„Rewolucja francuska była także rewolucją klimatyczną. Podczas wydarzeń rewolucyjnych i w ich rezultacie, ostrzeżenia dotyczące klimatu były wydawane przez kręgi przyrodników i stały się kwestią polityczną, rozpatrywaną na arenach władzy, w Zgromadzeniu Narodowym i biurach ministerialnych. Naukowcy, którzy zajmowali szczyty władzy, posłowie, właściciele ziemscy, cieszący się prestiżem agronomowie i ministrowie byli przekonani o realności zagrożenia.Jak wytłumaczyć fakt, że zmiana klimatu była sednem politycznych obaw? Okoliczności z pewnością odegrały tutaj rolę: okropna pogoda w latach 1788 i 1794 spowodowała niedobory zboża i zamieszki żywnościowe. Wzrost cen drewna i potrzeby gospodarki wojennej wzmocniły obawy przed wyczerpywaniem się francuskich lasów. Jednak podobne doświadczenia napotykania naturalnych barier, typowych dla gospodarki naturalnej, podzielało wiele innych regionów Europy Zachodniej. To nie wystarczy, aby uzasadnić specyfikę francuskiej debaty klimatycznej.Trzy główne wyzwania rewolucyjne odpowiadają za przedwczesną, radykalną polityzację klimatu we Francji. Po pierwsze: w jaki sposób ziemia i naród, które zostały zdegradowane przez feudalizm, miały zostać zregenerowane? I – powiązane z tym pytanie – jakie będą konsekwencje rewolucji dla francuskiej przyrody? Po drugie: co zrobić z ogromną domeną lasów państwowych odziedziczoną po własności kościelnej? Jak ten gigantyczny kapitał powinien zostać wykorzystany do wzmocnienia zdolności kredytowych państwa, ustabilizowania asygnat i sfinansowania wojen? Wreszcie, i przede wszystkim: w jaki sposób miały być rządzone rewolucyjne masy wiejskie? Jak wpoić szacunek dla lasów, ale także dla własności i porządku, w populację chłopów, którzy stali się obywatelami?'Zreperować klimat'(...) 'Czy istnieje sposób na naprawę kraju, jego klimatu?'. To pytanie zadane w 1790 r. doskonale ilustruje sposób, w jaki dyskurs rewolucyjny zajął się klimatem: był on jednocześnie środkiem regeneracji, jak i zadośćuczynieniem za szkody, oskarżeniem przeszłości. Oryginalność francuskiej debaty klimatycznej tkwi w jej powiązaniu z konfrontacją polityczną. Od 1789 r. do lat dwudziestych XIX wieku każdy reżim twierdził, że uporządkował bałagan klimatyczny stworzony przez zaniedbania swoich poprzedników. Na początku rewolucji dyskurs klimatyczny służył potępieniu skutków despotyzmu i feudalizmu dla środowiska.
(...) Jeśli to feudalizm zdegradował nawet francuski klimat, to (według rewolucjonistów) dlatego, że był nie tylko niesprawiedliwy, ale i nienaturalny. Nie tylko krępował potencjalnie hojną naturę, ale ją niszczył. Dowodem na to były dwie ogromne katastrofy: z jednej strony rozrost bagien i stawów, z drugiej - wylesianie.
(...) Rewolucyjna ofensywa przeciwko stojącej wodzie – z dekretami osuszającymi z 26 grudnia 1790 r. dla bagien i z 4 grudnia 1793 r. dla stawów – opierała się na starszych teoriach i analizach medycznych. Jednak po 1789 r. zarzut stał się niezwykle poważny: pozwalając na zastoje wodne, monarchia zdegradowała francuski klimat i ludzi. (...) Reżimowi feudalnemu, który blokował drogi wodne, mnożył bagna, pozostawiał rośliny na pastwę gnicia, a populację - degeneracji, dyskurs rewolucyjny przeciwstawiał republikę, która sprawiała, że wszystko płynęło, osuszała i uprawiała, ocieplała klimat i czyniła go zdrowym.
(...) Wylesianie było drugą poważną krzywdą wyrządzoną francuskiemu klimatowi przez despotyzm. Ten zarzut był również niezwykle poważny. Ludzie marznęli; marynarka wojenna, kuźnie i warsztaty nie miały drewna potrzebnego do obrony kraju; próchnica zsuwała się z wylesionych zboczy, powodując erozję, potoki i powodzie; wyczerpane góry nie powstrzymywały burz; chmury przechodziły, nie zamieniając się w deszcz. Stąd powtarzające się susze, huragany, gradobicia i mrozy. Zarzut był tym poważniejszy, że nastąpił po serii katastrof pogodowych.
(...) Po raz kolejny, zarzut ten ułatwiał krytykę samych podstaw ancien régime. Po pierwsze, władze wodne i leśne miały być przesiąknięte przekupstwem związanym ze sprzedażą urzędów, źródłem niekompetencji i korupcji. Po drugie, logika osobistego panowania i dążenie do chwały wojskowej były nie do pogodzenia z długoterminowym zarządzaniem lasami: Ludwik XIV 'pochłonął zasoby kolejnych pokoleń dla większej chwały okresu swojego panowania'. Po trzecie, poprzez kultywowanie zamiłowania do luksusu, dwór zwiększył krajowe zużycie drewna. Listy ze skargami domagały się powrotu do praw lub podatków od zbytku, aby położyć kres 'zbędnemu zużyciu drewna' przez szlachtę i mieszczan. Do tego dochodziła obsesja ekonomistów fizjokratów, doradców Ludwika XV i Ludwika XVI, na punkcie zboża. 'Ich ekonomiczny szał w karczowaniu ziemi' wyniszczył lasy, 'te fizyczne narzędzia niezbędne do utrzymywania temperatury kraju'. To zapoczątkowało wręcz błędne koło, jednocześnie maltuzjańskie i klimatyczne: przy każdym kryzysie zbożowym rząd zachęcał do wylesiania; dzięki rozszerzeniu obszarów uprawnych populacja rosła, ale wraz z nią wzrastało ryzyko klimatyczne i stąd groźba niedoborów, które nieuchronnie następowały, powodując dalsze wylesianie itd.
'Zmusić czas, by uwolnił swą ofiarę'
Pogląd, że francuska przyroda stoi na skraju przepaści, umożliwił zarówno oskarżenie przeszłości, jak i gloryfikację regeneracyjnego wysiłku rewolucji. Kluczowe zagadnienie 'regeneracji' miało zatem wiele zastosowań środowiskowych. Pewien leśniczy wyjaśnił, że 'nie wystarczy zregenerować Francuza, trzeba zregenerować jego ziemię'. Jednym z najbardziej uderzających aspektów rewolucyjnego dyskursu klimatycznego jest jego radykalny historyzm. Przesiąknięci wizją ludzkiej historii natury rewolucjoniści postrzegali środowisko Francji jako produkt procesów przygodnych, następujących pod wpływem złego reżimu politycznego. Na przykład, według deputowanych Coupé i Boudina, promotorów polityki melioracyjnej, wszystkie stojące wody były dziełem człowieka: bagna były po prostu starszymi stawami, których pochodzenie zaginęło w mrokach czasu. Podobnie, brak lasów musiał być oznaką wcześniejszego wylesiania. Proces ten był mniej lub bardziej zaawansowany zgodnie ze starożytnością cywilizacji. Jego punktem końcowym był Bliski Wschód, gdzie narodziła się cywilizacja i gdzie z powodu rosnącej suchości wygasała. Według Coupé'a, sama Sahara była wynikiem orientalnego despotyzmu. Grecja i Hiszpania, podobnie jak Cévennes we Francji, były już daleko zaawansowane na drodze upadku. Według chemika Bertholleta, tym, co czekało Francję, były 'płonące pustynie Azji, owej Grecji, która nadal cieszyłaby się korzystną temperaturą, gdyby najbardziej barbarzyńska tyrania i ignorancja nie doprowadziły do zniknięcia lasów'.
Na szczęście rewolucja zapowiadała rozwidlenie dróg. Wydarzenie totalne, objęło naturę w całości. Stając się świadomą siebie, suwerenność ludu byłaby w stanie zrealizować marzenie Buffona o kontroli klimatu; 'pokazałaby państwo obejmujące władzą naturę'. Według François-Antoine'a Raucha, inżyniera z Ponts et chaussées, (...) 'Francuz poczuje swoją władzę'. 'Francja', kontynuował, mogłaby stać się 'ziemskim rajem Europy', ponieważ 'tylko ona ma tylu naukowców, co reszta tej części globu'. 'Taka wzniosła misja [regeneracja, aklimatyzacja itp.] przekształciłaby naszych naukowców w półbogów i uczyniłaby naukę namacalną i cenną dla ludzkości'.
Jeśli regeneracją klimatu pokierowaliby 'półboscy' naukowcy, w praktyce mieliby ją przeprowadzać łopatami i kilofami biedni ludzie, którzy znaleźliby w ten sposób pożyteczne zajęcie. Pierre-François Boncerf, którego pomysł 'naprawy klimatu' otworzył ten rozdział, był znanym agronomem, nadzorcą robót publicznych w Paryżu. To właśnie w tej ostatniej roli zaproponował Zgromadzeniu Narodowemu, aby zatrudniło robotników Paryża, którzy stracili pracę z powodu rewolucji, do osuszenia i ponownego zalesienia Francji. Korzyść była podwójna: z jednej strony 'naprawa klimatu', z drugiej usunięcie z Paryża bezrobotnych robotników, którzy stanowili zagrożenie dla porządku publicznego. Boncerf myślał szeroko, bardzo szeroko: terytorium narodowe musiało zostać podzielone na kwadraty po 10 000 akrów, które trzeba byłoby nawodnić, osuszyć lub ponownie zalesić. Proces ten byłby iteracyjny i postępowy, przy czym każdy zasadzony las poprawiałby klimat sąsiedniej działki. Celem tych gigantycznych prac byłoby ;zmienić klimat, przywrócić handel między Ziemią a niebem, ponownie wprawić meteoryty w ruch i je rozmnożyć'.
Plan ten podjął poseł Pierre Laureau de Saint André. Teraz brygady sierot i żebraków miały zostać wysłane w góry, aby ponownie je zalesić i zabudować tarasami, aby zapobiec erozji, przywrócić deszcze i klimat. Rewolucja miała naprawić szkody wyrządzone przez feudalizm, a co więcej, zatrzymać nawet upływ czasu, który erozję natury: 'To wielka prawda, że człowiek niszczy glebę... w jego śladzie natura jest jak piasek, który przesypuje się w rękach czasu. Proponuję przeciwstawić przedsięwzięciom czasu na naszej ziemi ramiona żebraków'. Rewolucja uratuje Francję przed losem Egiptu i jego pustyń. Zmusi 'czas, aby uwolnił swoją zdobycz'.
'Bezpieczeństwo leśne'
2 listopada 1789 r. Zgromadzenie Konstytucyjne przegłosowało nacjonalizację majątku kościelnego, który obejmował ogromne obszary leśne, szacowane na ponad milion hektarów. Wiosną 1792 r. w Zgromadzeniu Narodowym zawrzało: czy te lasy należy sprzedać, aby uwolnić państwo od długów i uzbroić Francję przed jej wrogami? Odpowiedź posłów była negatywna: zaakceptowali prywatyzację 'gajów' o powierzchni mniejszej niż 100 akrów (około 40 hektarów), których monitorowanie było mało opłacalne, ale duże połacie lasu uznano za niezbywalne.
Jednakże, ściśle rzecz biorąc, korzyści z prywatyzacji wydawały się niepodważalne. Według posła z Jury, Simona Vuilliera, lasy państwowe przynosiły państwu siedem razy mniej niż ich wartość dzierżawna. Był to również łatwy do sprzedania majątek: rosnąca cena drewna gwarantowała jego wartość. Do tych argumentów Vuillier dodał jeszcze jeden: władze były kiepskimi zarządcami lasów, które wymagały szczególnej opieki, jaką mógł zapewnić tylko właściciel. Stwierdził nawet, że wolałby swobodną dystrybucję lasów państwowych wśród obywateli niż pozostawienie ich pod kontrolą niekompetentnych urzędników państwowych.
Przemówienie Vuilliera do deputowanych (2 marca 1792 r.) wywołało zamieszanie. Oskarżono go o bycie wspólnikiem 'czarnych firm' finansistów pragnących przejąć francuskie lasy, a nawet o bycie agentem zagranicznym. Nadchodząca wojna (wypowiedziana 20 kwietnia) nadała lasom wartość strategiczną: miały one zaspokajać potrzeby floty i służyć jako 'zabezpieczenie', umożliwiając zaciąganie długów w celu pokrycia wydatków wojskowych. Jedno pytanie przede wszystkim dręczyło prawodawców: co stanie się z asygnatami, jeśli lasy państwowe zostaną sprzedane? Obawiali się, że wraz ze spadkiem ich wartości europejskie mocarstwa będą mogły kupić drewno niezbędne do walki z Francją za bezcen. Ponadto asygnata z 1789 r. była szczególna, ponieważ opierała się nie na zapasach metali szlachetnych, ale na bogactwie terytorialnym narodu. Czyniąc lasy szczególnym, niezbywalnym dobrem narodowym, posłowie starali się zapewnić mu niezniszczalną podbudowę.
Oprócz kwestii finansowych decydujących o odmowie sprzedaży, los lasów narodowych wywołał również pytania o przyszłość Francji, jej gospodarkę i klimat. Na przykład, czy należy ufać perspektywom związanym z węglem? Według zwolenników sprzedaży lasów, obawy o niedobór drewna wyrażone w Zgromadzeniu były nieistotne, ponieważ węgiel miał je zastąpić. Na co przeciwnicy odparli: 'węgiel i torf nie są ani odnawialne, ani obfite, są talizmanami, które fascynują umysły'. Komisja ds. Rolnictwa Zgromadzenia potwierdziła, że w dłuższej perspektywie drewno pozostanie głównym paliwem, ponieważ kopalnie węgla 'nie są tak powszechne, jak się uważa. Widzimy, że te w Owernii wyczerpują się'. W 1792 r. eksploatacja węgla wydawała się wielu jedynie rozwiązaniem tymczasowym, prowizorycznym łataniem w oczekiwaniu na odbudowę lasów Francji.
Również podczas tych debat argument dotyczący zmian klimatycznych padł w Zgromadzeniu Narodowym. Królewskie Towarzystwo Rolnicze ostrzegało deputowanych przed skutkami klimatycznymi wylesiania, które już dawały o sobie znać w Prowansji. Jeden z deputowanych wyraził opinię, że sprzedaż lasów państwowych była pierwszym krokiem w kierunku całkowitej prywatyzacji przyrody: 'Wkrótce zostanie wam zaproponowane, abyśmy sprzedali nasze strumienie, nasze rzeki, nasze potoki, a nawet powietrze, którym oddychamy. Nie poświęcono wystarczająco dużo uwagi temu, że czystość powietrza, samo istnienie wody, jest zasługą naszych lasów'. Przede wszystkim, to podczas tej debaty dwie kluczowe postacie zmagań klimatycznych i leśnych z początku XIX wieku po raz pierwszy zabrały głos w tych kwestiach: inżynier François-Antoine Rauch i Jean-Baptiste Rougier. Ten drugi był wybitną postacią, bogatym właścicielem ziemskim w Yonne, deputowanym i członkiem Królewskiego Towarzystwa Rolniczego. W marcu 1792 r. wydał ostrzeżenie, które posunęło się tak daleko, że przedstawił los lasów państwowych jako punkt zwrotny w odrodzeniu lub upadku Francji. Historia Egiptu, Persji i Arabii musi postawić przedstawicieli narodu w stan gotowości: 'miliony ludzi zginęło z powodu wyczerpania i wysuszenia ziemi'.
Nacjonalizacja lasów kościelnych była punktem zwrotnym w naszej historii, ponieważ połączyła kwestię zmiany klimatu z kwestią kredytu państwowego. Zgromadzenie Narodowe długo rozbrzmiewało echem debaty z marca 1792 r., kiedy posłowie odrzucili prywatyzację z przyczyn, które były częściowo klimatyczne.
'Zatrzymać, zatrzymać ten zgubny topór!'
Kiedy w 1789 r. rewolucyjni deputowani oskarżyli monarchię o degradację francuskiego klimatu, być może mogli sobie wyobrazić, jak to oskarżenie obróci się przeciwko nim. Miesiąc po nocy 4 sierpnia w Zgromadzeniu dyskutowano już o konsekwencjach środowiskowych zniesienia przywilejów. Deputowani byli zrozpaczeni wolnościami chłopów, kłusownictwem, rybołówstwem, a przede wszystkim 'zawłaszczaniem lasów'. Dyskusja o upadku obierała teraz za cel kogo innego: nie chodziło już o oskarżanie ancien régime'u, ale o próbę kontrolowania mas wiejskich w ich relacji z przyrodą.
Od lata 1789 r. Zgromadzenie, a w szczególności jego Komitet Rolnictwa, zalała powódź raportów policyjnych, oświadczeń i petycji, ostrzegających przed katastrofą rozwijającą się w lasach. Raporty te i skargi opisywały powszechne grabieże, kradzież drewna przez gangi, dzikie wycinki, w tym na zboczach gór, lub masowy wypas w lasach narodowych. Argument środowiskowy pozwolił podnieść stawkę: chodziło nie tylko o kradzież i utratę dochodów właściciela, ale także o erozję i zmiany klimatyczne. W Gard winnice wydawały się skazane na jałowość z powodu zimna i wiatru spowodowanymi wylesianiem zboczy wzgórz. Petycja podpisana przez 300 obywateli Béziers obwiniała za zamarzanie drzew oliwnych wylesianie, które pozwoliło północnym wiatrom uderzać w Morze Śródziemne. W Lozère to wykarczowanie gór Owernii rzekomo spowodowało uschnięcie słodkich kasztanowców w Sewennach itd. Te alarmistyczne wypowiedzi zebrane przez Rougiera de La Bergerie miały dać początek czarnej legendzie otaczającej Rewolucję: 'dewastacji lasów'. Michelet opisał to na kilku znanych stronach: 'wraz z Rewolucją upadły wszystkie bariery: biedni rozpoczęli dzieło zniszczenia. . . . Drzewa zostały poświęcone dla najmniejszych celów; dwie sosny można było ściąć, aby wystrugać sobie parę chodaków'.
Dlaczego chłopi celowali w drzewa? A raczej, dlaczego pewne drzewa stały się symbolem władzy senioralnej, tak jak były nim duże stawy? Aby to zrozumieć, musimy cofnąć się do lat 60. XVIII wieku, kiedy to w kontekście rosnących cen drewna panowie i wielcy właściciele ziemscy budowali majątki leśne nowego rodzaju, podporządkowane rynkom tarcicy iglastej lub węgla drzewnego i zwolnione z praw użytkowania. Natura lasów uległa zmianie: otwarte przestrzenie ukształtowane przez pastwiska leśne zostały zastąpione monokulturami leśnymi bronionymi przez strażników i często otoczonymi grodzeniami. Różne prawa feudalne pozwalały panom na zniesienie praw użytkowania wspólnego lub na przywłaszczenie części wspólnej ziemi pod warunkiem obsadzenia jej drzewami. W rezultacie pod koniec XVIII wieku zmonopolizowali oni zasoby drewna w wielu regionach. Ta prywatyzacja lasów była potężnym atakiem na sposób życia chłopów, biorąc pod uwagę kluczowe znaczenie dostępu do lasów w celu karmienia zwierząt, pozyskiwania drewna na opał, wytwarzania narzędzi, zbierania obornika itd.
Od lipca 1789 r. chłopi w całej Francji uświadomili sobie skutki rewolucji, przywracając sobie prawa użytkowania lasów. Wypędzali strażników leśnych, polowali na zwierzynę, zbierali drewno i wysyłali swoje bydło na wypas, zwłaszcza w lasach kościelnych i królewskich, które stały się 'własnością narodową'. Odpowiadając w ten sposób na swoje konkretne potrzeby, wiązało się to również z aktywną walką przeciwko zarzutom o uzurpację ich prerogatyw do wspólnej ziemi. Reakcja ta wynikała z aktów politycznych, które niekiedy wykonywano uroczyście i zbiorowo, w tym poprzez wycinanie drzew w procesjach prowadzonych przez radę miejską.
Problem polegał na tym, że posłowie z 1789 r. byli zagorzałymi przeciwnikami przywrócenia praw użytkowania; wręcz przeciwnie, bronili pełnej, całkowitej własności terenów leśnych. Ludzie mieli źle zrozumieć ideę 'nacjonalizacji'. W języku parlamentarzystów stare prawa użytkowników stały się przestępstwami leśnymi, rozbojem, grabieżą. Po nocy 4 sierpnia 1789 r., która stanowiła jej wielkie zwycięstwo, rewolucja chłopska zderzyła się twarzą w twarz z nowym rządem. Dekret z 11 grudnia 1789 r. zakazał społecznościom 'przejmowania w posiadanie jakichkolwiek lasów, pastwisk, nieużytków, których nie posiadały dnia 4 sierpnia'. W 1791 r. 'prawo karne dla wsi' przewidywało surowe kary – do jednego roku więzienia – za kradzież drewna. Wypas w lasach państwowych karany był wysokimi grzywnami. To prawo, które kryminalizowało zwyczaje, uczyniło je nieuregulowanymi, a więc bardziej szkodliwymi.
Czasami wysyłano wojska, aby strzegły lasów. W Aude, badanym przez Petera McPhee, dochodziło do gwałtownych starć. W Montereau niektórzy chłopi odmawiali rozejścia się, gdy stawali twarzą w twarz z gwardią narodową, 'twierdząc, że są na swojej ziemi, wycinają drzewa, które do nich należą i mają prawo to robić'. Mimo że posłowie odwoływali się do praw własności w celu jej ochrony, to właśnie pełne i całkowite posiadanie terenów leśnych wydawało się chłopom nie do zniesienia, tak samo nie do zniesienia jak przywileje odwołane w nocy 4 sierpnia. Gdy właściciel ziemski w Nièvre zagroził ściganiem sąsiadów, którzy zaopatrywali się w jego lasy, odparli: ;Myślisz, że zrobiliśmy rewolucję na darmo?'.
Jaki jest związek między rewolucją chłopską a zmianami klimatycznymi? Chociaż represje były surowe, a 'prowodyrom' często wymierzano kary więzienia, powszechnie uważano, że kontrola i represje nie wystarczą, aby chronić lasy. Strażnicy leśni nie mogli zapobiec zbieraniu drewna, które było tak masowe, jak i powszechne.
Ponadto, po bardzo ważnym prawie leśnym z 28 września 1791 r., 4 miliony hektarów lasów prywatnych (według ostrożnych szacunków) z ogólnej liczby 7 milionów hektarów w kraju nie podlegało już żadnym regulacjom. Właściciele mogli odtąd swobodnie zarządzać swoim drewnem 'wedle własnego uznania', decydować o wycince drzew, a nawet, jeśli chcieli, oczyszczać teren.
Nie było więc wyjścia: niezależnie od tego, kto był właścicielem lasów, należało przekonać całą ludność, by uszanowała własność. Dlatego też konieczne było działanie pośrednie, poprzez edukację, wpajanie obywatelom idei, że drzewa odgrywają zasadniczą rolę w naturalnym i opatrznościowym porządku. Stąd wyłonił się półnaukowy dyskurs, skierowany do mas chłopskich i właścicieli ziemskich, na temat kluczowego znaczenia klimatycznego lasów.
Jesienią 1794 r. zbiory miały być katastrofalne. Latem burze i grad zniszczyły plony. Do tego doszły blokada morska, rekwizycje wojskowe i odmowa dużych rolników do sprzedaży zboża po cenie ustalonej przez państwo. Nowy rząd termidoriański stawił czoła zamieszkom żywnościowym. Taki był burzliwy kontekst, w którym Rougier de La Bergerie został wysłany do Creuse. Jako członek Komitetu Rolnictwa, został obarczony zadaniem oceny skali szkód wyrządzonych przez grad, który uderzył w departament. Jego podróż dała mu również okazję do wygłoszenia 'braterskich wykładów rolniczych', które w istocie były wyraźnie niebraterskie. Rougier wyjaśnił niewątpliwie zdumionym chłopom, że są odpowiedzialni za własne nieszczęścia klimatyczne: 'Jesteście winni częstotliwości złej pogody i burz, które dewastują wasze lasy'. To, że rolą klimatu było tutaj wywoływanie poczucia winy, jest jasne: 'Skoncentrujmy wszystkie nasze wysiłki na tych nieszczęsnych skutkach, które są przygnębiające, ale na które zasługujemy z powodu naszego braku przezorności w karczowaniu naszych górskich lasów'. Katastrofy klimatyczne nie były już przyczyną, ale skutkiem – skutkiem chciwości i ignorancji chłopów. Wprowadzeni w błąd fałszywą ideą wolności, mieszkańcy wsi myśleli, że mogą uwolnić się od zasad leśnictwa, które były również zasadami natury: 'wiecznie dobroczynna, wiecznie mądra natura pokryła twoje najwyższe góry drzewami, dlatego były one konieczne'. Rougier zakończył nakazem: 'Zatrzymaj, zatrzymaj ten zgubny topór!'. W obliczu niedoboru żywności, gdy chłopi sprzeciwiali się rekwizycjom wojskowym, zmiana klimatu umożliwiła przerzucenie odpowiedzialności za głód: ofiary były swoimi własnymi katami.
W tym samym roku Abbé Grégoire – ważna postać rewolucji, który był również doświadczonym agronomem – zaproponował Konwentowi, aby w każdym dystrykcie utworzył 'ośrodek gospodarki wiejskiej', którego zadaniem byłoby nauczanie chłopów nowoczesnych metod rolniczych. Te szkoły rolnicze miały również przekazywać szacunek drzewom, ponieważ, jak pisał, 'zatrzymują chmury i przekształcają je w użyźniające deszcze'. Chociaż jego plan szkół rolniczych nie zmaterializował się, Grégoire aktywnie przyczynił się do rozwoju republikańskiej kultury drzewnej. Początkowo rewolucja stawiała słupy majowe, maszty z flagami lub drzewa, których pień był nienaruszony, po prostu wbity w ziemię: sięgając nieba, ich sylwetka przypominała szafot. Przymocowywano do nich symbole przywilejów senioralnych i reprezentowały one rewolucję chłopską. Ale to, co zalecali Grégoire i Rougier, było czymś innym: świętowanie wokół 'drzew wolności', roztropnie zasadzonych, które podsycało instytucjonalny wizerunek republikański, podkreślający długowieczność i płodność reżimu.
W 1797 r., pod rządami Dyrektoriatu, tradycja drzew wolności przekształciła się w rządowy program zakładania szkółek leśnych, którego celem było między innymi przywrócenie klimatu Francji. François de Neufchâteau, minister spraw wewnętrznych i agronom, wprowadził premie, aby zachęcić do sadzenia. 'Ograniczyliśmy się', wyjaśniał jego okólnik, 'do sadzenia jednego drzewa wolności w każdej gminie. Pojedyncze drzewo jest smutne. Zasiejmy nasiona całych lasów; zasadźmy rozległe lasy; wznieśmy naturalne świątynie wolności'. Republikańska hodowla lasu musi zaszczepić w obywatelach (zwłaszcza dzieciach) prawdziwą miłość do drzew. W tym celu władze lokalne muszą wykorzystać zagrożenie klimatyczne: 'pokazać wpływ dużych plantacji na zmiany w atmosferze, i to w jak wielu gminach gleba została wysterylizowana przez przedłużające się susze'.
Ostrzeżenie klimatyczne zostało również przekazane przez La Feuille du cultivateur i La Feuille villageoise, dwie gazety, które przeniosły słowa rządu na wieś. Ich artykuły zdają się poruszać szeroki zakres tematów, od agronomii po nową politykę poprzez zaburzenia klimatyczne wywołane wylesianiem. Ale generalnie miały one precyzyjny cel: 'oświecić chłopa ośmielonego rewolucją' (takie było hasło La Feuille villageoise); wpłynąć na zachowanie ludności wiejskiej, aby uczynić indywidualizm agrarny zgodnym z odnową narodową. W gruncie rzeczy dyskurs klimatyczny stanowił jeden z aspektów bardziej ogólnego projektu przywrócenia porządku na wsi po wielkim buncie chłopskim z 1789 r. 'Odnieśliśmy zwycięstwo nad wszystkimi tyraniami, teraz musimy wygnać wszystkie burze i złą pogodę' – wyjaśniał Rougier de La Bergerie. Tutaj, podobnie jak gdzie indziej, stawką było zakończenie rewolucji.
(...) Oklepany pogląd filozofii politycznej głosi, że demokracje przedstawicielskie powstały w wyniku eksternalizacji kwestii środowiskowych, poprzez zadeklarowanie, że kwestia natury jest poza zasięgiem, po to, by lepiej skupić się na regulowaniu relacji międzyludzkich. Kryzys środowiskowy byłby zatem również kryzysem reprezentacji politycznej. Mówi się, że pozbawiona 'nie-ludzi' nowoczesna reprezentacja uczyniła nas ślepymi na ich zniszczenie. Ta hipoteza kiepsko wytrzymuje historyczną analizę: we Francji to właśnie wtedy, gdy zbudowano system przedstawicielski, kwestia klimatu stała się polityczna.
W istocie, to rewolucja francuska doprowadziła do fundamentalnej zmiany od optymizmu epoki kolonialnej do lęku przed załamaniem się środowiska. To w rewolucyjnych debatach ostrzeżenia klimatyczne wykroczyły poza kręgi przyrodników, stając się we Francji elementem strukturalnym dyskursu na temat własności, natury i roli państwa zarządzaniu nimi. Alarm klimatyczny był kamieniem węgielnym dyskursu odwołującego się do porządku naturalnego, którego celem było rządzenie populacjami wiejskimi w ich relacji ze środowiskiem po zakończeniu feudalizmu. Ten drastyczny akt oskarżenia wobec ancien régime'u ostatecznie obrócił się przeciwko samej rewolucji, zapoczątkowując półwiecze debat na temat wylesiania i zmian klimatycznych.
(...) Czy należy wyprzedawać lasy państwowe?
Jeśli to akurat we Francji, w okresie Restauracji, kwestia zmian klimatycznych stała się sprawą państwową, to dlatego, że skutki bitwy pod Waterloo i wybuchu wulkanu Tambora, koszty wojennej porażki i niedobory żywności w 1816 r., łącznie się tam skumulowały. W chłodnych latach po upadku Cesarstwa rządy Restauracji zaproponowały sprzedaż lasów państwowych w celu wzmocnienia wiarygodności państwa i zaspokojenia żądań finansowych zwycięzców. Kwestia klimatu została uwikłana w podstawowe cele: jak najszybszą wypłatę reparacji wojennych w celu zabezpieczenia odejścia wojsk okupacyjnych; uspokojenie posiadaczy rent i w ten sposób zjednoczenie ich wokół nowego reżimu; uspokojenie mocarstw zagranicznych i, pośrednio, zapewnienie ich poparcia dla Burbonów w przypadku nowych niepokojów rewolucyjnych.
Opcja sprzedaży była przede wszystkim polityczna. Istniały i były stosowane inne sposoby spłaty długu publicznego (przymusowe pożyczki, podatki gruntowe, pośrednie opodatkowanie lub taryfy celne). Ale dzięki uroczystemu, spektakularnemu charakterowi sprzedaż lasów państwowych miała tę zaletę, że uspokajała kapitalistów i nabywców aktywów państwowych. Była 'zabezpieczeniem', 'hipoteką', 'tarczą' chroniącą rentierów przed nieszczęściami skarbu państwa. Zawarto pakt polityczny dotyczący losu lasów państwowych, łączący Burbonów z nowymi klasami rentierów. 'Im większa część populacji jest zainteresowana funduszami publicznymi, tym bardziej rząd jest chroniony przed rewolucjami' — oświadczył Talleyrand. Sprzedaż lasów państwowych przywróciłaby zaufanie i umożliwiłaby oparcie kredytu państwa na naturalnym, ziemskim i roślinnym bogactwie narodu.
Ale zarówno w Izbie Deputowanych, jak i w Izbie Parów ultrarojaliści stawiali opór. Od 1814 do 1820 roku wymachiwali argumentem klimatycznym w każdej debacie na temat ustaw finansowych: rewolucja zniszczyła francuski klimat, a restauracja nie może zaostrzać tej katastrofy. Stawką w debatach klimatycznych na temat sprzedaży lasów państwowych było coś fundamentalnego. Chodziło o coś znacznie więcej niż budżet państwa lub koszty porażki: o dziedzictwo 1789 roku i naturę Francji.
Lasy, dług i klimat
Kiedy wiosną 1814 roku Ludwik XVIII powrócił z wygnania, sytuacja finansowa królestwa była krucha. Baron Louis, minister finansów, oszacował dług na 759 milionów franków. Dlatego też pierwsze prawo finansowe nowego rządu, uchwalone 23 września 1814 roku, przewidywało sprzedaż 300 000 hektarów lasów państwowych (z 1,2 miliona należących do państwa). Sprzedaż ta nie dotyczyła lasów należących do szlachty, która wyemigrowała przed rewolucją, a które były w trakcie zwrotu właścicielom. W większości dotyczyła ona lasów pochodzenia kościelnego (rozwiązanych zakonów, opactw, kapituł) lub należących do zagranicznej szlachty przed rewolucją. Dochód ze sprzedaży tej nieruchomości miał służyć jako zabezpieczenie pożyczki. Alienacja była 'bezpieczeństwem wymaganym dla odzyskania zaufania'.
Sprzeciw wobec tego prawa pochodził głównie od ultrarojalistów, którzy byli zaskoczeni i rozczarowani widząc, że monarchia honoruje długi Bonapartego. Czy kościelne lasy przejęte przez rewolucję naprawdę miały zostać wykorzystane do spłaty dostawców amunicji wojskowej i 'spekulantów', którzy zbili fortunę na wojnie? Ultrasi nieco niechętnie bronili narodowej własności lasów, ponieważ otwierała ona możliwość pełnej nacjonalizacji w przyszłości. W sierpniu 1814 r. kilku mówców wypowiedziało się przeciwko planowi w Zgromadzeniu Narodowym. Pojawiło się wiele głosów sprzeciwów, skupiających się przede wszystkim na niebezpieczeństwie wyprzedaży bardzo cennych dojrzałych lasów. Czy nagła sprzedaż 300 000 hektarów nie obniży wartości dziedzictwa leśnego? Kryzys gospodarczy wydawał się niesprzyjający dla sprzedaży ogromnych mas lasów narodowych.
Kwestia klimatu podniosła w tych debatach łeb. Na przykład Thomas Philibert Riboud, poseł z Ain, który był prawnikiem i agronomem, chwalił ekologiczne zalety własności kościelnej i senioralnej. Duchowieństwo, jak wyjaśniał, nie mogło sprzedać swoich lasów (tzw. dóbr martwej ręki). Dlatego też musiało nimi zarządzać zgodnie z długoterminową logiką. I dlatego najpiękniejsze dojrzałe lasy znajdowały się w jego posiadłościach. Arystokraci ze swojej strony przekazali je w całości (jedynemu) właścicielowi tytułu. Wszystko zostało wywrócone do góry nogami wraz z równością między legatariuszami wprowadzoną przez rewolucję. Dla Ribouda doprowadziłoby to do podziału lasów. Małe obszary leśne są proporcjonalnie droższe w grodzeniu i monitorowaniu, więc taki podział nieuchronnie doprowadzić musi do wylesiania.
Na horyzoncie pojawiła się przerażająca klimatyczna przyszłość, którą Riboud zwiastował, przypominając los starożytnych miast Syrii, niegdyś wspaniałych, a teraz zagubionych na pustyni. Oto powtórka opowieści, zarazem schyłkowej i orientalistycznej, preferowanej przez Buffona, Bernardina de Saint-Pierre'a i Rougiera de La Bergerie. Dufort, poseł Żyrondy ibyły administrator leśnictwa, dodał do tego klimatycznego argumentu ryzyko powodzi. 'Pireneje były kiedyś pokryte drzewami', ogłosił na trybunie; ale 'w połowie ubiegłego wieku zostały wycięte na masową skalę. Od tego czasu Garonna zagraża pięknym równinom graniczącym z nią straszliwym spustoszeniem'. Dla tych dwóch deputowanych ekologiczna funkcja lasu była oczywista i dobrze znana. Biorąc pod uwagę, że ten sam argument był używany przez trzydzieści lat, Dufort nie widział powodu, aby przypominać 'to, co wszyscy czują'. Podobnie Riboud przeciwstawił 'tych, dla których istnieje niewielki związek między faktami fizycznymi a zaległościami finansowymi' i 'opinię publiczną, która prawdopodobnie będzie to oceniać inaczej'. Ich wspólny apel do naturalnej wrażliwości opinii publicznej służył, przeciwnie, potępieniu bizantyjskich kalkulacji mechanizmów finansowych dla amortyzacji długu, zaproponowanych przez rząd.
Pomimo sprzeciwu ze strony ultrasów, ustawa finansowa z 1814 r. zezwalała rządowi na sprzedaż do 300 000 hektarów lasów. Ustawa ta stanowiła spektakularne zerwanie z zasadą niezbywalności majątku leśnego – zasadą, która była przestrzegana w okresie rewolucji. Jej skutki nie nadeszły przez długi czas: posiadacze kapitału byli zadowoleni, a stawka renty wynosząca 5 procent wzrosła z 63 do 78 franków. Tymczasem dla ultrasów sprzedaż lasów kościelnych była nadużyciem władzy. Poświęcenie lasów kościelnych w celu uregulowania rachunku uzurpatora wydawało im się nie do pomyślenia. Niektórzy ultrarojalistyczni prefekci odmówili podjęcia dalszych działań bez wyraźnego rozkazu Ludwika XVIII.
'Pochodnia rozumu w naszych świętych lasach'
Sprzedaże ustalone w 1814 roku okazały się niewystarczające. Po epizodzie Stu Dni Napoleona (marzec–czerwiec 1815) sytuacja finansowa królestwa znacznie się pogorszyła. Do zaległości w wysokości 759 milionów, drugi traktat paryski (20 listopada 1815) dodał 700 milionów franków w ramach reparacji. Północna Francja została zajęta przez armię liczącą 150 000 ludzi, co stanowiło duże obciążenie dla budżetu (3 franki na żołnierza dziennie). Ostatecznie mocarstwa sprzymierzone odrzuciły francuską niewypłacalność z 1793 roku: rząd musiał uregulować dodatkowe 320 milionów franków, a tym samym dług publiczny odpowiadał długowi osób prywatnych przebywających za granicą. Ostatecznie ponad 1900 milionów franków miało zostać przekazanych mocarstwom zagranicznym w pierwszej dekadzie Restauracji, co stanowiło mniej więcej dwuletnie wydatki całego państwa. Kwestia pożyczki i - w konsekwencji - przywrócenia zdolności kredytowej Francji stała się centralnym punktem życia politycznego.
Nowy minister finansów, Corvetto, liczył bardziej niż kiedykolwiek na sprzedaż lasów. Przewidywał wykorzystanie tego znacznego majątku (według ostrożnych szacunków lasy były warte 800 milionów franków) jako zabezpieczenia pożyczki zaciągniętej w Londynie. Możliwe, że plan zrodził się w samym City. Według Nicholasa Vansittarta, brytyjskiego kanclerza skarbu, już 17 września 1815 r. (jeszcze przed podpisaniem drugiego traktatu paryskiego) londyńskie banki zwróciły się do nowego rządu z propozycją pożyczki zabezpieczonej lasami państwowymi. W każdym razie, sprzedaż była mocno wspierana przez brytyjski rząd. Minister spraw zagranicznych Lord Castlereagh napisał w notatce do Wellingtona, że muszą być bezkompromisowi wobec państwa francuskiego, które z łatwością mogłoby sobie pozwolić na reparacje: mniej zadłużone niż Wielka Brytania, posiadało również skarb lasów narodowych.
Dla rządu francuskiego sytuacja była nie do utrzymania, ponieważ wybory w sierpniu 1815 r. przywróciły w Izbie większość arystokratyczną (słynna 'izba nieobieralna', jak mawiał Ludwik XVIII), która uczyniła lasy narodowe sztandarem swojej walki. Aby przywrócić duchowieństwu należne mu miejsce, czy jego własność nie powinna zostać zwrócona? A, czy aby uratować państwo, nie byłoby lepiej przywrócić sprzedaży urzędów? W obliczu nieustępliwości Izby i spadku cen rent, a także pod naciskiem Wellingtona, król ostatecznie zdecydował się rozwiązać nieobieralną izbę.
W styczniu 1817 r. nowy liberalny rząd, kierowany przez Richelieu i Decazesa, zaproponował kontrolowanej przez siebie Izbie ustawę finansową. Prawo to poszło znacznie dalej niż wcześniej planowane wyprzedaże, decydując o przeniesieniu wszystkich lasów państwowych do nowego funduszu amortyzacyjnego: prawie 1,2 miliona hektarów, czyli 2 procent powierzchni kraju i 20 procent jego powierzchni leśnej. Według rzecznika budżetowego 'wpływ tego środka na kredyt państwowy będzie decydujący'. Kluczowym mechanizmem w tym prawie było utworzenie tego, co miało stać się Caisse des dépôts et consignations (Funduszem Depozytów i Konsygnacji). Caisse, będąc czymś więcej niż tylko mechanizmem finansowym, przekształciło się w 'władzę mediacyjną', oddzielając to, co dotyczyło kredytu państwowego, od tego, co dotyczyło polityki rządowej. Klauzula w prawie zapewniała ochronę przed apetytami Skarbu Państwa: 'Nie będzie, w żadnym przypadku ani pod żadnym pretekstem, żadnego naruszenia uposażenia'. Krajowy kapitał leśny stał się odtąd tarczą chroniącą wierzycieli przed wstrząsami budżetowymi; był fundamentem gwarantującym kredyt państwa w każdym czasie.
Dla obozu ultrasów ta innowacja była tym bardziej szokująca, że miała na celu przyciągnięcie zagranicznych finansów. W styczniu 1817 r. bankierzy Baring z Londynu i Hope z Amsterdamu zapisali się na francuską pożyczkę rzędu 300 milionów franków. Związek między pożyczką a sprzedażą lasów był oczywisty, a skandal ten zjednoczył grupę ultrasów w Izbie. 'Ponieważ lasy zostały przydzielone do funduszu amortyzacyjnego', napisał Villèle, jeden z jej liderów, 'ani jeden członek tej mniejszości nie głosował za żadnym z zapisów tej ustawy'.
W okresie od stycznia do marca 1817 r. wszystkie czołowe postacie partii ultrarojalistycznej na zmianę wypowiadały się przeciwko tej środkowi, który porównywały do najgorszych ekscesów okresu rewolucyjnego: 'Nagła, natychmiastowa, nieodwołalna alienacja lasów w całości jest jednym z tych gigantycznych projektów podobnych do tego, co podczas rewolucji nazywano wielkimi środkami, które miały uratować Francję, lecz jedynie doprowadziły do jej ruiny.' Parodiując rewolucyjną retorykę, poseł wyśmiał 'geniusza stulecia, który z pochodnią rozumu w ręku wkracza do naszych świętych lasów... nie liczy drzew dla dobrobytu Skarbu Państwa tak samo jak nie liczył głów dla bezpieczeństwa narodu: bierze na siebie ryzyko błędu'.
Środowiskowe dziedzictwo rewolucji
Dyskurs ultrasów był oparta na licznych argumentach. Na przykład, potępiali oni traktowanie biednych, których sprzedaż lasów państwowych pozbawiłaby praw użytkowania tylko dlatego, by zabezpieczyć kapitał rentierów. Co najważniejsze jednak, podobnie jak w 1814 r., ich linia argumentacji wysunęła na pierwszy plan katastrofalne skutki ekologiczne obecnej polityki – a konsekwencje wybuchu Tambory, uczyniły klimat, rzecz jasna, bardzo pomyślnym tematem. Dla ultrasów wydarzenia rewolucyjne, oprócz zakłócenia równowagi politycznej, religijnej, społecznej i moralnej Francji, zagroziły jej naturalnej równowadze. Te straszne ciosy dla francuskiej natury, dotychczas zachowane, utrzymywane i pielęgnowane przez pokolenia monarchów, arystokratów i sług Korony, szczególnie dotknęły lasy królestwa, a w konsekwencji - jego klimat.
Tak więc we Francji, według Adriena de Rougé, 'suche skały, głębokie wąwozy, wszędzie zastępują lasy... w kilku miejscach wyschły źródła, a susze nieznane przed rewolucją teraz często wypalają płody ziemi'. Castelbajac ze swej strony wziął przykład z departamentów Midi, 'corocznie dewastowanych [przez burze] od czasu, gdy ogołocone szczyty górskie świadczyły o przejściu rewolucji'. Deputowany Aurran-Pierrefeu skupił się na swoim własnym departamencie Var, gdzie 'śmierć drzew stała się częstsza i bardziej rozpowszechniona od czasu rewolucji, w wyniku karczowania gór i zniszczenia większej części lasów'.
Uznając nielegalne długi i, co więcej, czyniąc to poprzez zbywanie lasów skradzionych Kościołowi, rząd utrwalał zniszczenie rozpoczęte przez sankiulotów Roku II, nabywców majątku narodowego i dostawców Wielkiej Armii. Łącząc kredyt ubogiego państwa z lasami, fundusz amortyzacyjny przekształcił finansową rozrzutność w ekologiczną. 'Gdyby Francja miała wroga, który zamierza ją zrujnować', napisał Louis de Bonald w ultra-czasopiśmie L’Ami de la religion et du roi, 'skoro nie mógłby osuszyć mórz ani pozbawić jej gleby jej naturalnej żyzności, a jej powietrza jej zdrowotności, kazałby sprzedać jej lasy'. Deputowany ultrasów Josse-Beauvoir powiązał alienację z niedoborami żywności po Tamborze, co pozwoliło mu podkreślić niesprawiedliwość prawa zaprojektowanego jednocześnie w celu wzbogacenia kapitalistów (poprzez podniesienie stawki renty), uszkodzenia klimatu, podniesienia cen zbóż i spowodowania cierpienia 'kochającego, lojalnego ludu'.
Te same argumenty znajdujemy w Izbie Parów. Markiz de Louvois należycie podsumował 'fizyczne zagrożenia' alienacji: zagrożenia dla Francji obejmowały erozję, huragany, wysuszenie gleby oraz zanik źródeł i winnic. Bez wątpienia zwracając się do astronoma Pierre-Simona de Laplace’a, wielkiego człowieka paryskiej nauki, który zasiadał z parami, Louvois wezwał do potwierdzenia tych skutków: 'zapytajcie tych wielkich naukowców, którzy zasiadają wśród nas, a powiedzą ci, tak jak ja, że masa leśna jest niezbędna dla zdrowia i płodności Francji'.
Chateaubriand, najgenialniejszy pisarz partii ultrasów, stanął w obronie lasów narodowych i klimatu Francji. Z wyżyn swojego doświadczenia jako podróżnika, autor Natchez i Itinéraire de Paris à Jérusalem potwierdził rzeczywistość procesu, który doprowadził od wylesiania aż po krańce świata. 'Gdziekolwiek zniknęły drzewa, człowiek został ukarany za swoją nieostrożność: mogę powiedzieć wam lepiej niż większość, panowie, do czego prowadzi obecność lub brak lasów, ponieważ widziałem samotność Nowego Świata, gdzie natura wydaje się rodzić, i pustynie starej Arabii, gdzie stworzenie wydaje się wygasać'.
Chateaubriand odrzucił ponadto alienację jako decyzję krótkoterminową: 'Wiem, że w tym stuleciu ludzie mało przejmują się względami leżącymi poza okresem ich istnienia: codzienne nieszczęścia nauczyły nas żyć z dnia na dzień. . . . Czas szybko płynie w tym kraju; we Francji przyszłość jest zawsze na wyciągnięcie ręki'. To był kolejny aspekt dyskursu ultrasów, którzy potępiali sprzedaż lasów państwowych jako atak na 'przyszłe pokolenia'. 'Które pokolenie', zapytywał Bonald, 'może sobie przypisywać prawo do dysponowania ziemią należącą do każdego pokolenia Francuzów?'.
Partia rządowa odpowiedziała na ekologiczne argumenty ultrasów na dwa sposoby. Po pierwsze, oddzielając prywatyzację lasów państwowych od ich niszczenia. Rynek miał pełnić rolę regulatora: jeśli kupujący odważyliby się na zbyt duże wylesianie, deprecjacja drewna, nagle dostępnego w nadmiarze, szybko przywróciłaby im zmysły. Po drugie, utrzymując, że związek między wylesianiem a upadkiem przyrody jest dalece nieudowodniony, Étienne Pasquier, minister sprawiedliwości, przypomniał posłom naukę z Księgi Rodzaju: 'Człowiekowi wszędzie dano możliwość zmiany oblicza ziemi, którą zamieszkuje'. Było to credo, które ocieplenie klimatu od czasów starożytnych zdawało się potwierdzać: 'Czy surowy klimat Galów za czasów Cezara lepszy był od klimatu dzisiejszej Francji'. Rzecznik budżetowy, Jacques Beugnot, podkreślił niepewność danych dotyczących leśnictwa i klimatu: 'Czy zniszczenie lasów było naprawdę tak wielkie we Francji w ciągu ostatnich czterdziestu lat? Pamiętajcie, panowie, że trzy lata temu stałą suszę naszych lat zwykle tłumaczono spadkiem liczby lasów. Naukowcy i wybitni pisarze jasno mówili, że nie powinniśmy już oczekiwać więcej niż kilku kropli wody latem; zeszłoroczne lato udowodniło im, że niestety się mylili'. Obawy ultrasów dotyczące klimatu zostały zbagatelizowane jako kwestia romantycznej 'wrażliwości'. Camille Jordan wyraził zdziwienie 'błahymi skargami' tych, których 'serca zdają się mieć rodzaj rycerskiego entuzjazmu dla tych szlachetnych drzew'.
We wczesnych latach Restauracji, dwie wizje Francji były stawiane mocno naprzeciw siebie przez pryzmat leśnictwa i klimatu. Pierwsza, artykułowany przez kolejne rządy, broniła Francji, która była potęgą finansową i handlową. Przykładem do naśladowania była oczywiście Anglia, która, choć pozbawiona lasów, utrzymywała ogromną flotę wojenną i handlową. Już w 1814 r. minister finansów, baron Louis, podkreślał zdolność kredytu i siły finansowej do eksternalizacji kwestii leśnej, umożliwiając zakup zasobów za granicą: 'morze, wraz z kredytem, zgromadziłoby więcej drewna okrętowego w naszych portach, niż mogłyby wyprodukować wszystkie nasze lasy'. W Izbie Parów, hrabia Couteulx de Canteleu, jeden z czołowych bankierów królestwa i regent Banku Francji w jego początkach, opowiadał się za sprzedażą aktywów narodowych, ponieważ 'to już nie na naszych działach winniśmy zapisać przysłowie przyjęte za panowania Ludwika XIV, ultima ratio regnum... Dziś ten napis powinien zostać umieszczony na Skarbcu Królewskim'.
Ultrasi przedstawiali odmienny pogląd na Francję: Francję ziemi, opierającą się przede wszystkim na zasobach narodowych, a zatem na jakości natury i klimatu. Była to bardziej ucieleśniona Francja, pomyślana w różnorodności swoich regionów, z jej mocnymi i słabymi stronami. Oznaczało to na przykład, że Riboud kwestionował argument za zastąpieniem drewna węglem, ponieważ złoża tego ostatniego istniały tylko w niektórych częściach kraju. Pogląd ten odmawiał uznania handlu międzynarodowego za zjawisko normalne i uważał las za kapitał awaryjny, możliwy do zmobilizowania w przypadku wojny i na potrzeby autarkii. Dla Bonalda kredyt publiczny nie był tak ważny, jak się wydawało: w przeciwieństwie do Anglii Francja była ogromnym krajem z dużymi obszarami rolniczymi, które nadal nadawały się do poprawy. To właśnie z myślą o tym zasadniczym celu należało zmobilizować kapitał, a nie spłacić dług. Bohaterski opór Hiszpanii wobec armii Napoleona udowodnił, że naród może się bronić bez kredytu, a nawet praktycznie bez pieniędzy.
Od 1790 r. majątkiem leśnym rządziła zasada niezbywalności, która skutecznie chroniła go przed masową wyprzedażą. Zmieniło się to całkowicie wraz z upadkiem Cesarstwa. Na początku lat dwudziestych XIX wieku rządy Restauracji pozbyły się około 169 000 hektarów lasów narodowych – to ogromna strata dla majątku leśnego. Jak mamy wyjaśnić tę woltę? Pomimo namiętnego oporu, ultrasi nie mieli szans. Do 1830 r. Francja liczyła mniej niż 100 000 wyborców i prawie dwukrotnie więcej rentierów. Oznacza to, że wszyscy aktywni obywatele Restauracji mieli bezpośredni interes w sprzedaży lasów narodowych, co - poprzez podniesienie wartości rent - powiększało ich aktywa. Alienacja była niemal logiczną konsekwencją reżimu cenzusowego i władzy rentierów. Publiczna debata i ultrarojalistyczne partyzanckie ruchy parlamentarne pozostawiły jednak po sobie ważne dziedzictwo. Ustawa finansowa z 1817 r. narzuciła głosowanie w parlamencie jako warunek wstępny dla każdej alienacji. Co roku wznawiano więc debatę na temat leśnictwa, i co roku na ustach wszystkich pojawiała się kwestia zmiany klimatu.
(...) Władza lasów
Redefinicja form własności była ważną kwestią w pierwszych dekadach XIX wieku. W centrum tego procesu znajdowały się lasy. Ich znaczenie dla handlu, przemysłu, wojny i życia codziennego stawiało je w centrum wielkich społecznych i politycznych bitew o własność.
Walka z dobrami wspólnymi, zacięta w tamtych latach, była prowadzona przynajmniej częściowo w imię ochrony drzew i klimatu. Chodziło o to, aby zdyscyplinować masy wiejskie, kontrolując sposoby, w jakie korzystały one z przyrody. Dobra wspólne w lesie reprezentowały 'alternatywny sposób posiadania', który należało wykorzenić. Zacięta walka postawiła również na przeciw siebie zwolenników absolutystycznego poglądu na własność indywidualną przeciwko tym, którzy chcieli, aby państwo mogło kontrolować, co jednostki robią ze swoimi lasami.
W tym samym czasie w grze było odrodzenie sposobu rządzenia naturą, który był niezbędny w historii państwa. Administracja leśna była niezbędna do ekspansji władzy królewskiej w okresie ancien régime'u: władza centralna utwierdzała się poprzez zakazy i nakazy, monitorowanie i karanie za to, co działo się w lasach, co robiono z drzewami, martwym drewnem, zwierzyną łowną, próchnicą i roślinami. Władza leśników ponownie była w XIX wieku centralna, w ekspansji państwa narodowego i wzmacnianiu jego kontroli terytorialnej. Zmiana klimatu leżała na przecięciu tych przekształceń państwa, własności i sposobów życia w lasach. Ale władza drzew nad klimatem była niepewna i kwestionowana. Co nauka mogła o tym powiedzieć? Jak podejmować decyzje w sytuacji wątpliwości i niepewności? Co należy preferować – laissez-faire czy zachowywanie ostrożności?
Afront dla własności
Rewolucja proklamowała absolutną władzę właściciela nad jego lasami. Ustawa z 29 września 1791 r. stanowiła, że prywatne lasy nie będą już podlegać żadnej formie kontroli państwa. Trzynaście lat przed jej sformułowaniem w Kodeksie cywilnym ta nowa, radykalna koncepcja własności jako indywidualnej prerogatywy, wyłącznej i absolutnej, została potwierdzona w odniesieniu do własności lasów. Ale środek ten był kontrowersyjny, a napoleoński rząd konsularny, w swoich próbach ponownego potwierdzenia władzy państwa nad życiem społecznym, starał się ją ograniczyć. Ustawa z 9 Floréala Roku XI (29 kwietnia 1803 r.) zmieniła ustawę z 1791 r., zaczynając od ochrony samego istnienia lasów. Odtąd każdy właściciel nieruchomości, który chciał wykarczować działkę swojej ziemi, musiał wystąpić o pozwolenie na sześć miesięcy wcześniej, do władz leśnych. Te ostatnie mogły się temu sprzeciwić i przekazać sprawę Ministerstwu Finansów, do którego należało ostatnie słowo. Kara za każde naruszenie była surowa: właściciel musiał ponownie wykonać nasadzenia na własny koszt i zapłacić grzywnę.
Ustawa o upoważnieniu do karczowania została uchwalona w 1803 r. na okres dwudziestu pięciu lat. Została ponownie omówiona w latach dwudziestych XIX wieku, podczas debat nad utworzeniem kodeksu leśnego. Kodeks ten, ogłoszony w 1827 r., był zdecydowanie niekorzystny dla społeczności i ich dóbr wspólnych. Dekretował zniesienie wszelkich praw zbiorowych do lasów państwowych, które nie zostały udowodnione tytułem prawnym (co było bardzo trudne). Pozwalał władzom i prywatnym właścicielom znieść tradycyjne prawa użytkowania poprzez wygrodzenie (cantonnement) – to znaczy, poprzez przyznanie części lasów miejscowym i zakazanie im korzystania z całej reszty. Ograniczyło to zakres pastwisk. Cios był tak silny, że wywołał jeden z najsłynniejszych buntów wiejskich XIX wieku – wojnę demoiselles, w której mieszkańcy Ariège walczyli z przedstawicielami państwa od końca lat dwudziestych XIX wieku. Z drugiej strony, kodeks bardzo pomógł prywatnym właścicielom: oprócz broni w postaci wygrodzenia mieli prawo wybierać swoich gajowych, a wszelkie wykroczenia popełnione w ich lasach były karane w taki sam sposób, jak w lasach państwowych.
Istniały dwa główne ograniczenia dla tego własnościowego absolutyzmu. Po pierwsze, prawo Marynarki Wojennej do zabierania tego, co było potrzebne dla jej statków. Po drugie, regulacja karczowania, wznowiona po burzliwych debatach. Stało się to punktem centralnym walk toczonych w pierwszej połowie XIX wieku o własność prywatną i zasadność narzuconych przez państwo ograniczeń.
Artykuł 219 kodeksu leśnego utwierdził ten środek jako obowiązujący na kolejne dwadzieścia lat. Podczas debat nad kodeksem okazało się, że od 1821 do 1826 roku do Ministerstwa Finansów kierowano od 2500 do 8000 wniosków o pozwolenie na wycinkę. Przy wskaźniku odrzuceń wahającym się od 44 do 87 procent, zakazano od 1000 do 6000 operacji rocznie – innymi słowy, właściciele chcący przekształcić swoje lasy w uprawę roślin lub osiągnąć szybki zysk poprzez ich likwidację ponieśli znaczne straty. Oprócz tej konkretnej przeszkody, dla drobnej burżuazji, która zainwestowała w lasy, podobnie jak dla głównych interesów leśnych, sama potrzeba uzyskania zezwolenia była naruszeniem idei całkowitej własności, która wydawała się nie do zniesienia.
Leśne efekty zewnętrzne
Dla francuskich liberałów artykuł 219 stał się symbolem udręk, jakie państwo zadaje właścicielom nieruchomości. Był on, jak wskazywali, okrutnie niesprawiedliwy: państwo czerpało zyski z zakazu karczowania gruntów, sprzedając działki z lasów państwowych po wyższej cenie, wraz z upoważnieniem. Kwestia ta była tak paląca, ponieważ na początku monarchii lipcowej nastąpiła druga fala sprzedaży, po tej z czasów restauracji.
Artykuł 219 doprowadził do wojny na wyniszczenie w Zgromadzeniu. Krucjatę na rzecz własności prywatnej poprowadził Alexandre Anisson-Duperron, były dyrektor Narodowego Domu Wydawniczego, główny właściciel ziemski i propagator liberalnych doktryn ekonomicznych. W 1834 r. przeszedł do ofensywy, składając poprawkę, zgodnie z którą karczowanie gruntów może być zabronione tylko w lasach położonych w górach lub na wydmach. Oznaczało to, że karczowanie będzie dozwolone gdzie indziej – innymi słowy, była to deregulacja obejmująca wszystkie wielkie lasy nizinne, zdecydowanie najlepsze pod względem wartości ziemi i perspektyw uprawy. Liberałowie i główni właściciele nieruchomości (którzy często byli tymi samymi osobami) zaatakowali, tym razem chwaląc zalety artykułu 219 i ekologiczne korzyści wynikające z istnienia lasów – ale tylko w przypadku obszarów górskich - aby wygrać bitwę na równinach.
Pozycja liberalna była uzasadniana w pierwszej kolejności hierarchią własności. Charles Comte, zięć Jeana-Baptiste'a Saya i czołowa postać francuskiego liberalizmu, rozwinął ten argument w swoim wpływowym Traité de la propriété. Ponieważ, jak wyjaśnił Comte, nieruchomości nizinne były 'nieskończenie bardziej wartościowe' niż te górskie, 'wszelkie działania podejmowane przez rząd w celu zachowania źródeł i rzek' (poprzez zakaz karczowania zboczy) były uzasadnione, ponieważ sprzyjały zapewnieniu podstawowych elementów bogactwa ekonomicznego. Argument ten miał również historyczne uzasadnienie. Ponieważ ziemia była bardziej żyzna na równinach, to właśnie tam najpierw powstały nieruchomości. Ta uprzedniość oznaczała, że przede wszystkim je należy chronić.
Ale dlaczego nie pozostawić tego mechanizmom rynkowym? Aby to wyjaśnić, Comte wysunął bardzo nowoczesną ideę: 'usługę ekosystemową', wykonywaną przez drzewostan. Termin ten u niego nie występuje, ale idea tak. Zaczął od krytyki Arthura Younga, który w Travels in France utrzymywał, że rząd nie powinien nic robić, aby zapobiec karczowaniu gruntów, gdy cena drewna jest zbyt niska, aby nieruchomości leśne mogły być wyceniane na tym samym poziomie, co uprawy. W rzeczywistości, według Comte'a, sprawy leśne były specyficzne i unieważniały zwyczajowe rozumowanie o dążeniu do zysku i mechanizmach rynkowych. Oświadczył, że lasy górskie świadczą usługi nizinom, których rynek nie uwzględnia w formie pieniężnej – koszty zewnętrzne. Usługi te polegały na działalności wykonywanej przez drzewa górskie zdalnie, w zakresie zasilania podziemnych wód gruntowych, ochrony równin przed powodziami i suszami oraz regulowania przepływów, umożliwiając w ten sposób nawadnianie.
Jednakże nic w logice rynkowej nie motywowało poszczególnych aktorów do 'przedłużania życia' tych drzew, ponieważ usługi, które świadczyły, nie były ani sprzedawane, ani kupowane (i rzeczywiście, często pozostawały niezauważone). 'Właściciele nieruchomości', pisał Comte, 'nie mogą być opłacani za usługi świadczone przez ich lasy ludności żyjącej w dorzeczach rzek, poprzez wpływ, jaki mają na dystrybucję wody. Nie mogą oczekiwać żadnych zysków poza sprzedażą drewna i jest rzeczą naturalną, że stale porównują dochód, jaki z tego osiągają, z tym, jaki ta sama ziemia dałaby, gdyby została wykarczowana... Lasy lub zagajniki, zwłaszcza w niektórych miejscach, świadczą zatem narodowi usługi, które nie oferują ich właścicielom żadnych szczególnych korzyści – usługi, z których korzysta każdy, podczas gdy nikt nie ma woli ani możliwości, aby za nie zapłacić, aby przedłużyć ich życie'.
Według Comte’a był to wyjątkowy przypadek, w którym państwo musi interweniować. Skłaniał się ku zachętom podatkowym dla właścicieli nieruchomości, aby zachęcić ich do ochrony środowiska. Inni myśliciele, tacy jak Charles Dunoyer, przewidywali środki regulacyjne zarezerwowane dla lasów górskich. Najbardziej radykalny pogląd przedstawił były saintsimonista i pisarz francuskiego liberalizmu, Michel Chevalier: aby uregulować przepływy strumieni i rzek – a tym samym ułatwić ogólny przepływ handlu – uważał za niezbędne ponowne zalesianie obszarów górskich. Posunął się dalej: 'Wylesianie jest podbojem natury przez człowieka; lasy muszą zniknąć z równin i ustąpić miejsca uprawom'. Kraj należy zatem podzielić na dwie części: w Alpach, Wogezach i Pirenejach lasy górskie nadal regulują przepływy i dostarczają drewna; na równinach – gdziekolwiek to możliwe – powinno istnieć rolnictwo. Wiązało się to również z określoną koncepcją energii: dla Chevaliera, francuska trajektoria przemysłowa musi łączyć tanie drewno z gór i przemysł hutniczy, podczas gdy Anglia używała węgla, ponieważ nie miała już żadnych lasów.
W obliczu tych propozycji ochrony drzew w górach, ale nie na równinach, zwolennicy regulacji ostrzegali przed falą wycinek, która niechybnie nastąpi, i jej wpływem na cykle hydrologiczne. Przewidywali, że niski zwrot finansowy z kapitału leśnego, jak miało to miejsce za monarchii lipcowej, skłoni właścicieli do wycinania lasów: władze publiczne muszą zająć stanowisko wobec tej zbliżającej się katastrofy.
(...) W 1824 r. [François-Antoine Rauch] próbował założyć Towarzystwo Powszechne Użyźnienia Ziemi i Wód Francji, którego celem było nic innego jak 'fizyczna regeneracja Królestwa'. Był to ambitny plan. Za 100 milionów franków Rauch planował uzyskać koncesję na wszystkie nieuprawiane ziemie należące do państwa i gmin (bagna, nieużytki, wrzosowiska) na okres dziewięćdziesięciu dziewięciu lat, aby 'poprawić ich wartość' poprzez ich osuszenie lub oczyszczenie, przed przekształceniem je w lasy lub gospodarstwa rolne. Rauch zwrócił się o pozwolenie do władz publicznych, ale bez powodzenia: przepisy spółek akcyjnych wymagały początkowego wkładu w wysokości jednej czwartej funduszu socjalnego – a Rauch nie posiadał ani jednego franka z wymaganych 25 milionów.
W 1826 r. Rauch utworzył Spółkę Użyźniania Nieużytków i Nieuprawianych Ziem i Wód Francji na innym modelu (spółka komandytowa z udziałami). W memorandum stowarzyszenia wskazał, że dzięki pomocy prefektów zgromadził 'masę działek ziemi dostępnych do uprawy'. W reakcji, bez wątpienia, na krytykę wywołaną przez pierwotną wersję jego planu, spółka obiecała również pewne wykupy ziemi. Co najważniejsze, plan rozwinął się pod względem merytorycznym: miała być to 'uprawa' nieuprawianych ziem, ale nie było już wzmianki o sadzeniu lasów. Plan pozostał wystarczająco ambitny: 40 000 udziałów po 1000 franków, za eksploatację miliona hektarów, nie mniej. We wrześniu 1827 r. pozostawała to bardzo odległa perspektywa, ale mimo to Rauchowi udało się zebrać 80 000 franków od dwudziestu pięciu inwestorów, w tym pracowników, właścicieli nieruchomości, lekarzy i prawników. Jednakże, ponieważ Spółka nie była w stanie zabezpieczyć wystarczającej ilości ziemi, Rauch był zmuszony zarejestrować ją ponownie jako Spółkę do Drenażu i Oczyszczania (bagien, wydm, nieużytków).
(...) Projekt Raucha odpowiadał pewnej formie filantropii rolniczej, zakorzenionej w późnym XVIII i wczesnym XIX wieku. Biedota i żebracy przybywali, aby osiedlić się na zregenerowanych ziemiach. Annales opublikował długi artykuł o Towarzystwie Charytatywnym, założonym w 1818 roku przez księcia Fryderyka Holenderskiego, donosząc, że rozwinęło ono jedną piątą Limbourga (Flandria), aby utworzyć tam kolonię 2500 biedaków i 4000 sierot. Oddanie ziemi biednym przywiązałoby ich do własności, stłumiłoby żebractwo i zapewniło pokój społeczny: żegnaj, pisał Rauch, 'wielości próżniaków, niepokojący, skłócony motłochu, który od zawsze była nadzieją i narzędziem zwaśnionych partii'.
(...) Igrając z niepewnością
W 1834 roku liberałom nie udało się przeforsować liberalizacji w Zgromadzeniu. Ale przypuścili ponowny atak w następnym roku. Debaty były zaciekłe. Reforma została zakwestionowana przez barona de Ladoucette, byłego prefekta za czasów Cesarstwa i specjalistę w kwestiach rolniczych. Po co ułatwiać wycinkę lasów, upierał się, skoro we Francji jest ogromna ilość nieużytków, które można uprawiać? I czy słusznie było ignorować funkcję obronną lasów na granicach, gdzie służyły jako naturalne bastiony przeciwko wrogowi? Nie wspominając o roli, jaką lasy odgrywają w walce z erozją, o której Ladoucette, były prefekt Hautes-Alpes, wiedział wszystko.
Po kilku dniach debat każdy artykuł wniosku został przyjęty, ale potem nastąpił dramatyczny zwrot akcji: głosowanie nad tekstem jako całością przyniosło wynik negatywny. Obóz proregulacyjny odetchnął z ulgą, ale wyczuł, w którą stronę wieje wiatr. W 1836 r. zgrupował się już wokół nowej linii obrony. A więc liberałowie chcieli skupić uwagę na usługach ekologicznych świadczonych przez lasy górskie? No dobrze! Stając przed nimi, Ladoucette i Passy, minister robót publicznych, domagali się roztoczenia powszechnej ochrony, ponieważ, jak twierdzili, wszystkie lasy, zarówno na równinach, jak i w górach, utrzymywały klimat całego kraju w punkcie równowagi. W pełnym energii przemówieniu do Izby Passy przywołał Egipt i Portoryko, gdzie plantacje i ochrona terenów górskich miały przywrócić deszcze. Naukowcy musieli zostać zmobilizowani; zaproponował zatem odroczenie debaty na tyle długo, aby grupa robocza mogła przedstawić diagnozę. Wybuchła wrzawa: 'Dochodzenie jest aktem pochówku [dla nowego prawa]!' — zaprotestował poseł.
W tym momencie na mównicę wszedł François Arago. Ten mówca był nie tylko dyrektorem Obserwatorium Paryskiego i światowej sławy astronomem, był również patronem francuskiej nauki – osobowością medialną, której słowa niosła prasa i druki domokrążne w głąb kraju. Był też politykiem, posłem bliskim centrolewicy i rządowi Thiersa. Jego zdaniem państwo musiało chronić lasy.
Podkreślił ścisłe powiązania między lasami a klimatem. Nie możemy, powiedział, przewidzieć, co się stanie, jeśli francuskie lasy będą dalej zanikać. Przed wielkim wylesianiem, które towarzyszyło rozwojowi rolnictwa w kraju, klimat we Francji był 'rozbuchany' – pory roku były bardziej ekstremalne. Wylesianie było zatem korzystne. Ale czy można było mieć pewność, że równowaga nie została przechylona za daleko, ryzykując przyspieszeniem katastrofy? Arago podkreślił panującą niepewność, która uniemożliwiała podjęcie racjonalnej decyzji. Nalegał, że potrzebne są 'precyzyjne, niepodważalne idee', aby Zgromadzenie mogło podjąć decyzję. Należy powołać komisję naukową zaproponowaną przez ministra. Głos astronoma przeważył: dyskusje parlamentarne zostały odroczone, podczas gdy konsultowano się z ekspertami.
Powołano komisję składającą się z siedemnastu członków, w tym Anisson-Duperrona, Ladoucette'a, Arago, fizyka Gay-Lussaca i parlamentarzystów z obu stron. Spotykając się do lata 1836 r., zaproponowała ostatecznie przedłożenie prefektom i Académie des sciences nowego badania dotyczącego zmian klimatu 'od czasów historycznych'. Kwestionariusz skupiał się na ewolucji temperatur, opadów deszczu, śniegu, wiatrów, wezbrań rzecznych i źródeł. Podobnie jak w 1821 r., Académie des sciences otrzymała zadanie podsumowania danych. Arago ze swej strony próbował zmobilizować ekspertów orientalistycznych, filologów i historyków, zwracając się do Académie des inscriptions et belles-lettres z prośbą o pomoc w badaniu 'dawnego stanu termometrycznego lub klimatologicznego' Europy u greckich, rzymskich i orientalnych autorów.
Osiemnaście miesięcy później kwestia zezwoleń ponownie znalazła się pod dyskusją w Izbie. Była to okazja dla Arago, aby zganić rząd. Według niego badanie nigdy nie zostało przekazane adresatom: 'Pytania pozostały niewysłane w pudełkach'. Tymczasem upadek gabinetu Thiersa na początku września 1836 r. zmienił sytuację i odciął Arago od kontaktów na szczycie państwa. Astronom nie był w stanie zdobyć odpowiedzi na zapytania z kwietnia 1821 r. W sposób dorozumiany oskarżył rząd, ironizując: 'Nie sądziłem, że będę musiał iść i ich szukać w sklepie spożywczym, ale być może bym je znalazł'.
Jeśli chodzi o istotę sprawy, Arago pozostał kategoryczny: ''Sprawa ta była przedmiotem debaty najbardziej doświadczonych meteorologów: niemal wszyscy z nich wierzą w znaczny wpływ klimatologiczny lasów położonych na równinach'. Jeśli chodzi o dokładne mechanizmy i skutki, Arago przyznał: 'Byłem i pozostaję w wątpliwościach'. Ale to, co się liczyło, to ogrom ryzyka – nie mniej niż zniszczenie klimatu i rolnictwa we Francji. Ostrożność musi zwyciężyć, a niepewność wymaga ochrony. Nie można igrać z losem Narodu.
Arago opowiadał się za ponownym odroczeniem debaty do czasu zakończenia dochodzenia. Deputowany Jaubert był tym oburzony: kolejne 'odroczenie meteorologiczne', kiedy nauka (i Arago) okazali się niezdolni do powiedzenia czegokolwiek więcej na ten temat przez osiemnaście miesięcy? Czyż nie było po prostu niczego do poznania, niczego do odkrycia? Ale po tym, jak fizyk Gay-Lussac wtrącił się, by zaprzeczyć stanowisku Arago, relatywizując wpływ lasów nizinnych ('to błąd', odparł Arago), odroczenie zostało poddane pod głosowanie i przyjęte. Strategia astronoma, jego apele o ostrożność w obliczu niepewności, zwyciężyły. Lasy nie były częścią własności, którą można dysponować według własnego widzimisię. Jeśli chodzi o dochodzenie, nigdy nie zostało ono ukończone. W 1844 r. Ministerstwo Finansów ścigało Académie des sciences, która miała podsumować wyniki. Ominięto problem, stwierdzając jedynie, że w grę wchodzą kwestie 'niezwykle delikatne'.
(...) Walki polityczne wokół własności leśnej trwały nadal, ponieważ artykuł 219 przetrwał ataki na niego aż do okresu Drugiego Cesarstwa. Arago odegrał kluczową rolę w zapewnieniu bastionu przeciwko liberalizacji, a jego bronią było domaganie się ekspertyz i argument z niepewności. Ale ten sukces wynikał również szerzej z dojścia do władzy w drugiej ćwierci wieku potężnej, zorganizowanej 'partii leśnej', walczącej o kontrolę państwa nad lasami.
Od lat 30. XIX wieku władze leśne zaczęły odzyskiwać swoją dumę po ponurych dekadach po rewolucji. Były coraz bardziej osadzone w terenie i miały wpływ na aparat państwowy. Kodeks leśny zapewnił im stabilne ramy prawne, a École forestière w Nancy (założona w 1824 r.) sprzyjała powstawaniu silnej kultury korporacyjnej. Państwowe leśnictwo skorzystało teraz z silnych powiązań z politykami, urzędnikami państwowymi, dziennikarzami i naukowcami pozyskanymi dla jego sprawy (i często zwolennikami technokratycznego, prorozwojowego państwa).
Wiara w antropogeniczne zmiany klimatu była nieodłączną częścią kultury zawodowej leśników. Ugruntowała się w latach 10. i 20. XIX wieku pod wpływem Raucha, Dugieda i Jacques'a-Josepha Baudrillarta – teoretyka lasu, który stał za kodeksem i szkołą Nancy. Teoria antropogenicznych zmian klimatu stała się częścią codziennego bagażu zarządców leśnictwa, w czasie, gdy 'zwrot techniczny' oddalił ich od prawa i zaczęli częściej szkolić się jako inżynierowie. Od końca lat 20. XIX wieku do lat 60. XIX wieku uczniowie, którzy przybyli do szkoły w Nancy, byli wprowadzani na jednym z pierwszych wykładów do wiedzy o drzewach, podkreślającym ich wpływ na klimat i to, że 'najwyższym znaczeniem dla warunków klimatycznych kraju jest to, aby lasy były tam odpowiednio rozmieszczone'. Wniosek był taki, że niezbędne zasoby były potrzebne technokracji leśnej do stworzenia tych warunków.
Dziś trudno sobie wyobrazić potęgę obozu leśnego w czasach, gdy drewno było 'benzyną' i 'betonem' społeczeństw. Zmiana klimatu była wektorem odrodzenia się tej potężnej siły społecznej i politycznej, zdestabilizowanej przez okres rewolucyjny. Dostarczając argumentu obronnego przeciwko liberalizacji, względy klimatyczne wkrótce miały stać się bronią ofensywną. Najpierw, gdy po dziesięcioleciach ostrzeżeń francuska administracja leśna zmobilizowała bogactwo zasobów, aby kontrolować środowiska górskie. Następnie, gdy uczyniła kolonie ziemią podboju w tym samym celu: narzucając swój plan polityczny na rzecz racjonalnego środowiska, uporządkowanego społeczeństwa wiejskiego i kontroli nad ludowymi sposobami korzystania z przyrody.
(...) Odbudować świat, rządzić imperiami
W XIX i XX wieku brytyjskie i francuskie imperia kolonialne rozciągnęły się na większą część znanego świata. Całe kontynenty dżungli, pustyń, sawann i obszarów uprawnych były rządzone przez kolonialne elity pragnące je kontrolować po to, aby je 'rozwijać'. Widzieliśmy, że wiara w wyższość Zachodu opartą na panowaniu nad naturą była starym motywem, a w Ameryce od XVI do XVIII wieku stanowiła już podstawę dla projektu poprawy klimatu, cywilizowany poprzez wylesianie i rolnictwo.
Ale imperia XIX i XX wieku dodały do tego nowy wymiar: ludy kolonizowane były teraz oskarżane o niszczenie własnego klimatu. Kolonizatorzy potępiali wpływ rodzimych praktyk rolniczych i leśnych na deszcze, wiatry i temperatury. Europejczycy następnie wyznaczyli sobie misję ochrony i przywracania klimatu. W kontekście imperialnym paradygmat degradacji klimatu przez długi czas pozostawał bardzo wpływowy.
(...) Jak podkreśliła Diana K. Davis, wielka narracja o kryzysie klimatycznym była ściśle związana z wywłaszczaniem algierskich lasów wspólnotowych – procesem, który stał się masowy od 1850 r., wraz z nacjonalizacją i drastycznym ograniczeniem praw użytkowania (do wycinki, wypasu, kontrolowanego wypalania). Służyło to uzasadnieniu tej polityki poprzez skonstruowanie ram percepcyjnych, w których przymus kolonialny został ustanowiony jako uzasadniony w celu ochrony przyrody i zasobów. Ten manewr stał się rażąco widoczny po tym, jak Napoleon III próbował ograniczyć wywłaszczenia ziemi w latach 60. XIX wieku. Kontratak partii kolonistów? Propagowanie argumentu o kryzysie klimatycznym. Tubylcy nie zasługiwali na swoje lasy. Rzeczywiście, jak ogłosił jeden kolonista, 'sama Francja, tak zamożna, wkrótce stałaby się pustynią, gdyby znalazła się w rękach Arabów'. (...) Uważano, że ekspansja muzułmanów przyniosła ze sobą fatalizm i pogardę dla własności – 'komunistyczne wymysły', które uczyniły lasy własnością wszystkich".
J-B. Fressoz, F. Locher, Chaos in the Heavens: The Forgotten History of Climate Change, London and New York 2024.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz