piątek, 17 października 2025

Szczątkowy komunizm z resztek sierpa i młota. Jak Stalin zalegalizował zbieractwo w dobrach wspólnych przez jego delegalizację, jak Gorbaczow zlikwidował je poprzez jego umacnianie i... dlaczego upadł Związek Radziecki?

"Ten projekt (...) zaszczepił we mnie zainteresowanie rzeczami, które powstawały 'na lewo', czyli nielegalnie, w późnoradzieckich przedsiębiorstwach i poza nimi, poprzez przemyt do domu przez bramę z przepustkami. Było ich wiele i były różnorodne – od kajaków i wiaderek na kiszoną kapustę, po szklane drobiazgi, nagrobki i druty do robótek ręcznych – i wiele z nich było uderzająco pięknych. Początkowo zainteresowały mnie jako swego rodzaju rzemieślnicza i długowieczna antyteza tego, co jednorazowe, a potem wciąż ich poszukiwałam ze względu na heroiczne, zabawne i często fascynujące historie, które ludzie opowiadali mi o ich powstaniu.

(...) Interesujące w takich opisach jest to, że wielokrotnie słyszałam wygłaszanie tych samych wartości: mówiąc o tym, jak nielegalnie wytwarzali i pozyskiwali rzeczy ze swoich późnoradzieckich miejsc pracy, ludzie potępiali kradzieże nastawione na wzbogacenie się, jednocześnie celebrując niekonwencjonalne działania na rzecz dobra ogółu. To właśnie to stanowisko etyczne mówcy powszechnie wiązali z czasami radzieckimi, opisując w ten sposób nawet te wydarzenia, które miały miejsce już po upadku ZSRR. A kiedy sięgnęłam do dokumentów historycznych, ze zdziwieniem odkryłam, że takie skojarzenia były czymś więcej niż tylko nostalgią. Były one historycznie uzasadnione: etyczny pogląd o wzajemnej pomocy, do którego, jak sama słyszałam, mówcy odwoływali się w swoich opisach czasów radzieckich, pomagał radzieckim przedsiębiorstwom realizować ich plany gospodarcze, pomimo endemicznych niedoborów, poprzez prowadzenie nieregularnych, ale koniecznych transakcji dla dobra społecznego. 

Stanowisko to było głoszone w popularnych tekstach medialnych, gazetach, filmach i kreskówkach dla dzieci. I w pewnym sensie o to właśnie chodziło: deklaracje ideologiczne, polityka partyjna i kodeksy prawne uznawały, że pomaganie innym w robieniu tego, co trzeba, a nawet omijanie prawa, było kluczowe dla projektu budowy prawdziwie komunistycznego społeczeństwa, w którym instytucje państwowe staną się niepotrzebne, gdy ludzie nauczą się żyć etycznie, pozwalając prawu zaniknąć. U podstaw takich teorii samorządności społecznej leżał ustrój własnościowy, który gwarantował konkretne prawa własności nieprywatnej: gwarantował obywatelom prawo do 'własności osobistej'. Ta książka opowiada historię tej własności osobistej i socjalistycznego gospodarstwa, w którym ona funkcjonowała; opowiada o tym, jak ta formacja polityczna, ekonomiczna i społeczna działała, jak upadła i co o niej zasłyszałam w historiach opowiadanych dwie dekady później, w latach 2010.

(...) Koncepcja ekonomii moralnej pozwoliła niegdyś E.P. Thompsonowi wykazać, że XVIII-wieczne brytyjskie zamieszki głodowe były buntami 'w obronie zwyczaju', napędzanymi nie tylko głodem biologicznym, ale także żądaniem respektowania zwyczajowych praw ekonomicznych. Wielokrotnie tłumy borykające się z niedoborami zboża i rosnącymi cenami żywności nie tylko rabowały artykuły pierwszej potrzeby, których nie mogły kupić. Konfiskowały zapasy zboża, sprzedawały je po zwyczajowej cenie i zwracały dochód z tej sprzedaży właścicielowi. 'Niełatwo nam sobie wyobrazić' – pisał Thompson – 'że mógł istnieć czas, gdy - w obrębie mniejszej i bardziej zintegrowanej społeczności - wydawało się czymś >>nienaturalnym<<, aby ktokolwiek bogacił się na potrzebach innych, i kiedy zakładano, że w czasach niedoboru ceny >>artykułów pierwszej potrzeby<< powinny pozostać na zwyczajowym poziomie, nawet jeśli miało by być ich w obiegu mniej'.

(...) Podobnie jak nieliberalne tłumy Thompsona, wielu ludzi, których spotkałam w Petersburgu i okolicach w latach 2010, pragnęło, aby ich państwo zapewniało sprawiedliwy podział dóbr, a nie transparentne instytucje. I tak w czasach, gdy amerykańskie media regularnie oskarżały Putina o bycie 'zagrożeniem dla liberalnej demokracji' (Diament), powszechną skargą Rosjan było to, że był on zbyt (neo)liberalny; że państwo, któremu przewodził, nie robiło wystarczająco dużo, aby zapewnić swoim obywatelom bezpłatną opiekę zdrowotną, edukację, drogi, podróże koleją i stabilne zatrudnienie; że zamiast tego pozwalało na czerpanie prywatnych zysków ze sprzedaży zasobów naturalnych. To sprawiło, że korupcja stała się łatwym tematem rozmów, wyraźnie związanym z wywłaszczaniem dóbr wspólnych. Narracje o takim wywłaszczeniu często nawiązywały do ​​pierestrojki, kiedy to 'wszyscy ci złodzieje', dbający wyłącznie o własne portfele, zrujnowali Związek Radziecki i go sprzedali. Często też potępiano prawo, które legalizowało wywłaszczenia.

(...) Jak wszystkie gospodarstwa domowe, gospodarstwa socjalistyczne miało bazę materialną: teoretycznie sprzeczną z pierwotną akumulacją kapitału. Na początku lat 30. XX wieku, po piętnastu latach 'socjalistycznej akumulacji', gwałtownie wywłaszczono większość właścicieli z ich prywatnej własności na rzecz uprzemysławiającego się państwa socjalistycznego i wprowadzono wówczas niesławne prawo antykradzieżowe. Karało ono każdą kradzież mienia kolektywizowanego, nawet najdrobniejszą, karą dziesięciu lat więzienia lub śmiercią. Stalin uzasadniał to socjalistyczne prawo przeciwko zbieractwu [gleaning] poprzez wyraźne aluzje do historii ustawowych grodzeń: socjalizm, jak wyjaśniał Stalin, musi 'uznać własność wspólnotową za świętą i nienaruszalną', aby pokonać kapitalizm, tak jak kapitalizm sam zdołał złamać poprzedzający go porządek feudalny, uznając własność prywatną za świętą i karząc najsurowiej gwałcicieli jego własnych interesów. Czerpiąc w ten sposób uzasadnienie z wcześniejszej kryminalizacji zwyczajowych praw użytkowania, nowe prawo jednocześnie drastycznie zreinterpretowało historię prawną tego procesu. Prywatne grodzenia niszczyły prawo zbiorowości do użytkowania własności na rzecz prawa jednostki do jej posiadania. Dekret z 7 sierpnia 1932 r. zabraniał nielegalnego posiadania, ale nie wspominał o nielegalnym użytkowaniu. 

Akty założycielskie socjalistycznego gospodarstwa opierały się na kluczowych założeniach liberalnych i odpowiednio je modyfikowały. Zapożyczając z Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela z 1789 roku ideę, że prawo obywateli do własności jest 'prawem nienaruszalnym i świętym', Konstytucja Stalina z 1936 roku ogłosiła własność socjalistyczną 'świętym i nienaruszalnym fundamentem ustroju radzieckiego'. Czerpiąc z liberalnych konstytucji nacisk na prawa prywatne obywateli, proklamowała prawa jednostki jako prawa osobiste. Oprócz prawa do pracy i odpoczynku, prawa do głosowania i prawa do zabezpieczenia społecznego, Konstytucja gwarantowała obywatelom prawo do posiadania, użytkowania i dziedziczenia własności osobistej. Ta idiosynkratyczna forma własności nie stanowiła zagrożenia dla uświęconej całości własności socjalistycznej, ponieważ była w swej istocie użytkowaniem; była teoretyzowana jako udział każdego obywatela w nienaruszalnym dobru wspólnym.

(...) 'Własność osobista w ZSRR nie może być przeciwstawiana własności zbiorowej' – wyjaśniał radzieckim studentom prawa Andriej Wyszyński. 'Nie koliduje ona z tą drugą, obie są harmonijnie ze sobą powiązane. Wzrost własności zbiorowej zapewnia wzrost własności osobistej obywateli. Z kolei wzrost własności osobistej sprzyja rozwojowi kultury obywateli, ich aktywności przemysłowej i społecznej, co samo w sobie prowadzi do wzrostu i umocnienia własności zbiorowej'. 

Rzeczy szły niezbyt zgodnie z planem. Jednak pracując nad sformułowaniem nowej filozofii prawa, zgodnie z którą prawo cywilne funkcjonowałoby bez własności prywatnej, radzieccy prawnicy wyodrębnili zasadę, która faktycznie scalała socjalistyczne gospodarstwo: polityczną moralność kolektywistycznego prawa użytkowania. Podobnie jak w przednowoczesnych europejskich imaginariach politycznych, socjalistyczne gospodarstwo było bytem moralnym, którego członkowie 'mieli pozytywne zobowiązania moralne i etyczne wobec siebie nawzajem, wobec innych i wobec społeczeństwa jako całości' (Koziol), przede wszystkim zaś obowiązek wzajemnej pomocy. W obliczu endemicznych niedoborów, menedżerowie przedsiębiorstw polegali na swoich osobistych powiązaniach, aby zapewnić sobie niezbędne dostawy materialne, i dlatego nigdy nie mogli zająć stanowiska, 'że prawa są święte' . Z perspektywy prywatnej wymiany, taka nieplanowana redystrybucja wyglądała na przestępcze sprzeniewierzenie i uprawianie podejrzanych interesów – i tak właśnie zazwyczaj rozumieją ją liberalni analitycy. Jednak w swoich własnych narracjach socjalistyczni menedżerowie opisywali swoje nieformalne transakcje jako przyjacielską pomoc wzajemną 'ratunek w potrzebie' (Berliner); określali je jako etyczne działania sąsiedzkie, podejmowane dla dobra ogólnego.

(...) Gospodarstwa domowe różnią się od fabryk nie tylko rozmiarem. Różnią się również logiką organizacyjną, ponieważ fabryki są zorganizowane w oparciu o racjonalne relacje, podczas gdy gospodarstwa domowe są zorganizowane w oparciu o etykę. Idealni pracownicy fabryk wykonują swoje zadania zgodnie z przepisami, nie będąc rozpraszani przez osobiste zobowiązania, podczas gdy członkowie gospodarstwa domowego są zaangażowani w siebie nawzajem poprzez niewymierne więzy zobowiązań i uprawnień, opieki i dobrostanu, zaangażowania i zaufania, wspólnotowości i uczucia, honoru i dumy. Te społecznie zakorzenione relacje zwykle zanikają, gdy reżimy własności prywatnej zastępują tradycyjne zwyczaje i użytkowanie posiadaniem i kontraktem (Polanyi). Były one jednak duchem i siłą napędową socjalistycznego gospodarstwa, w którym zarządcy przedsiębiorstw mieli działać jak 'gospodarze', czyli użytkownicy, którzy 'wykazują «inicjatywę» i podejmują energiczne działania w celu zabezpieczenia przepływu materiałów' (Berliner).

(...) Gospodarze czerpali materiały od innych gospodarzy; socjalistyczne gospodarstwo składało się z wielu przyległych gospodarstw, idąc w górę,  aż do ministerstw i idąc w dół, aż do nizin siły roboczej. Skuteczni radzieccy zarządcy maksymalizowali swoje przydziały socjalistycznej własności, minimalizowali wymagane normy i gromadzili nadwyżki, kiedy to tylko było to możliwe, aby wytworzyć 'celowe resztki' (Bize), które następnie mogły być redystrybuowane w razie potrzeby na cele postrzegane jako szczytne: aby zapobiec nowo pojawiającym się niedoborom, pomóc członkom innych jednostek roboczych rozwiązać ich niedobory lub po prostu wytwarzać użyteczne rzeczy – takie jak kajaki i nagrobki – do użytku osobistego.

(...) Z prawnego punktu widzenia, wczesnoradzieckie kodeksy cywilne z 1922 i 1926 roku uznawały trzy rodzaje własności – państwową, spółdzielczą i prywatną. Chroniły one prawa prywatne wszystkich obywateli radzieckich, zarówno amorficznego bractwa robotniczego, jak i klas wyzyskujących i uznawały wszystkich obywateli za osoby prywatne. Jednakże te prawa prywatne obywateli nie były absolutne; były definiowane jako prawa tymczasowe, stosunek własnościowy przeznaczony do wygaśnięcia, niezbędne ustępstwo w procesie budowania socjalizmu.

(...) Rosyjski Imperialny Zbiór Praw odwoływał się do rzymskich kategorii prawnych, aby zdefiniować pełną i całkowitą własność jako dobrze znany zbiór praw: do zarządzania (usus), korzystania z owoców (fructus) i rozporządzania (abusus). Tę trójstronną definicję pełnych i całkowitych praw własności odziedziczyły młode republiki radzieckie. Ale 'abusus [vladenie] całkowicie znika z kodeksu radzieckiego jako pojęcie zbędne' – zauważa prawnik Peteris Stucka – 'podobnie jak zniknęło już z kodeksu ziemskiego, gdzie naturalnie zostało zastąpione pojęciem usus [pol’zovanie]'. Idąc za rozumowaniem Stucki, można powiedzieć, że budowany w młodej socjalistycznej republice ustrój własnościowy był ustrojem użytkowania: ustrojem, w którym prawo do użytkowania i czerpania korzyści z własności mogło być realizowane bez trzeciego terminu, który uzupełnia prawo własności, bez absolutnego prawa do dowolnego dysponowania tą własnością.

Ale podczas gdy ten proces trwał, podczas gdy abusus był w trakcie 'całkowitego znikania z radzieckiego kodeksu', prawo nadal uznawało obywateli radzieckich za osoby prywatne, obdarzone prawami prywatnymi. I jako osoby prywatne, obywatele radzieccy nadal musieli kupować i konsumować, aby się utrzymać – potrzebowali jedzenia, ubrań, rzeczy. Oznaczało to, że własność prywatna pozostawała nieuchronnie wszechobecna - i nieuchronnie problematyczna.

(...) I wtedy problem został rozwiązany. Został rozwiązany, ponieważ ustanowiono zasadniczo nowy system własności. Do 1936 roku prawnicy zdążyli z radością zauważyć, że 'przytłaczająca masa ludności jest teraz związana z socjalnym [obshchestvennym] (państwowym, kołchozowym, spółdzielczym) gospodarstwem' (Rubinshtein). I że w oparciu o taką jedność społeczną można ustanowić nowy reżim prawny, który rozwiąże kłopotliwą wczesnoradziecką triadę praw własności państwowej, spółdzielczej i prywatnej, poprzez ogłoszenie 'państwowo-socjalistycznej własności' jednym zjednoczonym frontem przeciwko prywatnej własności. 

Przed 1936 rokiem prawnicy proponowali podwójne ustawodawstwo: kodeks cywilny [grazhdanskoe pravo] regulujący własność prywatną i handel kupiecki, oraz odrębny kodeks zwany prawem gospodarczym [khozaistvennoe pravo], regulujący centralnie planowaną część gospodarki: wymianę i nabywanie towarów przez firmy socjalistyczne (Campeanu). W 1936 roku oba kodeksy uznano za niepodzielne (Rubinshtein). Podstawą dla ich niepodzielnej jedności był nowy stosunek własności, nazwany podstawą porządku socjalistycznego, świętą i nienaruszalną.

Ta święta, nienaruszalna własność została po raz pierwszy powołana do życia niesławnym dekretem z 7 sierpnia 1932 roku, który przewidywał karę śmierci lub dziesięciu lat ciężkich robót za każdą kradzież owej świętej własności – bez względu na jej rozmiar – i ogłaszał wszystkich, którzy dopuścili się takiej kradzieży, wrogami ludu. W 1932 roku termin 'własność socjalistyczna' jeszcze się nie utrwalił, a to drakońskie prawo chroniło 'własność zbiorową' (czyli socjalistyczną).

Prawnicy celebrowali ten moment jako początek nowej epoki teoretycznej i politycznej. Leonid Ginzburg napisał: 'Dekret z 7 sierpnia 1932 r. dotyczący umocnienia własności zbiorowej (socjalistycznej) jest jednym z ogniw w chwalebnym łańcuchu ustaw nacjonalizacyjnych… Deklarują własność socjalistyczną jako >>podstawę ustroju radzieckiego<<, podnosi on całą kwestię własności socjalistycznej do bezprecedensowych teoretycznych i politycznych wyżyn. Dekret z 7 sierpnia nadaje kierunek całej teorii prawa radzieckiego'.

Dekret Ginzburga wyrokował słusznie. Konstytucja Stalina z 1936 roku, która przywróciła prawa wyborcze uprzednio pozbawionym praw wyborczych (Fitzpatrick), powtarza niemal dosłownie frazę z ustawy z 1932 roku, z własnością zbiorową, nazywaną obecnie socjalistyczną. Zobowiązuje ona 'każdego obywatela ZSRR do ochrony i umacniania własności socjalistycznej, jako świętej i nienaruszalnej podstawy ustroju radzieckiego, jako źródła bogactwa i potęgi Ojczyzny, źródła dostatniego i kulturalnego życia wszystkich ludzi pracy'. Ogłasza również, że 'ci, którzy naruszają zbiorową własność socjalistyczną, są wrogami ludu'.

W XXI-wiecznej Rosji ustawa z 1932 roku jest powszechnie znana jako ustawa o 'trzech kłosach zboża'. Nie potrafię odnaleźć pierwotnego pochodzenia tego terminu. Warto jednak zauważyć, że w swoim komentarzu do biblijnej Księgi Rut z 1881 roku, pastor James Morison, cytując XVII-wiecznego hebraistę Johanna Benedykta Karpzowa, pisze, że 'późniejsi Żydzi mieli zbiór fantastycznych przepisów dotyczących zbierania pokłosia, szczegółowo opisanych przez Majmonidesa. Jednym z nich było to, że jeśli z sierpa lub ręki żniwiarza spadły tylko jedno lub dwa kłosy, należało je pozostawić dla zbierających; ale jeśli spadły trzy kłosy, to wszystkie należały do ​​właściciela' (Morison).

W wersji radzieckiej z 1932 roku państwo nie ustaliło minimalnego progu. Każda kradzież własności socjalistycznej (odrobiny węgla, garści zboża, gwoździa zabranego z zakładu) miała być karana śmiercią lub dziesięcioletnim więzieniem. 'Święta i nienaruszalna podstawa' ustroju radzieckiego  wywodzi się z tej bezwarunkowej i nieograniczonej przemocy stosowanej wobec wszelkich prywatnych zagrożeń dla monopolu państwa. Własność socjalistyczna, pisze Ginzburg w 1933 roku, musi zdobyć 'nie tylko wiodącą rolę, ale i absolutnie dominującą pozycję'. Kwestia 'kto kogo przyłapie' musi być rozstrzygana zarówno w mieście, jak i na wsi (Ginzburg). Żadne prywatne roszczenia do odzyskania tego, co zostało wywłaszczone, do podkopywania socjalistycznej całości, nie miały być tolerowane.
Wczesne lata 30. XX wieku były okresem powszechnego głodu: bezpośredniej konsekwencji przymusowej kolektywizacji chłopów. Był to również czas, w którym państwowe kasy pęczniały od złota obywateli radzieckich. W latach 1931–1935 radziecki sklep walutowy Torgsin zgromadził około 100 ton czystego złota, głównie w postaci złotych przedmiotów codziennego użytku, które ludzie zastawiali w celu wymiany na podstawowe artykuły spożywcze (Osokina). Akumulacja złota i kolektywizacja chłopów, a także głód, który łączył oba te procesy, były częścią jednego, żarłocznego procesu znanego jako '[pierwotna] akumulacja socjalistyczna': procesu masowego wywłaszczania, który wyczerpał wszystkie dostępne źródła wartości na potrzeby industrializującego się państwa socjalistycznego (Goldman). 

'Aby industrializacja mogła postępować', wyjaśniał Stalin w 1926 roku, 'stare urządzenia fabryczne muszą zostać zmodernizowane, a nowe fabryki muszą zostać zbudowane… Ale, towarzysze, aby zmodernizować nasz przemysł w oparciu o nowe urządzenia techniczne, potrzebujemy znacznych, bardzo znacznych, nakładów kapitału. A kapitału nam bardzo brakuje, jak wszyscy wiecie'. Proponowane rozwiązanie prowadziło do wykorzystania wszystkich dostępnych zasobów, jednocześnie 'starannie zatykając wszystkie kanały i otwory, którymi część nadwyżek z akumulacji kraju spływa do kieszeni prywatnych kapitalistów, ze szkodą dla akumulacji socjalistycznej' (Stalin). Nacjonalizacja odegrała kluczową rolę w tym procesie (Osokina), podobnie jak terror, kolektywizacja chłopów i polityka pracy przymusowej, motywujące do posłuszeństwa, a jednocześnie zapewniające wzrastającej gospodarce socjalistycznej tanią siłę roboczą (Harris; Baron).

'Z jednej strony, obawiając się, że spotka ich taki los jak represjonowanych sąsiadów, chłopi zaciskali zęby i wstępowali do znienawidzonych kołchozów' – wyjaśnia Oleg Chlewniuk. 'Z drugiej strony, majątek skonfiskowany represjonowanym miał, zgodnie z kalkulacją stalinowskiego kierownictwa, stanowić materialną bazę kołchozów'.

Ten gwałtowny proces wywłaszczania stworzył materialną bazę dla nowego systemu własności socjalistycznej. Pod wieloma względami proces ten przypominał pierwotną akumulację kapitału. 'Miał tę samą treść co model kapitalistyczny – wywłaszczenie; wykorzystywał to samo podstawowe narzędzie, przemoc; i w zasadzie obejmował ten sam podmiot – producentów' (Campeanu ). Jednak, jak zauważa Pavel Campeanu, różnił się również zasadniczo tym, że nie był procesem ani rynkowym, ani klasowym. Akumulacja socjalistyczna nie wywłaszczała jednej klasy dla dobra innej. Wywłaszczała wszystkich dla dobra tych, którzy z powodzeniem dołączyli do nowej, państwowej gospodarki.
W 1936 roku, w oparciu o takie całkowite wywłaszczenie, nowa Konstytucja Stalina przyznała wszystkim obywatelom radzieckim prawa osobiste do tych dóbr wspólnych. Oprócz prawa do pracy i odpoczynku, prawa do głosowania i prawa do zabezpieczenia społecznego, Konstytucja gwarantowała obywatelom prawo do własności osobistej: do posiadania, używania i dziedziczenia dóbr.

(...) Instytucja własności osobistej była w rzeczywistości bardzo szczególną formą własności opartej na wyraźnie nieprywatnej logice. W przeciwieństwie do definitywnie odmiennych i przeciwstawnych pojęć prywatnego i publicznego, nie można przeciwstawiać sobie tego, co osobiste, i tego, co socjalistyczne, ponieważ wzajemnie się one konstytuują. Jak ujęto to w podręczniku prawniczym prokuratora generalnego Wyszyńskiego z 1938 roku: 'Własności osobistej w ZSRR nie można przeciwstawiać własności zbiorowej. Nie koliduje ona z tą ostatnią, obie są harmonijnie zgodne. Wzrost własności zbiorowej zapewnia wzrost własności osobistej obywateli. Z kolei wzrost własności osobistej sprzyja rozwojowi kultury, aktywności przemysłowej i społecznej obywateli, co samo w sobie prowadzi do wzrostu i wzmocnienia własności zbiorowej. Socjalizm prawdziwie harmonizuje interesy poszczególnych osób i całego społeczeństwa. W naszym systemie rozwój materialnego dobrobytu jednostki odbywa się poprzez rozwój materialnego dobrobytu całej zbiorowości, w przeciwieństwie do prawa >>pies zjada psa<< u wyzyskujących, kapitalistycznych społeczeństw, w których silni pożerają słabych. Towarzysz Stalin powiedział: >>kolektywizm, socjalizm, nie neguje interesów indywidualnych, lecz łączy je z interesami zbiorowości<<. Socjalizm nie może odwracać się od interesów indywidualnych. Tylko społeczeństwo socjalistyczne może w pełni zaspokoić te osobiste interesy” (Wyszynski).

Teoretycznie założona, jako prawo każdego obywatela radzieckiego do udziału w 'rosnącym bogactwie socjalistycznej ojczyzny' (Rubinsztejn), własność osobista była prawem do udziału w uświęconych dobrach wspólnych, do miejsca w socjalistycznym gospodarstwie.

(...) Była to gospodarka użytkowania, jak teoretyzował ją Stucka. Była to gospodarka gospodarzy, w której wszyscy korzystali z socjalistycznej własności i się nią cieszyli, której żaden z nich nie mógł w pełni posiąść. Po usunięciu abusus, prawa absolutnego posiadania, ograniczonego teraz świętym monopolem na socjalistyczną własność, pozostawały tylko usus i fructus. I to w tej nieokreślonej przestrzeni między normą a jej realizacją, między ilością socjalistycznej własności, do której jednostka pracy była uprawniona a praktycznymi sposobami wypełniania tego uprawnienia, leżała kluczowa ideologiczna zasada gospodarki socjalistycznych gospodarstw: osobisty obowiązek wykroczenia poza usus na rzecz fructus, obejścia zasad użytkowania dla korzyści zbiorowej. 

Ten osobisty obowiązek nie był jedynie mechanizmem radzenia sobie z trudnościami, który pomagał ludziom przetrwać w gospodarce niedoborów. Został on formalnie uznany. A wręcz celebrowany. Uderzający w swoim bezprecedensowym okrucieństwie dekret z 7 sierpnia 1932 r. w sprawie 'Ochrony Własności Socjalistycznej' wpisuje się w długą tradycję przepisów przeciwko zbieractwu. Historycznie rzecz biorąc, powstawanie nowoczesnych państw przemysłowych opierało się na kodyfikacji własności: na przepisach, które grodziły wspólne grunty, przekształcając 'prawa (wspólnotowe) we >>własność<< lub >>kapitał<< (własność w szczególności)' (Ditton), racjonalizując w ten sposób różnorodne, elastyczne zwyczaje w określone stosunki własnościowe (Davis; Thompson; Linebaugh), przekształcając 'jakościowe i szczególne uprawnienia i zobowiązania w ilościowe i abstrakcyjne prawa i obowiązki' (Kockelman).

Dekret z 1932 r. został wyraźnie pomyślany w nawiązaniu do dawnych aktów grodzeń. Stalin wyjaśniał: 'Kapitalizm nie mógłby zniszczyć feudalizmu, nie mógłby rozwinąć się i umocnić, gdyby nie ogłosił zasady własności prywatnej podstawą ustroju kapitalistycznego, gdyby nie uczynił własności prywatnej własnością świętą, gdyby nie karał surowo za naruszenie interesów tej własności i nie stworzył własnego państwa dla jej ochrony. Socjalizm nie będzie w stanie zniszczyć i pogrzebać elementów kapitalistycznych i indywidualistycznych, egoistycznych nawyków i tradycji, które stanowią podstawę kradzieży… jeśli nie ogłosi własności wspólnotowej (spółdzielczej, kołchozowej, państwowej) za świętą i nienaruszalną… jeśli nie będzie jej chronił ze wszystkich sił'.

Ale jednocześnie dekret z 1932 roku 'o trzech kłosów zboża' znacząco różni się od ustaw o grodzeniach, które legitymizowały własność prywatną. Racjonalizując i upraszczając prawa własnościowe, prowadzące do prywatyzacji ustawy o grodzeniach ustalały wyłączne prawa właścicieli do posiadania nieruchomości i kryminalizowały prawa osób niebędących właścicielami do korzystania z tego, co wcześniej było znane jako dobra wspólne. W przedradzieckiej Rosji proces ten rozpoczął się na dobre wraz z reformami Katarzyny Wielkiej. Różnił się on od innych europejskich ustaw o grodzeniach tym, że prawo do własności prywatnej było ustanawiane dekretem królewskim i nigdy nie obejmowało wszystkich majątków. Jednak główny cel tego procesu był podobny do ustaw o grodzeniach w innych krajach; zastąpił on również zwyczajowo określone prawa użytkowania jednoznacznie określonymi prawami posiadania terytorium. 

Dekret z 1932 roku jest czymś innym. Zakazuje on nie nielegalnego użytkowania, ale posiadania. Ustawa chroni 'własność wspólnotową' (obshchestvennoe immushchestvo) przed 'malwersantami' (raskhititeli) i innymi 'elementami antyspołecznymi'; nazywa takich malwersantów 'wrogami ludu'; stanowi, że ich egzekucja stanowi 'najwyższy poziom ochrony społecznej'. Jednak pomija kwestię właściwych praw własności. Własność wspólnotowa wydaje się być własnością zbiorową. Preambuła ustawy ujmuje ochronę własności zbiorowej jako żądanie samego ludu. Wspomina ona o 'rosnącej liczbie skarg robotników i kołchoźników na kradzieże ładunków z transportu kolejowego i rzecznego, a także kradzieży mienia należącego do spółdzielni i kołchozów, dokonywanych przez bandytów i elementy antyspołeczne'. 

Dekret z 1932 roku jest ustawą o grodzeniu, ale jest on osobliwy, ponieważ chroni użytkowanie wspólnotowe przed nielegalnym posiadaniem, zamiast chronić własność prywatną przed nielegalnym użytkowaniem.

Zrozumienie odmiennych logik grodzenia, które doprowadziły do ​​powstania własności prywatnej i socjalistycznej, pomaga nam uniknąć pokusy teoretyzowania jednego ustroju własności jako wadliwej wersji drugiego: teoretyzowania socjalistycznej własności jako ustroju 'niepełnych' praw własności (Campeanu), w którym to tylko Stalin mógł być uznany za prawdziwego właściciela wszystkiego (Gorlizki). Własność socjalistyczna rzeczywiście wydaje się niepełna i anormalna, gdy patrzy się na nią przez pryzmat posiadania, bez którego własność prywatna nie ma większego sensu. Jednak zwrócenie uwagi na historyczne pochodzenie tych ustrojów pokazuje, że własność prywatna nie jest bardziej naturalna niż jej socjalistyczny odpowiednik; obie opierają się na ustawodawstwie dotyczącym pewnych form własności i brutalnym zanegowaniu innych. 

Zamiast zaczynać od prymatu własności prywatnej, proponuję zacząć od uświęconych początków samej własności socjalistycznej, od ustawy o grodzeniu, która chroni wspólne użytkowanie przed nielegalnym posiadaniem. Zajmując się wspólnotowym użytkowaniem, zobaczymy, że własność socjalistyczna opierała się na tym stosunku własności, który grodzenie własności prywatnej systematycznie eliminuje: zwyczajowych prawach użytkowania. Takie prawa użytkowania nie przeszły przez grodzenie socjalistycznej własności bez szwanku. Dekret z 1932 roku, zakazujący zbierania resztek pod karą śmierci, miał na celu zmiażdżenie zwyczajowych praktyk materialnych, a także norm etycznych. Ale jeśli poważnie potraktujemy etyczne roszczenia socjalistycznych gospodarzy, zobaczymy, że to okrutne prawo o grodzeniu ustanowiło również nowy radziecki porządek, który opierał się na własnej formie zbieractwa pokłosia.

Zbieranie resztek – prawo do zabierania ochłapów – opiera się na założeniu, że pozostałości z niektórych operacji nie mogą być bezstratnie włączane w cykle zysku, lecz odkładane dla osób nieposiadających ziemi (Bize). Księga Kapłańska nie tylko uprawnia biednych do zbierania resztek po żniwiarzach, ale także zobowiązuje właścicieli pól, by 'nie zbierali do skraju' swoich pól, ani nie zawracali po resztkę, tylko aby zostawili ją 'biednym i cudzoziemcom' (Kpł 19,9–10). Ujmując prawo wykluczonych w kategoriach resztek, zbieranie ochłapów zakłada świat, w którym resztki są jakościami, które niełatwo stają się jednostkami ilościowymi wartości dodatkowej: w którym produkcja i odtwarzanie wartości użytkowych mają pierwszeństwo przed obiegiem wartości wymiennych. 
Socjalistyczne gospodarstwo było jedną z takich gospodarek. Z powodu braku cen wolnorynkowych, było ono zorganizowane w oparciu o planowe tworzenie i dystrybucję dóbr materialnych. Zależało ono również od wyraźnie określonych resztek tych dóbr materialnych: polegało na swoich gospodarzach, którzy sami zbierali resztki socjalistycznej własności dla dobra socjalistycznego gospodarstwa i wychwalało zbieraczy, którzy to robili.

Na przykład w filmie Kontrplan z 1932 roku, kolektyw pracowników leningradzkiej fabryki turbin usiłuje zrealizować kontrplan, który przegłosował, wykraczając poza formalne wymogi, do których został zobowiązany. Począwszy od samego tytułu znajdujemy się w sferze zwyczajów i fuch. Nic nie zmusza pracowników do realizacji tego kontrplanu, poza ich własnym honorem, który - w ich mniemaniu - od tego zależy. Stawką jest nowa turbina, skonstruowana przez jednego z inżynierów zakładu, która ma przewyższyć brytyjski model, zbudowany wcześniej w fabryce. Kolektyw buduje tę nową turbinę w rekordowym czasie, ale nie udaje się jej uruchomić. Co gorsza, po pierwszym nieudanym uruchomieniu pod maszynami fabrycznymi pękają fundamenty. Wszyscy obwiniają tokarza: robotnika fabrycznego z dawnych czasów, który pił w pracy (choć prawdziwym winowajcą jest inny inżynier z tej samej fabryki, zagorzały niszczyciel, który, powodowany złością i nienawiścią do wszystkiego, co radzieckie, celowo uwzględnia w swoich obliczeniach błąd 0,003%). Kontrplan wydaje się skazany na porażkę. Organizator partyjny nie traci jednak nadziei; zwraca się do tokarza i jego starych towarzyszy z fabryki, którzy wspominają starą maszynę przechowywaną na terenie fabryki, 'w starym, opuszczonym warsztacie, gdzie czas i deszcz niszczyły maszyny, które już odsłużyły swoje'. Odpalają maszynę, prowizorycznie montują nowe części (podczas gdy inżynierowie próbują rozwiązać błąd 0,003%) i nowa turbina zaczyna działać. Nieplanowany kontrplan opiera się na entuzjazmie kolektywu związkowego, który pracuje po godzinach, aby zachować honor, oraz na resztkach maszyn, wyrwanych uściskowi czasu i rdzy.

(...) Złe zarządzanie zapasami świadczyło o tym, że zalegającym materiałom brakowało odpowiedniego gospodarza. Jednak istnienie zapasów samo w sobie nie było koniecznie rzeczą niewłaściwą. W istocie, skąd się wzięły te resztki, które można było heroicznie zmobilizować, aby sprostać nieplanowanemu kontrplanowi (lub przynajmniej nie rozminąć się zbytnio z planem)? Pochodziły z roztropnych działań dobrych gospodarzy, którzy odkładali je na bok jako nelikvidy (dosłownie, .niepłynne aktywa., które wypadły z obiegu).

Badacze gospodarki niedoboru często zauważają, że łagodne ograniczenia budżetowe i ciągłe niedobory skłaniały podmioty gospodarcze do zabezpieczania swoich przedsięwzięć poprzez maksymalizację przydzielonych im zasobów, minimalizację wymaganych wyników i gromadzenie zapasów, kiedy tylko było to możliwe (Kornai, Verdery). Dawni menedżerowie socjalistyczni również wspominają ten proces. 'Przedsiębiorstwa składały zamówienia na surowce z dużym nadkładem' – wspomina Walentin Anisimow, człowiek, który spędził całe życie zawodowe jako kierownik ds. zakupów w leningradzkiej stoczni - 'ponieważ wiedziały, że tylko część tego, o co proszono, zostanie im dostarczona. Ale czasami przywożono wszystko i w takim przypadku nadwyżki kumulowały się w magazynach”. 
Ale menedżerowie socjalistyczni wspominają również coś innego, na co badacze gospodarki niedoboru zwracali niewielką uwagę: formułują swoje wspomnienia w ramach określonej postawy etycznej, która potępia prywatną kradzież dla wzbogacenia się, a jednocześnie pochwala działania łamiące przepisy i zasady dla szlachetnych kolektywistycznych celów społecznych.

Ta postawa etyczna ma znaczenie. Funkcjonalnie kluczowa dla gospodarki radzieckiej, była również centralna dla logiki własności, na której opierało się to socjalistyczne gospodarstwo; dla logiki, zgodnie z którą gospodarze socjalistycznej własności byli jednocześnie jej posiadaczami i zbieraczami. Starotestamentowe nakazy dotyczące zbierania kłosów zakładają jako punkt odniesienia gospodarkę domową, w której sprawiedliwość społeczna opiera się na nieprzezwyciężalnej nierówności. Nakazują one właścicielom pól nie zbierać do końca, nie wracać po kłosy, ani nie zbierać opadłych winogron, ale zostawić wszystkie te ochłapy nieszczęśnikom – biednym i obcokrajowcom, sierotom i wdowom. Wyjątkowe w tym, że biblijny Boaz poślubiając Rut, wynosi ją do pozycji właścicielki, jest właśnie to, że zbieracze kłosów jako klasa nigdy nie są przeznaczeni do posiadania pól, do bycia równymi właścicielom. Ale socjalistyczne gospodarowanie opierało się na innej logice własności; na uświęconej podstawie socjalistycznej własności, dobrach wspólnych, po których wszyscy ludzie radzieccy mieli kroczyć niczym gospodarze. A ta gospodarka opierała się na własnej formie zbieractwa. Polegała ona na tym, że jej roztropni właściciele zbierali nieupłynnione resztki z planu dystrybucji i osobiście redystrybuowali te resztki dla jakiegoś większego dobra kolektywistycznego.

Radzieckie zaopatrzenie – zadanie dostarczania materiałów do przedsiębiorstw, które ich potrzebują – zależało od osobistych relacji nawiązywanych między osobami na stanowiskach dystrybucyjnych. A socjalistyczni menedżerowie często wspominają, że te osobiste relacje generowały osobiste korzyści. Objawiają jednak tendencję do opisywania tych osobistych korzyści w kategoriach społecznych. Wiele osób opowiadało mi historie o tym, jak inni kradli i bogacili się na nielegalnej redystrybucji, a wielu opowiadało mi, jak cieszyli się wyższym statusem społecznym, sukcesem i chwałą dzięki takim działaniom redystrybucyjnym. Jednak bardzo niewiele osób twierdziło, że sami wzbogacili się nielegalnie, prywatnie, dzięki dystrybucji socjalistycznej własności. Na przykład Anisimow podkreśla w swoich wspomnieniach, że nigdy nie dawał łapówek, nie łamał prawa karnego, ani nie kłamał w sposób, który mógłby komukolwiek zaszkodzić – nawet gdy wspomina o osobistych premiach, na których opierał się radziecki proceder zaopatrzeniowy.

(...) Relacje osobiste generują osobiste korzyści. Jednak delikatna narracyjna równowaga, która powstrzymuje nieregularne, ale godne pochwały obchodzenie usus przed osuwaniem się w przestępcze i godne potępienia sprzeniewierzenie własności socjalistycznej, opiera się na właściwym fructus - na takich działaniach, które zmierzają do większego dobra zbiorowego. 

Zwyczaje w istocie nie są prawami. W przeciwieństwie do racjonalnej jasności, która zdefiniowała prawa własności, 'zwyczaj agrarny', pisze E. P. Thompson, 'nigdy nie był faktem. Był nastrojem... Spory o prawa wspólnotowe w takich kontekstach nie były czymś wyjątkowym. Były czymś normalnym. Już w XIII wieku prawa wspólnotowe wykonywano zgodnie z >>uświęconym czasem zwyczajem<<, ale były one również przedmiotem sporów, prowadzonych w uświęcony czasem sposób'. 
Kwestia tego, ile można było zebrać, nie była nigdzie jasno zdefiniowana, a spory w tej sprawie mogły trafić do sądu (Allen i Barzel ). Księga Kapłańska nie precyzuje przecież, ile pozostawić na obrzeżach. To zależy od pola i sumienia właściciela pola. Systemu własności opartego na zwyczajowych prawach użytkowania nie da się oddzielić od osądu etycznego, który zawsze i koniecznie zależy od oczu patrzącego, i może podlegać sprzecznym interpretacjom.

(...) Pisząc o XVIII-wiecznej Anglii, Thompson zauważa, że ​​zwyczajowa świadomość uznaje prawa 'za >>nasze<<, a nie za moje lub twoje', ale nie w jakimś hojnym i uniwersalistycznym duchu komunistycznym. 'Gospodarka wspólnotowa była ograniczona i wyłączna: jeśli prawa z Weldon były >>nasze<<, to mężczyźni i kobiety z Brigstock musieli być z nich wykluczeni. Ale ci, którzy >>należeli<< do parafii, pozostawali w jakimś poczuciu, że ją >>posiadają<< i mają głos w jej regulacjach'. W socjalistycznym gospodarstwie, teoretycznie, kolektywistyczne prawa użytkowania sięgały tak daleko i szeroko, jak same socjalistyczne dobra wspólne – 'ogromna, rozległa ojczyzna', w ramach której ludzie radzieccy byli mile widziani, aby kroczyć po niej jako gospodarze. Ale w praktyce każde roszczenie było partykularne: specyficzne dla czasu, miejsca i zbiorowości, a zatem naznaczone pytaniem cui bono [czyja korzyść]?

Kto na tym korzysta? Kto ma orzec, które działania rzeczywiście służą większemu dobru społecznemu, a które służą jedynie indywidualnym interesom podmiotu oraz jego najbliższych przyjaciół i rodziny? To właśnie tego pytania nie można było zadać w tej gospodarce menedżerów, w której wszyscy korzystali i cieszyli się tym, czego żaden z nich nie mógł posiadać na własność. Zadawanie tego pytania podważałoby to, czy gospodarze każdego konkretnego gospodarstwa w istocie postępowali jak gospodarze całego gospodarstwa socjalistycznego. Podważałoby to, czy wszystkie socjalistyczne kolektywy dążyły do ​​tego samego celu. I to właśnie założenie o zjednoczonym dążeniu, o uniwersalności fructus, uzasadniało konieczne naginanie zasad, na którym de facto opierała się gospodarka planowa.

To niewypowiedziane, niewysłowione pytanie – cui bono? – nawiedza granicę między tym, co osobiste a tym, co prywatne, między radzieckimi 'my' (którzy mieli wszystko, albo nic pod rządami radzieckimi) a pieriestrojkowymi 'oni' (którzy rozkradli wszystko i 'rozwalili kraj na kawałki'). A to, że to pytanie powraca, pomaga rozwiązać zagadkę z poprzedniego rozdziału: dlaczego ludzie pokazywali mi rzeczy wyprodukowane w połowie późnych latach 90. i mówili, że są one radzieckie, i dlaczego opowiadali mi historie o pierestrojce, kiedy opisywali wydarzenia, które miały miejsce długo po jej zakończeniu i po upadku Związku Radzieckiego. Czynili tak, ponieważ ich narracje przywoływały czasy radzieckie, w których w mniejszym stopniu chodziło o prawo własności, a w większym o zwyczajowe prawa użytkowania; w mniejszym o gospodarkę nakazową, a w większym o solidarność, która sprawiała, że ​​ta gospodarka funkcjonowała pomimo swoich niedostatków. Ponieważ granice pojęciowe kategorii 'radziecki' nie ograniczały się do okresu historycznego ani do rozległości formacji państwowej, lecz do personalnej logiki etycznej, towarzyszącej własności socjalistycznej.

(...) Chruszczow powrócił, dwie dekady później [od wydania Konstytucji Stalina, do kapitalnego komunistycznego problemu, jakim było doprowadzenie do zaniku państwa, ale przeformułował go w terminach doprowadzenia do osobistego rozkwitu. Państwo, jak wyjaśnił w swoim przemówieniu na XXI Zjeździe Partii, zaniknie w pełni, ale nie w sensie nieobecności; nie pozostawi pustki, jak ta, która pozostaje między gałęziami drzew pozbawionymi liści, lecz doprowadzi do 'rozwoju socjalistycznej państwowości do poziomu komunistycznego samorządu społecznego'.

Osiągnięcie tego rodzaju płodności nie miało wymagać eliminacji prawa. Zamiast tego wymagało wysiłku na polu cybernetyki i etyki (a w praktyce pomocna była również sprzedaż ropy naftowej). Cybernetyka miała zautomatyzować planowanie gospodarcze, tak aby 'rządzenie ludźmi zostało zastąpione zarządzaniem rzeczami', jak przepowiedział Engels. Etyka miała sprawić, że ludzie radzieccy będą brać na siebie większą osobistą odpowiedzialność za dobro ogółu, przejmując obowiązki tam, gdzie zawodziły socjalistyczne instytucje państwowe. Wprowadzone w życie jako Platforma Trzeciej Partii, podejście to obiecywało budować bezpaństwowy komunizm, dając ludziom więcej przestrzeni do osobistego zarządzania społeczeństwem – pozwalając społeczeństwu przerosnąć instytucje i zasady państwa socjalistycznego. Zgodnie z tą logiką prawo nie było złe – było po prostu niewystarczające.

Nie oczekiwano już zaniku moralności. Wręcz przeciwnie. Platforma Trzeciej Partii podkreślała, że ​​'w toku transformacji do komunizmu zasady moralne społeczeństwa nabierają coraz większego znaczenia; zakres działania czynnika moralnego rozszerza się, a znaczenie administracyjnej kontroli stosunków międzyludzkich odpowiednio maleje'. Moralność nie zaniknie jak prawo, lecz je zastąpi; będzie ona kierować ludźmi radzieckimi, którzy zbiorowo uczą się, jak zarządzać społeczeństwem.

W 1959 roku Chruszczow twierdził (niezgodnie z prawdą), że w Związku Radzieckim nie popełniano już przestępstw politycznych i że 'bezprecedensowa jedność przekonań politycznych całej ludności' świadczyła o gotowości społeczeństwa do przejęcia zadań administracyjnych państwa: od organizacji opieki medycznej i wychowania fizycznego po zapobieganie przestępczości. Platforma Trzeciej Partii wcieliła jego wezwanie w życie w postaci szeregu instytucji quasi-prawnych, w których to kolektywy społeczne 'tak zwanej radzieckiej publiczności (obshchestvennost)' (Kozlov, Fitzpatrick i Mironenko) przejęły odpowiedzialność za codzienny porządek publiczny.

Pozornie dobrowolne organizacje społeczne miały za zadanie patrolować bezpieczeństwo ulic, sądzić drobne wykroczenia w 'sądach towarzyszy', wszczynać postępowania w sądach rzeczywistych i nadzorować osoby uznane za winne w ramach poręczenia. Obywateli radzieckich zostało wzywano do osobistego osądzania 'wyników pracy, zachowania w domu, w życiu codziennym, w kolektywie' (Ioffe) i we wszystkich takich przypadkach ich osąd miał być kierowany normami etycznymi, a nie przepisami prawnymi. Moralność stała się naczelną zasadą 'komunistycznego samorządu społecznego', a tym samym stała się przedmiotem socjalistycznego prawa własności: Podstawy jurysprudencji cywilnej z 1961 r. rozszerzyły prawne definicje własności osobistej o osobiste dobra etyczne. 'Metodę radzieckiego prawa cywilnego określa jej główny przedmiot – socjalistyczne stosunki własnościowe, ujęte w formie wartości' – wyjaśnił Olympiad Solomonowicz Ioffe, znany badacz prawa cywilnego. 'Po jej pojawieniu się, ta metoda stała się również odpowiednia do regulowania stosunków niematerialnych, które bezpośrednio odnoszą się do stosunków własnościowych [takich jak prawa autorskie]. Następnie znalazła zastosowanie również do stosunków niematerialnych, które są niezależne [od stosunków własnościowych]' (Ioffe). Te niezależne stosunki niematerialne obejmowały honor i godność osobistą, które prawo cywilne chroniło teraz tak jak wszelką inną własność osobistą.

(...) Podczas gdy historie mówione z czasów Stalina przesiąknięte są autentycznym strachem przed nieprzewidywalną przemocą państwa, w opowieściach, które słyszałam [z okresu późniejszego - Chruszczowa i Breżniewa], ideologiczne regulacje państwa były postrzegane jako niesprawiedliwy i niepotrzebny balast; system, którego bezsensowne, lecz nieustanne żądania marnują czas wszystkich i utrudniają codzienne życie porządnych ludzi. I na tym właśnie polegała obietnica pierestrojki [Gorbaczowa]: opierała się na zniesieniu tej niesprawiedliwej biurokratycznej szopki, tego sformalizowanego języka i tych bezsensownych wymagań ideologicznych, które miały niewiele wspólnego z tym, jak ludzie żyli.

(...) Reformatorzy obiecywali, że poprzez całkowite uwolnienie osobistych dążeń od tej stalinowskiej niewolniczej mentalności, pierestrojka umożliwi pełny rozkwit socjalistycznego samorządu społecznego. Ale ten obraz stalinizmu jako osobiście doświadczanej, miażdżącej duszę biurokracji maskował fundamentalną przemoc, która zrodziła socjalistyczne gospodarstwo; maskował przemocowy akt grodzenia, który stworzył socjalistyczne dobra wspólne.

Przywracając Stalina do oficjalnej radzieckiej historiografii, Gorbaczow w dużej mierze powtórzył historiograficzne posunięcia Chruszczowa. Chruszczow twierdził, że kult jednostki jest obcy naturze socjalizmu, a Gorbaczow twierdził, że system administracyjno-nakazowy był niczym więcej jak nierozwiązanym historycznym dziedzictwem stalinizmu. (...) Podążając za nową linią partyjną Gorbaczowa, jego doradcy ekonomiczni zaproponowali oczyszczenie socjalizmu z tego błędnego dziejowego dziedzictwa poprzez rozszerzenie stosunków samorządności społecznej bezpośrednio na formalne stosunki ekonomiczno-materialne. Proponowali uwolnienie ludzi od tych irytujących zasad, które wszystkim przeszkadzały: które utrudniały ludziom zdobywanie materiałów, dostępu i informacji dla ich szlachetnych, kolektywistycznych, społecznie istotnych celów osobistych. I ta próba przyspieszenia rozwoju socjalistycznego gospodarstwa miała okazać się zgubna. 
Będąc osadzone w historiografii, która milcząco przechodziła nad brutalnym wywłaszczeniem, które stworzyło materialną bazę systemu radzieckiego, reformy pierestrojki nieumyślnie oddały socjalistyczne dobra wspólne na osobisty, kolektywny użytek. Rozwiązały dobra wspólne, a Związek Radziecki upadł.

(...) 'Musimy wzbudzić zainteresowanie robotników lepszym wykorzystaniem i pomnażaniem naszego bogactwa narodowego [narodnogo bogatstva]' – oświadczył Gorbaczow na XXVII Zjeździe Partii. 'Jak rozwiązać ten problem? Naiwnością byłoby wyobrażać sobie, że uczucie gospodarskie [chuvstvo khoziaina] można wykształcić samymi słowami. Stosunek do własności kształtują przede wszystkim rzeczywiste warunki, w jakich znajduje się człowiek, możliwości, jakimi dysponuje on w zakresie wpływania na produkcję, dystrybucję i wykorzystanie owoców swojej pracy. Problem polega zatem na dalszym umacnianiu się socjalistycznego samorządu w gospodarce'. Ta postawa gospodarska nie oznaczała posiadania. Socjalistyczny samorząd, propagowany przez reformatorów pierestrojki, mocno opierał się na fundamencie socjalistycznej własności. Nawet gdy teoretyzowali oni, że mechanizmy rynkowe automatycznie przyspieszą gospodarkę, sprawiając, że kondycja przedsiębiorstw będzie nieuchronnie przekładała się na straty i zyski pracowników, nie wyobrażali sobie, że instytucja własności socjalistycznej będzie musiała zostać radykalnie zrestrukturyzowana. Plan zakładał jedynie pobudzenie 'wielopłaszczyznowego systemu relacji', który składa się na własność socjalistyczną, i skłonienie ludzi do zarządzania taką własnością z większą starannością. 

Abel Aganbegyan, jeden z głównych doradców ekonomicznych Gorbaczowa, wyjaśnia w tekście z 1988 roku: 'Główną formą własności socjalistycznej jest narodowa własność państwowa [obshchenarodnaia gosudarstvennaia sobstvennost]. Ziemia, jej zasoby mineralne, przedsiębiorstwa państwowe i fabryki – wszystkie są przedmiotami takiej własności narodowej. Całe społeczeństwo włada nią [vladeet] zbiorowo. Potencjalnym zagrożeniem związanym z takim zbiorowym posiadaniem jest to, że własność ta wydaje się należeć do wszystkich i do nikogo konkretnego. Indywidualne lub grupowe poczucie gospodarskie [chuvstva khoziaina] zostaje osłabione. Ludzie mogą wykształcić w sobie postawę, że dobra narodowe nie należą do nikogo: pracownicy mogą wykorzystywać zasoby narodowe w sposób nieekonomiczny, ponieważ zasoby te nie są ich własnością; mogą pracować gorzej w gospodarstwie kolektywnym niż na własny rachunek; mogą traktować sprzęt w przedsiębiorstwach państwowych bezlitośnie, w porównaniu z tym, jak obchodzą się z własnymi samochodami'.

Aby ludzie traktowali wyposażenie fabryki z taką samym uczuciem, z jakim podchodzą do swoich samochodów, reforma proponowała przekształcenie 'pracownika we współwłaściciela produkcji publicznej' poprzez uczynienie stosunków własnościowych 'elastycznymi' i 'wypełnionymi rzeczywistą treścią: skutecznie łącząc interesy społeczeństwa, kolektywu pracowniczego i każdego pracownika z osobna. Czynienie tego oznacza konieczność uświadomienia sobie przez ludzi nieuchronności poczucia, że są autentycznymi gospodarzami' (Abalkin). Wprowadzając te propozycje, ustawa o przedsiębiorstwie państwowym z 1987 r. stanowi, że 'w przedsiębiorstwie państwowym kolektyw pracowniczy, wykorzystując własność narodową [obshenarodnuiu sobstvenost] jako gospodarz [khoziain], tworzy i pomnaża bogactwo narodowe [narodnoe bogatsvo], zapewniając połączenie interesów społecznych, zbiorowych i indywidualnych pracowników” (Prawda 1987, 1).

Wszechobecna późno-sowiecka niegospodarność w zarządzaniu zasobami materialnymi nadała pierestrojce pilności i moralnego uzasadnienia. Wskazując na nagromadzone zapasy, które zalegają wokół magazynów przedsiębiorstw jako balast, teksty reformatorskie podkreślały, że porządny gospodarz wykorzystałby te niewłaściwie używane materiały, przekształcając je w rzeczy użyteczne dla narodu radzieckiego. 'Powinniśmy dać przedsiębiorstwom i organizacjom prawo do samodzielnego wykonywania produktów produkowanych ponad plan [sverkhplanovuiu]' – mówił Gorbaczow w 1986 roku – 'a także niewykorzystanych zapasów, materiałów, sprzętu itd. Takie rzeczy muszą zostać zalegalizowane również w kontaktach z ludnością. Czy rozsądne jest niszczenie lub wyrzucanie na wysypisko tego, co mogłoby być przydatne w gospodarstwie domowym, do budowy domów, garaży, małych altanek ogrodowych?'.

Z pewnością takie marnotrawstwo nie było rozsądne. W tym celu ustawa o przedsiębiorstwach państwowych z 1987 roku upoważniła przedsiębiorstwa do sprzedaży – po ustalonej przez państwo cenie – zgromadzonych przez nie zapasów materiałów (Prawda 1987, 1). Zakładano, że sprzedaż ta nie tylko zachęcała do gorliwości, ale także dostarczała nowo zalegalizowanym małym spółdzielniom surowców do produkcji dóbr konsumpcyjnych. W ten sposób, czerpiąc z ukrytych wewnętrznych rezerw gospodarki radzieckiej – zapasów materiałów i niewykorzystanego entuzjazmu pracowników – reformy nie wymagałyby ani 'znacznego kapitału', ani zniesienia 'fundowanego (>>racjonowanego<<) systemu zaopatrzenia'. 'Wystarczy odwaga, stanowczość i konsekwencja w wyzwalaniu wewnętrznych sił gospodarczych… Rezerwy przedsiębiorstw państwowych dysponują niezliczoną ilością – wartą miliardy rubli! – nadwyżek lub przestarzałego sprzętu, surowców i materiałów, które są odkładane na wszelki wypadek. Gdyby były sprzedawane swobodnie, można by było zaspokoić podstawowe potrzeby drobnych przedsiębiorstw prywatnych i spółdzielczych' (Shmelev).

Co istotne, tego rodzaju sprzedaż socjalistycznej własności nie zagroziłaby samej socjalistycznej gospodarce, ponieważ dotyczyłaby jedynie nadwyżek gospodarstwa radzieckiego – jego zapasów, które podlegały marnotrawstwu; oraz jego ponadplanowej produkcji, która nigdy by nie powstała. Logika reformatorów wyda się znajoma teoretykom gospodarstwa domowego. Karl Polanyi, przypisując Arystotelesowi tę 'najbardziej proroczą wskazówkę, jaką kiedykolwiek sformułowano w dziedzinie nauk społecznych', zauważa, że ​​tylko produkcja nastawiona na zysk tworzy gospodarkę rynkową. Sama sprzedaż nadwyżek na rynku nie musi zagrażać gospodarstwu domowemu: 'dopóki plony byłyby również w inny sposób uprawiane w gospodarstwie rolnym na potrzeby utrzymania, takie jak żywienie bydła czy na ziarno, sprzedaż nadwyżek nie musi niszczyć podstaw gospodarstwa domowego… dopóki rynki i pieniądz były jedynie dodatkami do samowystarczalnego gospodarstwa domowego, zasada produkcji użytkowej mogła działać' (Polanyi). Kierując się tą samą logiką, reformatorzy pierestrojki sugerowali, że legalizacja sprzedaży nadwyżek zachęciłaby pracowników do bardziej skrupulatnego wykorzystywania socjalistycznej własności, którą ich przedsiębiorstwom przydzielono. Chociaż 'przekazanie aktywów do prywatnie kontrolowanej spółki zależnej wygląda jak grabież majątku państwowego', wyjaśnia Simon Clarke, nie było to nielegalne. 'Chociaż ustawa o przedsiębiorstwach państwowych z 1987 r. definiowała przedsiębiorstwo jako właściciela aktywów, majątek ten nie miał formy kapitalistycznej… pod warunkiem, że przedsiębiorstwo utrzymywało swoje dostawy, państwo nic nie traciło, jeśli przedsiębiorstwo przekazywało prawa użytkowania swoich aktywów [spółce zależnej o charakterze spółdzielczym]… Z tej perspektywy zyski spółdzielni lub przedsiębiorstwa dzierżawionego nie pochodziły z grabieży państwa, lecz ze zdolności jej pracowników i menedżerów do produkowania ponad >>naukowo<< określone normy'.

(...) Ale socjalistyczne gospodarstwo różniło się również znacząco od ideału [gospodarstwa domowego u] Arystotelesa. Zbudowane na dobrach wspólnych socjalistycznego majątku, tej świętej i nienaruszalnej podstawie ustroju radzieckiego, było dużą strukturą korporacyjną, złożoną z wielu mniejszych: wszystkie powiązane były ze sobą stosunkami dystrybucji i zarządzane przez ludzi, którym przydzielono prawo do korzystania z części tego uświęconego, bazowego majątku. W praktyce, ponieważ ludzie często mieli trudności z dostępem do tego mienia, opierało się ono również na zwyczajowych prawach użytkowania, które jego liczni gospodarze utrzymywali w uświęconym dobru wspólnym.

(...) Zapasy nie były jednak po prostu magazynowane. Stanowiły one korzenie i owoce dobrego zarządzania. Zostały one wyzbierane z planu dystrybucji przez skrupulatnych gospodarzy z socjalistycznego gospodarstwa, celowo odłożone jako złom, aby zabezpieczyć się przed niedoborami. 'Wszyscy starali się podnosić normy” – jak wspominał mi robotnik Iwan, wyjaśniając, skąd pozyskiwał metal do produkcji śrub lodowych – 'bo tak działał radziecki system. Ile dadzą ci w przyszłym roku? Tyle, co w tym, plus możesz poprosić o trochę więcej. A jeśli nie zużyjesz wszystkiego, w przyszłym roku dadzą ci mniej. Więc wszyscy starali się wziąć trochę więcej i wszystko się kumulowało, kumulowało'. Te zapasy kumulowały się, ale nie leżały uśpione. Były one wykorzystywane przez wielu różnych aktorów i służyły różnym celom: do pokrycia własnych nieprzewidzianych niedoborów, do pomocy pracownikom zaopatrzeniowym z innych przedsiębiorstw, do umacniania i podtrzymywania relacji osobistych oraz do wytwarzania użytecznych rzeczy, takich jak kajaki i nagrobki. Odnoszący sukcesy gospodarz w tym socjalistycznym gospodarstwie był wytwórcą i użytkownikiem takich celowo tworzonych resztek, będąc jednocześnie właścicielem i zbieraczem resztek gospodarstwa.

Wysuwając na plan pierwszy etykę zarządzania, która kładła się cieniem i leżała u podstaw socjalistycznego gospodarowania, pierestrojka uczyniła ją centralną dla gospodarki formalnej. Właśnie o to chodziło: uczynić gospodarkę w sposób bezpośredni samozarządzającą się, zmuszając ludzi do działania jak gospodarze. Reformy odniosły fenomenalny sukces w osiągnięciu tego zadeklarowanego celu. W obliczu konieczności zabezpieczenia dostaw wszystkiego, co przekraczało minimalne zamówienie państwowe i swobody sprzedaży wszystkich nadwyżek po ustalonej cenie państwowej, menedżerowie przedsiębiorstw działali jak przedsiębiorczy gospodarze; handlowali preferencyjnie z partnerami, którzy mogli pomóc im w zdobyciu potrzebnych im materiałów. Taki preferencyjny handel szybko zerwał istniejące więzy zaopatrzeniowe gospodarki centralnie planowanej – sprawiając, że prawo do nabywania towarów samo w sobie stało się wysoko cenionym, osobiście negocjowanym dobrem – a katastrofalne skutki tej zmiany szybko dały się odczuć. 

Im gorzej się powodziło, tym bardziej ludzie polegali na swoich niepieniężnych osobistych relacjach społecznych, na swoich zwyczajowych prawach użytkowania własności socjalistycznej. To również było częścią planu. Same ustawy reformatorskie zobowiązywały przedsiębiorstwa do dbania o dobrobyt swoich podmiotów zależnych poprzez jawną niepieniężną dystrybucję. 'Należy podjąć ogromny wysiłek' – nalegał w 1986 roku ekonomista reformator, Stanisław Szatalin – 'aby prestiż danego przedsiębiorstwa stał się realnym zjawiskiem ekonomicznym, na rzecz którego wszyscy pracownicy chcieliby pracować, tak aby utrata pracy w przedsiębiorstwie niosła poważne konsekwencje ekonomiczne w życiu pracownika'. Ustawa o przedsiębiorstwach państwowych z 1987 roku wdrożyła te teoretyczne postulaty, ustanawiając wymóg, aby przedsiębiorstwa oferowały swoim podmiotom różne formy wsparcia moralnego i społecznego, od opieki medycznej i organizacji opieki nad dziećmi, po budynki mieszkaniowe, pakiety wakacyjne i działki ogrodowe.

Prestiż, który Szatalin pojmował jako realne zjawisko ekonomiczne, nie był wyraźnie monetarny. Był zwyczajowy: wzmacniał te relacje społeczne, które gospodarka rynkowa zazwyczaj odcina, ponieważ oddziela ona 'motyw ekonomiczny od wszelkich konkretnych relacji społecznych' (Polanyi).

(...) Marzenie o przyspieszeniu radzieckiej gospodarki dzięki zbieractwu w jego gospodarkach, marzenie, że nadwyżki danego gospodarstwa mogłyby być wykorzystane z korzyścią dla wszystkich – te lodówki, czyż ich nie potrzebujemy? – to marzenie o socjalistycznym samorządzie społecznym. Ideolodzy partyjni od lat 60. XX wieku twierdzili, że socjalistyczne gospodarstwo samorzutnie stanie się samorządne, gdy ludzie nauczą się żyć zgodnie z etycznymi zasadami braterskiej pomocy wzajemnej, pozwalając społeczeństwu uwolnić się od prawa.

Pierestrojka urzeczywistniła to dążenie w materialnych stosunkach produkcji. Uwalniając ludzi od zarządzania nakładami i wynikami swoich przedsiębiorstw, limitami i planami, zapasami i niedoborami, obiecała ostatecznie oczyścić społeczeństwo z tej irracjonalnej i brutalnej kontroli administracyjnej, która czyniła je nieefektywnym i pogrążonym w stagnacji.

(...) Wezwanie do uwolnienia mentalności z zastoju myślowego miało dalekosiężne skutki. (...) Do specjalistów od biopól, pól torsyjnych i promieniowania energoinformacyjnego dołączyli prorocy, szamani i kapłani, a wszyscy oni obiecali uprzywilejowany dostęp do Tajemnicy, która była tuż, tuż za horyzontem, zasłonięta państwową cenzurą, zablokowana przez naukowy establishment, wykluczona przez pruderyjną moralność i skompromitowane nawykowe myślenie. Szybkie i duże zyski, które niektórzy teraz z wielką pompą wyciągali z materialnych ekscesów, wykonywanych dzięki swoim osobistym powiązaniom, stanowiły namacalny dowód na słuszność twierdzeń tych specjalistów: z punktu widzenia wierzącego, obfite plony dawnej socjalistycznej własności wydawały się sprawiedliwą nagrodą dla tych, którzy odważyli się otworzyć swoje umysły na prawdziwe prawa Boga, społeczeństwa i natury.

(...) A własność socjalistyczna? Wśród rewolucyjnych wezwań do wyzwolenia mentalności i ekonomii spod stalinizmu, do powrotu do 'uniwersalności praw kontrolujących gospodarkę i społeczeństwo jako takie' (Szatalin), pośród oskarżeń o to, kogo winić za szybki upadek gospodarczy Związku Radzieckiego, święte i nienaruszalne podstawy porządku radzieckiego po cichu zanikły. Rok przed oficjalnym wystąpieniem Rosyjskiej Federacyjnej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej ze Związku Radzieckiego i rezygnacją z socjalizmu, w jej konstytucji pojawił się osobliwie lakoniczny zapis Stanowił on: 'Osoby zagrażające własności podlegają karze zgodnie z prawem'. Pół roku wcześniej, w wersji z 16 czerwca 1990 roku ten sam artykuł brzmiał inaczej: 'Obywatel RFSRR jest zobowiązany chronić i umacniać własność socjalistyczną. […] Osoby zagrażające własności socjalistycznej podlegają karze'.

Jednak w miarę jak socjalistyczne gospodarstwo dążyło do większej samorządności, nienaruszalna podstawa materialna, którą Stalin osobiście ustanowił z tak okrutną przemocą, w osobliwy sposób zniknęła z definicji stalinizmu, który reformatorzy pierestrojki oskarżali teraz o zastój gospodarczy poprzez wszczepianie ludziom 'mentalności niewolnika' (Karpiński). Własność socjalistyczna nigdy nie została sprywatyzowana. W momencie, gdy prywatyzacja i liberalizacja cen zostały wdrożone, nie było już socjalistycznych dóbr wspólnych.

(...) Pierestrojka nieopatrznie rozdała socjalistyczne dobra wspólne, nawet tego nie zauważając. A to rozbicie miało konsekwencje etyczne. Zmuszeni do zbieractwa na potrzeby swoich kolektywów, gospodarze socjalistycznego gospodarstwa podzielili dobra wspólne. Naruszyli delikatną równowagę, na której opierały się te zwyczajowe prawa użytkowania. Ostatecznie doprowadzili do zaniku państwa. Upadek Związku Radzieckiego można zatem najlepiej wytłumaczyć nie w kategoriach powolnej śmierci nienaturalnego systemu, ani niezdecydowania i połowicznych działań reformatorów pierestrojki, ale raczej sukcesem holistycznego projektu reform, który miał na celu uwolnienie osobistej odpowiedzialności, zdrowego rozsądku i praw natury spod nieustannego ucisku stalinizmu – stalinizmu, który jednak wyraźnie nie miał nic wspólnego z tą uświęconą wspólną własnością socjalistyczną, którą Stalin, z taką przemocą i okrucieństwem, ufundował. 

Jednak poczucie gospodarskie przetrwało. Weszło do powszechnej legendy jako kwestia etyki i historii. To właśnie to uczucie ludzie przywoływali w latach 2010, opowiadając mi o czasach radzieckich: to powszechna pamięć o tych zwyczajowych relacjach, które sprawiły, że radziecki plan funkcjonował pomimo jego niedociągnięć - tych zwyczajowych praw do pobierania kropli socjalistycznego kleju.

(...) Zmagając się z ideą liberalnej nowoczesności, pokolenia rosyjskich myślicieli przeciwstawiały etyczną praktykę kolektywnego samorządu nędzy kapitalizmu i sformalizowanych systemów prawnych. Socjalistyczne gospodarstwo stanowi jedno z wcieleń intelektualnej historii tego konstruktu. (...) Jedna z jej odnóg sięga lat 40. XIX wieku, kiedy to ruch słowianofilski idealizował komunę chłopską, przeciwstawiając ją bezdusznie indywidualistycznemu Zachodowi. Aleksander Hercen – współczesny Marksowi, jego towarzysz na wygnaniu – odrzucił wówczas słowianofilskie założenie, że chłopi są z natury wspólnotowi, argumentując, że chłopi są wspólnotowi ze względu na swoje instytucje społeczno-ekonomiczne. Hercen postrzegał komunę chłopską jako radykalnie kolektywistyczną i antypaństwową: cechy, które uważał za otwierające drogę do specyficznie rosyjskiego socjalizmu, zbudowanego na samorządnych organizacjach społecznych. Jak pisze Martin Malia, komuna chłopska była dla Hercena 'socjalistyczna, ponieważ była żywą negacją wszelkiej władzy, nieopartej na dobrowolnym zrzeszeniu autonomicznych jednostek'.
 
A jednak chłopi sami byli 'ochrzczeni jako własność' (Hercen). Komuna chłopska była komuną chłopów pańszczyźnianych. Czy kolektywna własność chłopów mogłaby zostać zachowana, gdyby oni sami nie byli już niczyją własnością? I czy obietnica indywidualnej wolności i praw mogłaby zostać zrealizowana w społeczeństwie, które nie miażdży biednych żelaznymi prawami rynku? Orędując za zniesieniem pańszczyzny, które wiązałoby się z zachowaniem materialnych podstaw kolektywu chłopskiego, Hercen pisał: 'Dwie skrajne, asymetryczne drogi rozwoju wytworzyły dwie absurdalne sytuacje: z jednej strony niezależny Anglik, dumny ze swoich praw, którego wolność opiera się na kurtuazyjnej antropofagii; z drugiej strony, biedny rosyjski chłop, bezimienny, zagubiony w komunie, niesłusznie poddany pańszczyźnie i przekształcony w pożywienie dla szlachty. Jak pogodzić te dwie drogi rozwoju, jak rozwiązać sprzeczność między nimi? Jak zachować niezależność Anglika bez kanibalizmu i rozwijać osobowość chłopa bez utraty jego wspólnotowych podstaw?' (Hercen).

Jak pogodzić liberalną obietnicę równości obywatelskiej ze społeczeństwem, w którym władza nie jest wypierana ze społecznie zakorzenionych relacji na rzecz 'fantastycznej formy relacji między rzeczami' (Marks)? Nawiązując do Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela, radziecka socjalistyczna gospodarka dała jedną odpowiedź na to pytanie: ogłosiła własność socjalistyczną świętą i nienaruszalną podstawą nowego systemu praw osobistych. Była jednak również bestią w swojej własnej erze historycznej, politycznym wyobrażeniem zrodzonym i umocnionym w mitycznym konflikcie z raczkującym neoliberalizmem. W tym pełnym gniewu dialogu na temat tego, która wersja nowoczesności bardziej miażdży wolność i godność, a która zapewnia rozkwit indywidualnych osobowości i praw, narodziło się socjalistyczne gospodarowanie. I w tym samym impasie zginęło, gdy dwa mityczne obrazy współczesnego świata skrzyżowały się i zwarły w teorii reformy gospodarczej, która traktowała swoje święte, socjalistyczne dobra wspólne jako coś z góry założonego.

Ale teraz, w blasku tego mitycznego starcia, pozostaje jeszcze jedno pytanie, z którym chciałbym Was zostawić. Jest ono bardzo proste: czy możemy stworzyć społeczeństwo, nie zjadając się nawzajem? Innymi słowy, czy kogoś musi zawsze miażdżyć prawo, kolektyw lub rynek? I kto to powinien być? Za jakie grzechy i przewinienia, przez jaki pech, w wyniku jakiej logiki ofiarniczej? To pytanie zawiera w sobie 'całe bolesne zadanie naszej ery, istotę socjalizmu', tak dzisiaj dla nas, jak i dla Hercena. Niezależnie od tego, na jaką odpowiedź się zdecydujemy, powinniśmy mieć na uwadze kwestię własności – a wraz z nią grodzenia i wywłaszczania. Reżimy własnościowe nie są trwalsze niż osobiste relacje społeczne, ale zawsze pozostawiają kogoś odgrodzonego poza polem".

X.A. Cherkaev, Gleaning for Communism: The Soviet Socialist Household in Theory and Practice, Ithaca and London 2023.

wtorek, 26 sierpnia 2025

Commoning Labour Power into Social Factory of Reproduction / Uwspólnianie siły roboczej w społeczną fabrykę reprodukcji

Commoning Labour Power into Social Factory of Reproduction

"Explicit contributions to a debate about labour power as a commons are, nevertheless, rare. [Bengi] Akbulut attributes this to 'the dominant understanding of commons as fixed, and mostly physical, forms of wealth (e.g. ecological commons), rather than a conceptualization that envisions them as relational, dynamic and continuously (re)produced'.

(...) According to de Peuter and Dyer-Witheford, in cooperatives “the workplace is an organizational commons, the labour performed is a commoning practice, and the surplus generated, a commonwealth”. Their analysis of cooperatives remains, nevertheless, rather general. Despite the gap in research and the difficulties to decommodify labour power in societies with a capitalist mode of production, practices of labour as commoning exist, although they are mostly not self-defined as such.

In order to provide a more concrete idea of what commoning labour could look like, the focus of my analysis is on WREs: former capitalist companies that were closed down by their owners or went into bankruptcy leading to a workers’ occupation and a struggle to restart operations under collective and democratic self-management. The individual private property of the means of production is transformed into collective property with a social purpose and with no individual ownership.

(...) Traditional commoning practices have in part survived to this day, especially in the Global South. Although many are based on age-old customs, they should not be mistaken for residual traditions: they are self-organised systems of 'collective reproduction of life through daily practices' (De Angelis), adapted to the ever-changing circumstances of contemporary societies.

(...) To rule out that the fruits of the commons are appropriated by others in order to extract surplus value and that commons become a privilege reserved to a small and wealthy minority, it is necessary to tether the concept of the commons to equality.

(...) While 'capitalism has been a program for the commodification of everything” (Wallerstein), the commons tend to build spaces free of capital relations. It is 'this value struggle [which] lies at the heart of the commons’ potential as a social system and force that might overcome the hegemony of capital (De Angelis). Anti-capitalist commons, should function as autonomous spaces 'from which to reclaim control over the conditions of our reproduction' and 'increasingly disentangle our lives from the market and the state' (Federici and Caffentzis). Accordingly, commoning necessitates a process of decommodification, abolition of exploitation and transformation of the social relations of production. It is essentially what Wallerstein calls a long process of the elimination of the category of profit.

'Labour' is generally understood as wage labour, the form most labour is forced to assume in capitalism. Wage labour as such cannot be organised as commoning praxis. I therefore use the distinction between labour and labour power. Following Marx, labour is 'the activity of work', the physical activity or effort of producing use value. While labour power, the ability for labour, is 'the aggregate of those mental and physical capabilities existing in the physical form (Leiblichkeit), the living personality, of a human being, capabilities which he sets in motion whenever he produces a use value of any kind' (Marx). The characteristics of labour and labour power are determined by the form of society. The capitalist mode of production commodifies use values and turns them into “material bearers” of exchange value (Marx). The employer purchases the worker’s labour power as a commodity and becomes the owner of the goods produced by that worker. Under capitalism, workers must sell their labour power to employers in exchange for a money wage. Different from any other commodity, labour power is a commodity attached to the worker, it exists only as a capacity of the living individual (Marx). Moreover, it is 'a commodity whose use value possesses the peculiar property of being a source of value, whose actual consumption is therefore itself an objectification (Vergegenständlichung) of labour, hence a creation of value' (Marx). The surplus value 'depends, in the first place, on the degree of exploitation of labour power' (Marx). Once the labour power has been acquired it is not a generic potentiality anymore but turns – for the time it has been purchased – into abstract labour (that means surplus value creating labour). But for the duration that labour power is not purchased and put to work, it is usually lost forever because in a capitalist system it is not transformed into concrete labour (i.e. labour creating use value). This waste of social potential is inherent to capitalism. Thus, governing labour as a commons represents a significant paradigm shift in society.

Within capitalism labour power is considered an individual capacity. The human ability to create is a collective social capability and not an individual gift. It is dependent on knowledge and skills developed by others in the past; on the socially organised systems of preserving and passing them to the new generations; on the cooperation with others; and on the social reproduction of individuals. Treating labour power as an individual commodity exchangeable on the market is a mechanism for the appropriation of collective socially produced value by private entities. Labour as the capacity to create is 'essential for life'; it 'connects individuals to one another'; it is a resource that would be best used if maintained and reproduced together 'according to rules established by the community” and being “self-governed through forms of participative democracy'. If labour is an inherently social activity that depends on the flow of cooperation within society and is in turn socially beneficial, it follows that the way to make best use of it is to govern it collectively as a commons. I suggest that WREs are a concrete example for this.

Worker-recuperated enterprises (WREs) refer to the companies taken over by workers for production under self-management since the 1990s, most prominently in Argentina since the 2000–2001 crisis. Most of the occupations occur because the workers have no other job prospects or means of subsistence. Usually, they cannot count on the support of the main unions or institutional political forces. The machines are often old, broken or have been taken away by the owners and the former business relations have broken down. Despite the adverse circumstances, the workers engage in self-organised offensive struggles.

(...) There are WREs in most industries, such as metal, textile, ceramics, food processing, plastic, rubber and print shops, and they are increasingly also in the service sector, for example, clinics, education facilities, media, hotels and restaurants. Despite differences regarding material conditions, laws and political context, there exist common characteristics. Any WRE begins with a self-organised group of workers that refuses to accept that private ownership determines whether the workplace will continue existing and, instead, advance a collective alternative. (...) Unlike most common cooperatives, WREs are not formed by a pre-established group of volunteers who share a set of values. The inclusion of different subjectivities opens up the possibility that the commons-based economic activity can 'create a social basis for alternative ways of articulating social production, independent from capital and its prerogatives'.

(...) WREs do not have individual property shares, unequal distribution of shares or external investors. In most WREs the workers see the means of production – as the Greek Vio.Me.  workers – 'as collectively managed commons that enable them to work and produce, rather than as the property of individuals'. WREs socialise the former private capitalist property. A workplace recuperation is not only an economic process but also a social process. It entails the transformation of a hierarchically structured capitalist business, which pursues primarily the increase of surplus value, into a democratically self-managed company with the workers’ well-being at its centre. In this process almost everything changes: the workers’ subjectivities; social relations among the workers; labour processes; internal dynamics and the relationships with the providers, customers and communities. Economic viability is important, but in WREs it is intrinsically connected with the aims of democratisation, solidarity, justice, dignity, alternative value production and overcoming workers’ alienation.

(...) Once the workers have experienced relationships of equality in the struggle, they almost never reintroduce formal hierarchies and have no or relatively small differences in payment. (...) In WREs, the workers’ commitment is the driving force. Surveillance by superiors, cameras and guards does not exist. (...) Commoning in WREs unleashes the workers’ creativity. Workers improve production processes, build replacements and invent new products and new activities. How labour power is used is determined in a process of commoning.

(...) The work regime and business decisions of WREs do not have as their main goal to increase profits. The value practices are based on the needs of the community and the preservation and reproduction of the WRE . What [Peter] Ranis notices at the Argentine tile-producing WRE FaSinPat applies generally to WREs: redundancies do not exist, workers are only fired because of 'malfeasance, proven neglect of the machinery and products, or a consistently unexplained absenteeism'.

(...) Commoning at the workplace and networks of mutualism and solidarity turn many WREs into a Common Pool Resources (CPR) institution. Almost all Argentine WREs engage in cultural, social and political activities. Thirty-nine per cent even offer permanent space to cultural centres, radio stations, day-care facilities, popular bachilleratos and other activities. (...) Commoning at the workplace fosters common and collective activities beyond it. WREs often shift some of the burden of social reproduction into the workplace, with, for example, food cooked collectively and organised child care. Stronger social networks, solidarity and mutual care also make it easier to get support or time off from work when needed.

(...) Democratic control over their work, understanding of the whole production process and the new social relations built contribute to the disalienation of workers. The production of different values based on solidarity and mutualism show the transformative potential of labour power as a commons in WREs. WREs put into evidence the problems in [Elinor] Ostrom’s 'design principles' of long-enduring CPR institutions. Because of the formally illegal status of the occupations there is no conflict resolution mechanisms 'between appropriators and officials'. And that the 'rights of appropriators to devise their own institutions are not challenged by external governmental authorities' is also not the case. (...) Research and empirical evidence indicate that WREs are enduring, not despite, but because of struggle and conflict. Rupture and struggle are at 'the centre of the problematic of the commons re-production' (De Angelis)".

D. Azzellini, Commoning Labour Power In M. Atzeni, D. Azzellini, A. Mezzadri, P.V. Moore, U. Apitzsch (eds.), Handbook of Research on the Global Political Economy of Work, Cheltenham and Northampton 2023.


Uwspólnianie siły roboczej w społeczną fabrykę reprodukcji

„W debacie na temat rozumienia siły roboczej w kategorii dobra wspólnego odniesienia do konkretów rzadko się pojawiają. [Bengi] Akbulut przypisuje tę prawidłowość 'dominującemu rozumieniu dóbr wspólnych jako ustalonych i głównie fizycznych form bogactwa (np. ekologicznych dóbr wspólnych), a nie konceptualizacji, która postrzega je jako relacyjne, dynamiczne i stale (re)produkowane'.

(...) Według [Greiga] de Peutera i [Nicka] Dyer-Witheforda, w kooperatywach 'zakład jest organizacyjnym dobrem wspólnym, wykonywana praca jest praktyką uwspólniania, a generowana nadwyżka – dobrem wspólnym'. Ich analiza działania kooperatyw pozostaje jednak dosyć ogólnikowa. Pomimo luki w badaniach i trudności w dekomodyfikacji siły roboczej w społeczeństwach o kapitalistycznym sposobie produkcji, praktyki uwspólniania pracy istnieją, choć w większości nie są same w sobie definiowane jako takie.

Aby przedstawić bardziej konkretny obraz tego, jak mogłoby wyglądać uwspólnianie pracy, moja analiza koncentruje się na WRE: dawnych przedsiębiorstwach kapitalistycznych, które zostały zamknięte przez właścicieli lub ogłosiły upadłość, co doprowadziło do okupacji robotniczej i walki o wznowienie działalności w ramach kolektywnego i demokratycznego samorządu. Indywidualna, prywatna własność środków produkcji przekształca się wtedy we własność zbiorową o społecznym przeznaczeniu i bez indywidualnej własności.

(...) Tradycyjne praktyki uwspólniania częściowo przetrwały do ​​dziś, zwłaszcza na Globalnym Południu. Chociaż wiele z nich opiera się na wielowiekowych zwyczajach, nie należy ich mylić z resztkami tradycji: są to samoorganizujące się systemy 'zbiorowej reprodukcji życia poprzez codzienne praktyki' (De Angelis), dostosowane do stale zmieniających się warunków, obecnych we współczesnych społeczeństwach.

(...) Aby wykluczyć ewentualność, że owoce dóbr wspólnych zostaną zawłaszczone przez innych w celu uzyskania wartości dodatkowej i że dobra wspólne staną się przywilejem zarezerwowanym dla niewielkiej i bogatej mniejszości, konieczne jest powiązanie koncepcji dóbr wspólnych z równością.

(...) Podczas gdy 'kapitalizm pozostaje programem utowarowienia wszystkiego' (Wallerstein), dobra wspólne objawiają tendencję do budowania przestrzeni wyzwolonych od relacji kapitałowych. To 'ta walka o wartości leży u podstaw potencjału dóbr wspólnych jako systemu społecznego i siły, która może przezwyciężyć hegemonię kapitału' (De Angelis). Antykapitalistyczne dobra wspólne powinny funkcjonować jako autonomiczne przestrzenie, 'z poziomu których można odzyskać kontrolę nad warunkami naszej reprodukcji' i 'coraz bardziej oddzielić nasze życie od rynku i państwa' (Federici i Caffentzis). W związku z tym, uwspólnianie wymaga procesu odtowarowienia, zniesienia wyzysku i transformacji społecznych stosunków produkcji. Jest to w istocie to, co Wallerstein nazywa długim procesem eliminacji kategorii zysku.

'Praca' jest powszechnie rozumiana jako praca najemna - forma, którą większość pracy jest zmuszona przyjąć w kapitalizmie. Praca najemna jako taka nie może być zorganizowana jako praktyka uwspólniania. Dlatego stosuję rozróżnieni na pracę i siłę roboczą. W ślad za Marksem, praca to 'aktywność robocza', fizyczna aktywność lub wysiłek wytwarzania wartości użytkowej. Natomiast siła robocza, zdolność do pracy, to 'suma tych zdolności umysłowych i fizycznych istniejących w formie fizycznej (Leiblichkeit), żywej osobowości, człowieku - zdolności, które uruchamia on za każdym razem, gdy wytwarza jakąkolwiek wartość użytkową' (Marks). Cechy pracy i siły roboczej są określone przez formę społeczeństwa. Kapitalistyczny sposób produkcji utowarowia wartości użytkowe i przekształca je w 'materialne nośniki' wartości wymiennej (Marks). Pracodawca nabywa siłę roboczą pracownika jako towar i staje się właścicielem dóbr wyprodukowanych przez tego pracownika. W kapitalizmie pracownicy muszą sprzedawać swoją siłę roboczą pracodawcom w zamian za wynagrodzenie pieniężne. W odróżnieniu od innych towarów, siła robocza jest towarem przypisanym pracownikowi, istnieje jedynie jako zdolność żywej jednostki (Marks). Co więcej, jest to 'towar, którego wartość użytkowa posiada szczególną właściwość bycia źródłem wartości, którego rzeczywiste spożytkowanie jest same w sobie uprzedmiotowieniem (Vergegenständlichung) pracy, a zatem tworzeniem wartości' (Marks). Wartość dodatkowa 'zależy przede wszystkim od stopnia wyzysku siły roboczej' (Marks). Po nabyciu siły roboczej nie jest ona już potencjalnością generyczną, lecz – na czas jej nabycia – przekształca się w pracę abstrakcyjną (tj. pracę tworzącą wartość dodatkową). Jednak dopóki siła robocza nie zostanie nabyta i wykorzystana, zazwyczaj zostaje utracona na zawsze, ponieważ w systemie kapitalistycznym nie przekształca się w pracę konkretną (tj. pracę tworzącą wartość użytkową). To marnotrawstwo potencjału społecznego jest nieodłączną cechą kapitalizmu. Zatem traktowanie pracy jako dobra wspólnego stanowi istotną zmianę paradygmatu w społeczeństwie.

W kapitalizmie siła robocza jest postrzegana jako zdolność indywidualna. Tymczasem ludzka zdolność do tworzenia jest kolektywną zdolnością społeczną, a nie indywidualnym darem. Jest ona zależna od wiedzy i umiejętności rozwiniętych przez innych w przeszłości; od społecznie zorganizowanych systemów ich zachowania i przekazywania kolejnym pokoleniom; od współpracy z innymi; oraz od społecznej reprodukcji jednostek. Traktowanie siły roboczej jako indywidualnego towaru wymienialnego na rynku jest mechanizmem zawłaszczania zbiorowej, społecznie wytworzonej wartości, przez podmioty prywatne. Praca jako zdolność do tworzenia jest 'niezbędna do życia'; 'łączy jednostki ze sobą'; jest zasobem, który byłby najlepiej wykorzystany, gdyby był wspólnie utrzymywany i reprodukowany 'zgodnie z zasadami ustanowionymi przez społeczeństwo' i 'samorządny poprzez formy demokracji partycypacyjnej'. Skoro praca jest z natury działalnością społeczną, zależną od przypływu kooperacji w społeczeństwie i przynosi korzyści społeczne, to wynika z tego, że najlepszym sposobem na jej najlepsze wykorzystanie jest zbiorowe zarządzanie nią jako dobrem wspólnym. Sugeruję, że WRE są tego konkretnym przykładem.

Przedsiębiorstwa odzyskane przez pracowników (WRE) odnoszą się do firm przejętych przez pracowników w celach produkcyjnych w ramach samorządności od lat 90. XX wieku, szczególnie w Argentynie od kryzysu 2000–2001. Większość przypadków przejęć następuje z powodu braku innych perspektyw na zatrudnienie lub zdobycie środków do życia. Zazwyczaj pracownicy nie mogą liczyć na wsparcie głównych związków zawodowych ani instytucjonalnych sił politycznych. Maszyny są często stare, zepsute lub zostały zabrane przez właścicieli, a dotychczasowe relacje biznesowe uległy rozpadowi. Pomimo niesprzyjających okoliczności, pracownicy angażują się w samoorganizującą się walkę ofensywną.

(...) WRE występują w większości branż, takich jak metalowa, tekstylna, ceramiczna, spożywcza, tworzyw sztucznych, gumowa i drukarska, a coraz częściej pojawiają się również w sektorze usług, na przykład w klinikach, placówkach edukacyjnych, mediach, hotelach i restauracjach. Pomimo różnic dotyczących warunków materialnych, przepisów i kontekstu politycznego, da się zauważyć wspólne cechy. Każdy WRE zaczyna się od samoorganizującej się grupy pracowników, która nie akceptuje faktu, że własność prywatna decyduje o dalszym istnieniu miejsca pracy, i zamiast tego promuje dla niej kolektywną alternatywę. (...) W przeciwieństwie do większości typowych kooperatyw, WRE nie są tworzone przez z góry ustaloną grupę wolontariuszy podzielających pewien zestaw wartości. Uwzględnienie różnych podmiotowości otwiera możliwość, że oparta na dobrach wspólnych działalność gospodarcza może 'stworzyć społeczną podstawę dla alternatywnych sposobów artykułowania produkcji społecznej, niezależnych od kapitału i jego prerogatyw'.

(...) W ramach WRE nie ma indywidualnych udziałów w majątku, nierównego podziału udziałów, ani zewnętrznych inwestorów. W większości kooperatyw typu WRE pracownicy postrzegają środki produkcji – tak jak greccy pracownicy Vio.Me. – 'jako wspólnie zarządzane dobra wspólne, które umożliwiają im pracowanie i produkcję, a nie jako własność jednostek'. WRE uspołeczniają dawną prywatną własność kapitalistyczną. Odzyskiwanie miejsca pracy to nie tylko proces ekonomiczny, ale także społeczny. Polega ono na przekształceniu hierarchicznie ustrukturyzowanego przedsiębiorstwa kapitalistycznego, którego głównym celem jest wzrost wartości dodatkowej, w demokratycznie samorządną firmę, w której centrum znajduje się dobrostan pracowników. W tym procesie zmienia się niemal wszystko: podmiotowość pracowników; relacje społeczne między pracownikami; procesy pracy; dynamika wewnętrzna oraz relacje z dostawcami, klientami i społecznościami. Ekonomiczna rentowność jest ważna, ale w kooperatywach WRE jest ona nierozerwalnie związana z celami demokratyzacji, solidarności, sprawiedliwości, godności, alternatywnej produkcji wartości i przezwyciężania alienacji pracowników.

(...) Gdy pracownicy doświadczą relacji równości w walce, prawie nigdy nie przywracają formalnych hierarchii i nie występują u nich różnice w wynagrodzeniu lub są one stosunkowo niewielkie. (...) W WRE to zaangażowanie pracowników jest siłą napędową. Nadzór ze strony przełożonych, kamer i strażników nie istnieje. (...) W WRE uwalnia się kreatywność pracowników. Pracownicy udoskonalają procesy produkcyjne, tworzą zamienniki i wymyślają nowe produkty i nowe rodzaje działalności. Sposób wykorzystania siły roboczej jest determinowany w procesie uwspólniania.

(...) Głównym celem reżimu pracy i decyzji biznesowych WRE nie jest zwiększanie zysków. Praktyki ustalania wartości opierają się na potrzebach społeczności oraz zachowaniu i reprodukcji WRE. To, co [Peter] Ranis zauważa w argentyńskim WRE produkującym płytki, FaSinPat, odnosi się do WRE w ich ogólności: nie ma w nich zwolnień, pracownicy są wyrzucani tylko z powodu 'nadużyć, udowodnionego zaniedbania maszyn i produktów lub ciągłej, niewyjaśnionej absencji'.

(...) Uwspólnianie w miejscu pracy oraz sieci mutualizmu i solidarności przekształcają wiele organizacji WRE w instytucje dóbr wspólnych. Prawie wszystkie argentyńskie organizacje WRE angażują się w działalność kulturalną, społeczną i polityczną. 39 procent z nich oferuje nawet stałą przestrzeń dla centrów kultury, stacji radiowych, żłobków, ludowych szkół bachilleratos i innych inicjatyw. (...) Uwspólnianie w miejscu pracy sprzyja wspólnym i kolektywnym działaniom wykraczającym poza jego ramy. WRE często przenoszą część ciężaru reprodukcji społecznej na miejsce pracy, na przykład poprzez wspólne gotowanie posiłków i zorganizowaną opiekę nad dziećmi. Silniejsze sieci społeczne, solidarność i wzajemna opieka ułatwiają również uzyskanie wsparcia lub czasu wolnego od pracy, w razie potrzeby.

(...) Demokratyczna kontrola nad ich własną pracą, zrozumienie całego procesu produkcyjnego i budowanie nowych relacji społecznych przyczyniają się do dezalienacji pracowników. Wytwarzanie różnych wartości opartych na solidarności i mutualizmie ukazuje transformacyjny potencjał siły roboczej jako dobra wspólnego w WRE. WRE dowodzą problematyczności 'zasad efektywnego rządzenia dobrami wspólnymi', skatalogowanych przez  [Elinor] Ostrom na podstawie badań nad zdolnymi do długiego trwania instytucjami zasobów wspólnej puli. Ze względu na formalnie nielegalny status okupacji [w WRE] nie istnieją mechanizmy rozwiązywania konfliktów 'między zawłaszczającymi a urzędnikami'. Nie ma również tu zastosowania zasada, że 'prawa zawłaszczających do tworzenia własnych instytucji nie są kwestionowane przez zewnętrzne władze rządowe'. (...) Badania i dowody empiryczne wskazują, że WRE są trwałe nie pomimo, lecz dzięki walce i konfliktom. Zerwanie i walka leżą 'w centrum problematyki reprodukcji dóbr wspólnych' (De Angelis)”.

D. Azzellini, Commoning Labour Power, [w:] M. Atzeni, D. Azzellini, A. Mezzadri, P.V. Moore, U. Apitzsch (eds.), Handbook of Research on the Global Political Economy of Work, Cheltenham and Northampton 2023.