związany uniwersalną zasadą równości wobec prawa, nie może prawnie egzekwować. W stopniu, w jakim tożsamość ta koreluje z normami dla określonych grup etnicznych, socjalizacja w kierunku większej lub mniejszej zależności od płac, większego lub mniejszego polegania na produkcji na własne potrzeby lub w kierunku różnych stopni aktywnego zaangażowania w działalność rynkową nie tylko wpływa na wybory dokonywane przez członków gospodarstwa domowego w odniesieniu do stosunków produkcji, w które wchodzą, ale także zapewnia niemerytokratyczną, a zatem antyuniwersalistyczną podstawę do uzasadnienia nierówności: kiedy przynależność etniczną można powiązać zarówno z danym rodzajem struktury gospodarstwa domowego, jak i ze sposobem, w jaki członkowie gospodarstwa domowego odnoszą się do całej gospodarki, dowody na słabe wyniki niektórych warstw etnicznych na rynku pracy wydają się być statystycznie udokumentowane (Quijano i Wallerstein).
Ciągłą etnicyzacja kategorii zawodowych zgodnie z bieżącymi potrzebami i legitymizacja, jaką ten proces nadawał nadmiernej eksploatacji większości siły roboczej, przyjęto jednak traktować jako przejawy rasizmu, a nie jako procesy zrozumiałe poprzez działanie etniczności jako takiej. Po pierwsze, rasizm był postrzegany jako kompromis systemu kapitalistycznego między potrzebą wdrażania dewaluacji pracy pewnych grup społecznych w celu zminimalizowania kosztów reprodukcji ich siły roboczej a ryzykiem protestów politycznych, jakie się z tym wiązały. Elastyczna etnicyzacja siły roboczej była zatem jedynie konkretną formą, w jakiej rasizm funkcjonował w kapitalistycznej gospodarce-świecie (Quijano i Wallerstein 1992: 551). Jednocześnie etnicyzacja wytworzyła dyskurs rasistowski, w którym zdewaluowane segmenty siły roboczej wydawały się ogólnie rasowo gorsze od tych dominujących, niezależnie od konkretnej hierarchii etnicznej, którą proces etnicyzacji wygenerował w poszczególnych lokalizacjach. Podczas gdy wyższy kraniec hierarchii obejmował głównie uprzywilejowany segment białych, a niższy kraniec - upośledzonych czarnych - to ciągłe (ponowna) wytwarzanie zreifikowanych bytów rasowych i etnicznych charakteryzowało kapitalizm jako system rasistowski:
'Niektóre grupy mogą doświadczać mobilności na drabinie społecznej; inne grupy mogą zniknąć lub łączyć się z innymi; podczas gdy jeszcze inne rozpadają się i rodzą się nowe. Ale zawsze są tacy, którzy są 'czarnuchami'. Jeśli nie ma czarnych lub jest ich zbyt mało, aby odegrać tę rolę, można wymyślić >>białych czarnuchów<<'. (Wallerstein)
Perspektywa systemów-światów nie oferowała zatem żadnych ram analitycznych do rozdzielenia rasy od przynależności etnicznej i oddzielenia wynikających z nich relacji nierówności. Podczas gdy rzeczywiście konceptualizowała przynależność etniczną (jako kategorię) jako chronologicznie uprzednią wobec rasizmu (jako pewnej ideologii), ten ostatni był postrzegany jako implicite włączony w przynależność etniczną począwszy od XVI wieku, choć wyraźnie sformułowany dopiero w XIX wieku jako cecha definiująca rodzącą się geokulturę systemu (Quijano i Wallerstein). W terminologii systemów-światów rasizm pozostał zatem ideologią. Jako taki niósł on ze sobą praktyczne skutki zależnie od swojej funkcjonalności dla systemu kapitalistycznego, ale nie był analizowany jako systemowa praktyka, tj. jako urasowienie, ani jako odrębne zjawisko, czyli jako nierówność rasowa.
W takim stopniu, w jakim seksizm stanowił, obok rasizmu, kontrapunkt uniwersalizmu – jako jedna z kluczowych ideologii systemu, wytworzona w celu minimalizacji kosztów pracy, jak również ryzyka niepokojów politycznych – to samo dotyczyło płci. Jednocześnie założenie teorii systemów-światów, że kapitalistyczna produkcja nierówności płciowej miała miejsce głównie w wyniku procesu ugospodynnienia, wpłynęło na rozmaite debaty na temat anomalii rozwoju kapitalistycznego: patriarchalne relacje w gospodarstwie domowym były uważane za konstytutywny składnik nowoczesnej gospodarki-świata, a nie pozostałość po wcześniejszym etapie rozwoju. W przeciwieństwie do marksistowskich i feministycznych badaczek, które próbowały połączyć ze sobą rozumienie kapitalistycznego wyzysku pracy i patriarchalnego podporządkowania kobiet, postrzegając kapitalizm i patriarchat jako dwa odrębne i sprzeczne ze sobą systemy wyzysku, analitycy systemów-światów twierdzili, że 'nasza rekonceptualizacja gospodarstwa domowego stawia kwestię podporządkowania kobiet w centrum każdego opisu akumulacji w skali światowej' (Smith i współpracowniczki). Jednak w tym punkcie, podobnie jak w przypadku rasizmu, bilans nie jest jednoznaczny: z jednej strony, koncepcje ugospodynnienia i gospodarstwa domowego opisywały wytworzenie ekonomicznej roli gospodyni domowej zarówno w jej historycznym wymiarze, jak i w jej współczesnych empirycznych przejawach, a także funkcję nienajemnej i nieodpłatnej pracy dla kapitalizmu. Z drugiej strony, dalsze aspekty nierówności płciowej poza gospodarstwem domowym, jak również dystrybucja dóbr i władzy wewnątrz niego, pozostały nierozwiązane.
Upłciowienie jako półproletaryzacja
Pomimo nowatorskiego skupienia się na historycznej naturze patriarchatu i jego osadzeniu w kapitalizmie, perspektywa płci promowana przez analizę systemów-światów miała niewielki wpływ na współczesne badania feministyczne, marksistowskie lub inne. Podobnie, wpływu dorobku systemów-światów nad płcią i dialogu z feministycznymi teoretyczkami utrzymania ze szkoły z Bielefeld pozostał w dużej mierze ograniczony do badań nad gospodarstwami domowymi podjętych w latach 80. i 90. XX wieku, co skłoniło krytyków analizy systemów-światów do potępienia jej ślepoty na problematykę płci zaledwie dekadę później.
Częściowy powrót do strukturalnego – choć nie geokulturowego – wyjaśnienia, przedstawionego przez analizę systemów-światów w odniesieniu do nierówności płciowej, i jego dalsze rozwijanie, nastąpiło poprzez zaabsorbowanie tych teoretyków literaturę postkolonialną i feministyczną, tudzież ich krytyką. Postrzegając 'posttradycyjne' (tj. postmodernistyczne, poststrukturalistyczne i postkolonialne interwencje feministek) lat 80. i 90. jako odpowiedzialne za zastąpienie ekonomii politycznej polityką tożsamości w ujmowaniu relacji genderowych, a teorię 'podwójnych systemów' jako odpowiedzialną za oddzielenie kapitalizmu od patriarchatu, feministyczne badaczki systemów-światów weszły w sojusz z rosnącą rzeszą krytyków – głównie marksistowskich. Uważały jednak, że konkretny metodologiczny, jak również teoretyczny wkład analizy systemów-światów, a nie ekonomii politycznej w szerszym ujęciu, dostarcza klucza marksistowskiej ramie analitycznej globalnej nierówności płciowej, która wykroczyłaby poza ahistoryczne, zdepolityzowane i esencjalistyczne podejścia do płci, tak powszechne w badaniach nad kobietami i w teoriach feministycznych. Zmiana jednostki analizy, zarówno na poziomie gospodarki-świata, jak i na poziomie gospodarstwa domowego, była postrzegana jako jedna z centralnych interwencji w tym celu. Rezultatem było, ponownie, skupienie się na dynamice stojącej za procesami nierówności, a nie na statycznych kategoriach nierówności.
Opierając się na nowszych pracach feministycznych teoretyczek utrzymania, kilku autorów argumentowało, że definicja gospodarstw domowych jako jednostek zbiorowego pozyskiwania dochodów, chociaż kluczowa w identyfikacji pracy na rzecz utrzymania jako pracy (produktywnej, kapitalistycznej), przesłoniła problematykę nierówności dochodów i pozycji społecznej między członkami gospodarstwa domowego. Co więcej, odwróciła uwagę od niedochodowych działań gospodarczych, takich jak zbieranie wody lub drewna opałowego, a także od łączenia zasobów niematerialnych, takich jak zdolność reprodukcyjna kobiecego ciała, wiedza medyczna kobiet lub ich emocjonalna praca opiekuńcza. Zapewniając utrzymanie gospodarstwa domowego, te charakterystyczne, nieodpłatne działania bezpośrednio dotowały kapitał, tj. były rodzajami zasobów, a nie dochodów.
Według Sheili Pelizzon jedną ze struktur, która umożliwiła przeniesienie kosztów reprodukcji pracowników najemnych z przedsiębiorstwa kapitalistycznego (lub państwa) na gospodarstwo domowe, było upłcioowienie – 'społecznie stworzony podział, który niósł ze sobą pojęcie hierarchii wykraczającej poza wszystkie kategorie społeczne i klasy ludzi'. Jego instytucjonalizacja nastąpiła równolegle z kształtowaniem się kapitalistycznej gospodarki-świata w 'długim wieku XVI', w trakcie którego włączanie coraz bardziej skolonizowanych obszarów jako części peryferyjnych systemu i odpowiadający temu wzrost kosztów produkcji w handlu dalekobieżnym spowodowały obniżenie płac w Europie z jednej strony, a poszukiwanie taniej siły roboczej zarówno w Europie, jak i w jej koloniach z drugiej. Konstrukcja pracy kobiet jako niepracy i ustanowienie niewolnictwa plantacyjnego były rozwiązaniami tych zmieniających się okoliczności gospodarki-świata. Zgodnie z równolegle badaniami feministek zajmujących się utrzymaniem, dotyczących tak wyzysku kobiet, jak i wyzysku kolonii przez patriarchalny kapitalizm (Mies), upłciowienie nie ograniczało się ani do podporządkowania kobiet, ani ani do ekonomicznego wymiaru ich zdominowania. Zamiast tego, proces ów postrzegano jako obejmujący trzy konstytutywne i uzupełniające się aspekty: prawną i ekonomiczną marginalizację kobiet poprzez ich częściowe wykluczenie z zawodów, rzemiosła i handlu przynoszącego wysokie zyski; odmawianie kobietom dostępu do przestrzeni publicznej i - w konsekwencji - relegowanie ich do zajęć domowych; oraz społeczną konstrukcję kobiet jako intelektualnie słabych, moralnie rozwiązłych i wymagających nadzoru (Pelizzon).
Logika stojąca za tym ostatnim punktem, odnosiła się do większego procesu, który feministyczne badaczki wielokrotnie identyfikowały jako oddzielenie Człowieka od Natury (Ortner i Whitehead; Merchant; Mies i Shiva). Oddzielenie to ściśle podążało za kartezjańską zasadą radykalnego podziału między umysł a materię i uzasadniało mianowanie mężczyzn 'panami i posiadaczami natury'. Ta sama logika umieszczała również kategorie społeczne skonstruowane jako naturalne pod kontrolą tych skonstruowanych jako kulturowi w odpowiadającej parze binarnej. Oprócz kobiet i pracy kobiet, upłciowienie rozumiane jako wpisywanie w naturę, pociągało za sobą dodatkowo kategoryzację dzieci, osób starszych, niebiałych obu płci, biednych i poddanych kolonialnych jako 'niegodnych zaufania, niekompetentnych, słabych, lękliwych, nieodpowiedzialnych, potrzebujących kontroli, a więc uzasadniało ich podatność na wyzysk i niezasługiwanie na gratyfikację. (Biali) mężczyźni byli zazwyczaj klasyfikowani, jako przeciwieństwo tych cech – inteligentni, silni, uzdolnieni – a oni i praca, którą wykonują, była zwykle uznawani za godną nagrody, choć w różnym stopniu' (Pelizzon).
Poprzez skupienie się na wszechobecnej logice epistemicznej, modelującej struktury ekonomiczne systemu, konceptualizacja upłciowienia w perspektywie systemów-światów zbliżała się raczej do pojęcia intersekcjonalności rozwijanego przez feministki radykalne (Crenshaw, Hill Collins), niż do tego, jak 'upłciowienie' i 'ugenderowienie' rozumiały interakcjonistki społeczne, pomimo terminologicznych podobieństw względem tych ostatnich. Wynikało to przede wszystkim ze strukturalnego poziomu analizy: modele interakcjonistyczne podkreślały produkcję i reprodukcję płci i nierówności płciowej na poziomie indywidualnym lub instytucjonalnym, co oznacza, że śledziły proces upłciowienia co najwyżej do poziomu mikro- lub mezostrukturalnego. W przypadku feministek radykalnych rzecz miała się odwrotnie: dostrzegając systemowy epistemologiczny fundament w postaci dychotomicznej logiki upłciowienia i urasowienia, który powiązały zarówno ze strukturami poznawczymi dyskursu naukowego, jak i codziennymi praktykami społecznymi charakterystycznymi dla kapitalizmu, proponowały one analizę w dużej mierze metastrukturalną. Jednakże, będąc narzucana przez państwo, jak również reprodukowana instytucjonalnie, logika ta spływała na poziom makro i mezo:
'W ramach dychotomicznej logiki zjawiska społeczne i naturalne są klasyfikowane i dzielone na opozycyjne kategorie: biały/czarny, inteligentny/głupi, bogaty/biedny, mężczyzna/kobieta, racjonalny/emocjonalny [ … ], pan/niewolnik, heteroseksualny/homoseksualny, dorosły/dziecko i nauka/nienauka. Konstrukcja normalne/dewiacyjne znamionuje całe to przedsięwzięcie. Co więcej, te opozycyjne kategorie przecinają się, tak że cechy po uprzywilejowanej stronie tych dychotomii łączą się ze sobą, składając się na 'normalność'. 'Prawdziwi' mężczyźni, na przykład, są konstruowani jako biali, inteligentni, bogaci, racjonalni, panujący i potencjalnie naukowi. Natomiast te grupy, które uważa się za najbardziej oddalone od normy […], stają się deprecjonowane. Reprezentacje i praktyki skierowane do kobiet afroamerykańskich, mężczyzn afroamerykańskich, białych kobiet i innych grup zależą od różnych wzorców zbieżności dychotomii […], odróżniających je od elitarnych białych mężczyzn jako zasadniczo normalnej i normatywnej grupy' (Hill Collins).
Jednakże, w konceptualizacji płci w ramach teorii systemów-światów nacisk kładziono zdecydowanie na funkcje ekonomiczne, a nie na generowane przez nie aparat epistemiczny. Upłciowienie było tu postrzegana jako właściwy sposób wyjaśnienia pojawienia się gospodarstw domowych jako instytucji opartych na płciowym podziale pracy między męską pracą najemną a żeńską działalnością nastawioną na utrzymanie. Zamiast reprezentować logiczną konsekwencję proletaryzacji na dużą skalę i powstania rodziny nuklearnej zależnej od płacy rodzinnej w następstwie proletaryzacji – jak miało to miejsce w ortodoksyjnej teorii marksistowskiej – gospodarstwa domowe z podziałem płciowym pojawiły się jako strukturalne rozwiązanie mające na celu utrzymanie płac na niskim poziomie, bez destabilizacji systemu. Z jednej strony, poprzez ograniczenie kobiet do prac domowych, ekonomiczna i społeczna polaryzacja między płciami zmniejszyła konkurencję na rynku pracy najemnej o połowę i zrzuciła część kosztów reprodukcji na pracę na rzecz utrzymania – tj. zminimalizowała koszty pracy dla kapitału; z drugiej strony, polityczne wykluczenie kobiet z domeny publicznej przeniosło napięcia społeczne ze sfery publicznej do prywatnej, tj. podważyło solidarność klasową i w ten sposób zminimalizowało ryzyko niepokojów politycznych (Pelizzon).
Przenosząc uwagę na sposoby, w jakie upłciowienie działało wewnątrz i na zewnątrz gospodarstwa domowego, Wilma Dunaway zwróciła się ku koncepcji półproletariackiego gospodarstwa domowego jako jednego z najważniejszych mechanizmów, poprzez które nadwyżka wytworzona w produkcji nietowarowej była przywłaszczana przez kapitał (Wallerstein). Początkowo stosowane w wyjaśnieniu etnicyzacji siły roboczej, półproletariackie gospodarstwo domowe było terminem zbiorczym dla odróżniania gospodarstw domowych, które musiały łączyć dochód z pracy z kilkoma innymi formami dochodu, aby związać koniec z końcem (postrzegane jako dominujący typ gospodarstw domowych na świecie) – od bardziej zamożnych, ściśle proletariackich gospodarstw domowych:
'Widziane z perspektywy nabywcy pracy najemnej, lepiej jest, by - przy zachowaniu innych czynników - zatrudniać osoby, które są mniej, a nie bardziej zależne od dochodu z pracy (nazwijmy takie gospodarstwa domowe gospodarstwami domowymi półproletariackimi). Pracownik najemny w półproletariackim gospodarstwie domowym jest bardziej skłonny zaakceptować niską płacę realną, ponieważ może założyć, że poprzez autowyzysk, inne kompensujące formy dochodu będą dla niego dostępne. Im bardziej proletariackie (czyli zależne od płacy) jest gospodarstwo domowe, tym bardziej indywidualny pracownik najemny zmuszony jest żądać wyższych płac realnych (tzw. płacy godziwej)' (Wallerstein i Smith).
Aby uczynić widocznym wkład kobiet w proces produkcji, Dunaway argumentowała, że konieczne jest jednak powiązanie wyzysku półproletariackich gospodarstw domowych z analizą kapitalistycznych łańcuchów towarowych: podczas gdy łańcuchy towarowe są głównym mechanizmem regulującym nierówną wymianę na poziomie globalnym, struktury gospodarstw domowych zapewniają maksymalną eksploatację niedopłacanej i nieodpłatnej pracy między węzłami w łańcuchu, jak również w obrębie poszczególnych węzłów, tj. są one 'mikrokosmosami strukturalnych nierówności kapitalistycznego systemu-świata' (Dunaway). W trakcie włączania nowych obszarów do systemu, ten 'podwójny rejestr' globalnej i lokalnej dynamiki odpowiednio pociągnął za sobą dwie dialektyczne strategie rekrutacji pracowników: proletaryzację (męskich) pracowników najemnych do kapitalistycznej produkcji towarowej z jednej strony, i półproletaryzację kobiet do nieodpłatnych, głównie reprodukcyjnych działań z drugiej strony (Dunaway). Zaowocowało to kilkoma wzorcami dystrybucji pracy kobiet, płatnej i niepłatnej w dwudziestym wieku, zgodnie ze strukturalnym umiejscowieniem w kapitalistycznej gospodarce-świecie: podczas gdy praca najemna jest charakterystyczna dla kobiet w centrum, tylko stopniowo staje się źródłem dochodu dla kobiet na peryferiach, z których większość wciąż dostarcza nieodpłatnych nakładów pracy do procesu produkcji – jak poprzez drobną produkcję towarową lub pracę akordową – oprócz otrzymywania (niskich) wynagrodzeń. Z drugiej strony praca niepłatna, choć nadal powszechna na całym świecie, ma tendencję do angażowania wykwalifikowanej lub umysłowej pracy w centrum i przeważnie niewykwalifikowanej lub nisko wykwalifikowanej pracy fizycznej na peryferiach – albo w formie przemysłowej pracy domowej, albo gromadzenia zasobów.
Biorąc pod uwagę centralną rolę, jaką zasoby naturalne odgrywają w pracy zarobkowej kobiet, od rodzenia i wychowywania dzieci po produkcję i przetwarzanie żywności, dewaluacja całego kontinuum 'kobiety/praca/natura' w kapitalizmie pozwala na uczynienie wkładu ekonomicznego kobiet w cały łańcuch towarowy strukturalnie niewidocznym (Dunaway). Innymi słowy, konkretna forma, jaką przyjmuje epistemiczna zasada upłciowienia w przypadku pracy kobiet, to ich stała półproletaryzacja:
'Ponieważ akumuluje większe zyski kosztem kobiet, system-świat nie dąży do przekształcenia kobiet w pracownice najemne. System osiąga maksymalne zyski dzięki półproletaryzacji kobiet i przerzucaniu na kobiety i gospodarstwa domowe większości kosztów produkcji towarowej' (Dunaway).
Jako struktura reprodukcji hierarchii kapitalistycznych, upłciowienie w ogólności i półproletaryzacja w szczególności spełniały te same funkcje, które Wallerstein opisał jako odnoszące się zarówno do rasizmu, jak i seksizmu, tj. obniżania kosztów produkcji przy jednoczesnym minimalizowaniu ryzyka politycznych zakłóceń. Z jednej strony Pelizzon i Dunaway podzielały pogląd teoretyczek utrzymania na temat ugospodynnienia jako dominującej tendencji współczesnego kapitalizmu. Z drugiej strony jednak postrzegały rzeczywiste wyłonienie się figury gospodyni domowej jako późny krok w trwającym od wieków procesie upłciowienia, który, podobnie jak w modelu Claudii von Werlhof, obejmował ciągłą dewaluację działań związanych z utrzymaniem i pracą reprodukcyjną. Ich podejście było zatem również zgodne z rozbudowaną argumentacją Marii Mies, opisującą sposób, w jaki wyłonienie się ideału gospodyni domowej i matki w Europie i USA w następstwie ekspansji kolonialnej Europy miało za swój odpowiednik zniewolenie kobiet w afrykańskich, azjatyckich i karaibskich posiadłościach kolonialnych Europy. W koloniach cukrowych aktywne zniechęcanie zniewolonych kobiet do zostawania matkami było integralną częścią tego podwójnego ruchu wpisywania kobiet w naturę. Tak więc podczas tak zwanej rewolucji cukrowej, która rozpoczęła się około 1760 r. i trwała ponad wiek, majątki plantacyjne przeszły od małych gospodarstw z niewielką liczbą niewolników, którzy rozmnażali się naturalnie, do dużych plantacji z dużą populacją niewolników. Ze względu na siłę roboczą 'traconą' podczas ciąży i karmienia piersią przez zniewoloną kobietę, dla właścicieli niewolników tańsze stało się kupowanie kolejnych jeńców jako niewolników niż pozwalanie na rodzenie dzieci zniewolonym matkom. 'Lokalna hodowla' zaczęła być wspierana dopiero po zniesieniu handlu niewolnikami:
'Te ponad sto lat, kiedy niewolnice na Karaibach nie były ani żonami, ani matkami to dokładnie ten sam okres, w którym kobiety europejskiej burżuazji zostały udomowione i ideologicznie zmanipulowane, aby bycie żonami i matkami stało się ich >>naturalnym<< powołaniem […]. Podczas gdy jedna grupa kobiet była traktowana jako czysta siła robocza, źródło energii, druga grupa kobiet była traktowana wyłącznie jako >>nieproduktywne maciory<< (Mies)'.
Niezależnie od tego, czy zdefiniuje się go jako upłciowienie, półproletaryzację czy ugospodynnienie, proces opisany we wszystkich trzech podejściach miał na celu zidentyfikowanie związku przyczynowego w obrębie patriarchalno-kapitalistycznego sposobu produkcji, w którym naturalizacja kobiet na terenach kolonizowanych następowała równolegle i w ścisłym związku z cywilizowaniem europejskich kobiet, co doprowadziło do tego, co Mies nazwała 'dwustronnym procesem kolonizacji i ugospodynnienia' (Mies). Wspólnym mianownikiem tych trzech podejść był pogląd, że dewaluacja kobiet i natury, która ostatecznie doprowadziła do społecznej i kulturowej niewidzialności wkładu ekonomicznego kobiet, była podyktowana kapitalistyczną logiką maksymalizacji akumulacji zysku. W przeciwieństwie do większości podejść feministyczno-materialistycznych, ta logika była rozumiana jako działająca w okresie długiego trwania nowoczesnego kapitalizmu, tj. od czasu europejskiej ekspansji kolonialnej w XVI wieku, a także na poziomie całej kapitalistycznej gospodarki-świata – a nie tylko poszczególnych państw narodowych.
Skupienie się na upłciowieniu jako formie półproletaryzacji wykraczało jednak poza wyjściowo przyjmowaną w koncepcji systemu-świata rolę, jaką seksizm odgrywał w procesach ugospodynnienia. Podkreślając, że kapitalizm nie tylko przerzucił na kobiety koszty reprodukcji siły roboczej i subsydiowania dochodów z pracy, zwrócono także uwagę na większe koszty i ryzyko niż te przerzucone na mężczyzn (Dunaway). Ponieważ kobiety i ich praca są niedoszacowane, nie tylko muszą pracować dłużej niż mężczyźni za tę samą płacę, ale stanowią także większą część biednych na świecie, ponosząc w ten sposób większe ryzyko zdrowotne i ekologiczne. Jak już udokumentował to Sidney Mintz w odniesieniu do wzorców konsumpcji żywności w okresie industrializacji, w gospodarstwach domowych niższej klasy lub peryferyjnych, kosztowne produkty białkowe są nieproporcjonalnie często przydzielane dorosłym mężczyznom, a następnie dzieciom płci męskiej. Wpływ globalnych deficytów ekologicznych prowadzących do niedoborów żywności i wody jest zatem znacznie większy dla kobiet i dziewcząt, co łatwo ilustrują najnowsze dane Banku Światowego i Azjatyckiego Banku Rozwoju, dotyczące niedożywienia i śmiertelności dzieci.
Teoretycznie obudowane podejścia do kwestii upłciowienia jako formy półproletaryzacji potwierdzają zatem dowody statystyczne dotyczące nierówności płciowej, podniesione w ostatnich dekadach przez ekofeminizm, regionalne badania nierówności i Bank Światowy, które często podsumowują takie wyniki pod nagłówkiem 'feminizacja ubóstwa'. Jednak analizy upłciowienia nie uważają tego zjawiska za nowe, ale wiążą go z pojawieniem się kapitalizmu agrarnego i przypisują mu znaczenie strukturalne. Globalne napięcia ekologiczne w chwili obecnej są postrzegane jako wpływające na rdzeń, półperyferie i peryferie w różny sposób; wzorce łączenia zasobów i dochodów gospodarstw domowych według płci są postrzegane jako bardzo zróżnicowane w zależności od hierarchii płci panującej w momencie włączenia danego regionu do kapitalistycznej gospodarki-świata. Niemniej jednak, dla teoretyków systemów-światów zajmujących się upłciowieniem, głównym podziałem wyjaśniającym globalną nierówność jest podział na mężczyzn i kobiety, a nie rdzeń i peryferie. Dotyczy to wszystkich poziomów łańcucha towarowego, zaczynając od gospodarstwa domowego:
'Jeśli mamy uchwycić funkcjonowanie gospodarstwa domowego, musimy uznać, że wśród wyzyskiwanych są dwie klasy ludzi: podwójnie wyzyskiwani (kobiety) i ci, którzy są zarówno wyzyskiwaczami, jak i wyzyskiwanymi (mężczyźni). Traktowanie wszystkich gospodarstw domowych peryferyjnych tak, jakby nie było różnic płciowych w doświadczaniu nierówności, oznacza ignorowanie najgorszych skutków systemu-świata' (Dunaway).
Skupienie się na podwójnym wyzysku kobiet na poziomie całej gospodarce-świata jest samo w sobie obosieczne. Podczas gdy pomaga ugruntować zróżnicowany pogląd na nierówności na peryferiach zamiast promować spolaryzowany opis struktur nierówności po linii centrum-peryferia, jednocześnie całkowicie traci z oczu rolę rasy i pochodzenia etnicznego w tym procesie. Upłciowienie, w sformułowaniu Sheili Pelizzon, miało obejmować wspólne uciskanie grup społecznych według płci, rasy, pochodzenia etnicznego, wieku i sprawności fizycznej. Jednak reinterpretacja równoległych procesów (głównie męskiej) proletaryzacji i (głównie żeńskiej) półproletaryzacji prowadząca do nakreślenia linii podziału 'mężczyźni kontra kobiety', nadmiernie podkreśla wymiar płci ze szkodą dla wszystkich innych. Dunaway wpadła więc w tę samą pułapkę, za zignorowanie której krytykowała inne propozycje polegające na łączeniu wymiarów nierówności i sprowadzaniu odpowiadających im procesów do wspólnego mianownika, tak jak uczynił to Wallerstein z etnicyzacją siły roboczej i sprowadzeniem jej do półproletaryzacji pracy kobiet. Sprowadza się to do rezygnacji ze znacznego potencjału tkwiącego w pojęciu geokultury jako zbioru ideologii obejmujących rasizm obok seksizmu, oraz napięć z ideologiczną zasadą systemu: uniwersalizmem.
(...) Jak szczegółowo opisano to powyżej, pojęcie geokultury u Wallersteina obejmowało pogląd, że rasizm i seksizm w obecnej formie pojawiły się w wyniku politycznego projektu dziewiętnastowiecznego liberalizmu w krajach centralnych: głoszącego powszechne prawa człowieka, przy jednoczesnym pozbawieniu ich tych uznawanych za 'klasy niebezpieczne' w rdzeniu – do których zaliczały się kobiety, analfabeci i osoby bez własności – a także 'barbarzyńców' żyjących poza rdzeniem, których dokładna hierarchia była bardziej złożona:
'Kim byli >>barbarzyńcy<<? To z pewnością ludy kolonialne; dla białych, to czarni i żółci; dla Zachodu, to Wschód; dla >>historycznych<< narodów Europy Zachodniej, to >>niehistoryczne<< narody Europy Wschodniej; dla chrześcijan, to Żydzi. Od samego początku prawa człowieka >>cywilizowanych<< narodów opierały się na założeniu, że były one rzeczywiście >>cywilizowane<<. Dyskurs imperializmu był drugą stroną tej monety. […] Wynikało z tego, że wszelkie >>prawa ludów<< były zarezerwowane dla kilku konkretnych ludów i w żadnym wypadku nie były prawami wszystkich innych ludów. […] W związku z tym, w XIX wieku te dwa sformułowania praw znalazły się w bezpośrednim konflikcie ze sobą; nie było sposobu, aby świat mógł mieć oba' (Wallerstein).
M. Boatca, Global Inequalities Beyond Occidentalism, Burlington and Surrey 2015.