niedziela, 26 kwietnia 2020

Cuckoos against clocks / Kukułki przeciwko zegarom

Cuckoos against clocks


"Machiavelli notes that the only people in Europe who still live as the ancients did are the Swiss. By this he means that a society with an exceedingly high military and political participation ratio, and one that is firmly committed to a religion sustaining civic virtue, is consequently free from outside interference and is fairly egalitarian internally. (...)  This clearly corresponds to what Ibn Khaldun means by tribal 'asabiyya'; natural cohesion emerges when a group is bound to administer and defend itself. 
(...) Machiavelli was mistaken in supposing that the Swiss were the only armed, participatory self-governing communities left in Europe. He was close enough to the truth, however, for though some are also found elsewhere, they are marginal. Montenegro or the Scottish highlands escaped his attention. But in early modern Europe, barbarians, whether as a threat or as a salvation, were indeed in short supply. As late as the eighteenth century, Edward Gibbon, wondering whether the fate of Rome might also befall Augustan Europe, noted this with a touch of surprise: Europe had run out of savages. 
(...) The Muslim world was better endowed: on the one hand, a kind of generalized and pervasive Switzerland without cuckoo clocks, full of free rural communities, surrounded virtually all states".
E. Gellner, Tribalism and the State in the Middle East, In P.S. Khoury, J. Kostiner (eds.), Tribes and State Formation in the Middle East, Berkeley, Los Angeles and Oxford 1990, p. 123-124.

Kukułki przeciwko zegarom


"Machiavelli zauważa, że jedynym ludem w Europie, który nadal żyje tak jak starożytni są Szwajcarzy. Chce przez to powiedzieć, że społeczność o wyjątkowo wysokim stopniu uczestnictwa w wojsku i polityce - taka, która jest mocno zaangażowana w religię podtrzymującą cnotę obywatelską - jest w rezultacie wolna od zewnętrznych ingerencji i dość egalitarna do wewnątrz. (...) To wyraźnie koresponduje z tym, co Ibn Chaldun rozumie poprzez plemienną 'asabiyya'; naturalna spójność pojawia się, kiedy grupa jest zobowiązana do gospodarowania i bronienia siebie. 
(...) Machiavelli był w błędzie, gdy zakładał, że Szwajcarzy byli jedyną uzbrojoną samorządną wspólnotą, która ostała się w Europie. Był jednak bliski prawdy, bo chociaż gdzie indziej uchowały się i inne, były one marginalne. Czarnogóra i szkockie Highlands umknęły jego uwadze. Ale we wczesnonowożytnej Europie, barbarzyńcy - czy to jako zagrożenie, czy jako zbawienie - faktycznie byli na wyczerpaniu. Jeszcze w XVIII wieku Edward Gibbon, zastanawiając się, czy los Rzymu mógł przypaść w udziale także augustiańskiej Europie [1700-1740], odnotował z nutką zaskoczenia: w Europie zabrakło barbarzyńców. 
(...) Świat muzułmański był lepiej zaopatrzony: po jednej stronie swego rodzaju uogólniona i rozległa Szwajcaria bez zegarów z kukułką, pełna wolnych wiejskich społeczności, otaczających praktycznie wszystkie z państw".

E. Gellner, Tribalism and the State in the Middle East, [w:] P.S. Khoury, J. Kostiner (eds.), Tribes and State Formation in the Middle East, Berkeley, Los Angeles and Oxford 1990, s. 123-124.

sobota, 25 kwietnia 2020

Wet markets and the enclosures of wildlife commons / Mokre targi i grodzenia dzikich dóbr wspólnych

Wet markets and the enclosures of wildlife commons


"Food, however, is largely regarded as a pure private good, although wild foods could perfectly well be considered a commons but with genetic rights now an issue.

This has not always been so, and it remains less true than one might suppose, but it does represent the dominant reality in the world today. The value of food is no longer based on its many dimensions that bring us security and health, values that are related to our foundations in human society (food as culture) and the way food is produced (food as a sustainable natural resource) as well as to human rights considerations based on its essential nature as fuel for the human body (so, ultimately, the right to life). Instead, these multiple dimensions are combined with and superseded by its tradable features, thus conflating value and price (understanding the former in terms of the latter). 

(...) Across the world, commons-based land and food systems are often found in relatively ‘wild’, depopulated territories, such as in parts of the Asian interior (e.g. in Mongolia), the hills of Borneo and the Amazon rainforest. In sub-Saharan Africa, about 500 million people still rely on food from communal lands and tribes regard themselves as custodians of the land for future generations rather than its owners, and the land-plots are usually inalienable and legally recognised. There are well-documented examples of functioning food-producing commons in Fiji and Mexico’s Ejidos, while in countries such as Taiwan, India, Nepal and Jamaica, land ownership by ethnic minorities is also granted as common land.

At the other end of the world developmental scale, in the US there are lobster fisheries, in the Scandinavian countries anyone can forage wild mushrooms and berries under the consuetudinary Everyman’s Rights and the Spanish irrigated huertas (vegetable gardens) are a well-known and robust institution, while there are thousands of surviving community-owned forests and pasturelands across Europe where livestock freely range, including the Baldios in Portugal, crofts in Scotland, Obste in Romania and Montes Vecinales en Mano Comun in Spain. In fact, and despite centuries of encroachments, misappropriations and legal privatisations, millions of hectares of common land have survived in Europe. 

Historical and modern studies have demonstrated that the traditional food-producing common-pool resources systems were, and still are, efficient in terms of resource management. Common lands have been pivotal for small-farming agriculture everywhere in Europe throughout history, as sources of organic manure, livestock feedstock and pastures, cereals (mostly wheat and rye in temporary fields), medicinal plants and wood. 

(...) Since nature’s unenclosed territories (e.g. Antarctica, the deep ocean) are largely assumed as global commons, the natural resources in these are commons as well (including, therefore, fish stocks and marine mammals). Although there are complicating factors depending on national and international proprietary rights schemes, the basic assumption remains in place for fish stocks in coastal areas, as well as for wild foods produced in urban and rural areas".

J.L. Vivero-Pol, Transition towards a food commons regime: re-commoning food to crowd-feed the world, In G. Ruivenkamp, A. Hilton (eds.), Perspectives on Commoning. Autonomist Principles and Practices, London 2017, p. 325-326, 335-336, 348.

Mokre targi i grodzenia dzikich dóbr wspólnych


"Jakkolwiek jedzenie jest w przeważającej mierze postrzegane jako czyste dobro prywatne, to dziką żywność z powodzeniem można traktować jako dobro wspólne - chociaż prawa genetyczne stanowią obecnie przedmiot sporu.  

Nie zawsze tak było i jest tak w mniejszej mierze niż można by zakładać, ale tak przedstawia się dominująca rzeczywistość we współczesnym świecie. Wartość jedzenia nie jest dłużej oparta na wielu aspektach, które zapewniają nam bezpieczeństwo i zdrowie, na wartościach, które odnoszą się do fundamentów naszego ludzkiego społeczeństwa (żywność jako kultura) i do sposobu, w jaki jedzenie jest produkowane (żywność jako zrównoważony zasób naturalny), jak również do przemyśleń na temat praw człowieka odnoszących się do natury jako paliwa dla ludzkiego ciała (czyli, w ostatecznym rozrachunku, do prawa do życia). Zamiast tego, te liczne wymiary zostały złączone z właściwościami handlowym i zastąpione przez nie, mieszając w ten sposób wartość z ceną. 

(...) Na całym świecie opierające się na dobrach wspólnych systemy uprawy ziemi i żywności odnajdziemy często w relatywnie słabo zaludnionych terytoriach, takich jak części azjatyckiego interioru (np. w Mongolii), na wzgórzach Borneo i w Puszczy Amazońskiej. W Afryce Subsaharyjskiej około 500 milionów ludzi ciągle pozyskuje jedzenie z komunalnych gruntów, a plemiona postrzegają siebie jako strażników ziemi dla przyszłych pokoleń bardziej niż jej posiadaczy, zaś działki są zwykle niezbywalne i podlegają prawu. Istnieją dobrze udokumentowane przykłady funkcjonujących systemów produkcji żywności w dobrach wspólnych na Fidżi i w meksykańskich ejidos, podczas gdy w krajach takich jak Tajwan, Indie, Nepal i Jamajka, posiadanie ziemi przez mniejszości etniczne także jest przyznawane na zasadzie wspólnotowej. 

Na drugim krańcu światowej skali rozwoju są amerykańskie łowiska homarów, w krajach skandynawskich każdy może zbierać dziko rosnące grzyby i jagody na mocy konsumenckich 'Praw wszystkich ludzi', hiszpańskie nawadniane huertas (ogrody warzywne) są dobrze znanymi i solidnymi instytucjami, podczas gdy istnieją tysiące posiadanych przez wspólnoty lasów i pastwisk, które przetrwały w Europie, gdzie swobodnie wypasane są zwierzęta, włączając w to Baldios w Portugalii, zagrody (crofts) w Szkocji, Obste w Rumunii i Montes Vecinales en Mano Comun w Hiszpanii. W rzeczy samej, pomimo wielowiekowych wtargnięć, sprzeniewierzeń i legalnych prywatyzacji, miliony hektarów wspólnej ziemi przetrwało w Europie. 

Historyczne i współczesne badania pokazały, że tradycyjna produkcja żywności w ramach dóbr wspólnej puli była i ciągle jest wydajna w kategoriach zarządzania zasobami. Dobra wspólne miały zasadnicze znaczenie dla funkcjonowania drobnego rolnictwa w całej Europie, jako źródła dla organicznych nawozów, paszy i wypasu, zbóż (głównie pszenica i żyto na polach tymczasowych), roślin leśniczych i drewna. 

(...) Biorąc pod uwagę, że naturalne nieogrodzone terytoria (np. Antarktyda, głębiny oceaniczne) są w przeważającej mierze postrzegane jako globalne dobra wspólne, zasoby naturalne, które się w nich znajdują, także są dobrami wspólnymi (włączając w to ławice ryb i ssaki morskie). Chociaż występują skomplikowane czynniki po stronie krajowych i międzynarodowych reżimów praw własności, podstawowe założenie nadal obowiązuje w odniesieniu do skupisk ryb na obszarach przybrzeżnych, a także w stosunku do dzikiej żywności produkowanej w regionach wiejskich i miejskich".

J.L. Vivero-Pol, Transition towards a food commons regime: re-commoning food to crowd-feed the world, [w:] G. Ruivenkamp, A. Hilton (eds.), Perspectives on Commoning. Autonomist Principles and Practices, London 2017, s. 325-326, 335-336, 348.

niedziela, 5 kwietnia 2020

Epidemics and their moire rabble / Epidemie i ich morowy motłoch

Epidemics and their moire rabble
"Also in the Polish Commonwealth the main burden of fighting the plague fell on the municipal authorities. (...) The lower plague service, to which the diggers belonged to, achieved an impressive degree of specialization. In the ranks of this peculiar army we find corpse seekers, moire wet nurses, nursing infants after the pensive, cleaners of the infected houses or poverty chasers. The latter fought heroic battles with local beggars, pushing them brutally outside the city walls. Thanks to the preserved city acts from Lublin, we know that the majority of plague officers experienced extreme poverty on a daily basis, which in the eyes of the city authorities was a perfect preparedness for performing the most repulsive activities.
(...) The epidemic authorities took care to strictly isolate vespillones from general population. Separate dig houses were used in the first place, which were often situated outside the city walls. A specially marked outfit played the same role. Although there were some local differences here, mighty gravediggers wore black coats marked with white crosses with deep hoods.

Like their Italian counterparts, Polish diggers were required to signal their presence with a bell mounted on a cart with corpses. It also happened that a separate helper was hired who loudly warned passers-by about approaching mortal services.

(...) In the whole Europe the largest recurrences of the epidemic were accompanied by tragic processes of so-called plague scavengers, accused of deliberately spreading the plague. The victims of collective psychosis were both Jews, vagabonds and older women, as well as lower officers of the epidemic services."

Ł. Kowalczyk, Dzieci czarnej śmierci. Grabarze dżumowi w dawnej Rzeczypospolitej, https://tytus.edu.pl/2018/09/04/dzieci-czarnej-smierci-grabarze-dzumowi-w-dawnej-rzeczypospolitej/


Epidemie i ich morowy motłoch

"Również w Rzeczypospolitej główny ciężar walki z zarazą spadał na władze miejskie.(...) Niższe służby morowe, do których należeli kopacze, osiągnęły imponujący stopień specjalizacji. W szeregach tej osobliwej armii odnajdujemy poszukiwaczy zwłok, mamki morowe, karmiące niemowlęta po zadżumionych, czyścicieli zapowietrzonych domów czy „wyganiaczy ubóstwa”. Ci ostatni prowadzili heroiczne boje z miejscowymi żebrakami, usuwając ich brutalnie poza mury miasta. Dzięki zachowanym aktom miejskim z nowożytnego Lublina wiemy, że większość funkcjonariuszy morowych doświadczała na co dzień skrajnej nędzy, co stanowiło w oczach władz miejskich doskonałe przygotowanie do wykonywania najbardziej odrażających zajęć.
(...) Władze powietrzne dbały, aby vespillones pozostawali ściśle odizolowani od ogółu mieszkańców. W pierwszym rzędzie służyły do tego osobne domy kopackie, często sytuowane poza murami miasta. Taką samą rolę odgrywał specjalnie oznaczony ubiór. Chociaż występowały tu pewne lokalne odrębności, to niemal powszechnie grabarze morowi nosili znaczone białymi krzyżami czarne płaszcze z głębokimi kapturami.
Podobnie jak ich włoscy odpowiednicy, polscy kopacze zobowiązani byli do sygnalizowania swej obecności dzwonkiem zamocowanym na wozie z trupami. Zdarzało się również, że zatrudniano osobnego pomocnika, który głośno przestrzegał przechodniów o zbliżaniu się śmiertelnych służb.
(...) W całej Europie największym nawrotom epidemii towarzyszyły tragiczne w skutkach procesy tzw. mazaczy dżumowych, oskarżanych o celowe roznoszenie zarazy. Ofiarą zbiorowej psychozy padali zarówno Żydzi, włóczędzy oraz starsze kobiety, jak i niżsi funkcjonariusze służb epidemicznych."


Ł. Kowalczyk, Dzieci czarnej śmierci. Grabarze dżumowi w dawnej Rzeczypospolitej, https://tytus.edu.pl/2018/09/04/dzieci-czarnej-smierci-grabarze-dzumowi-w-dawnej-rzeczypospolitej/

czwartek, 2 kwietnia 2020

Enchanting nature / Zaczarowując naturę

Enchanting nature

"As European cities grew and forested areas became more remote, as fens were drained and geometric patterns of channels imposed on the landscape, as large powerful waterwheels, furnaces, forges, cranes, and treadmills began increasingly to dominate the work environment, more and more people began to experience nature as altered and manipulated by machine technology. A slow but unidirectional alienation from the immediate daily organic relationship that had formed the basis of human experience from earliest times was occurring.
(...) The witch, symbol of the violence of nature, raised storms, caused illness, destroyed crops, obstructed generation, and killed infants. Disorderly woman, like chaotic nature, needed to be controlled".

C. Merchant, The Death of Nature. Women, Ecology and the Scientific Revolution, New York and London 1983, p. 66, 127.

Zaczarowując naturę


"Wraz z rozrastaniem się europejskich miast i kurczeniem się obszaru lasów, osuszaniem bagien i mokradeł, budową sieci kanałów geometrycznych przecinających krajobraz, stopniowym opanowywaniem środowiska pracy przez ogromne i potężne hydrauliczne kołowroty, piece, kuźnie i żurawie, ludzie w coraz większym stopniu zaczęli doświadczań natury jako czegoś, co zostaje dogłębnie przeobrażone poprzez pracę maszyn. Wywołało to nasilające się, z wolna wprawdzie, acz nieubłaganie poczucie wyobcowania, które zastąpiło bezpośrednią, prostą i organiczną więź [z naturą] stanowiącą wcześniej fundament ludzkiego doświadczenia.
(...) Czarownica, symbol siły natury, rozpętywała burze, wywoływała choroby, niszczyła plony, szkodziła płodności i mordowała dzieci. Kobietę siejącą zamęt, podobnie jak szerzącą chaos naturę, należało trzymać pod kontrolą."

C. Merchant, The Death of NatureWomen, Ecology and the Scientific Revolution, cyt. za.: M. Chollet, Czarownice. Niezwyciężona siła kobiet, przeł. S. Królak, Kraków 2019, s. 210-213.