środa, 7 maja 2025

Nieformalny komunistyczny sposób produkcji, albo: dlaczego marksista musi być piratem

"Piractwo medialne jawiło się jako zjawisko społeczne ucieleśniające tak wiele z tego, co mnie interesuje walkach toczonych w kapitalizmie, i wydawało się, że tak rzadko było rozumiane w ten właśnie sposób. Piractwo było widziane albo jako działanie podejmowane przez zadeklarowanych łobuzów, albo jako niefortunny skutek uboczny technologii cyfrowych. A marksiści w dużej mierze całkowicie je ignorowali, nawet gdy prowadzili wiele interesujących analiz dotyczących technologii cyfrowych. Polityka marksistowska tradycyjnie koncentruje się w końcu na walkach między pracą a kapitałem w hali produkcyjnej, a świat na pozór odległy od nastolatków ściągających pliki z muzyką.

Moim argumentem brzmi tak: piractwo medialne, podobnie jak wiele innych zjawisk w sieci, można owocnie konceptualizować w kategoriach pracy, a to daje nam lepsze rozumienie piractwa i wielu innych działań, w które zaangażowane są kultury cyfrowe, zaś taka konceptualizacja może nawet dodać głębi polityce cyfrowej. Z kolei szczegółowe rozumienie walk prowadzonych w przestrzeniach online pomaga nam lepiej uchwycić transformacje pracy i kapitału, oraz nową politykę, która z nich wynika. Krótko mówiąc, chcę wprowadzić marksistów do sieci i sprawić, by cyfrowi tubylcy podnieśli czerwoną flagę.

(...) W początkach informatyki i programowania oprogramowanie [software] nie było towarem. Sam sprzęt komputerowy [hardware] był wiodącym towarem, ogromną inwestycją kapitałową, na którą stać było tylko duże firmy, wojsko i uniwersytety. Instytucje te polegały na wykwalifikowanych technikach, którzy opracowywali programy przeznaczone specjalnie dla komputera i zadań, jakie miał on wykonywać. Większość badań nad programowaniem komputerowym miała miejsce na uniwersyteckich wydziałach informatyki, odizolowanych od problemów biznesu i handlu. Ponieważ oprogramowanie było pracochłonne w produkcji i nie stwarzało wówczas perspektyw komercyjnych, wśród programistów rozwinęła się kultura dzielenia się kodem - była to grupa, która obejmowała uniwersyteckich informatyków i studentów studiów podyplomowych, a także różnych majsterkowiczów-amatorów pozbawionych bezpośredniej afiliacji uniwersyteckiej. Jak opisuje swoje doświadczenie Richard Stallman, który założył później ruch wolnego oprogramowania, 'kiedy zacząłem pracować w MIT Artificial Intelligence Lab w 1971 roku, stałem się częścią społeczności dzielącej się oprogramowaniem, która istniała już od wielu lat'. Dla Stallmana swobodne dzielenie się oprogramowaniem i kodem było istotną częścią doświadczenia programowania:

'Współdzielenie oprogramowania nie ograniczało się do naszej konkretnej społeczności; jest ono tak stare jak same komputery, tak jak dzielenie się przepisami jest tak stare jak samo gotowanie…'.

Te społeczności współdzielenia wyznaczały jeden z początków komputerowej subkultury hakerów.

Wraz z rozwojem komputerów osobistych, rozwijał się również rynek oprogramowania, co doprowadziło do powstania komercyjnej branży software. Jednak kluby hobbystyczne, z których wyłonił się przemysł komputerów osobistych (PC), podzielały hakerskie wartości i praktyki Stallmana: umiejętność testowania, dekonstruowania, uczenia się i dzielenia się oprogramowaniem, przede wszystkim jako sposób na rozwijanie umiejętności programowania i sieci komputerowych. Powszechną praktyką było dostarczanie innym hobbystom dysku ze skopiowanym oprogramowaniem za darmo; członkowie klubów często uczyli się programowania poprzez wspólną dekonstrukcję oprogramowania. Działania te nie pozostały niezauważone przez rodzący się przemysł oprogramowania komercyjnego, zatroskany potrzebą stworzenia stabilnych rynków dla swoich towarów.

(...) W przeciwieństwie do hakerów uniwersyteckich, drugie pokolenie hakerskie pojawiło się w erze komputerów osobistych, ponieważ komputery stały się produktami konsumenckimi i urządzeniami gospodarstwa domowego, a nie inwestycjami w kapitał stały. Kultura hakerska, jak ją charakteryzuje Douglas Thomas, to 'kultura, która wyrażała ogólne niezadowolenie ze świata, typowe dla nastoletniego niepokoju, ale także niezadowolenie ze sposobów, w jakie technologia była wykorzystywana. Dla nastoletnich chłopców odkrywających sposoby, w jakie komputery mogą być używane do nawiązywania ze sobą kontaktu, nie było nic bardziej niepokojącego niż widok tych samych komputerów używanych do systematycznej organizacji świata. Grupy hakerów zaczęły się spotykać, uczyć się od siebie nawzajem i tworzyć subkulturę, która była poświęcona stawianiu oporu i zakłócaniu >>systemu<<.'

Ograniczenia po stronie własności intelektualnej, dotyczące udostępniania kodu i programów, stanowiły część tego 'systemu' (...), ale Thomas wskazuje również na 'świat haseł i numerów PIN' zarządzany przez duże instytucje, takie jak wojsko, rząd i wielkie korporacje, które zagrażały hakerskiej swobodzie surfowania i dostępu w sieciach cyfrowych.

Gilles Deleuze odmalował sugestywny opis tego świata. Twierdzi on, że epoka instytucji dyscyplinarnych, które teoretyzował Michel Foucault i które służyły do ​​wytworzenia przemysłowej siły roboczej w procesach grodzeń, ustąpiła miejsca 'społeczeństwu kontroli'. Według Deleuze’a, w miarę jak instytucje dyscyplinarne, odpowiedzialne za produkcję odrębnych podmiotów, takich jak 'żołnierz' lub 'robotnik', ulegają rozpadowi, ludzie są coraz bardziej poddawani swoistej 'odroczonej' dominacji', 'ciągłej zmienności' wymuszanej hasłami: 'cyframi otwierającymi dostęp do informacji lub go wzbraniającymi'. Są to formy kontroli nad fabryką społeczną (...), gdzie produkcja i reprodukcja wykraczają poza 'grodzenia' w 'obwody': kontrola opiera się na dostępie i uwierzytelnianiu, a produkcja kapitalistyczna zmierza w kierunku niematerialności. Co najważniejsze, 'społeczeństwa kontroli posługują się maszynami trzeciej generacji - maszynami informatycznymi i komputerami, zagrożonymi pasywnie przez zaburzenia i aktywnie przez piratów oraz rozprzestrzeniające się wirusy'.

Deleuze wskazuje na punkt przejściowy między fordyzmem a postfordyzmem, choć nie posługuje się tymi kategoriami. Instytucje dezagregują się, gdy siła robocza rozkłada się na bardziej rozproszone i elastyczne podmiotowości. Dostęp do danych uwierzytelniających i haseł wymaga, aby siła robocza przeorganizowała się zgodnie z neoliberalnymi wytycznymi, zdobywając odpowiedni kapitał ludzki i inwestując w siebie, aby zwiększyć swoją autonomię. Zobaczymy, że w kulturze hakerów opracowane praktyki mające na celu przeciwstawić się społeczeństwu kontroli, a także komodyfikacji komputerów osobistych. W kontrze do tych tendencji, hakerzy konstruowali alternatywne metody przemierzania sieci, interakcji online i wymiany informacji. Całość tych praktyk i sieci stała się znana jako komputerowe podziemie.

Praca Corneliusa Castoriadisa zawiera stosowne ramy teoretyczne dla ujęcia komputerowego podziemia. Sam będąc pracownikiem fabryki i zaciekłym krytykiem despotycznych technik zarządzania, Castoriadis argumentował, że kapitalistyczna kontrola procesu produkcji nigdy nie może być kompletna. Całe zarządzanie, nawet niezwykle szczegółowe dyrektywy dotyczące ciał i ruchu, opracowane przez 'naukowe zarządzanie' Fredericka Winslowa Taylora i jego uczniów, mogło zostać ustanowione jedynie na poziomie planu, a jego wykonanie musiało zakładać pewną dozę sprawczości pracowniczej. Ponadto, plany musiały zostać wdrażane w rozmaitych warunkach, wymagających wszelkiego rodzaju modyfikacji, poprawek i adaptacji. '«Najlepszy sposób» nie ma nic wspólnego z konkretną rzeczywistością produkcji. Jego definicja zakłada istnienie idealnych warunków - warunków, które są niezwykle odległe od rzeczywistych warunków, w jakich znajduje się pracownik'. Nawet w obliczu tayloryzmu pracownicy praktykowali pewien rodzaj samorządności, który dla Castoriadisa stanowił sedno stosunków socjalistycznych.

Całokształt tych praktyk samorządności stanowi 'nieformalną organizację przedsiębiorstwa': faktycznie istniejący przejaw produktywnej praktyki, która dla Castoriadisa posiada 'treść społeczną, treść związaną z walką'. Zamiast wyłaniać się w aporiach dominacji technokratycznej, jak w teorii taktyki Michela de Certeau: 'wyrachowane działanie określone przez brak właściwego mu miejsca', nieformalna organizacja konfrontuje się z formalnymi planami zarządzania:

'Nieformalna organizacja nie jest naroślą pojawiającą się w szczelinach organizacji formalnej; ma ona tendencję do reprezentowania innego trybu działania przedsiębiorstwa, skupionego wokół rzeczywistej sytuacji wykonawców. Kierunek, dynamika i perspektywa obu organizacji są sobie całkowicie przeciwstawne – i to przeciwstawne na społecznym terenie, który ostatecznie pokrywa się z walką między dyrektorami a wykonawcami'.

Wraz z wprowadzeniem mechanizmów kontroli – kodów dostępu, zapór sieciowych, zabezpieczeń przed kopiowaniem – do nowych sił wytwórczych sieci komputerowych, powstawały właśnie tego rodzaju nieformalne organizacje, które je kwestionowały, próbując alternatywnych sposobów na rekompozycję klasy robotniczej, zaczynając od tych, którzy pracowali z komputerami.

W miarę rozwoju przemysłu komputerowego, a wraz z nim przemysłu oprogramowania, hakerzy napotykali wyzwania dla samorządności w swojej działalności komputerowej. Współdzielenie kodu oprogramowania zostało uznane, w nieco osobliwej decyzji Sądu Najwyższego z 1978 r., za nielegalne. Podczas gdy sąd uznał, że algorytmy nie mogą być patentowane, orzekł też, że fragmenty kodu komputerowego, jako wyrazy podstawowych idei dotyczących najlepszego sposobu tworzenia oprogramowania, są chronione prawem autorskim. Przyniosło to dwa znaczące skutki. Po pierwsze, ochrona praw autorskich w USA jest automatyczna: w przeciwieństwie do patentów, które muszą zostać zarejestrowane w Urzędzie Patentowym USA, 'prawo automatycznie chroni dzieło, które zostało stworzone i utrwalone w namacalnym nośniku ekspresji w dniu 1 stycznia 1978 r. lub później'. Gdy tylko kod został napisany, stawał się własnością intelektualną. Po drugie, ochrona praw autorskich trwa niezwykle długo: podczas gdy patenty wygasają po 20 latach, prawa autorskie trwają przez całe życie twórcy plus 70 lat, a w przypadku prac anonimowych - 120 lat od momentu stworzenia.

Konsekwencje tego orzeczenia dla programistów komputerowych stały się jasne natychmiastowo. Dzielenie się kodem, podstawowym elementem pracy programisty i hakera, od teraz było nielegalne. W odpowiedzi Stallman utworzył specjalną grupę interesu, Free Software Foundation, i zaprojektował nowy schemat licencjonowania, który miał być alternatywą dla praw autorskich do jego programowania. Celem Stallmana w przypadku licencji GNU General Public Licenses, czyli 'copyleft', było zachowanie praktyk pracowniczych, z których korzystał jako informatyk w Massachusetts Institute of Technology (MIT), gdzie, odizolowany od kapitalistycznych nacisków na maksymalizację zysku, cieszył się dużą autonomią.

'Nasze Powszechne Licencje Publiczne zostały zaprojektowane tak, aby zapewnić Ci swobodę rozpowszechniania kopii wolnego oprogramowania (i pobierania za nie opłat, jeśli sobie tego życzysz), tak że otrzymasz kod źródłowy lub możesz go zdobyć, jeśli zechcesz, tak że możesz zmieniać oprogramowanie lub używać jego fragmentów w nowych wolnych programach, oraz tak, że wiesz, że możesz to wszystko robić' (Projekt Gnu – Fundacja Wolnego Oprogramowania).

Poprzez to, co Coleman i Hill nazwali 'sprytnym prawniczym hackiem', Powszechna Licencja Publiczna (GPL) skutecznie wykorzystywała żelazne prawo licencjonowania praw autorskich, aby wymagać od każdego, kto tworzy programy z wolnego oprogramowania, dzielenia się kodem źródłowym, pozbawiając tym samym kogokolwiek możliwości monopolizowania swoich programów. Jak mówi Stallman, 'copyleft wykorzystuje prawo autorskie, ale wywraca je na nice, aby służyć przeciwstawnemu celowi: zamiast być środkiem prywatyzacji oprogramowania, staje się środkiem utrzymywania oprogramowania wolnym'. Inicjatywa Stallmana szybko rozbudziła wyobraźnię programistów związanych z komputerowym podziemiem, którego członkowie zabrali się do pracy nad budowaniem ekosystemu oprogramowania nieograniczonego prawami autorskimi.

Dafermos i Söderberg argumentowali, że politykę hakerów wolnego oprogramowania należy rozumieć jako rodzaj walki pracowników z kierownictwem, a także ucieczkę od korporacyjnego żywota:

'Próbując uciec od wyalienowanej egzystencji, ruch hakerski wynalazł alternatywny model organizacji pracy oparty na wspólnej własności środków produkcji, na udziale wolontaryjnym i zasadzie samowyrażania się w pracy. To właśnie ta obietnica leży u podstaw polityki ruchu hakerów'.

Innymi słowy, ruch ten przyjmuje formę nieformalnej organizacji, tak jak opisywał ją Castoriadis: alternatywnej formy produktywnych relacji, istniejącej równolegle do kapitalistycznego zarządzania Internetem. Polityka hakerska nie jest jawnie antykapitalistyczna, ale wynika z oporu hakerów wobec sposobów, na jakie kapitał próbował interweniować i kontrolować ich procesy pracy za pomocą własności intelektualnej. GPL pozwoliła hakerom zachować pewną miarę niezdyscyplinowanej i niezrutynizowanej autonomii - coś, co Dafermos i Söderberg nazywają hakerskim 'odrzuceniem tayloryzmu'. Hakerzy starają się zachować swoje umiejętności i niezależność w obliczu tendencji do deskillingu i kontrolowania produkcji oprogramowania wewnątrz dużych firm.

(...) Sukces systemu operacyjnego Linuks dowiódł, że rozproszona organizacja wolnego oprogramowania, choć na pozór chaotyczna, stanowiła realny model rozwoju oprogramowania, daleki od strategii korporacyjnych. Ale dowiodła czegoś więcej. (...) Poprzez wykorzystanie rozproszonej grupy wolontariuszy, zorganizowanych dla sprawy, a nie poprzez płace i struktury zarządzania, wolne oprogramowanie stanowiło alternatywny sposób produkcji i nowy rodzaj organizacji demokratycznej, konkretną apoteozę rewolucji politycznej i ekonomicznej, którą komputery osobiste obiecywały u swego zarania.

(...) A jednak wolne oprogramowanie jako proces produkcyjny nie wyzwoliło się całkowicie z kapitalistycznych stosunków społecznych. Po pierwsze, kapitalizm zawsze opierał się na formach pracy, które pojawiają się poza płacą. Marksistowskie feministki, takie jak Maria Dalla Costa, Selma James i Silvia Federici, wykazały, w jaki sposób reprodukcja stosunków kapitalistycznych opiera się na nieodpłatnej pracy reprodukcyjnej kobiet w rodzinie i domu. Co więcej, pomimo wszystkich swych radykalnych ambicji, wolne oprogramowanie nigdy nie było całkowicie antagonistyczne wobec kapitalizmu. Biznes zaczął dostrzegać zalety tego, co libertariański programista Eric Raymond nazwał 'bazarem' rozproszonego, niezastrzeżonego kodowania, w przeciwieństwie do hierarchicznej 'katedry' silnie zabezpieczanej przez własność intelektualną: lepsze produkty wytwarzane taniej. Chcąc uspokoić kapitalistów zatroskanych implikacjami słowa 'darmowy' przypisanym do ich produktów, przedsiębiorcy Bruce Perens i Tim O’Reilly przemianowali ruch na open source, aby przyciągnąć inwestycje. Podstęp zadziałał. Jak dokumentuje David Bollier, International Business Machines (IBM) wydało 1 miliard dolarów na rozwój Linuksa; firmy takie jak Amazon i eBay przeszły na open source, a od 2002 r. 'nawet jedna trzecia programistów pracujących nad projektami open source to pracownicy korporacji'. Oprócz bycia niszą jako system operacyjny dla indywidualnych użytkowników komputerów, Linux jest obecnie składnikiem większości serwerów, routerów i superkomputerów: innymi słowy, jest kluczowym elementem infrastruktury Internetu. Podobnie jak kapitalizm opiera się na publicznej infrastrukturze, takiej jak drogi lub przestrzenie wspólne, takie jak międzynarodowe szlaki wodne, w celu produkcji i dystrybucji towarów, tak samo opiera się on na wolnym i otwartym oprogramowaniu.

(...) Sukcesy ruchu wolnego oprogramowania zainspirowały stawianie prawom autorskim kolejnych wyzwań w sferze kultury. Przemysły kulturalne, które już rozpoczęły proces digitalizacji swoich własności w celu obniżenia kosztów produkcji i dystrybucji, były zaniepokojone sposobami, na jakie technologia cyfrowa pozwalała użytkownikom dokonywać kopii, zmieniać układ i remiksować ich marki, znaki towarowe i towary. Znaczące techniki artystyczne, takie jak pastisz, kolaż, remiks i détournement, opracowane w XX wieku jako odpowiedź na produkcję masową, zostały uproszczone przez digitalizację i komputery, by stać się kamieniami węgielnymi współczesnej praktyki twórczej (Bourriard, Coombe).

Chcąc obronić swoją hegemonię w obszarze dystrybucji, przemysł kulturalny usiłował wprowadzić ścisłe prawa autorskie do treści multimedialnych w sieci, mimo że technologie i praktyki kulturowe promowały kopiowanie i rozpowszechnianie informacji u podstaw.

(...) W odpowiedzi na te restrykcje zawiązał się ruch reformatorski, kierowany przez profesorów prawa, takich jak Lawrence Lessig, oraz internetowe organizacje zajmujące się prawami obywatelskimi, takie jak Electronic Frontier Foundation: ruch na rzecz wolnej kultury. Podążając za przykładem Stallmana, ruch Free Culture założył organizację Creative Commons, aby tworzyć i administrować alternatywnymi licencjami, które modyfikowałyby prawa autorskie, zezwalając na ponowne wykorzystywanie, remiksowanie i udostępnianie treści cyfrowych. (...) Pod względem politycznym ruch Free Culture ucieleśnia podejście liberalne w swoim rozumieniu konfliktów dotyczących kultury cyfrowej, oraz w swoich metodach i celach. (...) Podczas gdy Stallman zajmował się warunkami pracy programistów oprogramowania - choć wyrażanymi w kategoriach wolności jednostki - to Lessig kieruje swoją krytykę praw autorskich w stronę ich wpływu na wolności obywatelskie, w szczególności na wolność słowa. Dla Lessiga tworzenie, przekształcanie i dystrybucja dzieł kultury jest 'formą mowy', a Internet jest porównywany do fotografii filmowej jako 'demokratyczna technologii ekspresji'.

(...) Podobnie jak Stallman opracowywał alternatywne licencje, aby podważyć ochronę własności intelektualnej, tak samo czynił Lessig i ruch wolnej kultury. Creative Commons 'ma na celu zbudowanie tkanki rozsądnych praw autorskich w miejsce panującego obecnie skrajnego podejścia. Robi to, ułatwiając ludziom tworzenie w oparciu o cudze pracy, ułatwiając twórcom promowanie wolności, aby inni mogli czerpać i tworzyć w oparciu o ich prace'. Dzięki licencji Creative Commons posiadacze praw autorskich dobrowolnie zrzekają się części praw do tworzonych przez siebie treści, pozwalając innym na redystrybucję lub remiksowanie ich prac. Chociaż istnieją pewne różnice, większość obiektów objętych licencją Creative Commons wymaga zachowania praw autorskich i zazwyczaj ogranicza generowanie zysków dla wszystkich prócz pierwotnego twórcy.

(...) Dla liberalnych reformatorów takich jak Lessig pojęcie dóbr wspólnych (commons) działa jak ideał regulacyjny. Zastępuje on liberalną sferę publiczną, w której ma panować wolność wypowiedzi, metaforą bardziej odpowiadającą wolnemu (choć z pewnymi ograniczeniami) obiegowi towarów. Jest to również znacząca metafora polityczna, utożsamiająca hakerów i reformatorów prawa własności intelektualnej z historycznymi ruchami społecznymi udokumentowanymi przez E.P. Thompsona, Marcusa Redikera i Petera Linebaugha, którzy pokazali, że 'pirat' i 'wyjęty spod prawa' były terminami mającymi na celu osłabienie oporu wobec grodzeń gruntów w XVIII wieku i wobec nowych stosunków kapitalistycznych, które grodzenia te narzucały.

(...) Jednak historyczny opór wobec grodzeń nie dotyczył wyłącznie dostępu do własności. Był to również atak na nowe stosunki pracy. Oddzielenie od dóbr wspólnych było warunkiem wstępnym restrukturyzacji procesu pracy od feudalnych technik rzemieślniczych w kierunku wykwalifikowanej pracy najemnej w fabrykach. Thompson opisuje nie tylko sprzeciw wobec własności prywatnej w obronie dóbr wspólnych, ale także obronę praktyk pracy rzemieślniczej. Okresowo grupy pracowników niszczyły grodzenia blokujące im dostęp do pastwisk i atakowały maszyny, które zmechanizowały ich pracę i zniszczyły ich źródła utrzymania. W opisie piractwa atlantyckiego z tego samego okresu, przedstawionym przez Redikera, atrakcyjność piractwa dla marynarzy wynikała z demokratycznych warunków pracy i współdzielenia zysków, w przeciwieństwie do wyzyskującej i hierarchicznej organizacji statków handlowych i wojskowych.

(...) Bardziej współczesne marksistowskie teorie pracy i technologii cyfrowych powróciły do ​​teorii wartości Marksa, aby zrozumieć organizację komercyjnych platform internetowych i mediów społecznościowych w bardziej szczegółowy i rygorystyczny sposób, pozbawiony optymizmu charakterystycznego tak dla teoretyków wolnej kultury, jak i dla autonomistycznych marksistów. Marks opisuje wydobywanie wartości dodatkowej w następujący sposób. Towary zyskują wartość wykraczającą poza wartość ich materiałów składowych ze względu na szczególny towar, siłę roboczą, wniesioną przez pracownika w trakcie procesu produkcji. Aby osiągnąć zysk, kapitalista musi zapłacić pracownikowi wynagrodzenie niższe od wartości pracy wniesionej do towaru. Marks omawia tę wartość dodatkową w mniejszym stopniu w kategoriach niedopłaty, a w większym w kategoriach wydłużenia czasu pracy. Aby zarobić dniówkę, pracownik musiał pracować ponad to, co było społecznie niezbędne do reprodukcji jego siły roboczej. Tego rodzaju wyzysk jest konstytutywną cechą kapitalizmu.

Badania recepcji publiczności prowadzone przez Dallasa Smythe'a stanowiły wczesne i wpływowe zastosowaniem teorii wartości w analizie kapitalistycznych mediów wspieranych reklamami. Smythe argumentował, że istotnym towarem w telewizji komercyjnej nie była treść, czyli same programy, ponieważ widzowie nie płacili za ich oglądanie, ale konsumowali je za darmo. Telewizja służyła raczej do produkcji towaru-widowni, który następnie był sprzedawany reklamodawcom. Wedle tej wykładni oglądanie staje się rodzajem pracy wykonywanej przez widzów w celu wytworzenia siebie jako towaru. Podobnie jak praca, czas oglądania jest wydłużany poza to, co jest społecznie niezbędne, za pośrednictwem reklam.

Teoretycy pracy cyfrowej podążają za linią argumentacji Smythe'a: bezpłatne usługi i nawigacja w wolnym dostępie, dostarczane przez korporacje internetowe, działają w podobny sposób jak 'bezpłatne' oglądanie telewizji. W rzeczywistości większość gospodarki cyfrowej opiera się na reklamach, a zatem oglądanie stron internetowych i kanałów jest, zgodnie ze Smythe'em, pracą, która produkuje użytkowników jako towar.

Pod wieloma względami środowiska cyfrowe sprawiają, że idee Smythe'a dotyczące pracy publiczności stają się jeszcze bardziej namacalne. Przedsiębiorca internetowy Tim O’Reilly użył terminu 'architektury partycypacji', aby opisać interaktywne przestrzenie Web 2.0, zakładając, że aktywność użytkowników na platformach komercyjnych znajdzie się w centrum gospodarki cyfrowej po jej wcześniejszym krachu. 'Partycypacja' stała się następnie słowem kluczowym dla analityków mediów cyfrowych, od entuzjazmu Claya Shirky’ego dla 'nadwyżki behawioralnej' wydatkowanej na LOLcats i Wikipedię po wychwalanie przez Henry'ego Jenkinsa demokratycznego potencjału nowych 'mediów partycypacyjnych', w których to fani mogliby brać udział w tworzeniu mediów. Jednak podstawą nowego kreatywnego potencjału odbiorców jest śledzenie i monitorowanie danych. W przeciwieństwie do odbiorców telewizyjnych, użytkownicy sieci są zindywidualizowani, a każde kliknięcie lub ruch myszki może stać się wiązką danych dla badań rynkowych lub środkiem do dalszego przekształcania infrastruktury sieciowej w celu lepszego uchwycenia aktywności odbiorców.

Dla teoretyków pracy cyfrowej te architektury uczestnictwa są w istocie 'cyfrowymi grodzeniami' podlegającymi intensywnemu nadzorowi i eksploracji danych w celu wydobycia jak największej ilości informacji o użytkownikach, które są następnie sprzedawane reklamodawcom (Mark Andrejevic). Dostarczają one również 'pracy uwagi' (Jonathan Beller) reklamom tworzonym na podstawie tych danych, co ostatecznie stanowi metodę realizacji zysków online, stosowaną przez Facebooka i Google. Tiziana Terranova przytomnie sklasyfikowała odmiany aktywności generującej i realizującej wartość w środowiskach cyfrowych jako 'pracę darmową', która obejmuje generowanie danych, produkcję obiektów cyfrowych i utrzymywanie środowisk bez żadnej zapłaty. 'Jednocześnie dobrowolnie przekazana i nieopłacana, przynosząca radość i wyzyskiwana, praca darmowa w sieci obejmuje tworzenie stron internetowych, modyfikowanie pakietów oprogramowania, czytanie i uczestnictwo w listach mailingowych oraz budowanie przestrzeni wirtualnych na MUD i MOO' (Terranova).

W ten sposób nawigacja w środowiskach cyfrowych i korzystanie z narzędzi cyfrowych – oprogramowania, aplikacji, gier – są same w sobie produktywne. Użytkownicy produkują dane, które firmy wykorzystują następnie do modyfikowania swoich produktów i dostosowywania kampanii reklamowych. Elementy produkcji kulturalnej, takie jak edycja zdjęć czy produkcja muzyczna, są zautomatyzowane, prowadzą do deskillingu i grodzeń w zastrzeżonych środowiskach. To neutralizowanie umiejętności pozwala konsumentom brać udział w procesie produkcji, stając się 'prosumentami' z przewidywań Alvina Tofflera lub 'masowymi dostosowawcami' hołubionymi w teorii zarządzania (Gilmore i Pine). Ta dramatyczna transformacja procesów pracy w obszarze pracy kulturalnej powoduje deprofesjonalizację i odformalizowanie tej pracy w pracę amatorską, pracę wolontariacką i mimowolne formy ekstrakcji wartości dodatkowej. Publiczność nie produkuje już tylko siebie jako towaru do sprzedaży osobie trzeciej; jest coraz bardziej składnikiem samego procesu produkcji mediów. Jak twierdzi Christian Fuchs, 'prosumpcja jest wykorzystywana do outsourcingu pracy do użytkowników i konsumentów, którzy pracują bez wynagrodzenia. W ten sposób korporacje obniżają swoje koszty inwestycji i pracy, miejsca pracy są niszczone, a konsumenci pracujący za darmo są ekstremalnie wyzyskiwani'.

Teoria pracy cyfrowej stanowi eleganckie przeformułowanie liberalnych teorii gospodarki cyfrowej. 'Partycypacja' opisywana przez entuzjastów Web 2.0, takich jak O’Reilly, Shirky i Jenkins, jest w rzeczywistości formą pracy w sieciach. Użytkownicy usług internetowych są w rzeczywistości pracownikami, którzy nie uznają siebie za takowych, a zatem rzadko kwestionują system własności i produkcji wartości ustanowiony przez firmy internetowe. Nasycenie sieci cyfrowych działalnością generującą wartość nie jest, jak twierdzą Michael Hardt i Antonio Negri, ostatecznym obaleniem teorii wartości opartej na pracy, ale w rzeczywistości świadczy o rozszerzeniu jej aplikowalności. Nawet gdy użytkownicy angażują się w dobrowolne projekty wykorzystujące ich umiejętności w czasie wolnym, nadal podlegają kapitalistycznej logice utowarowienia.

Podczas gdy teza o darmowej pracy ma posmak rewolucji kopernikańskiej, nieodwracalnie zmieniającej rozumienie gospodarki cyfrowej, ma ona również swoje ograniczenia. Ponieważ tak wiele zależy od stawek reklamowych generowanych przez wiarygodnych odbiorców, modele biznesowe oparte na pracy darmowej są wątłe i niestabilne: nie wystarczy wydobyć wartości dodatkowej od użytkowników klikających w strony, taka wartość musi jeszcze zostać zrealizowana na rynku. W tej sytuacji większość usług internetowych jest wspierana nie z przychodów z reklam, ale z finansowania kapitału o podwyższonym ryzyku. A firmy internetowe zatrudniają również tysiące pracowników najemnych, od uprzywilejowanych programistów wysokiego szczebla po moderatorów treści opłacanych marnymi groszami do usuwanie obraźliwych obrazów z sieci. Wielu z tych pracowników jest wykorzystywanych w mniej nowatorski sposób niż to, co Fuchs problematycznie nazwał 'nieskończonym wyzyskiem' produktywnych użytkowników Facebooka: podlegają oni 'starej' teorii wartości opartej na pracy, zgodnie z którą ciężko pracują ponad wartość swoich wynagrodzeń, aby zapewnić zysk właścicielom. Niemniej jednak teza o darmowej pracy otwiera możliwości zrozumienia tego, w jaki sposób kapitalizm czerpie zyski z subsumowanych formalnie, nieformalnych obszarów Internetu.

(...) Jak była o tym mowa wcześniej, hakerzy wolnego oprogramowania toczyli pierwsze bitwy o własność intelektualną w sieciach komputerowych. Ich zmagania koncentrowały się na zachowaniu autonomicznych praktyk pracy w obliczu szybkiego utowarowiania i racjonalizacji branży rozwoju oprogramowania, która poszukiwała posłusznych konsumentów, a nie niezależnych drobnych producentów. Rozwój oprogramowania open source i pracy cyfrowej w gospodarce Web 2.0 ostudziły niektóre z tych napięć, ale nie wykorzeniły ich do końca. Własność intelektualna pozostaje narzędziem, którego producenci mediów używają, aby próbować kontrolować zarówno produkcję, jak i konsumpcję w sieciach cyfrowych, kierując te działania na zracjonalizowane, przewidywalne ścieżki.

Opór wobec tego rodzaju racjonalizacji i utowarowienia wśród innych wczesnych użytkowników sieci komputerowych często pojmował tę walkę tak, jak ruch wolnego oprogramowania: jako walkę o zachowanie umiejętności i autonomii nad produktywną i konsumpcyjną działalnością. To tu pojawili się pierwsi piraci cyfrowi. Taką kategorię nadał im przemysł oprogramowania, ale wielu z nich wkrótce z dumą przyjęło tę określenie.

(...) Wartość użytkowa oprogramowania jest postrzegana jako narzędzie pedagogiczne: poprzez majstrowanie przy kodzie użytkownicy, produktywnie konsumujący oprogramowanie, sami uczą się programować. Jednak firmy produkujące oprogramowanie retorycznie delegitymizowały te praktyki: 'Kiedy redaktorzy mówią o >>piratach<<, mają na myśli ciebie i mnie oraz naszą >>niewinną<<, przygodną wymianę oprogramowania. My jesteśmy piratami! Jesteśmy owym >zagrożeniem dla całego rynku oprogramowania<<. Nie byłoby wcale czymś błędnym twierdzić, że to my, konsumenci oprogramowania, jesteśmy piratami!… Coś jest strasznie nie tak z każdym systemem, który etykietuje wszystkich swoich konsumentów jako >>przestępców<< i piratów najpodlejszego sortu' [cytat z tekstu Beva Haightsa z czasopisma Hardcore Computing z 1981 roku].

(...) Jak zauważył Johann Söderberg, osoby głęboko zaangażowane w piractwo cyfrowe są często zaangażowane w inne aspekty podziemia hakerskiego. Dotyczyło to szczególnie wczesnego piractwa cyfrowego w Bulletin Board Systems (BBS), który stanowił wczesny sposób na łączenie komputerów za pomocą linii telefonicznych. (...) Przesiąknięte wartościami buntu nastolatków, komputerowe podziemie BBS jednoczyło się wokół prestiżu związanego z chwaleniem się destrukcyjnymi praktykami komputerowymi. Praktyki te zostały zgrupowane pod etykietą HPAV: h jak hakowanie (testowanie i włamywanie się do systemów), p jak phreaking (zdobywanie darmowego czasu telefonicznego), a jak anarchia (popełnianie drobnych przestępstw i wandalizmu) oraz v jak wirusy (złośliwe oprogramowanie). Piractwo stało się również integralną częścią komputerowego podziemia BBS. Praktyka hakerska polegająca na transgresywnym wykazywaniu się umiejętnościami znalazła potężne ujście w 'łamaniu' zabezpieczeń oprogramowania i dystrybucji pirackich wersji oprogramowania i gier. Najwcześniejsi piraci rozkoszowali się swoją buntowniczą tożsamością, podobnie jak Haights, przyjmując pseudonimy, które podkreślały ich nielegalną działalność: mowa tu o poszczególnych piratach, takich jak Apple Bandit, Burglar, Black Bart, Copy/Cat i Rogue Pirate; oraz grupach takich jak Midwest Pirates Guild, West Coast Pirate Exchange, Racketeers i Hi-Rez Hijackers.

(...) Podejścia do piractwa cyfrowego oparte na determinizmie technologicznym, zakładające, że jest ono nieuniknionym efektem ubocznym niedoskonałości praw autorskich w dobie sieci cyfrowych, mają tendencję do ignorowania jego elementu organizacyjnego oraz znaczeń i wartości, które się z nim wiążą: tego, co moglibyśmy nazwać, dla zwięzłości, kulturą piractwa cyfrowego.

(...) Pierwszą rolą w jej ramach jest rola dostawcy, który musi pozyskać oryginalną treść, która ma zostać spiracona. Na początku istnienia BBS-ów oznaczało to po prostu zakup programu ze sklepu. BBS mógł opierać się na zamożnym członku, który to zrobi, ale niektóre BBS angażowały się również w oszustwa związane z kartami kredytowymi, aby kupić zarówno sprzęt wymagany do uruchomienia BBS, jak i programy wymagane do dystrybucji w jego ramach. Ostatecznie czołowe organizacje pirackie miały swoich kretów w firmach, którzy zapewniali im zaawansowany dostęp do treści.

(...) Drugą i prawdopodobnie najważniejszą rolą w organizacji pirackiej pełni cracker, który musi obejść zabezpieczenia programów, aby udostępnić je każdemu użytkownikowi, aby, tym samym, stały się skutecznym towarem pirackim. Często odbywa się to poprzez majstrowanie przy kodzie źródłowym programu, co wymaga wysokiego poziomu umiejętności kodowania. Z tego powodu cracking stwarza programistom doskonałą okazję do transgresyjnego zaprezentowania swoich umiejętności kodowania swoim kolegom.

(...) Wraz z ustabilizowaniem się podziału pracy i rozwojem sceny warez, pirackie towary stawały się coraz bardziej wyrafinowane i obejmowały coraz większą różnorodność pracy. Piraci zaczęli wstawiać własne animacje jako intro i kompozycje muzyczne do złamanych programów. Te 'cracktro' służyły do ​​promowania wydań i prezentowania umiejętności programistycznych i kompozytorskich piratów. Ekipy tworzyły swoje 'wydania' (pliki skompresowane do jednej paczki typu .ZIP), co zmniejszało rozmiar plików, a jednocześnie umieszczały w nich plik .NFO zawierający informacje o ekipie, która go stworzyła, a także wielokolorowe grafiki, znane jako sztuka ANSI (odnosząc się tym samym do tekstów i kolorów ustalonych przez American National Standards Institute). Poprzez te wydania naśladowali, często w sposób niegrzeczny, dostępne komercyjnie produkty. Wydania pirackie działają jako performatywna krytyka kapitalistycznego przepływu towarów cyfrowych, stanowiąc sposób na kreatywne wyrażenie wizji alternatywnie zorganizowanej przestrzeni cyfrowej.

Ta alternatywna organizacja nie była alternatywą dla kapitalizmu. Piraci komputerowi nie próbowali stworzyć przestrzeni antykapitalistycznej, ale raczej inaczej zorganizowaną przestrzeń kapitalistyczną, z bardziej autonomicznym stosunkiem do utowarowienia i konsumpcji. (...) Rzeczywiście, jak wielokrotnie przyznawali sami piraci, piraci sumiennie kupują towary. Thomas i Meyer, socjologowie, którzy eksperymentowali z publikacją swoich badań w pirackiego zina w pliku tekstowym, argumentowali, że 'piraci komputerowi… donoszą, że wydają znacznie więcej pieniędzy na zakup oprogramowania niż przeciętny użytkownik. Wiele z tych zakupów ma na celu wymianę, a w świecie piratów istnieje silny etos, że jeśli ktoś używa programu, to go kupuje'. Późniejsze badania wykazują, że piraci objawiają tendencję do kupowania większej ilości dóbr medialnych niż ci, którzy nie piracą. Piraci komputerowi argumentowali również, że ich praktyki rozpowszechniają umiejętności komputerowe wśród młodych ludzi, którzy nie byli w stanie kupić oprogramowania, ale stali się dobrymi konsumentami w późniejszym życiu. Pliki .NFO w wydaniach pirackich, które służyły jako swego rodzaju manifest lub biuletyn dla grup wydających, często zawierały nawoływania do wspierania wydań oprogramowania wysokiej jakości: 'JEŚLI PODOBAŁ CI SIĘ TEN PRODUKT, KUP GO! AUTORZY OPROGRAMOWANIA ZASŁUGUJĄ NA WSPARCIE!!'.

W ten sposób piractwo nie odrzucało utowarowienia wprost. Piraci starają się raczej zarządzać zalewem drogiego oprogramowania w sposób ekonomicznie opłacalny, testując produkty i rozwijając umiejętności przed podjęciem decyzji, co kupić. Jest to bardzo podobne do strategii autoredukcji cen we Włoszech w latach 70., kiedy to pracownicy stawiali opór inflacji i wzrostom cen towarów i usług, po prostu płacąc starą cenę. Cherki i Wieviorka identyfikują, w jaki sposób te zmagania miały swoje 'stawki związane z konsumpcją': dzielnice klasy robotniczej organizowały się, wraz ze związkami zawodowymi, przeciwko podwyżkom stawek za media i usługi, odmawiając płacenia nowych stawek. Walki o niższe ceny towarów zostały podjęte przez sam formalny ruch pracowniczy, jako walki wykraczające poza miejsce pracy.

(...) Przemysł oprogramowania odpowiedział na scenę warez represjami prawnymi. (...) Późniejsze policyjne naloty zmusiły oddanych członków do wycofania się w bardziej skryte zakątki Internetu i podniosły bariery wejścia do subkultury. Forma organizacyjna opracowana przez piratów z warez BBS przetrwała do dziś. Wiele pirackich towarów, które szmugluje się w systemach udostępniania plików P2P, takich jak BitTorrent, pochodzi od grup funkcjonujących dawniej w ramach struktury Scene, a jej praktyki twórcze, takie jak nazwy załóg i manifesty NFO, pozostają nienaruszone.

(...) Jeśli chodzi o piractwo P2P [peer-to-peer], to wywodzi się ono z subkultury piractwa audio, która sama wyłoniła się ze sceny warez. Piractwo P2P oparło się na połączeniach przez program IRC, który zastąpił BBS w roli narzędzia komunikacyjnego. Historia tej subkultury ma ogromne znaczenie dla rozwoju piractwa cyfrowego, nie tylko dlatego, że jasno ukazuje sposoby, w jakie kapitał działa, aby zdekomponować masową opozycję i przekształcić ją w nowe źródła wartości i zysku. Piractwo audio to również punkt, w którym piractwo cyfrowe stało się zjawiskiem masowym, a nie niszowym, nadając w ten sposób ton późniejszym walkom. Muzyka pozostawała w tyle za oprogramowaniem w kulturach pirackich z powodu braku formatu pliku, który równoważyłby jakość i odpowiedni rozmiaru pliku w dystrybucji dokonywanej za pośrednictwem prędkości połączeń i dysków twardych tamtych czasów. Zmieniło się to wraz z rozwojem formatu MP3.

(...) To piraci ustanowili MP3 jako preferowany format plików dla muzyki cyfrowej w pierwszej dekadzie XXI wieku i opracowali wiele jego zastosowań. Jak opisuje to Jonathan Sterne,

'Australijski haker nabył L3Enc [kodek należący do niemieckiej firmy Fraunhofer, który kompresował dźwięk do formatu MP3], używając w tym celu skradzionej karty kredytowej. Następnie haker dokonał inżynierii wstecznej na oprogramowaniu, napisał nowy interfejs użytkownika i rozpowszechniał go bezpłatnie, nazywając go >>dziękuję Fraunhofer<<'.

W rezultacie pliki MP3 stały się preferowanym formatem plików dla cyfrowych nagrań dźwiękowych wśród piratów, a tym samym praktycznie dla wszystkich innych użytkowników, ponieważ w tamtym czasie nie istniał żaden legalny format cyfrowy dla muzyki.

Pirackie ekipy zaangażowane w wydania w formacie MP3 powstały w 1996 roku. Podobnie jak piraci oprogramowania, ci piraci byli kreatywni. Ustanowili standardy jakości dla wydań (ironicznie nazwane 'RIAA' dla krytyki grupy lobbingowej przemysłu płytowego Recording Industry Association of America) za pośrednictwem organizacji o nazwie MP3 Council. Piraci określili, jaki poziom kompresji dźwięku jest odpowiedni do odtwarzania. Piraci byli również pionierami w stosowaniu tagów metadanych do oznaczania poszczególnych plików MP3, a także standardowej struktury plików do organizowania albumów ('Recap', 'Netfrack'). Niektóre grupy wydawały domowe miksy obok plików MP3 komercyjnych wydań muzycznych ('Beatforge'). W czasach, gdy komercyjnie pliki MP3 po prostu nie były dostępne, piraci opracowali wiele praktyk, na których oparł się dalszy rozwój muzyki cyfrowej.

Sean Fanning był częścią tej sceny warezowej MP3, spędzając wolny czas na kanale IRC o nazwie 'w00w00'. Chciał zautomatyzować wiele niewygodnych aspektów wymiany plików MP3 i zabrał się do pracy nad programem nazwanym na cześć jego dziecięcego pseudonimu: Napster. Inni członkowie kanału, w tym jego przyszły partner Sean Parker, udzielali bezpłatnej pomocy zgodnie z modelem nieodpłatnej produkcji peer-to-peer opisanej przez Yochaia Benklera. Program szybko stał się ogromnym sukcesem, zdobywając 32 miliony użytkowników w ciągu niecałego roku, zanim został szybko zamknięty w obliczu pozwów ze strony przemysłu muzycznego.

Za nagłym sukcesem Napstera stała struktura, która pomimo całej swojej pozornej nowości, odtwarzała elementy starszej infrastruktury warezowej. Jak opisuje to Merriden, 'Napster nawiązuje do małych, zamkniętych sieci BBS: Napster jest w pewnym sensie regresją do dawnych czasów Internetu. Masowe korzystanie z Internetu oznaczało, że serwery muszą być używane do przechowywania informacji. Napster zaś, przeciwnie, opiera się na komunikacji między komputerami osobistymi członków społeczności Napstera'.

Zamiast przechowywać pliki MP3 na własnym serwerze, co byłoby zarówno drogie, jak i wysoce nielegalne, Napster działał jako zwykła usługa tworząca wykazy, zbierająca nazwy użytkowników i udostępniane przez nich pliki na liście, która była aktualizowana w czasie rzeczywistym. Transfer danych odbywał się między użytkownikami: od peera do peera. Jednak, jak zauważa Burk, taka architektura nie chroniła Napstera przed odpowiedzialnością za łamanie praw autorskich. Sąd orzekł, że Napster jest winny wtórnego i pośredniego naruszenia: 'Napster stanowił cyberprzestrzenny odpowiednik właściciela giełdy: kontrolował, kto się logował i kto handlował muzyką w jego systemie'. W rezultacie, kolejne sieci P2P unikały jakiejkolwiek centralizacji jako sposobu na uciekanie od odpowiedzialności.

(...) Bitwa o Napstera wywołała zadziwiająco dużo aktywizmu i dyskursu politycznego. Program pojawił się w ważnym momencie, szczególnie dla młodych ludzi. Napster eksplodował w tym samym czasie, gdy przemysł muzyczny rozstrzygał pozew zbiorowy o oszukiwanie konsumentów poprzez ustalanie cen płyt CD. W tym świetle, wyzyskiwana i bezwzględnie kontrolowana publiczność odkryła sposób, aby odmówić gry według starych zasad produkcji, dystrybucji i konsumpcji muzyki. Napster był również niezwykle popularny na kampusach uniwersyteckich, co Gantz i Rochester wiążą z kosztami kształcenia wyższego, które zaczęły gwałtownie rosnąć. Studenci college'ów walczyli z próbami ograniczenia korzystania z programu w sieciach uniwersyteckich i często wygrywali.

(...) Znaczenie Napstera leżało w tym, jak uwolnił proces piractwa od konieczności posiadania wysokich kwalifikacji, czyniąc praktykę udostępniania plików muzycznych łatwą i niemal automatyczną. Poprzez swoje protokoły sieciowe i prosty interfejs zapewniał techniczną kompozycję niezbędną dla już skomponowanej klasy konsumentów. Jednak to rodziło zarazem napięcia z istniejącą subkulturą piratów cyfrowych.

(...) Jednak, choć ten rodzaj deskillingu piractwa zagrażał tradycjom celebrowania umiejętności, to jednocześnie poszerzył walkę z własnością intelektualną poprzez masową, odtowarowioną wymianę plików MP3: co najmniej 50 milionów użytkowników w szczytowym okresie. Chciałbym zasugerować, że Napster ujawnił bardziej rewolucyjny potencjał niż elitarne piractwo The Scene. Polityka The Scene koncentrowała się na utrzymywaniu przywilejów wynikających z rozwiniętych umiejętności, co powodowało, że dystansowali się oni od niewykwalifikowanych użytkowników w sprzeciwie wobec przynoszącego deskillingu Tayloryzującego się Internetu. To systemy P2P, które nie tylko zdają się budzić analogie z pewnego rodzaju komunizmem obfitości i nietowarowej wymiany horyzontalnej mającej na celu użytek – P2P, zamiast klienta-serwera, jak ujmuje to Dmitri Kleiner w Manifeście Telekomunistycznym – niosą ze sobą także najbardziej radykalny potencjał.

Przywodzi to na myśl rozważania Waltera Benjamina na temat wpływu technologii na produkcję kulturową. Jako pisarz, który sam często zmagał się z problemami finansowymi, Benjamin był bardzo świadomy rozdźwięku między lewicowymi intelektualistami a masami, z którymi byli związani politycznie: zajmowali oni 'pozycję między klasami' (Twórca jako wytwórca). Jednak nowe technologie masowej produkcji zagroziły temu podziałowi: 'coraz większa liczba czytelników stawała się pisarzami' wraz z rozwojem prasy. 'Tak więc rozróżnienie między twórcą a publicznością wkrótce straci swój podstawowy charakter… W każdej chwili czytelnik jest gotowy stać się pisarzem' (Dzieło sztuki w dobie reprodukcji technicznej). Ta utrata rozróżnienia oznaczałaby również upadek zawodu pisarza, ale proletaryzacja pisarza miałaby większy ładunek polityczny, ponieważ pisarze staliby się częścią klasy rewolucyjnej. Jednak 'nawet proletaryzacja intelektualisty prawie nigdy nie czyni go proletariuszem' (Twórca jako wytwórca): umiejętności własne intelektualisty oznaczają, że zawsze zachowa on pewne przywileje. Całkowite wyrzeczenie się jest niemożliwe; raczej intelektualista musi zdradzić swój status, zmieniając się 'z reproduktora aparatu produkcji w inżyniera, który widzi swoje zadanie w wysiłku dostosowania tego aparatu do celów rewolucji proletariackiej'. Ta zdrada nie następuje na poziomie indywidualnego zaangażowania i woli, ani nie następuje po prostu poprzez przejęcie istniejących środków produkcji, ale poprzez przekształcenie środków produkcji w wyniku ich reorientacji na bardziej ekspansywne i rewolucyjne cele.

To właśnie osiągnął Sean Fanning: przekształcił środki elitarnego pirackiego obiegu w zjawisko masowe, które wytworzyło sytuację, w której większość nagranej muzyki była wymieniana w sposób nietowarowy, w wyniku czego całe zastępy populacji zostały odcięte od istniejącego aparatu przemysłu muzycznego.

(...) Napster został ostatecznie zmiażdżony przez pozwy branży nagraniowej. (...) W odpowiedzi na to pojawiło się mnóstwo programów naśladowczych. Konkurencyjny program do udostępniania plików, Gnutella, został skonstruowany w całkowicie zdecentralizowany sposób: w przeciwieństwie do Napstera, nawet zapytania wyszukiwania nie były scentralizowane. Chociaż oznaczało to wolniej funkcjonującą sieć, twórcy Gnutelli mieli nadzieję, że uchroni to ich oprogramowanie przed odpowiedzialnością prawną za tego rodzaju naruszające prawa działania użytkowników, które doprowadziły do ​​upadku Napstera. Po tym, jak America Online przejęło Gnutellę, a następnie zamknęło ją z powodu obaw o zarzuty o piractwo, hakerzy dokonali inżynierii wstecznej programu i wydali wersje open source, które stały się podstawą dla wielu popularnych platform P2P. Ta proliferacja pirackich platform była tak zaraźliwa, że ​​nawet gdy RIAA skutecznie zmusiła firmę P2P LimeWire do demontażu swoich sieci, szybko pojawiła się 'piracka wersja' programu, której nawet sam LimeWire nie był w stanie powstrzymać. Trudno byłoby znaleźć bardziej doskonały przykład metafory wielogłowej hydry Redikera i Linebaugha. Te powstania nie wyłoniły się z samej technologii Internetu, ale z pracy i organizacji hakerów i piratów, którzy walczyli o utrzymanie systemów, dzięki którym pliki mogłyby być wymieniane w sposób niekomercyjny.

Sami piraci używali owej metafory hydry, aby opisać swoje taktyki. Właściciele Pirate Bay, najpopularniejszego publicznego trackera dla użytkowników protokołu BitTorrent, przyjęli wyraźnie antagonistyczne stanowisko wobec przemysłów treści, posuwając się nawet do publicznego publikowania wezwań prawnych do swojego zamknięcia, wraz ze swoimi odpowiedziami pełnymi wulgaryzmów. Zamiast szukać poparcia w Dolinie Krzemowej, Pirate Bay wyraźnie odrzuciło komercjalizację i nawiązało do przejawów transgresji, które charakteryzowały scenę warez. Jednak wyjątkowość nigdy nie była celem dla Pirate Bay. Na swoim blogu współzałożyciel Pirate Bay, Peter Sunde (brokep), wezwał do dalszej decentralizacji trackerów torrentów: 'publiczna wiadomość dla ludzi – załóżcie własne strony torrentów, sprawcie, aby internet był hydrą, jaką jest i musi pozostać. Jeśli powstaną setki stron, nie będzie można zamknąć ich wszystkich'. Hydra opisuje taktyczną strukturę nieformalnej organizacji piratów.

Dzięki BitTorrent i Pirate Bay rok 2007 okazał się szczytem pirackiego Internetu. Według badaczy Internetu z ipoque, 70% globalnego korzystania z Internetu pochodziło w tym roku z P2P. W dużej mierze wynikało to z faktu, że zdolność protokołu BitTorrent do obsługi dużych plików oznaczała, że ​​piractwo nie koncentrowało się już na małych fragmentach treści reprezentowanych przez pliki MP3, ale mogło teraz zająć się większymi mediami: całymi filmami fabularnymi. Stworzenie niekomercyjnego ekosystemu dóbr medialnych było przez pewien czas sukcesem. Jak opisuje to Andersson w swojej analizie The Pirate Bay, 'Innymi słowy, taktyczna natura konsumpcji jest coraz częściej zastępowana przez bardziej strategiczne instancje dystrybucji i konsumpcji, ponieważ sami użytkownicy przejmują większą kontrolę, a nowy porządek zyskuje trwałość'. Piractwo cyfrowe stało się szeroko akceptowaną praktyką, nawet gdy poszczególne systemy wielokrotnie padały ofiarą pozwów ze strony branży treści.

Kapitał nie tylko zdekomponował zagrożenie pirackie, wyłączając piratom serwery i ścigając uczestników procederu. Dokonał również rekuperacji pirackiej działalności, traktując piratów nie tylko jako przestępców, ale także jako nowy rodzaj odbiorców. Jednak niesławny przemysł muzyczny, który technologicznie boi się technologii - ten sam, który udaremnił lub sparaliżował szereg inicjatyw związanych z muzyką cyfrową - nie był motorem tej zmiany. Było raczej tak, że firma technologiczna Apple z powodzeniem przekształciła pliki MP3 w towar za pomocą sklepu iTunes. Apple był głównym beneficjentem wzrostu pirackiego ekosystemu MP3, który z kolei napędzał sprzedaż urządzenia do odtwarzania iPodów i innych technologii obejmujących nowe możliwości otwierane przez media cyfrowe.

Przekształcenie pirackich towarów, takich jak pliki MP3, w towary legalne za pośrednictwem iTunes nadal nie wystarczało, aby powstrzymać piractwo. Pliki MP3 mogły być ponownie wprowadzane do obiegu za pośrednictwem kanałów pirackich, nawet jeśli zostały zakupione legalnie. Próby wstawiania zabezpieczeń przed kopiowaniem do plików MP3 – tak zwanych 'systemów zarządzania prawami cyfrowymi' – okazały się niepopularne i kończyły się porażkami. Zamiast tego, inna technika zapoczątkowana przez piratów zapewnić miała przemysłom kulturalnym środki do ponownego przejęcia kontroli nad dystrybucją mediów.

W 2010 r. ipoque poinformował, że ruch BitTorrent nieznacznie się zmniejszył, podczas gdy strumieniowe przesyłanie multimediów, pochodzące ze stron typu 'cyberlocker', takich jak RapidShare i Megaupload, szybko wzrosło. Strony te nie wykorzystywały przepustowości ani miejsca na dysku twardym użytkowników do rozpowszechniania plików; zamiast tego pliki były hostowane na serwerach firmy i szyfrowane w celu zabezpieczenia firm przed karami za umożliwianie piractwa. Stanowiło to ponowne utwierdzenie się modelu dystrybucji 'klient-serwer': podczas gdy użytkownicy przesyłali pliki, serwery Megaupload hostowały całą zawartość i obsługiwały wszystkie żądania przesyłania strumieniowego. Jak opisuje to Nick Marx, 'usuwają element wymiany bezpośredniej P2P z udostępniania plików i ponownie wprowadzają pośrednika dystrybucyjnego między przemysłem a konsumentem'. Wraz z tym statusem pośrednika pojawiła się możliwość monetyzacji ruchu, w szczególności poprzez reklamy.

Ramon Lobato umieszcza cyberlockery i witryny linkujące w punkcie środkowym między nieformalnym i pozaprawnym piractwem P2P a formalnymi i legalnymi usługami, takimi jak iTunes: cyberlockery mogą przechowywać pliki w legalny i uznany sposób, ale zawierają również mnóstwo nielegalnych treści. 'Wzrost liczby szarych pośredników… [wrzuca] do miksu nowy zestaw komercyjnych i rzekomo legalnych usług, które działają na rzecz deformalizacji rynków mediów online, a jednocześnie otwierają nowe przestrzenie komercyjne i linie biznesowe'. W rezultacie 'kapitaliści karaluchy', tacy jak Kim Dotcom, właściciel Megaupload, czerpali ogromne zyski z szarej strefy streamingu, zanim oskarżenia zamroziły jego majątek.

Ale wiodące firmy działają w sposób zaskakująco podobny do karaluchów, takich jak Dotcom. Podczas gdy wiele prac naukowych i dyskusji na YouTube podkreśla jego generowaną przez użytkowników zawartość i stojącą za nią sieć amatorów, strona jest 'finansowo zależna od komercyjnie produkowanej treści', mimo że większość tej treści jest nieautoryzowana. Ze względu na scentralizowaną architekturę, dopóki YouTube szybko odpowiada na żądania usunięcia treści na mocy DMCA, składane przez posiadaczy praw, unika pozwów, mimo że wystawiony jest na silne bodźce do naruszania praw autorskich. 'Kluczem do przetrwania w tej części gospodarki dystrybucji online jest uczynienie swojej usługi tak atrakcyjną, jak to tylko możliwe dla użytkowników (w tym nielegalnych przesyłających), przy jednoczesnym uspokojeniu regulatorów i posiadaczy praw poprzez usuwanie tej treści na ich żądanie'. Według szacunków Lobato, wdrożenie systemów identyfikacji treści, liczników wyświetleń, gromadzenia danych i opcji monetyzacji stanowi próbę sformalizowania tego, co było w dużej mierze nieformalnym sposobem dystrybucji.

Ale była to jednostronna formalizacja. W miarę jak serwisy streamingowe zmierzały w kierunku działalności legalnej prawnie poprzez przestrzeganie praw własności intelektualnej i przestrzeganie wymogów ustalonych przez właścicieli tych praw, nadal polegały na - w dużej mierze - nieformalnej sile roboczej: niewidocznej dla państwa i większości przepisów, wykazującej posłuszeństwo lub zrozumienie dla praw własności intelektualnej i mającej niewielkie możliwości uzyskania wynagrodzenia. Większość osób przesyłających treści na YouTube nie zarobi żadnych pieniędzy na odbiorcach, których dostarczają do serwisu; nawet ci, którzy próbują zarabiać na przesyłanych treściach, podlegają zmiennym zasadom prawnym i obowiązkom, których w żadnym wypadku nie można rozumieć jako formalnych. Sam YouTube stwierdza na swojej stronie, że 'umowa partnerska YouTube nie daje żadnych gwarancji dotyczących tego, ile i czy w ogóle zostanie Ci zapłacone'. Użytkownicy muszą mierzyć się z ciągle zmieniającymi się warunkami korzystania z usługi, niewyjaśnionymi i nieuzasadnionymi usunięciami, nieprzejrzystością systemów płatności i ogólnym brakiem reakcji - tym wszystkim, co w formalnym stosunku pracy musiałoby być spełnione. Osoby przesyłające treści są określane jako 'partnerzy', przez co ci pracownicy, zarówno piraci, jak i prawowici użytkownicy, interpelowani są do bycia przedsiębiorcami, choć pozbawieni są jakichkolwiek praw własności. Jeśli okaże się, że treść narusza prawa, YouTube może po prostu odrzucić pracę pirata, zachowując jednocześnie wszelkie zyski wygenerowane wcześniej.

Obecnie pojawiły się już całkowicie sformalizowane usługi przesyłania strumieniowego, których wyraźnym celem jest odcięcie miejsc pirackich. Według Daniela Eka, założyciela usługi przesyłania strumieniowego muzyki Spotify (i niegdyś dyrektora generalnego klienta BitTorrent, uTorrent), 'głównym celem Spotify jest migracja nielegalnych użytkowników udostępniających pliki do jego usługi, przenosząc 15–25-letnich fanów muzyki do legalnego modelu, który inwestuje pieniądze w tworzenie nowej muzyki'. Stanowi to część szerszej techniki dystrybucji muzyki zwanej 'muzyką jako usługa': modelu, w którym 'dystrybucja pokrywa się z konsumpcją', tym samym omijając piractwo, które uzurpuje sobie prawo do legalnej dystrybucji. Ponieważ żadna muzyka nie jest przechowywana, kwestie praw użytkowania odbiorców, takie jak dozwolony użytek, nigdy nie wchodzą w grę. Zamiast tego użytkownicy płacą za czas dostępu do archiwów muzyki. W ten sposób streaming jest modelem rentierskim, który opiera się na ciągłym dostępie do serwerów – co oznacza również, że opiera się na ciągłym dostępie firmy do słuchacza. Ta 'niebiańska szafa grająca', jak nazywają ją Burkart i McCourt, potencjalnie ogranicza rolę muzyki jako praktyki kulturowej, zamieniając ją w kolejną gałąź biernej konsumpcji i agregacji danych poprzez przywiązywanie wszystkich zachowań użytkowników do serwerów korporacyjnych, eufemistycznie nazywanych 'chmurą'.

Chmura, czy to piracka, czy legalna, służy do dekompozycji mas P2P, przekształcając je w rozproszoną publiczność, która jest również cyfrową siłą roboczą produkującą duże ilości danych. W rzeczywistości modele przesyłania strumieniowego doskonalą zasięg badań rynkowych: można śledzić wszystkie zachowania konsumentów: czas, miejsce, czas trwania itd. I ten model okazał się skuteczny: Netflix, legalny streamer, zastąpił BitTorrenta jako największy pojedynczy fragment pasma w USA i jest obecnie głównym producentem treści kinowych.

Podsumowując, historia piractwa cyfrowego pokazuje, że praca piratów i ich walki były siłą napędową przekształcania Internetu w platformę dystrybucji mediów. Proces, w którym kapitał próbował sformalizować tę dystrybucję, był niezwykle konfliktowy i sprzeczny. Żądania korporacyjne przeciwstawiają się istniejącym praktykom kulturowym, różne sektory kapitału konkurują o kontrolę nad nowymi rynkami, a piractwo pozostaje widmem nawiedzającym uporządkowaną wymianę towarów online. Kapitał sukcesywnie udomowił środowisko online, dekomponując zagrożenie pirackie, atakując jego organizację (ściganie poszczególnych piratów, przejmowanie sprzętu), a także rozwijając nowe formy technologii, aby oskrzydlić piractwo. Ironią losu jest to, że sami piraci byli częścią tej innowacji.

(...) Szwedzki radykalny kolektyw artystyczno-polityczny Piratbyran (po szwedzku 'Biuro Piratów', parodia rządowego Antipiratbyran) zaproponował własną teorię piractwa w kategoriach radykalnego antykapitalizmu. W wypowiedziach Schwartza zapisanych na stronie Piratbyran można dostrzec nutę akceleracjonizmu: 'Najlepszą strategią jest ciągłe udostępnianie plików, próbkowanie, derywowanie, kopiowanie, uzyskiwanie lepszych połączeń szerokopasmowych/'odtwarzaczy mp3', abyśmy stali się jeszcze bardziej zależni od tych zjawisk, a nasze działania sprawią, że prawa autorskie zostaną wymazane do tego stopnia, że nie będą już potrzebne'. Nadmierna identyfikacja z cechami gospodarki kulturowej cyfrowego kapitalizmu ostatecznie doprowadzić ma do upadku systemu na gruncie sprzeczności wewnętrznych.

W ujęciu Piratbyrana P2P staje w antagonizmie do podobnie deterministycznego, jednostronnego modelu transmisji medialnej w przemyśle kultury. Jest to 'kontrproces pierwotnej akumulacji pozbawionej granic, poza ustaloną gospodarką pieniężną', odpowiadający na pierwotną akumulację kapitału, postępującą za pośrednictwem coraz bardziej restrykcyjnych praw autorskich. Piractwo rozbija bramy grodzeń rentierskich, chociaż to, co dzieje się później – ponowne utwierdzenie wymiany towarowej i konkurencji kapitalistycznej, jak chcieliby neoklasyczni schumpeterianie, lub transformacja zachodząca w stosunkach społecznych produkcji i konsumpcji mediów, jak pragnie tego Piratbyran – nie jest z góry przesądzone.

Teoretyzacje Piratbyran stoją na podobnym gruncie, co powstańcze ultralewicowe formacje teoretyczne zebrane pod kategorią 'komunizacji', takie jak Invisible Committee, Endnotes i Théorie Communiste. Te tendencje postawiły sobie za zadanie ponowne odkrycie i wzmocnienie form przyjmowanych przez współczesną walkę klasową, niezależnie od deklarowanej orientacji politycznej lub przynależności instytucjonalnej – w istocie, wydają się lgnąć do ruchów, w których nie ma wyraźnie wyartykułowanej polityki.

(...) Zamiast platformy politycznej lub utopijnego celu końcowego, komunizm manifestuje się dla nich jako dynamiczny i rozwijający się ruch proletariuszy, którego celem jest zniesienie kapitalistycznych stosunków społecznych. Aby uchwycić to poczucie ruchu, termin 'komunizacja' podkreśla, że to komunizm jest treścią walki i podkreśla możliwość natychmiastowego przejście od kapitalizmu do komunizmu. Jak ujmuje to Ben Noys, 'komunizacja pojmuje komunizm jako szczególną aktywność i proces', dla którego istotne są walki 'natychmiastowe, immanentne i antytożsamościowe'. Grupy komunizacyjne żywią ogólną niechęć do rzekomych organizacji klasy robotniczej, takich jak związki zawodowe i partie pracownicze, które kierują walkę na instytucje reformatorskie i historycznie przysłużyły się stabilizacji ogarniętego kryzysem kapitalizmu, a nie jego zniesieniu.

The Coming Insurrection autorstwa The Invisible Committee nadal przyciąga najwięcej uwagi spośród wszystkich grup komunizacji, prawdopodobnie ze względu na swój zapierający dech w piersiach język millenarystyczny (ich profil sprawił, że prawicowy gospodarz talk-show Glenn Beck zaprezentował go w swoim programie). Ten manifest ma na celu odzyskanie i celebrowanie aktów buntu, umieszczając je w konstelacji wyłaniającej się walki klasowej, która wykracza poza miejsce pracy. Zamiast przyjmować pozytywną tożsamość pracownika znajdującego towarzyszy na hali produkcyjnej, buntownicy znajdują siebie nawzajem poprzez 'codzienną niesubordynację'. Przestępstwo jest przedstawiane jako 'konieczna dyspozycja wobec oszustwa', wymagana do życia poza pracą najemną. Grabież staje się podstawą tworzenia nowych form reprodukcji społecznej: 'Każda praktyka stwarza terytorium… im więcej terytoriów zostanie nałożonych na daną strefę, im większa będzie cyrkulacja między nimi, tym trudniej będzie władzy nad nimi zapanować'. To podobna logika do twierdzenia Piratbyran, że ​​piraci wciąż kopiują i dzielą się.

To prawdopodobnie najbardziej romantyczna wersja komunizacji, podobna do Tymczasowych Stref Autonomicznych opisanych przez Hakima Beya. Noys wskazuje na paralele między The Coming Insurrection a radykalną teorią czerpiącą z 'tego, co wspólne', gdzie bezpośrednim zadaniem jest zapowiedzieć komunizm poprzez próbę życia nim, nawet gdy jest się otoczonym ze wszystkich stron kapitalistycznymi stosunkami społecznymi w formie pracy najemnej, utowarowienia i państwa. Wielu badaczy kultur cyfrowych postrzegało je w kategoriach dóbr wspólnych: że są 'gospodarkami darów', alternatywnymi wyspami na morzu kapitalizmu, gdzie towary są wymieniane bez zapłaty. Opinia Richarda Barbrooka jest tu reprezentatywna: te 'gospodarki darów high-tech' reprezentują 'anarcho-komunistyczną' subkulturę, która trwa w symbiotycznej relacji z kapitalizmem. Gary Hall wypowiada podobną myśl:

'ciekawe jest to, że potencjalna filozofia piracka zawiera się w rozwoju nowego rodzaju gospodarki i społeczeństwa: opartego w znacznie mniejszym stopniu na indywidualizmie, posiadaniu, nabywaniu, akumulacji, konkurencji, sławie i ideach wiedzy, badań i myśli jako czegoś, co należy posiadać, przekształcać w towar, komunikować, rozpowszechniać i wymieniać jako własność pojedynczych, niepodzielnych autorów'.

Realizacja owych alternatywnych ram wymiany destabilizuje szereg innych ideologii i praktyk uważanych za niezbędne do reprodukcji kapitalizmu: nowe społeczeństwo rodzi się w pęknięciach i lukach starego.

(...) Prefiguratywna polityka Invisible Committee została skrytykowana przez inne grupy komunizacji jako sprzeczna z antagonizmem w sercu ruchu proletariackiego. 'Nie ma «zewnętrza» ani «linii ujścia», jest tylko przemyślenie tej immanentnej sprzeczności i antagonizmu ukrytego w kapitalistycznym wyzysku pracy w celu wydobycia wartości' (Noys). Autorski kolektyw Endnotes wyraźnie wyklucza społeczności współdzielenia lub dóbr wspólnych jako podstawę komunizacji:

'Dla nas komunizacja nie oznacza jakiegoś ogólnego pozytywnego procesu «dzielenia się» lub «czynienia wspólnym». Oznacza ona konkretne rewolucyjne zniesienie stosunków własności konstytutywnych dla kapitalistycznych stosunków klasowych. Dzielenie się jako takie – jeśli w ogóle ma to jakieś znaczenie – trudno zrozumieć jako coś obejmującego zniesienie stosunków kapitalistycznych, ponieważ można łatwo wykazać, że różne rodzaje «dzielenia się» lub «czynienia wspólnym» odgrywają ważne role w społeczeństwie kapitalistycznym, w żaden sposób nie utrudniając kapitalistycznej akumulacji. Rzeczywiście, często są one niezbędne do tej akumulacji i konstytutywne dla niej: dobra konsumpcyjne dzielone w rodzinach, ryzyko dzielone za pośrednictwem ubezpieczenia, zasoby dzielone w firmach, wiedza naukowa dzielona za pośrednictwem publikacji akademickich, standardy i protokoły dzielone między rywalizującymi kapitałami, ponieważ leży to w ich wspólnym interesie. W takich przypadkach to, co jest wspólne, jest odpowiednikiem zawłaszczania i nie ma w tym sprzeczności. Dynamika komunizacji jako taka wiązałaby się ze zniesieniem takich form >>dzielenia się<<, tak jak wiązałaby się ze zniesieniem prywatnego zawłaszczania' (What are We to Do?).

Zasadniczo dzielenie się nie ma antagonistycznego wymiaru wymaganego od ruchu nastawionego na zniesienie kapitalistycznej formy wartości. Radykalny wymiar piractwa wynika z lekceważenia własności i państwa – jego ruchu jako negacji, a nie pozytywnych skutków 'dzielenia się plikami'. Rzeczywiście, termin 'dzielenie się plikami' można rozumieć jako rodzaj taktycznego posunięcia piratów, aby zdefiniować ich praktyki jako legalne i nieszkodliwe, a tym samym je udomowić. Perspektywa komunizacji ceni natomiast zdolność piractwa do wywracania i redystrybucji własności prywatnej, szkodzenia przedsiębiorstwom kapitalistycznym i destabilizacji podziałów między klasami. Taka działalność ma komunizm za swoją treść, jak wyjaśnia to Théorie Communiste:

'W toku walki rewolucyjnej zniesienie państwa, wymiany, podziału pracy, wszelkich form własności, rozszerzenie sytuacji, w której wszystko jest swobodnie dostępne dla zjednoczenie ludzkiej działalności – jednym słowem, zniesienie klas – to środki, które znoszą kapitał, narzucone przez same konieczności walki z klasą kapitalistyczną. Rewolucja jest komunizacją; nie ma komunizmu jako projektu i rezultatu, jest on sam swoją treścią'.

W swojej analizie zamieszek w Londynie w 2011 r. czasopismo SIC przedstawia diagnozę. Postfordowska restrukturyzacja kapitału i towarzysząca jej przedsiębiorczość klasy robotniczej skutecznie podzieliły klasę na jednostki - to triumf utwierdzony przez ideologię neoliberalną. To sprawiło, że klasa robotnicza przekształciła się ze zbiorowego podmiotu konfrontującego się z burżuazją w sumę proletariuszy, z których każdy jest indywidualnie powiązany z kapitałem i ze sobą nawzajem, bez zapośredniczenia w praktycznym doświadczaniu wspólnej tożsamości klasowej i organizacjach robotniczych, które reprezentowałyby klasę jako uznanego partnera społecznego, zaakceptowanego do uczestnictwa przy stole zbiorowych negocjacji.

Jednak walka klasowa nie jest po prostu dobrowolnym przedsięwzięciem, ale zjawia się nieustannie. Ponieważ 'reprodukcja relacji wyzysku jest sprzeczna', próby rozwiązania lub zakwestionowania kapitalizmu poprzez jego sprzeczności spontanicznie pojawiają się na powierzchni. To dlatego, że starsze organizacje lewicowe nie rozpoznały nowej sytuacji proletariackiej w postfordyzmie, zamieszki same w sobie nie zostały uznane za ruch komunistyczny. Istotnym faktem obecnej koniunktury dla komunizacji jest 'światowa prekaryzacja siły roboczej': sprzeczność między potrzebą kapitału, by znieść nieokiełznaną pracę za pomocą technologii, a jego nienasyconą potrzebą siły roboczej, osiągnęła punkt skrajny, w którym kwestionowana jest sama reprodukcja proletariatu. Walki stają się zatem walkami o reprodukcję, a nie o produkcję.

W poszukiwaniu środków reprodukcji, walki te często przybierają formę grabieży: 'Przywłaszczanie dóbr lub pieniędzy było przejściową praktyczną krytyką formy towarowej, ponieważ ci proletariusze ofensywnie brali to, czego potrzebowali, ale obiektywnie nie mogli tego zdobyć, a pod tym względem akt grabieży był równie ważny, jak łup'. Według SIC, dzięki tej praktyce 'buntownicy chwilowo kwestionowali formę towarową, ale robili to tylko na poziomie wymiany, ponieważ taki był zakres ich buntu'. Ta 'praktyczna krytyka' była często mylona, ​​nawet przez krytyków kapitalizmu, z rodzajem 'uprawnienia konsumenckiego', a tym samym zarzutem często obarczano piratów. W rzeczywistości, ujawnia ona teren walki w warunkach prekarności. Jest to teren naddeterminowany, z jednej strony, przez zwiększoną prekaryzację i zubożenie, a z drugiej strony przez wzmożoną obecność pracy strażniczej [mowa o pracy, która ma na celu pilnowanie i stabilizowanie grodzeń].

SIC krytykuje również sam bunt – w końcu nie doprowadził on do komunizmu. Dlaczego się nie powiódł? Po części dlatego, że łupy były odsprzedawane, co ponownie wprowadzało kapitalistyczną formę wartości. Walki muszą zostać uogólnione. 'Aby przezwyciężyć grabież na sprzedaż, istnienie wymiany musi być szeroko kwestionowane w uogólnionej walce komunizującej'. W pewnym sensie to właśnie osiągnęło powszechne piractwo. Ludzie nie tylko biorą to, czego potrzebują, ale, jak zauważyło wielu komentatorów, coraz bardziej gardzą płaceniem za muzykę. To sama forma wartości jest atakowana.

Podczas gdy SIC nie przedstawia żadnej teorii na temat tego, jak uogólnić taką komunistyczną walkę, piractwo dostarcza odpowiedzi, która jest zgodna z priorytetem Invisible Committee, jakim jest 'mnożenie nieprzejrzystości', co jest zgodne z maksymą Foucaulta, że ​​'widoczność jest pułapką' (Nadzorować i karać). Kody i kultury piractwa internetowego na jego najgłębszych poziomach upierają się, co do przymusowej anonimowości poprzez rozprzestrzenianie się darknetów, sieci cyfrowych, które maskują się coraz większymi poziomami bezpieczeństwa i tajemnicy. W kontrowersyjnym raporcie badacze Microsoftu doszli do wniosku, że darknety udostępniania plików są zasadniczo niemożliwe do całkowitego wyeliminowania:

'Wydaje się, że nie ma żadnych przeszkód technicznych dla technologii udostępniania plików peer-to-peer opartych na darknecie, które są coraz lepsze pod względem wygody, łącznej przepustowości i wydajności. Przyszłość prawna technologii darknet jest mniej pewna, ale wierzymy, że przynajmniej dla niektórych klas użytkowników, a być może i dla całej populacji, wydajne darknety będą istnieć'.

Z poziomu tych darknetów piraci posiadają zdolność do ingerowania w przepływy towarów informacyjnych w Internecie, zdolność, której nigdy nie można wyeliminować, a która opiera się na umiejętnościach i praktykach wypracowanych przez dziesięciolecia piractwa cyfrowego. Jest to sfera wolności i autonomii od państwa i, w pewnym stopniu, kapitalistycznych stosunków społecznych (wymiana towarów, zwłaszcza nielegalnych, kwitnie w darknetach). Z perspektywy komunizacji darknety są potencjalnym miejscem rozwoju zorganizowanych praktyk kwestionowania systemu kapitalistycznego poprzez świadomą i upolitycznioną samoaktywność użytkowników komputerów. Piractwo wyłania się zatem jako alternatywny układ pracy i konsumpcji, oparty na samozarządzaniu, dobrowolnym stowarzyszeniu i niekomercyjnych nagrodach, takich jak status. Status jest powiązany z umiejętnościami, cechą, która zachowuje piracką autonomię. W pewnym sensie, zorganizowane piractwo nie tylko przedstawia alternatywną wizję dla neoliberalnego kapitalistycznego Internetu, ale faktycznie ją osiąga, jednak tylko częściowo i tymczasowo. Piraci są swoim własnym niewidzialnym komitetem.

Oczywiście, możemy znajdować się u schyłku złotego wieku piractwa, ponieważ anonimowość jest coraz bardziej porzucana, a nowe usługi komercyjne powstały, aby ponownie wprowadzić relacje towarowe do konsumpcji mediów. I oczywiście, proletariat nie może się reprodukować tylko na darmowej muzyce i filmach. W ostatecznej analizie wady teorii komunizacji – jej niezdolność do odpowiedniego teoretyzowania aktywności politycznej wykraczającej poza zamieszki, jej brak zainteresowania konsolidacją zdobyczy antykapitalistycznych, jej wąskie skupienie na powstaniu kosztem jakiegokolwiek innego rodzaju aktywności – są również wadami polityki prowadzonej przez piractwo.

(...) Piractwo stanowi rodzaj odnawianej walki o własność, wędrownego antagonizmu zrodzonym nie ze świadomych motywacji politycznych piratów, ale ze sprzeczności konkretnego kontekstu politycznego i ekonomicznego: zakorzenionego w rosnącej automatyzacji, kontroli i militaryzacji. Podczas gdy organizacje polityczne wyrażające roszczenia piratów pojawiły się w miejscach takich jak Skandynawia, składają się one z mniejszości osób zaangażowanych w piractwo, a zatem nie reprezentują w pełni polityki pirackiej. Polityka piracka stanowi rzeczywisty ruch, taki, który nie ma precyzyjnych żądań ani rozwiniętych struktur organizacyjnych, ale taki, który pojawia się w pęknięciach i sprzecznościach cyfrowego kapitalizmu XXI wieku, w sferach produkcji i dystrybucji towarów. Nie można go łatwo pogodzić z rozbuchaną konkurencją kapitalistyczną, z socjaldemokratycznym reformizmem lub z bojowym antykapitalizmem. Jest to, ni mniej, ni więcej, ważna forma antagonizmu społecznego, zbiór technik, technologii i taktyk, które wyznaczają jeden z rodzajów rzeczywistego ruchu przeciwko ustalonemu porządkowi.

(...) W wywiadzie dla Vice Magazine, krótko po wyjściu z więzienia, Peter Sunde, jeden z założycieli The Pirate Bay, wyraża pesymizm w kwestii polityki internetowej. ;Porzuciłem myśl, że możemy wygrać tę walkę o internet' — stwierdza, odnosząc się do batalii o prywatność, autonomię użytkowników i niezależność od kontroli korporacyjnej. 'Myślę, że ludzie naprawdę muszą to zrozumieć. Przegraliśmy tę walkę'.

Rezygnując z walki o internet, Sunde twierdzi, że polityka powinna skupić się na 'prawdziwym świecie' 'skrajnego kapitalizmu': 'przestańmy traktować internet jakby był czymś innym, i zacznijmy skupiać się na tym, jak naprawdę chcemy, żeby wyglądało nasze społeczeństwo. Musimy naprawić społeczeństwo, zanim naprawimy internet'. To całkowite odwrócenie się od tej artykulacji polityki pirackiej, która wyłoniła się kilka lat wcześniej, a której założeniem było zachowanie swobód obywatelskich, a nawet reforma gospodarki kulturalnej, poprzez obronę internetu przed ingerencją państwa i kwestionowanie przepisów dotyczących własności intelektualnej.

(...) Porzucenie przez Sunde polityki opartej wyłącznie na Internecie na rzecz spraw przypominających bardziej tradycyjne lewicowe sprawy polityczne, takie jak zatrudnienie i władza korporacyjna, stanowi uderzający zwrot o 180 stopni w stosunku do 'kalifornijskiej ideologii' opisanej przez Richarda Barbrooka i Andy’ego Camerona: przekonania, że ​​sama technologia informacyjna 'wzmocni jednostkę, zwiększy wolność osobistą i radykalnie zmniejszy władzę państwa narodowego'. Jest to również, bardziej szczegółowo, przyznanie, że era masowego piractwa, jeśli nie dobiegła końca, to właśnie się kończy. Połączenie technologicznej restrukturyzacji dystrybucji mediów, ideologicznej indoktrynacji i skoordynowanych wysiłków prawnych, prowadzące do masowego pozbawienia umiejętności korzystania z komputerów w dużej mierze wyprzedziło piractwo. Nadszedł czas, aby zapytać, dlaczego projekt piracki, tak niespójny, a jednocześnie tak skoncentrowany, było nie było, zawiódł.

(...) W swojej krytyce Barbrook i Cameron zauważają podobieństwo polityki awangardy hakerów do 'demokracji Jeffersonowskiej'. (...) Idealnym, produktywnym układem społecznym dla Jeffersona byli drobni właściciele ziemscy i drobni producenci: farmerzy yeomani. Jefferson wierzył, że indywidualna samowystarczalność gwarantuje demokratyczne społeczeństwo. (...) Jednakże demokracja farmerów Jeffersona jest tylko jednym z wyrazów wiary w społeczeństwo zorganizowane na bazie drobnych producentów. W XIX-wiecznej Europie, gdzie większość ziemi była od dawna związana z dziedzicznymi majątkami, dużymi i małymi, ideał wolnego farmera miał znacznie mniejsze oddziaływanie. Bez wiary w obfitość ziemi nie byłoby iluzji pustej karty, na której można by stworzyć nowe społeczeństwo: musiałaby nastąpić jakaś rewolucyjna zmiana wewnątrz i przeciwko staremu. I dlatego to podobna, choć odrębna, filozofia polityczna pojawiła się we Francji wśród podobnej bazy społecznej rzemieślników – tych, którzy byli przyzwyczajeni do kontrolowania własnego procesu pracy i posiadania własnych narzędzi – którzy stanowili znaczną część francuskiej gospodarki. Ponieważ przywykli do zindywidualizowanego sposobu produkcji, wierzyli również, że samowystarczalność gwarantuje wolność i dobrobyt. Wiara, że ​​społeczeństwo powinno być zorganizowane na wzór drobnych indywidualnych producentów towarów, bez ingerencji państwa – wiara niezwykle pasująca do piratów i innych cyfrowych utopistów – znalazła swój najsilniejszy wyraz w ideach Pierre-Josepha Proudhona.

(...) Badacz zajmujący się zarządzaniem, Paul Adler, w dyskusji na temat polityki procesu pracy, podkreśla postępowy aspekt socjalizacji pracy - to kwestia tak zaniedbana przez badania organizacji, że sam autor charakteryzuje swoje stanowisko jako 'poglądu paleo-marksistowski'. Według Adlera badania procesu pracy skupiały się głównie na autonomii pracownika, przez co skłaniały się ku 'nostalgicznym żalom' za czasami niezależnych rzemieślników, czyli miały takie samo usposobienie jak te, które prezentował Proudhon. 'Autonomia jest jedynie odwrotnością współzależności', stwierdza, ale 'współzależność może przybierać formy oparte na przymusie lub współpracy'. To ostatecznie wyobcowane kapitalistyczne stosunki produkcji w formie własności prywatnej i systemu klasowego sprawiają, że współzależność wydaje się przymusowa: 'zamiast rozszerzającego się stowarzyszenia producentów stopniowo panujących nad swoją zbiorową przyszłością, ta współzależność pojawia się, przynajmniej na początku, w formie nasilenia przymusu ze strony quasi-naturalnych praw rynku wobec firm i korporacyjnej biurokracji wobec pracowników'. Uznanie uspołecznienia produkcji, a także uznanie współzależności, a nie walka z nią, jest podstawą dla polityki tworzenia bardziej egalitarnego świata.

Jednak nawet gdy kultura remiksu, samplowania i produkcja peer-to-peer wskazują na socjalizację produkcji kulturowej za pośrednictwem sieci cyfrowych, piraci i reformatorzy praw autorskich konsekwentnie powołują się na zasady Proudhona opisane powyżej. Opisując prawa własności intelektualnej jako prowadzące do 'monopoli' i 'gatekeeperów', a nie do zabezpieczania własności środków produkcji, autorzy tacy jak Lawrence Lessig i Cory Doctorow stawiają na pierwszym miejscu potrzebę utrzymania przez małych niezależnych producentów warunków pracy i maksymalizacji ich szans rynkowych. Jest to punkt widzenia, który widzi w Internecie silnik wzmocnienia indywidualnej pozycji przeciwko kontroli korporacyjnej na wielką skalę.

To wzmocnienie pozycji wynika z domniemanej zdolności Internetu do zakłócania korporacyjnych 'pośredników' za pomocą technologii, które działają 'peer-to-peer', eliminując w ten sposób wścibskich i wyzyskujących pośredników. W terminologii technicznej to zakłócenie jest określane jako 'dezintermediacja': usuwanie pośredników, często za pomocą technologii sieciowych. Geograf Mark Graham rozpoczyna swoje omówienie tej koncepcji od wskazania, jak dużą rolę odgrywa ona wśród teoretyków Internetu i rozwoju. (...) Propozycja Grahama na rozwiązanie problemu braku pośrednictwa polega na świadomym tworzeniu 'cybermediatorów', zaplanowanych 'pośredników', którzy pomagają małym producentom w dostępie do globalnych łańcuchów dostaw. Takie rozwiązanie, w świetle roli odgrywanej przez piractwo, jest zarówno ironiczne, jak i całkowicie właściwe. Ironiczne jest to, że skutki zrywania zapośredniczeń w Internecie wywołują próżnię wymagającą nowych i lepszych, bardziej zaawansowanych technologicznie pośredników, aby ją wypełnić. I jest to właściwe, ponieważ gospodarki pirackie, czy to organizowane dla zysku, z powodów politycznych, czy po prostu dla psoty, zawsze opierały się na 'cybermediatorach': piraci byli pierwszymi i przez pewien czas głównymi cybermediatorami dla mediów cyfrowych online. Zniesienie pośredników, strażników, mediacji, które, ogólnie rzecz biorąc, tak bardzo zajmuje rewolucjonistów internetowych, nigdy nie zostało osiągnięte. Coś zawsze stoi na przeszkodzie.

(...) Oznacza to, że obecnie zanikające już hasło pirackiej dezintermediacji - 'peer-to-peer' - zawsze było iluzją. W sieciach cyfrowych nie może zachodzić bezpośrednie połączenie z jednego komputera do drugiego. Pomiędzy peerami istnieją poziomy mediacji – protokoły, algorytmy, interfejsy, języki – często grupowane w pojedynczym pakiecie oprogramowania, czy będzie to Napster, czy klient BitTorrent. W rzeczywistości 'peer-to-peer' było ostatecznie nieudanym alibi zastosowanym przez Napstera w jego obronie przed zarzutami, że świadomie pomagał w naruszeniu praw autorskich. Napster zrzekł się jakiejkolwiek odpowiedzialności za działania swoich użytkowników: to, co robili między sobą, miało być ich prywatnym wyborem, nad którym Napster nie miał kontroli. Od tamtej pory hasło 'peer-to-peer' było używane jako alibi dla innych ściganych usług oprogramowania.

Dezintermediacja, przynajmniej w gospodarce kulturalnej, jest czymś przesadzonym, o ile nie mitycznym. Opiera się na fantazjach o bezpośredniości i niezależności, które są kamieniami węgielnymi szerszych ideologii indywidualnej 'wolności' przyznawanej przez komputery i sieci cyfrowe. Piraci nie zniszczyli pośredników, a jedynie opracowali technologie, które, jak mieli nadzieję, zastąpią przestarzałych pośredników, takich jak wytwórnie płytowe i organizacje branżowe w rodzaju Motion Picture Association of America (MPAA). Zamiast tego nowi komercyjni cybermediarzy, tacy jak Netflix i Spotify, przejęli tę rolę, a wielu artystów doświadcza większego wykorzystania i mniejszej władzy niż przed zakłóceniem przemysłu muzycznego i nadal jest zmuszanych do podpisywania niekorzystnych kontraktów nagraniowych. Jak fala piractwa mogła tak opaść?

(...) Niepowodzenie peer-to-peer wynikało z faktu, że w swojej gorliwości do atakowania i skutecznego zastępowania pośredników (nawet gdy się tego wypierano), błędnie zdiagnozowano zarówno skład klasowy pracowników twórczych, jak i źródło wyzysku - w analogiczny sposób jak Marks zarzucał to Proudhonowi. Ruch nigdy spójnie nie zakwestionował idei, że gospodarka kulturalna powinna funkcjonować podług drobnej produkcji towarowej i mitów twórczości artystycznej, które towarzyszą tym poglądom. Piosenka, film, obraz, nawet idea – nic z tego nie może powstać ex nihilo z romantycznego geniusza jednostki. Będąc uzależniona, jak u Proudhon, od figury pojedynczego drobnomieszczańskiego rzemieślnika jako siły napędowej stojącej za produkcją kulturalną, większość rozwiązań zgłaszanych przez komentatorów wpada w nieudane strategie Proudhona: zgodnie z którymi, gdyby artyści mogli posiadać to, co tworzą, i czerpać pełne zyski bez pośredników, takich jak wytwórnie płytowe, ich sytuacja uległaby poprawie.

Jednakże, podczas gdy związek między pracą twórczą a drobnomieszczańskim punktem widzenia produkcji, o którym mówiliśmy wcześniej, jest rzeczywiście trwały, to nie dotyczy on już dzisiejszej produkcji kulturalnej. Współczesna produkcja kultury w kapitalizmie, przygwożdżona do technicznego aparatu stworzonego z martwej pracy, przeznaczonego do produkcji towarów dla zysku, została uspołeczniona w ramach ogromnej globalnej 'fabryki' składającej się z warstw pracowników formalnych i nieformalnych działających w obiegach produkcji, dystrybucji i konsumpcji: w pewnym sensie, to właśnie tak próbowałem teoretyzować Internet w tej pracy. Wewnątrz globalnej fabryki kapitalistycznego Internetu 'artysta' jest specjalnym określeniem stosunkowo uprzywilejowanego pracownika, który wytwarza tylko część towaru kulturalnego.

(...) Postępowa polityka kultury cyfrowej uznałaby uspołecznienie pracy za fakt i zrozumiała, że ​​polityka musi z niego wypływać. Pracownicy kreatywni sprzymierzyliby się z innymi pracownikami w łańcuchu produkcyjnym jako klasa i utworzyliby rodzaje organizacji, takie jak związki zawodowe, które były narzędziami polityki klasowej, w celu kontrolowania środków produkcji, a nie tylko 'własnych' produktów. W obecnym ekosystemie mediów online może to oznaczać demokratyczną kontrolę nad platformami, architekturą techniczną dla tak dużej części cyfrowej produkcji kulturalnej. Wtedy aparat produkcji kulturalnej mógłby być kontrolowany demokratycznie, a nie przez despotyzm rynków i prywatny zysk. Rzeczywiście, ostatnie prace na temat 'platformowego kooperatyzmu', wyłaniające się z dyskusji o pracy cyfrowej, zerkają właśnie w tym kierunku (Schneider, Scholz), podobnie jak ma to miejsce w przypadku inicjatyw rozwijanych w ramach firm platform cyfrowych, takich jak Tech Workers Coalition, gdzie uprzywilejowani pracownicy cyfrowi rozpoznają innych pracowników, których praca jest równie niezbędna dla Internetu, i stają po ich stronie.

Piractwo zachwiało istniejącymi układami produkcji kulturalnej, ale w oderwaniu od jakiejkolwiek kompleksowej krytyki dominujących ideologii produkcji kulturalnej, żadna nowa polityka nie mogła wypełnić pustki. Piraci stworzyli potężnego, technologicznie ulepszonego molocha przeciwko własności intelektualnej, ale bez krytyki własności intelektualnej jako formy własności prywatnej, stare stosunki produkcji pozostały nienaruszone. Era P2P dobiegła końca; w istocie, nigdy się tak naprawdę nie zaczęła".

G. Mueller, Media Piracy in the Cultural Economy: Intellectual Property and Labor under Neoliberal Restructuring, New York and London 2019.

niedziela, 4 maja 2025

The revolution starts with the burning of Thermomixes / Rewolucja zaczyna się od spalenia Thermomixów

The revolution starts with the burning of Thermomixes

"Capital's response to the struggles of women in the sphere of reproduction, as described in the previous sections, and to the workers' struggles in factories and offices, which has managed to wrest substantial wealth since post-war period, has been tough. On the one hand, capital has used the sphere of reproduction against that of production to erode, little by little, the wealth that the grandparents and parents of current workers had managed to snatch from capital, In Italy, for example, in 2021, according to ISTAT, 18.2 million families, equal to 70.8 per cent of the total, were owners of the house in which they live, while 5.2 million (20.5 per cent) live in rented accommodation and 2.2 million (8.7 per cent) have their home in usufruct or free of charge. Furthermore, Italian households have traditionally had substantial levels of private savings, for a long time among the highest in the developed world, but these have been declining for over twenty years due to practically zero growth in wages (when there has not been a reduction in real terms), and due to very low growth rates of the Italian economy since the 1990s. It is also this workers' wealth that capital targets, when it offers below subsistence wages, or offers young people unpaid, underpaid or precarious work, or offers pensions that are negligible in light of such high inflation. On the other hand, capital has attempted to reclaim its dominance over reproduction through an attack that has used digital technologies as its powerful new weapons. And it is this attack in particular that I will describe below, showing how through digital technologies capital, on the one hand, has directly affected the power of women, attacking them at the level of communication (the first ground for negotiation and mediation in the man-woman relationship) .and, on the other hand, has directly colonised immaterial labour.

The attack on women

How to contain and possibly decrease the social power of women, which has been resistant to any attack? The solution was offered by digital technologies: personal computers, cell phones, digital televisions, home automation, robotics, virtual assistants, chatbots that is, highly advanced technologies that came from the heart of industrial innovation. This process has been analysed in detail by Fortunati and Edwards, in a work that I resume here. The diffusion of the analogue technologies of the telephone, radio and television in our homes had already allowed states and capitalist systems to overcome the difficulties of exercising control over the domestic environment. These difficulties emerged from the fact that, having posited the sphere of reproduction natural, capital was forced to stop at the front door, which on the one hand, the end of the public sphere over which it had direct jurisdiction, and on the other, the beginning of the private sphere, over which it had an indirect jurisdiction and therefore could not directly control.

In fact, control of individuals and of the domestic sphere in the society of capital could only be exercised ex ante, outside the domestic process itself, when the labour force arrived at the gates of factories, offices or schools. Analogue technologies (mass media) and the telephone had already taken a first step, however, putting the outside world in contact with individuals and vice versa, through almost invisible means: through electricity, electromagnetic waves, and so on. Furthermore, they had allowed capital both to reorganise the time discipline and pace of everyday life according to the timetables of TV news and entertainment broadcasts, and to control information and shape the imagination and culture of the public. A further step has been taken since the early 1990s with the introduction of digital and wireless technologies (such as computers, laptops, mobile phones and the market saturation of broadband and wireless internet), which have undergone the same process of commodification which transport, household appliances and the mass media had been subject to previously. Naturally, this solution was not painless, because it meant that these intelligent technologies were then subject to the purchasing power of consumers and therefore to the will of potential buyers to dispose of them as they pleased.

The diffusion of digital technologies was of great importance, because it took place in a particular historical moment in relation to the women's movement. After various waves of feminism, women had reshaped power relations within the domestic sphere and the family more in their favour, strengthening their mastery and control over in-person communication, where the power differential between men and women had diminished, and also communicating confidently in the public sphere. 

The arrival of digital technologies in the domestic sphere has reversed this situation, undermining the power that women had acquired in terms of communication. Unfortunately, this capitalist offensive has not been met with unified opposition from women. Understandably, women as domestic workers tended to covet household appliances, which could immediately free them from a certain amount of material fatigue, and to generally neglect electronic and digital devices, which, at the time, were associated more with entertainment or other areas of limited political value. Given the unequal power relations within the family, however, while women's competence in the use of household appliances was perceived as socially irrelevant, the use of information and communication technologies ended up disproportionately empowering men. In this process there has been a crucial step, which has had a particular importance with regard to the issue of gender: the introduction of the computer into the domestic sphere. It is above all through the computer that women's power over communication has been reduced, since this artefact has been designed (even more than the cell phone) by communities of hyper-masculine innovators for young males (intended particularly for the wealthy Western market). Digital technologies are one of those instances where technology has been used against women.

During the first phase of diffusion of these technologies, the percentages of their access, ownership and use by women were lower than by men. In fact, women needed more time to understand and appropriate these devices, which were not in fact designed for them. Through these technologies, men have regained control over communication and information, a control they have tried to keep, even if women have more recently regained possession of communication technologies, especially mobile phones. Among digital technologies, the computer was particularly difficult for women to appropriate, for various reasons, including the fact that, when it was first launched, the computer was not marketed nor tailored to them. In general. the penetration of these technologies into the sphere of reproduction has entailed a higher level of robotisation of individuals, as we will see below. In terms of the critique of economy, these technologics have aimed to increase the production of value in the social and individual reproductive sphere, to increase social discipline and to decrease the autonomy of the workforce and its control over knowledge and know-how.

The direct colonisation of domestic labour

The initiative of capital has not limited itself to reducing the power of women but has also sought to colonise material and immaterial domestic work through these new technologies, albeit to different extents. The attack that has been launched by the capitalist system through digital technologies has favoured immaterial domestic work, because In this area the technologies were easier and less expensive to produce. In relation to material work, capital applied a converse strategy, enforcing the traditional underdevelopment of technologies, which in this context were more difficult to produce and more expensive. Immaterial housework however has been completely reshaped by capitalist strategy with an infusion of machines, platforms and high-level services, which have tried to subsume the part of immaterial housework that women had refused or simply no longer provided. These technologies have reorganised this work in the world of the web, interpellating not only women as new workers of technologically advanced immaterial reproduction but everyone (children, men, adolescents and older adults). As a result, immaterial domestic work has become increasingly mediated, automated, self-reproductive, self-exploited, self-disciplined and dematerialised.

This strategy was necessary for various reasons: first, to restore a high level of value production in daily life; second, to maintain control over women by dispossessing them of an intangible part of reproductive work; third. to produce a workforce capable of coping with both the complexity of globalisation and the growing share of domestic work no longer performed by women. Through these new technologies, immaterial labour has not only created value in the process of reproducing the workforce by extracting value directly from sociability, friendship, feelings, emotions and so on, but it has also directly generated capital, as I have argued in previous work.While household appliances succeeded in reducing the time spent on some material domestic activities, technologies have intensified and lengthened the working day in the sphere of reproduction. While household appliances represented a symbolic operation, through which industrial developers proposed a positive image of technological progress after the disasters of the Second World War, new technologies, on the contrary, represented the rationalisation of a sector in which the industrial convergence between two different leading industrial traditions - information technology and media technologies allowed the restoration and intensification of the productivity of intangible housework. Considering that the use of household appliances was targeted primarily at women, the new technologies (though initially aimed at young, white, wealthy men) have tended to become more ecumenical.

Picture 13039, Obraz


In the domestic sphere today, a great mass of people use 'intellectual machines'. Consequently, in the current capitalist system, the typical user of fixed capital (machines) is no longer the classic factory or office worker, but rather women, children and older adults, as well as the ordinary citizen in the domestic sphere. These machines are now distributed throughout society. Taking a cue from Tronti, it can be said that. faced with the extreme fragility of class consciousness today, people present great homogeneity of a particular technical position: all are users and consumers of these technologies. The new technologies and the various work processes that they support in the domestic environment represent the various parts of a large assembly line, whose workers are women, men, children and older adults - that is, all the subjects who provide, albeit to different extents, domestic work, as well as all individuals as citizens.

Powerful digital technologies, such as the computer, the mobile phone and, more recently, robots, virtual assistants, chatbots and LLMs (large-language models) such as ChatGPT have been brought to market, orchestrated by fierce ideology These technologies are all about power and the separation of mind and body. and they are authoritarian. In general, in highly industrialtscd countries, the intellect is the primary etntre of the production of value, the crucial tool of contemporary production. Machines, which are now distributed throughout society and throughout the realm of reproduction, specifically automate and standardise immaterial housework, making it uniform and homogenenous. Digital technologies have introduced a double mechanism: on the one hand, machines shape and reshape people; on the other, machines shape and reshape themselves, based on people's habits and practices in their use. The consequences are many: let us try to decipher the most important.
Picture 15774, Obraz

The first consequence was the remodelling of the strategic area of the immaterial domestic sphere through the automation of immaterial labour in the domestic sphere. The immaterial work of the domestic sphere includes many dimensions: from communication to information, from education to entertainment, from affection and emotions to sociality. Each of these spheres has been subsumed within specific platforms: communication, from WhatsApp, Facebook, Instagram, TikTok and so on; information from online newspapers, news sites and discussion forums; education from online teaching and learning, online research, educational robotics; entertainment from YouTube, video games, social networks; affections and emotions from SMS, instant messages, mobile calls and so on; sociability from Badoo, Meetic, Tinder and many others. The second consequence is that digital technologies in the social body have led to the implementation of uniform, undifferentiated and homogeneous social behaviours (which can be more easily influenced, manipulated and controlled) - that is, they have conveyed the development of social automation in many fields such as emotions, tastes, courtship and conversation. Technologies impose on living labour the legacies of the dead labour incorporated in them. This leads to a further alienation: the invasion of the inorganic into the organic, so that, in contemporary society, there are combined tendencies both to machinise human beings and to anthropomorphise objects: the body is assimilated to the machine; objects become technological; technologies intelligent. A new order is being born, a new system, where the hybrid is the key figure that passes from the imaginary to the statute of reality. The technologies penetrate the human body, the more they limit the amount of living labour necessary to produce the body itself and its work opacity, and therefore further devalue individuals and the workforce The third consequence is that they have also outlined the progressive evacuation of individuals from the communicative sphere, which represents an advanced stage in the progressive isolation of individuals, of which Marx has already written.

This picture of profound transformations in the sphere of reproduction is fully understood only through the lens of globalisation. Faced with the rebellious behaviours described above, by women and the cycle of workers' struggles of the 1960s and 1970s, which had eroded a large proportion of profits in the old industrialied countries, capital responded with globalisation. Globalisation was, on the one hand, a forced process in which capital was compelled to migrate to developing countries to recover a high level of profits by deindustrialising the West. On the other hand, it has turned into an attack, at a higher levels against women, the working class and the proletariat. Since globalised capital has crated worlds, communities, organisations and policies without borders to increase its profits, it has, at the same time, had to undermine the new freedom that the fall of borders brought with it, by building walls around each individual. This process has been further strengthened by the spread of digital technologies. Producing new labour power in these conditions of increased social isolation has become increasingly difficult. This physical separation between individuals is an extension to all of society of the separation and isolation that women have suffered in their homes, with each woman separated from the others, and from all other people. Social isolation has now spread to all individuals, thanks to information and communication technologies - through the evolution of human communication, which has passed from face-toface communication to telephone communication, to communication via mobile phone, or via computer, to communication between human; and machines. This series of communicative shifts has had the effect of increasingly dissuading human beings from making personal communications and building relationships with each other on a physical level. In other words, the transition from face-to-face communication to mediated communication in all its forms outlines a long process of physical distancing between individuals, reaching its apex in communication not through machines but with machines. When we talk to Alexa or Google Home, or ask questions of our bank's virtual assistant, we are communicating with machines, not other human beings.

The physical separation that individuals now experience can be seen as a way to weaken and control them more easily. The enormous expansion of social relations that these technologies have opened in virtual space ends up undermining the possibility of creating true solidarity between individuals, and of building a political and trade union consciousness. In other words, it weakens people's political, bargaining and social power. This process of physical separation between individuals describes not only a weakened worker — of whatever gender - but also citizens who are weakened and more easily controlled. In the meantime, these technologies have penetrated the public administrative sphere, radically changing the relationship between the state and the end user (citizen). Citizens have been forced to transform themselves from users into digital workers, as Fortunati and Austin describe.

The fourth consequence is that women today create a different workforce: mobile (for many workers, it is no longer sufficient to sell their working capacity, as Marx affirms, but they must also sell their ability to move), already accustomed to automation and an intimate interaction with machines, more capable of coping with alienation, more socially separated from other workforces (more individualised, less politicised, less unionised, less linked to political parties, with more delocalised networks of relationships), more informed, cosmopolitan and flexible.

The fifth consequence is that the boundaries between human beings and machines have become increasingly blurred ontologically. Machines are getting smarter and humans increasingly automated. In particular, the body of individuals and especially that of women is no longer just a natural machine but has hybridised with the machines themselves. The body, a natural machine, attracts and contains artificial machines at a diagnostic level (such as probes), a therapeutic one (pacemakers, radiation, hormone therapies), and at other levels: from the reproductive (for example, in vitro fertilisation), to those of identity (plastic surgery, genetic engineering, sex changes), to those of communication (mobile phone, laptop, pager). But these technologies are not the ones that would be needed to transform the organisation of domestic work in an anticapitalist sense. The body, even if technologised, is left to its difficult domestic activity with little help from technology, and everyday life remains in its pre-industrialised (not pre-capitalist) substrate. The mind, on the other hand, feeds itself electronically in various ways. Sometimes, for reasons of social control, as in post-industrial countries, the nature of work expands to include more communication, organisation and management, becoming more and more intellectual. It is the same old story: technology makes work, in this case domestic work, superfluous, and devalues the human body and the individual. This process is also likely to be persistent.

The sixth consequence is the tendency that has established itself in the capitalist system to conceal the differences between objects and subjects, making cooperation on the part of the public, consumers and people both possible and necessary. How is this cooperation managed? Users collaborate by agreeing to live out this fiction as if it were not fiction. For example, communicating via WhatsApp with your distant grandchild under the illusion of keeping an emotional relationship alive in this way, neglects the fact that you cannot pick him up and kiss him. The diffusion and use of new technologies has produced an important phenomenon: men and women, for one reason or another, are fleeing everyday life. There is a strong impression that the flight from reality is growing because reality is too contradictory, difficult and complex to negotiate and experience. The refusal or incapacity to take care of others, to work to reproduce them, recreate them or recreate with them in a way free from the logic of capital, is the real social problem of the third millennium. Perhaps because they distance themselves from reality, people feel an anxious voracity for reality, which they want to consume in ever greater quantities. even if only on a virtual level. Th result is that, beyond the old residual poverty, which also exists in industrialised countries, the new universal poverty is a poverty of first-hand reality: many of us spend all day in front of a screen (computer or mobile phone), and this means that we do not live our lives directly but rather a second-hand reality

The economic system is paying a huge price for not recognising the value of domestic work. The detachment from everyday life is also strengthened by the fact that, as we have seen above, we feel a growing desensitisation towards the problems of those who live next to us, while paradoxically we are more sensitive to the problems of the global world as they are conveyed through the mass media. Meanwhile, whole realms of experience are liquidated. Even virtual reality was born in response to the fact that women dismissed the everyday — the sphere of domestic work — because there was no concrete recognition of the value of such work It was also born as a response by a broad array of classes to the limited choices and programmes that political parties (including those of the left) continued to propose. Finally, it was born from what Virilio calls 'the defeat of facts and events'.

All this has served, as we have seen, to prepare humanity for the acceptance of automation, robotics and artificial intelligence. In particular, it is in the field of reproduction that robots have made an important ontological leap, because, thanks to artificial intelligence, neural networks and machine learning, they are able to perform a vast range of tasks and, above all, communicate and engage in dialogue. While factories have robots, homes have social robots artificial agents and voice assistants such as Alexa. If, in the industrial sectors, robots imitate human gestures and actions to replace human beings' material capacity for work, in the sphere of reproduction social robots aim to imitate human beings' (women's) immaterial capacity for care. Would it be a desirable world, where we can leave all the work to the machines? Would it be a desirable world, where our relationship with reality and our environment is increasingly mediated by machines? Would it be a desirable world, where intelligent machines outnumber human bodies? Not to mention that, as Silvia Federici repeatedly emphasises in conference presentations, digital technologies are eating up the world: as many as fifty of the ninety natural elements existing on the planet are used to produce computers, laptops, smartphones d the various components and peripherals, some of which, such as hafnium, are quickly becoming scarce, with wars being waged for its extraction.

Conclusion
Picture 29385, Obraz

From a sphere ancillary to the production of commodities, the sphere of reproduction has been structurally transformed in the past forty years to become dominant because a double production of value has been established here. Consequently, women have emerged as the key subject of class composition. Reproduction has emerged as the field where the bloodiest battles were fought, radically transforming not only the sphere of domestic and care work but social organisation as a whole. This is the result of a mass refusal of the work of reproduction in confrontation with states that continue to ignore the seriousness of the political and economic problem to be solved. So far, there has been a series of backand-forth debates between state and the capitalist system regarding the importance of domestic work, but no one wants to take charge of it. This blame game must be stopped because, in the meantime, there has been a devastating deterioration in the quality of care, starting with children and ending with older adults.

It is clear that the struggles of women and the working class have been the driving force behind the development of neo-capitalism: without them we would not have the technologies of digital work, smart working, distance learning or social media. Therefore there is also a lot of us incorporated in these new technologies -- a lot of our creativity, our innovation, as well as our resistance and struggles. Nor would we have the wealth that today is still in the hands of a substantial part of the proletariat, despite all the attempts that capital has made and is making to appropriate it.

The clashes between women, class interests and capital have intensified to the point that they jeopardise the reproduction of the workforce. The problem today is to transform these standardised behaviours into ever stronger, organised struggles, in the North as in the Global South. The label they are given is less important: wages for housework, guaranteed income, universal basic income, welfare rights and so on. On the organisational level, it is not appropriate for women to start their struggles from extra-domestic work, where they are divided into sectors and sub-sectors and separated from women who are not employed in waged labour. Starting instead from the shared burden of domestic work promises to immediately dissolve the waged/unwaged division between women.

Already today, these struggles are taking place frequently in many countries: street demonstrations and general strikes have followed one another for example in Iceland, Italy, Switzerland, several Latin American countries and the United States. Women must organise a global strike and demand money for housework. The important thing is that, all over the world, from North to South, women of any ethnic group and of any religion, find themselves united in demanding money for the work they do and in giving a future to subsequent generations. Money means reappropriating the value that women have produced, which has been stolen from them without any social consideration or respect. And this time, they must be joined in this struggle by men and children, who are also increasingly burdened by this unpaid work. Only in these new solidarities can the grave crisis gripping the sphere of reproduction today be transformed into a new renaissance, capable of bringing love, mutual respect, appreciation and solidarity into this sphere".

L. Fortunati, The Arcana of Reproduction: Housewives, Prostitutes, Workers and Capital, London and New York 2025.


Rewolucja zaczyna się od spalenia Thermomixów

„Reakcja kapitału na walki kobiet toczone w sferze reprodukcji, opisane w poprzednich rozdziałach, oraz na walki prowadzone przez pracowników w fabrykach i biurach, w wyniku której udało się wyrwać od okresu powojennego znaczne bogactwo, okazała się ostra. Z jednej strony, kapitał wykorzystał sferę reprodukcji przeciwko sferze produkcji, aby stopniowo niszczyć bogactwo, które dziadkowie i rodzice obecnych pracowników zdołali wyszarpać kapitałowi. Przykładowo we Włoszech w 2021 roku, według danych ISTAT, 18,2 miliona rodzin, co stanowi 70,8 procent ogółu, było właścicielami domu, który zamieszkują, podczas gdy 5,2 miliona (20,5 procent) mieszka w wynajmowanych mieszkaniach, a 2,2 miliona (8,7 procent) ma swój dom w użytkowaniu lub zajmuje go bezpłatnie. Ponadto, włoskie gospodarstwa domowe tradycyjnie wykazywały znaczny poziom prywatnych oszczędności, przez długi czas należący do najwyższych w rozwiniętym świecie, ale poziom ów spada od ponad dwudziestu lat ze względu na praktycznie zerowy wzrost płac (jeśli nie nastąpiła ich redukcja w ujęciu realnym) i ze względu na bardzo niskie wskaźniki wzrostu włoskiej gospodarki od lat 90. To właśnie bogactwo pracowników jest celem kapitału, gdy wyznacza on płace poniżej minimum socjalnego lub oferuje młodym ludziom nieodpłatną, słabo płatną lub niepewną pracę, lub dostarcza emerytur, które mają znikomą wartość w świetle tak wysokiej inflacji. Z drugiej strony, kapitał próbował odzyskać dominację nad reprodukcją poprzez atak, do którego wykorzystał technologie cyfrowe jako swoją nową potężną broń. I to właśnie ten atak opiszę poniżej, pokazując, jak poprzez technologie cyfrowe kapitał, z jednej strony, bezpośrednio wpłynął na władzę kobiet, atakując je na poziomie komunikacyjnym (pierwszy poziom negocjacji i mediacji w relacji mężczyzna-kobieta), a z drugiej strony, bezpośrednio skolonizował pracę niematerialną.

Atak na kobiety

Jak można było powstrzymać i ewentualnie zmniejszyć społeczną władzę kobiet, która wydawała się odporna na wszelkie ataki? Rozwiązaniem okazały się technologie cyfrowe: komputery osobiste, telefony komórkowe, telewizja cyfrowa, sprzęty AGD, robotyka, wirtualni asystenci, chatboty, czyli wysoce zaawansowane technologie, które wywodzą się z serca innowacji przemysłowych. Proces ten został szczegółowo przeanalizowany przeze mnie i Autumn Edwards w pracy, do której tutaj nawiązuję. Dyfuzja analogowych technologii telefonicznych, radiowych i telewizyjnych w naszych domach pozwoliła państwom i systemom kapitalistycznym przezwyciężyć trudności związane ze sprawowaniem kontroli nad środowiskiem domowym. Trudności te wynikały z faktu, że po poczynieniu założenia, że sfera reprodukcyjna ma charakter naturalny, kapitał został zmuszony zatrzymać się u drzwi wejściowych gospodarstwa domowego, które, z jednej strony, wyznaczały koniec sfery publicznej, nad którą kapitał sprawował bezpośrednią jurysdykcję, a z drugiej strony, symbolizowały początek sfery prywatnej, nad którą miał jurysdykcję tylko pośrednią i dlatego nie mógł jej bezpośrednio kontrolować.

W rzeczywistości kontrola nad jednostkami i sferą domową w społeczeństwie kapitału mogła być sprawowana tylko ex ante, poza samym procesem domowym, gdy siła robocza dotarła już do bram fabryk, biur lub szkół. Technologie analogowe (media masowe) i telefon wykonały tu pierwszy krok, ustanawiając kontakt świata zewnętrznego z jednostkami i odwrotnie, za pomocą niemal niewidocznych środków: za pomocą elektryczności, fal elektromagnetycznych itd. Ponadto, pozwoliły one kapitałowi zarówno na reorganizację dyscypliny czasowej i tempa codziennego życia zgodnie z harmonogramami telewizyjnych wiadomości i programów rozrywkowych, jak i na kontrolowanie przepływu informacji oraz kształtowanie wyobraźni i kultury społeczeństwa. Kolejny krok został wykonany od początku lat 90., wraz z wprowadzeniem technologii cyfrowych i bezprzewodowych (takich jak komputery, laptopy, telefony komórkowe i nasycenie rynku szerokopasmowym i bezprzewodowym internetem), które przeszły ten sam proces komodyfikacji, któremu wcześniej podlegały: transport, urządzenia gospodarstwa domowego i media masowe. Naturalnie, to rozwiązanie nie było bezbolesne, ponieważ oznaczało, że te inteligentne technologie podlegały wówczas sile nabywczej konsumentów, a zatem woli potencjalnych nabywców, aby dysponować nimi wedle własnego uznania.

Rozpowszechnienie technologii cyfrowych miało ogromne znaczenie, ponieważ zaszło w szczególnym momencie historycznym w odniesieniu do ruchu kobiecego. Po rozmaitych falach feminizmu kobiety przekształciły relacje władzy w sferze domowej i rodzinie bardziej na swoją korzyść, wzmacniając swoje panowanie i kontrolę nad komunikacją osobistą, gdzie różnica władzy między mężczyznami i kobietami zmniejszyła się, a także komunikowały się pewniej w sferze publicznej.

Pojawienie się technologii cyfrowych w sferze domowej odwróciło tę sytuację, podważając władzę, jaką kobiety zdobyły w zakresie komunikacji. Niestety, ta ofensywa kapitalistyczna nie spotkała się ze zjednoczonym sprzeciwem kobiet. Zrozumiałe jest, że kobiety jako pracownice domowe wykazywały tendencję do pożądania urządzeń gospodarstwa domowego, które mogły je natychmiast uwolnić od pewnej ilości materialnego znoju, i ogólnie rzecz biorąc ignorowały te urządzenia elektroniczne i cyfrowe, które w tamtym czasie były bardziej kojarzone z rozrywką lub innymi obszarami o ograniczonej wartości politycznej. Biorąc jednak pod uwagę nierówne relacje władzy w rodzinie, podczas gdy kompetencje kobiet w zakresie korzystania ze sprzętów gospodarstwa domowego były postrzegane jako społecznie nieistotne, to korzystanie z technologii informacyjno-komunikacyjnych ostatecznie nieproporcjonalnie wzmocniło mężczyzn. W tym procesie nastąpił kluczowy krok, który miał szczególne znaczenie w odniesieniu do kwestii płciowej: wprowadzenie komputera do sfery domowej. To przede wszystkim dzięki komputerowi władza kobiet nad komunikacją została ograniczona, ponieważ artefakt ten został zaprojektowany (nawet bardziej niż telefon komórkowy) przez społeczności hipermęskich innowatorów dla młodych mężczyzn (przeznaczony był szczególnie dla zamożnego rynku zachodniego). Technologie cyfrowe są jednym z przypadków, w których technologia została wykorzystana przeciwko kobietom.

Podczas pierwszej fazy dyfuzji tych technologii odsetek dostępu, posiadania i użytkowania przez kobiety był niższy niż wśród mężczyzn. W rzeczywistości kobiety potrzebowały więcej czasu, aby zrozumieć i przyswoić sobie te urządzenia, które faktycznie nie zostały dla nich zaprojektowane. Dzięki tym technologiom mężczyźni odzyskali kontrolę nad komunikacją i informacją, kontrolę, którą próbowali zachować, nawet jeśli kobiety niedawno odzyskały posiadanie technologii komunikacyjnych, zwłaszcza telefonów komórkowych. Spośród technologii cyfrowych komputer był szczególnie trudny do przyswojenia dla kobiet, z różnych powodów, w tym z faktu, że gdy został po raz pierwszy wprowadzony na rynek, nie był ani dostosowany, ani reklamowany jako coś dla nich. Ogólnie rzecz biorąc, penetracja sfery reprodukcji przez te technologie pociągnęła za sobą wyższy poziom robotyzacji jednostek, jak zobaczymy dalej. Z perspektywy krytyki ekonomii, te technologie miały na celu zwiększenie produkcji wartości w sferze społecznej i indywidualnej reprodukcji, zwiększenie dyscypliny społecznej i zmniejszenie autonomii siły roboczej oraz jej kontroli nad wiedzą i know-how.

Bezpośrednia kolonizacja pracy domowej

Inicjatywa kapitału nie ograniczyła się do zmniejszenia władzy kobiet, ale również dążyła do kolonizacji materialnej i niematerialnej pracy domowej za pomocą tych nowych technologii, choć w różnym zakresie. Atak, który został przeprowadzony przez system kapitalistyczny za pomocą technologii cyfrowych, kierował się ku niematerialnej pracy domowej, ponieważ w tym obszarze technologie były łatwiejsze i tańsze w produkcji. W odniesieniu do pracy materialnej kapitał zastosował odwrotną strategię, wdrażając tradycyjny niedorozwój tych technologii, które w tym kontekście były trudniejsze w produkcji i droższe. Niematerialna praca domowa została jednak całkowicie przekształcona przez strategię kapitalistyczną za pomocą infuzji maszyn, platform i usług wysokiego szczebla, które próbowały podporządkować sobie część niematerialnej pracy domowej, której kobiety odmawiały lub po prostu już nie świadczyły. Technologie te zreorganizowały tę pracę w świecie sieci, interpelując do bycia nowymi pracownikami technologicznie zaawansowanej niematerialnej reprodukcji nie tylko kobiety, ale wszystkich (dzieci, mężczyzn, nastolatków i osoby starsze). W rezultacie, niematerialna praca domowa stała się coraz bardziej zapośredniczona, zautomatyzowana, samoreprodukująca się, autowyzyskowa, samozdyscyplinowana i zdematerializowana.

Ta strategia była konieczna z różnych powodów: po pierwsze, aby przywrócić wysoki poziom produkcji wartości w życiu codziennym; po drugie, aby utrzymać kontrolę nad kobietami poprzez pozbawienie ich niematerialnej strony pracy reprodukcyjnej; po trzecie, aby wytworzyć siłę roboczą zdolną poradzić sobie zarówno ze złożonością globalizacji, jak i rosnącym udziałem pracy domowej, której nie wykonywały już kobiety. Dzięki tym nowym technologiom praca niematerialna nie tylko stworzyła wartość w procesie reprodukcji siły roboczej poprzez bezpośrednie wydobywanie wartości z towarzyskości, przyjaźni, uczuć, emocji itd., ale także bezpośrednio wygenerowała kapitał, jak argumentowałam w moich poprzednich pracach. Podczas gdy urządzenia gospodarstwa domowego odniosły sukces w skróceniu czasu spędzanego na niektórych materialnych czynnościach domowych, to nowe technologie zintensyfikowały i wydłużyły dzień pracy w sferze reprodukcji. Podczas gdy urządzenia gospodarstwa domowego stanowiły symboliczną operację, poprzez którą przemysłowi deweloperzy przedstawiali pozytywny obraz postępu technologicznego po katastrofach II wojny światowej, to nowe technologie, przeciwnie, oznaczały racjonalizację sektora, w którym przemysłowa konwergencja między dwoma różnymi wiodącymi tradycjami przemysłowymi - technologiami informacyjnymi i technologiami medialnymi, pozwoliła na przywrócenie i intensyfikację produktywności niematerialnej pracy domowej. Biorąc pod uwagę, że korzystanie z urządzeń gospodarstwa domowego było skierowane przede wszystkim do kobiet, nowe technologie (choć początkowo skierowane do młodych, białych, bogatych mężczyzn) miały tendencję do stawania się coraz bardziej ekumenicznymi.

W dzisiejszej sferze domowej ogromna masa ludzi używa 'maszyn intelektualnych'. W związku z tym, w obecnym systemie kapitalistycznym typowym użytkownikiem kapitału stałego (maszyn) nie jest już klasyczny pracownik fabryki lub biura, ale raczej kobiety, dzieci i osoby starsze, a także zwykły obywatel w sferze domowej. Maszyny te są teraz rozproszone w całym społeczeństwie. Nawiązując do Maria Trontiego, można powiedzieć, że. w obliczu skrajnej kruchości świadomości klasowej ludzie prezentują dziś wielką jednorodność określonej pozycji technicznej: wszyscy są użytkownikami i konsumentami tych technologii. Nowe technologie i różne procesy pracy, które wspierają w środowisku domowym, reprezentują różne części dużej linii montażowej, której pracownikami są kobiety, mężczyźni, dzieci i osoby starsze - to znaczy wszystkie podmioty, które zapewniają, choć w różnym zakresie, pracę domową, a także wszystkie jednostki jako obywatele.

Potężne technologie cyfrowe, takie jak komputer, telefon komórkowy, a ostatnio roboty, wirtualni asystenci, chatboty i LLM (duże modele językowe), takie jak ChatGPT, zostały wprowadzone na rynek pod wpływem agresywnej ideologii. Te technologie wiążą się z władzą i oddzieleniem umysłu od ciała - i są autorytarne. Ogólnie rzecz biorąc, w krajach wysoko uprzemysłowionych intelekt jest podstawowym środkiem produkcji wartości, kluczowym narzędziem współczesnej produkcji. Maszyny, które są obecnie rozproszone w całym społeczeństwie i w całej sferze reprodukcji, w szczególny sposób automatyzują i standaryzują niematerialne prace domowe, czyniąc je jednolitymi i jednorodnymi. Technologie cyfrowe wprowadziły podwójny mechanizm: z jednej strony, maszyny kształtują i przekształcają ludzi; z drugiej strony, maszyny kształtują i przekształcają same siebie, w oparciu o nawyki i praktyki ludzi w ich użytkowaniu. Konsekwencje są liczne: spróbujmy rozszyfrować te najważniejsze.

Pierwszą konsekwencją była przebudowa strategicznego obszaru niematerialnej sfery domowej poprzez automatyzację niematerialnej pracy w sferze domowej. Niematerialna praca w sferze domowej obejmuje wiele wymiarów: od komunikacji po informację, od edukacji po rozrywkę, od uczuć i emocji po towarzyskość. Każda z tych sfer została podporządkowana określonym platformom: komunikacja - WhatsAppowi, Facebookowi, Instagramowi, TikTokowi itd.; informacja - gazetom internetowym, serwisom informacyjnym i forom dyskusyjnych; edukacji - nauczaniu i uczeniu się online, badaniom online, robotyce edukacyjnej; rozrywka - YouTube'owi, grom wideo, sieciom społecznościowym; uczucia i emocje - SMS-om, błyskawicznym wiadomościom, połączeniom komórkowym itd.; towarzyskość - Badoo, Meetic, Tinderowi i wielu innym. 

Drugą konsekwencją jest to, że technologie cyfrowe rozpowszechnione w ciele społecznym doprowadziły do ​​wdrożenia jednolitych, niezróżnicowanych i jednorodnych zachowań społecznych (na które można łatwiej wpływać, manipulować nimi i je kontrolować) - to znaczy, że przekazały pałeczkę automatyzacji społecznej w wielu dziedzinach, takich jak emocje, gusta, zaloty i konwersacje. Technologie narzucają żywej pracy dziedzictwo martwej pracy w nich zawartej. Prowadzi to do dalszej alienacji: inwazji tego, co nieorganiczne na to, co organiczne, tak że we współczesnym społeczeństwie występują połączone tendencje zarówno do maszynizacji istot ludzkich, jak i antropomorfizacji przedmiotów: ciało jest asymilowane do maszyny; przedmioty stają się technologiczne; technologie inteligentne. Rodzi się nowy porządek, nowy system, dla którego hybryda jest kluczową postacią, z wyobrażenia stając się rzeczywistością. Technologie przenikają ludzkie ciało, im bardziej ograniczają ilość żywej pracy niezbędnej do wytworzenia samego ciała i nieprzejrzystość jego pracy, a zatem jeszcze bardziej dewaluują jednostki i siłę roboczą. 

Trzecią konsekwencją jest również postępująca ucieczka jednostek ze sfery komunikacyjnej, co stanowi zaawansowany etap postępującej izolacji jednostek, o której pisał już Marks.

Ten obraz głębokich przemian w sferze reprodukcji można w pełni zrozumieć jedynie przez pryzmat globalizacji. W obliczu opisanych powyżej buntowniczych zachowań kobiet i cyklu walk robotniczych lat 60. i 70., które zniszczyły znaczną część zysków w starych krajach uprzemysłowionych, kapitał odpowiedział globalizacją. Globalizacja była, z jednej strony, wymuszonym procesem, poprzez który kapitał był zmuszony migrować do krajów rozwijających się, aby odzyskać wysoki poziom zysków poprzez deindustrializację Zachodu. Z drugiej strony, przekształciła się w atak, na wyższym poziomie, na kobiety, klasę robotniczą i proletariat. Ponieważ zglobalizowany kapitał stworzył światy, społeczności, organizacje i polityki bez granic, aby zwiększyć swoje zyski, musiał jednocześnie podważyć nową wolność, którą przyniósł ze sobą upadek granic, budując mury wokół każdej jednostki. Proces ten został dodatkowo wzmocniony przez rozprzestrzenianie się technologii cyfrowych. Produkcja nowej siły roboczej w tych warunkach zwiększonej izolacji społecznej stała się coraz trudniejsza. To fizyczne grodzenie jednostek w całym społeczeństwie jest rozszerzeniem podziału i izolacji, których kobiety doświadczały w swoich domach, gdzie każda kobieta była oddzielona od innych kobiet i od wszystkich innych ludzi. Izolacja społeczna rozprzestrzeniła się teraz na wszystkie jednostki, dzięki technologiom informacyjno-komunikacyjnym - poprzez ewolucję komunikacji ludzkiej, która przeszła od komunikacji twarzą w twarz do komunikacji telefonicznej, do komunikacji za pośrednictwem telefonu komórkowego lub komputera, do komunikacji między ludźmi i maszynami. Ta seria zmian komunikacyjnych miała na celu coraz większe zniechęcenie ludzi do nawiązywania osobistej komunikacji i budowania relacji ze sobą nawzajem na poziomie fizycznym. Innymi słowy, przejście od komunikacji twarzą w twarz do komunikacji zapośredniczonej we wszystkich jej formach zarysowuje długi proces fizycznego dystansowania się między jednostkami, osiągający swój szczyt w komunikacji nie za pośrednictwem maszyn, ale z samymi maszynami. Kiedy rozmawiamy z Alexą lub Google Home lub zadajemy pytania wirtualnemu asystentowi naszego banku, komunikujemy się z maszynami, a nie z innymi ludźmi.

Fizyczne grodzenie, którego doświadczają obecnie jednostki, można postrzegać jako sposób na ich osłabienie i łatwiejszą kontrolę nad nimi. Ogromna ekspansja relacji społecznych, jaką te technologie otworzyły w przestrzeni wirtualnej, ostatecznie podważa możliwość stworzenia prawdziwej solidarności między jednostkami oraz budowania świadomości politycznej i związkowej. Innymi słowy, osłabia polityczną, negocjacyjną i społeczną władzę ludzi. Ten proces fizycznego grodzenia między jednostkami dotyczy nie tylko osłabionego pracownika — bez względu na płeć — ale także obywateli, którzy są osłabieni i łatwiejsi do kontrolowania. W międzyczasie technologie te przeniknęły do ​​sfery administracji publicznej, radykalnie zmieniając relacje między państwem a użytkownikiem końcowym (obywatelem). Obywatele zostali zmuszeni do przekształcenia się z użytkowników w pracowników cyfrowych, jak opisałam to wraz z Arlen Austin.

Czwartą konsekwencją jest to, że kobiety współcześnie tworzą inny rodzaj siły roboczej: mobilny (wiele osób nie może już sprzedać swojej zdolności do pracy, jak powiedziałby Marks, musi również sprzedać swoją zdolność do przemieszczania się), przyzwyczajony już do automatyzacji i bliskiej interakcji z maszynami, lepiej radzący sobie z wyobcowaniem, bardziej odseparowany społecznie od innych sił roboczych (bardziej zindywidualizowany, słabiej upolityczniony, mniej uzwiązkowiony, słabiej powiązany z partiami politycznymi, z bardziej zdelokalizowanymi sieciami powiązań), lepiej poinformowany, kosmopolityczny i elastyczny.

Piątą konsekwencją jest to, że granice między ludźmi a maszynami stają się coraz bardziej rozmyte ontologicznie. Maszyny stają się mądrzejsze, a ludzie coraz bardziej zautomatyzowani. W szczególności ciało jednostek, a zwłaszcza kobiet, nie jest już tylko naturalną maszyną, ale zhybrydyzowało się z samymi maszynami. Ciało, naturalna maszyna, przyciąga i zawiera w sobie sztuczne maszyny na poziomie diagnostycznym (takie jak sondy), terapeutycznym (rozruszniki serca, radioterapia, terapie hormonalne) i na innych poziomach: od reprodukcyjnego (na przykład zapłodnienie in vitro), przez te tożsamościowe (chirurgia plastyczna, inżynieria genetyczna, zmiany płci), po te komunikacyjne (telefon komórkowy, laptop, pager). Ale te technologie nie są tymi, które byłyby potrzebne do przekształcenia organizacji pracy domowej w sensie antykapitalistycznym. Ciało, nawet jeśli stechnicyzowane, jest pozostawione swojej trudnej aktywności domowej z niewielką pomocą technologii, a życie codzienne pozostaje na swoim przedindustrialnym (nie przedkapitalistycznym) podłożu. Umysł natomiast karmi się elektronicznie na różne sposoby. Czasami, ze względu na kontrolę społeczną, jak w krajach postindustrialnych, natura pracy rozszerza się, obejmując więcej komunikacji, organizacji i zarządzania, stając się coraz bardziej intelektualna. To ciągle ta sama stara historia: technologia sprawia, że ​​praca, w tym przypadku praca domowa, staje się zbędna i dewaluuje ludzkie ciało i jednostkę. Ten proces prawdopodobnie będzie również trwały.

Szóstą konsekwencją jest tendencja, która utrwaliła się w systemie kapitalistycznym, do ukrywania różnic między przedmiotami i podmiotami, umożliwiając i wymagając współpracę ze strony opinii publicznej, konsumentów i ludzi. W jaki sposób zarządza się tą współpracą? Użytkownicy współpracują, zgadzając się na realizację tej fikcji, jakby nie była fikcją. Na przykład, komunikując się przez WhatsApp na dużą odległość z wnukiem, pod pozorem podtrzymywania w ten sposób relacji emocjonalnej, pomija się fakt, że nie można go wziąć na ręce i pocałować. Dyfuzja i wykorzystanie nowych technologii wywołały ważne zjawisko: mężczyźni i kobiety, z tego czy innego powodu, uciekają od życia codziennego. Ma się mocne wrażenie, że ucieczka od rzeczywistości rośnie, ponieważ rzeczywistość jest zbyt sprzeczna, trudna i złożona, aby z nią negocjować i doświadczać jej. Odmowa lub niezdolność do opieki nad innymi, pracy nad ich reprodukcją, spędzaniem z nimi czasu w sposób wolny od logiki kapitału, jest prawdziwym problemem społecznym trzeciego tysiąclecia. Być może dlatego, że dystansują się od rzeczywistości, ludzie wykazują niespokojną żarłoczność wobec rzeczywistości, którą chcą konsumować w coraz większych ilościach, nawet jeśli tylko na poziomie wirtualnym. Rezultatem jest to, że poza ubóstwem starego typu, które istnieje również w krajach uprzemysłowionych, nowe powszechne ubóstwo jest ubóstwem rzeczywistości doświadczanej z pierwszej ręki: wielu z nas spędza cały dzień przed ekranem (komputera lub telefonu komórkowego), a to oznacza, że ​​nie żyjemy swoim życiem bezpośrednio, ale raczej rzeczywistością z drugiej ręki

System gospodarczy płaci ogromną cenę za to, że nie uznaje wartości pracy domowej. Oderwanie od życia codziennego jest również wzmacniane przez fakt, że, jak widzieliśmy powyżej, odczuwamy rosnące znieczulenie na problemy tych, którzy żyją obok nas, podczas gdy, paradoksalnie, jesteśmy bardziej wrażliwi na problemy globalnego świata, ponieważ są one przekazywane za pośrednictwem mediów masowych. Tymczasem całe sfery doświadczenia są likwidowane. Nawet rzeczywistość wirtualna narodziła się w odpowiedzi na fakt, że kobiety odrzuciły codzienność — sferę prac domowych — ponieważ nie było konkretnego uznania wartości takiej pracy. Narodziła się również jako odpowiedź szerokiego wachlarza klasowego na ograniczone wybory i programy, które partie polityczne (w tym lewicowe) nadal proponowały. Wreszcie narodziła się z tego, co Virilio nazywa 'porażką faktów i wydarzeń'.

Wszystko to służyło, jak widzieliśmy, przygotowaniu ludzkości na akceptację automatyzacji, robotyki i sztucznej inteligencji. W szczególności w dziedzinie reprodukcji roboty dokonały ważnego skoku ontologicznego, ponieważ dzięki sztucznej inteligencji, sieciom neuronowym i uczeniu maszynowemu są w stanie wykonywać szeroki zakres zadań, a przede wszystkim komunikować się i prowadzić dialog. Podczas gdy fabryki mają roboty, domy mają roboty społeczne, sztucznych agentów i asystentów głosowych, takich jak Alexa. Jeśli w sektorach przemysłowych roboty naśladują ludzkie gesty i działania, aby zastąpić materialną zdolność ludzi do pracy, to w sferze reprodukcji roboty społeczne mają na celu naśladowanie niematerialnej zdolności ludzi (kobiet) do opieki. Czy świat, w którym moglibyśmy pozostawić całą pracę maszynom, byłby pożądanym światem? Czy świat, w którym nasza relacja z rzeczywistością i naszym otoczeniem jest coraz bardziej zapośredniczona przez maszyny, byłby pożądanym światem? Czy świat, w którym inteligentne maszyny przewyższają liczebnie ciała ludzkie, byłby pożądanym światem? Nie wspominając już o tym, że, jak wielokrotnie podkreślała Silvia Federici w prezentacjach konferencyjnych, technologie cyfrowe pożerają świat: aż pięćdziesiąt z dziewięćdziesięciu naturalnych pierwiastków występujących na planecie jest wykorzystywanych do produkcji komputerów, laptopów, smartfonów i różnych komponentów i akcesoriów, z których niektóre, takie jak hafn, szybko stają się rzadkie, a o ich wydobycie toczą się wojny.

Konkluzja

Od sfery pomocniczej do produkcji towarów, sfera reprodukcji została strukturalnie przekształcona w ciągu ostatnich czterdziestu lat, aby zająć pozycję dominującą, ponieważ ustanowiono tutaj podwójną produkcję wartości. W rezultacie kobiety stały się kluczowym podmiotem składu klasowego. Reprodukcja stała się polem, na którym toczyły się najkrwawsze bitwy, radykalnie przekształcając nie tylko sferę pracy domowej i opiekuńczej, ale także organizację społeczną jako całość. Jest to wynik masowej odmowy pracy reprodukcyjnej w konfrontacji z państwami, które nadal ignorują powagę problemu politycznego i ekonomicznego, który należy rozwiązać. Do tej pory przetoczyła się seria debat między państwem a systemem kapitalistycznym na temat znaczenia pracy domowej, ale nikt nie chciał się tym problemem zająć. Ta gra oskarżeń musi się skończyć, ponieważ w międzyczasie nastąpiło katastrofalne pogorszenie jakości opieki, począwszy od dzieci, a skończywszy na osobach starszych.

Oczywiste jest, że zmagania kobiet i klasy robotniczej były siłą napędową rozwoju neokapitalizmu: bez nich nie mielibyśmy technologii pracy cyfrowej, inteligentnej pracy, nauki na odległość ani mediów społecznościowych. Dlatego też wielu z nas jest włączonych w te nowe technologie — wiele naszej kreatywności, naszej innowacyjności, a także naszego oporu i zmagań toczy się w ich obiegach. Nie mielibyśmy też bogactwa, które dziś nadal znajduje się w rękach znacznej części proletariatu, pomimo wszystkich prób, jakie kapitał podejmował i podejmuje, aby je przywłaszczyć.

Starcia między kobietami, interesami klasowymi i kapitałem nasiliły się do tego stopnia, że ​​zagrażają reprodukcji siły roboczej. Problemem dzisiaj jest przekształcenie tych standardowych zachowań w coraz silniejsze, zorganizowane walki, zarówno na Północy, jak i na Globalnym Południu. Etykieta, którą im się przypisze, jest mniej ważna: płaca za prace domowe, gwarantowany dochód, powszechny dochód podstawowy, prawa socjalne itd. Na poziomie organizacyjnym nie jest właściwe, aby kobiety zaczynały swoje walki od pracy poza domem, gdzie są podzielone na sektory i podsektory i oddzielone od kobiet, które nie są zatrudnione w pracy najemnej. Zamiast tego, rozpoczęcie walk od wspólnego ciężaru pracy domowej obiecuje natychmiastowe zniesienie podziału na kobiety opłacane/nieopłacane.

Już dziś do tych walk dochodzi często w wielu krajach: demonstracje uliczne i strajki generalne następują po sobie, na przykład w Islandii, Włoszech, Szwajcarii, kilku krajach Ameryki Łacińskiej i Stanach Zjednoczonych. Kobiety muszą zorganizować globalny strajk i domagać się pieniędzy za prace domowe. Ważne jest, aby na całym świecie, od Północy do Południa, kobiety z każdej grupy etnicznej i każdej religii jednoczyły się w żądaniu pieniędzy za wykonywaną pracę i dawanie przyszłości kolejnym pokoleniom. Pieniądze oznaczają ponowne przywłaszczenie wartości, którą kobiety wytworzyły, a która została im skradziona bez żadnego społecznego uznania czy szacunku. I tym razem muszą dołączyć do nich w tej walce mężczyźni i dzieci, którzy są również coraz bardziej obciążeni tą nieodpłatną pracą. Tylko w tych nowych solidarnościach poważny kryzys, który ogarnia dziś sferę reprodukcji, może zostać przekształcony w nowy renesans, zdolny wnieść do tej sfery miłość, wzajemny szacunek, uznanie i solidarność".

L. Fortunati, The Arcana of Reproduction: Housewives, Prostitutes, Workers and Capital, London and New York 2025.