">>Pod względem gminnego urządzenia, tworzą rybacy jak najzupełniejszą rzeczpospolitą. Cokolwiek gminy dotyczy, gminna też naradą obmyślane i rozstrzygnięte być powinno<<. Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, Hel, 1882.>>Każdego gatunku ryby mają swój czas i porę połowu, wymagają różnego zachodu, różnych narzędzi, zawsze jednak połów odbywa się wspólnie<<. K. Damroth, Szkice z ziemi i historii Prus Królewskich, 1886.>>Każdy jeden, który zmaszopował się z innymi celem połowu dorsza, zwłaszcza jeżeli chodzi o sieci, ten ma dotrzymać przysięgi i obietnic, tym, którym ją przyrzekł<<, z prawa statutowego Gdańska (1583).>>Powiedzenie kaszubskie: Nie bëc w maszoperii to znaczy mieć biédê<<.Nazwa matschoppen, matschop, matschoppet dla określenia wolnych grup rybackich organizujących się do wspólnej pracy – zespoły takie określane mianem maszoperii, istniały na kaszubskim wybrzeżu aż do połowy XX wieku. Potrzeba zintegrowania wysiłków, doprowadziła do stworzenia zespołów połowowych, które nie wiadomo dokładnie skąd, przyjęły na naszym wybrzeżu (i tylko tu), wywodzoną z języka staroholenderskiego nazwę maszoperii (maszkopi). Wyraz ten tłumaczony jest jako spółka lub związek.
Działanie tych zespołów regulowały ściśle ustalone normy zwyczajowe, przekazywane ustnie lub spisywane w formie statutu. Regulowały one w najdrobniejszych szczegółach organizację pracy na morzu. Podstawowa zasada obowiązująca zrzeszonych w niej rybaków polegała na równym podziale efektów połowów przy jednakowym nakładzie pracy i wkładzie narzędzi. Zasady te, jednakowo obowiązywały wszystkich członków maszoperii, nawet jej przywódcę szypra, który z tego powodu był określany mianem starszego pośród równych. Podczas połowów musiał on pracować tak jak inni pełnoprawni maszopi i być zobowiązany do dostarczania takiej samej ilości narzędzia, a za swoją pracę otrzymywał wynagrodzenie zgodnie z zasadami obowiązującymi pozostałych maszopów.
Praca w maszoperii była pracą „twarzą w twarz”, określana w literaturze jako praca "do pospołu" z wzajemnymi kontaktami przenoszonymi także na rodziny maszopów, które zapraszane były np. na wspólne zabawy czy uroczyste spotkania. W ten sposób spełniały one również ważną, środowiskową funkcję integracyjną. Poza maszoperią rybak zawodowo i społecznie był jednostką, która nie uczestniczyła w pełni w życiu osady. Dlatego też nie dziwi fakt, że zestawiając liczbę członków maszoperii z ogólną liczbą rybaków i ogółem zatrudnionych w poszczególnych miejscowościach nadmorskich, można stwierdzić, że w końcu XIX w. – mimo istniejącej dobrowolności w zakresie uczestniczenia w połowach zespołowych – praktycznie wszyscy rybacy należeli do zespołów maszoperyjnych.
Maszoperie, pomimo iż powołane zostały one w celach zawodowych, nie izolowały się od udziału w życiu zbiorowym swojej wsi: decydowały o wielu ważnych sprawach publicznych, a ze swoich dochodów wspierały utrzymanie kościoła i szkoły. Najlepszym tego przykładem jest to, że wszystkie kościoły na Półwyspie (za wyjątkiem zbudowanych w ostatnich latach świątyń w Juracie i Chałupach) powstały w znacznej części ze składek miejscowych maszoperii.
Statut rybaków z Kuźnicy spisany w roku 1898, we wstępie zaznacza, że maszoperie ponoszą „od dawien dawna ciężar opieki nad ubogimi, a także wykonują świadczenia fizyczne na lądzie i na łodziach na rzecz gminy. Także Statut dla Jastarni z 1926 r. w paragrafach 8 i 9 nakłada na maszoperie podobne obowiązki. Opieka ta polegała na pomocy osobom związanym z maszoperią: niezdolnym do pracy maszopom, wdowom i sierotom po nich. Rybacy chorzy otrzymywali należny im part, przez cały okres ich niezdolności, ale pod warunkiem możliwości wykorzystywania w połowach ich sieci.
Przestrzeganie tych zasad gwarantowało wszystkim mieszkańcom spokojny byt. W roku 1888, proboszcz w Jastarni ks. H. Gołębiewski napisał: 'zupełnie ubogich na półwyspie nie ma. Nie ma Bogaczów, ale też nie ma żebraków'.
Według J. Seegera, w Helu już około roku 1650 każdy mieszkaniec wioski: kobieta, dziecko, starzec, miał stałe prawo do pewnej określonej części połowu. Wystarczyło dotknąć ręką liny niewodu, aby mieć zapewniony współudział w połowie oczywiście zgodnie z obowiązującymi zasadami. Ksiądz H. Gołębiewski potwierdza to również dla wiosek kaszubskich, wspominając, że cząstkę zarobku mają nawet te osoby związane z maszoperią, które osobiście nie brały udziału w połowie. Jeszcze w latach pięćdziesiątych każdy mieszkaniec półwyspu, zwłaszcza związany z maszoperią, np. wdowa po maszopie, który wyszedł na brzeg, do którego przybiła łódź z połowem lub wyciąganą siecią, otrzymywał za darmo tyle ryby, ile było mu potrzeba na zaspokojenie bieżących potrzeb rodziny lub własnych. Obecnie rzadko daje się rybę z własnej woli, choć jest to spotykane.
Na niektórych helskich kutrach istniał do niedawna zwyczaj wystawiania na pokład, po powrocie do portu, wiadra ze szprotem lub śledziem, z którego mogły korzystać osoby potrzebujące. Jeszcze w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku istniała, w niektórych zespołach zasada odliczania partu „do kolana” z przeznaczeniem go na cele społeczne".
M. Kuklik, Organizacja połowów w tradycyjnym kaszubskim rybołówstwie przybrzeżnym, [w:] A. Kwaśniewska (red.), Jem jô rëbôk... : rybołówstwo na Kaszubach - tradycja i współczesność, Wieżyca 2014.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz