To care about care commoning
"There is necessarily an interplay between the terms ‘reproduction’ and ‘care’. This concoction derives from bringing social reproduction feminisms together with different care feminisms. ‘Reproduction’ designates the systemic aspect of sustaining life in both individual and collective terms, while ‘care’ often points to the more intimate, relational and ethical dimensions of life-sustaining. We cannot grapple with how we care without understanding how our lives are reproduced, and vice versa.
Neoliberalism functions via a trick of inviting us to ‘resolve’ systemic issues via personal strategies, to think care without thinking reproduction. To do so, it mobilises and depoliticises ethics, and evades systems thinking. This leads to an individualization of collective problems, and to a perpetuation of systemic injustice. In this sense, ‘care’ has become a buzzword of advertising and arguments that de-politicise collective matters. Similar to its past function for legitimizing the paternal politics of the church and charity, care is now key to the neoliberal politics of choice and consumption. To reclaim its power, we must bring care back together with perspectives on social reproduction.
Such reclaiming is at stake in feminist redefinitions of economy, in the formulations of politics of care and the notion of placing life at the centre of our politics. These start from a political subject that is interdependent and vulnerable – not the white-free-male ideal type of independence – and open towards lives in common. Countering depoliticizing formulas of care, feminists have insisted that care must be thought in relation to power, privilege and politics, knowing it matters not just for our chances of collective transformation but indeed also of collective life and survival, not just for humans but for how we relate to all life on earth. In this uptake, care is not a synonym for goodness or benevolence, but rather a field of practice and tension. To care is not something we merely choose, like an item in a shopping cart or a lifestyle, it is something we struggle over. Every day, in many ways.
To grasp care in its proper political and ethical dimensions, we have to differentiate between its many different modalities and expressions. Joan Tronto’s five phases of care take us in this direction, distinguishing between:
1. ‘Caring about’ as the dimension of attention, worry and concern (in terms of childcare, often also referred to as ‘the mental load’).
2. ‘Taking care of ’ as the dimension of caring gestures and tasks.
3. ‘Care-giving’ as the continuous, dedicated and labourious activity of looking after someone.
4. ‘Care-receiving’ as the being on the receiving end, a role largely mystified as exceptional and ‘weak’ yet crucial and inevitable to all life.
5. And, finally, as Tronto added later on, ‘caring-with’, which is more akin to solidarity and indeed probably also with commoning care.
(...) At their most beautiful and powerful, commons bring together caring-about, taking-careof, care-giving, care-receiving and caring-with. They may do so as care commons (to do with the reproduction of everyday lives, bodies) or as commons that care, whatever their practice focuses on (housing, culture, the city…). To be sure, crafting such commons is a major task at any scale in societies that privilege individualism, nuclear families and the outsourcing of care.
(...) The tension between autonomy and heteronomy in commons functions like a push and pull, between depending on others and claiming self-constitution. Autonomy is not to be confused with independence here: in liberal political thought, independence is key, implying an emphasis on not needing others, rooted in masculinist sovereignty. In the commons politics at stake here, on the other hand, it’s autonomy that grounds thought and practice, meaning self-constitution and self-government. The feminist struggles I trace here work to shift autonomy away from independence, allowing us to reclaim it from a new place, one where care, interdependence and life itself are at the centre of politics.
(...) 'When we speak of the production of the common, we don’t just speak about a way of managing or a kind of access or some such thing, we are talking about unfolding the collective capacity to generate material wealth – autonomous in some form – that can allow us to conquest fields of political autonomy' (Gutiérrez Aguilar)".
M. Zechner, Commoning Care & Collective Power. Childcare Commons and the Micropolitics of Municipalism in Barcelona, Wien and Linz 2021.
Troszczyć się o uwspólnianie troski
"Pomiędzy terminami 'reprodukcja' i 'troska' z konieczności zachodzi wzajemne oddziaływanie. Ta mikstura wywodzi się z połączenia feminizmów reprodukcji społecznej z różnymi feminizmami opiekuńczymi. 'Reprodukcja' oznacza systemowy aspekt podtrzymywania życia, zarówno w kategoriach indywidualnych, jak i zbiorowych, podczas gdy 'troska' często wskazuje na bardziej intymne, relacyjne i etyczne wymiary podtrzymywania życia. Nie możemy uchwycić tego, w jaki sposób się troszczymy, nie rozumiejąc, w jaki sposób reprodukuje się nasze życie - i vice versa.
Neoliberalizm opiera swoje działanie na sztuczce polegającej na zachęcaniu nas do 'rozwiązywania' problemów systemowych za pomocą osobistych strategii, do myślenia o trosce bez myślenia o reprodukcji. W tym celu mobilizuje i odpolitycznia etykę oraz wymyka się myśleniu systemowemu. Prowadzi to do indywidualizacji problemów zbiorowych i utrwalania systemowej niesprawiedliwości. W tym sensie 'troska' stała się hasłem reklamowym i argumentem na rzecz odpolitycznienia spraw zbiorowych. Podobnie do swojej dawnej funkcji, polegającej na legitymizacji ojcowskiej polityki Kościoła i miłosierdzia, troska jest teraz kluczem do neoliberalnej polityki wyboru i konsumpcji. Aby odzyskać jej moc, musimy na powrót wpisać opiekę w perspektywy reprodukcji społecznej.
Takie odzyskiwanie jest stawką w feministycznych redefinicjach ekonomii, w formułowaniu polityki troski i idei usytuowania życia w centrum naszej polityki. Zaczynają się one od podmiotu politycznego, który jest współzależny i wrażliwy – a nie od ideału niezależności typowego dla wolnych białych mężczyzn – i jest otwarty na wspólne życie. Przeciwstawiając się depolityzującym formułom troski, feministki podkreślały, że należy ją definiować w odniesieniu do władzy, przywilejów i polityki, wiedząc, że ma ona znaczenie nie tylko dla naszych szans na zbiorową transformację, ale także dla zbiorowego życia i przetrwania; nie tylko dla ludzi, ale także dla tego, jak odnosimy się do całego życia na ziemi. W tym podejściu troska nie jest synonimem dobroci czy życzliwości, ale raczej polem praktyki i napięć. Troska nie jest czymś, co po prostu wybieramy, jak przedmiot w koszyku lub styl życia, jest to coś, o co walczymy. Codziennie i na wiele sposobów.
Aby uchwycić troskę w jej właściwych wymiarach politycznych i etycznych, musimy rozróżnić między wieloma jej różnymi modalnościami i wyrażeniami. Pięć faz troski, wyróżnionych przez Joan Tronto, prowadzi nas w tym kierunku:
1. 'Zatroskanie' jako wymiar okazywania uwagi, zmartwienia i troski (np. w kontekście opieki nad dzieckiem, często określany również jako 'obciążenie psychiczne').
2. 'Zatroszczenie się'/'zadbanie o' jako wymiar gestów i zadań opiekuńczych.
3. 'Okazywanie troski'/'opiekowanie się' jako ciągła, oddana i pracochłonna czynność opieki nad kimś.
4. 'Otrzymywanie troski'/'przyjmowanie opieki' jako przejście na drugą stronę, do roli w dużej mierze zmistyfikowanej jako wyjątkowa i 'słaba', ale kluczowa i nieunikniona dla całego życia
5. I wreszcie, jak następnie dodaje Tronto, 'troska wespół z', co zbliża ją bardziej do solidarności, a być może nawet i do uwspólniania troski [commoning care].
(...) W swoich najpiękniejszych i najbardziej znaczących przejawach dobra wspólne łączą zatroskanie, troszczenie się o, okazywanie troski, przyjmowanie troski i troskę wespół z. Mogą to robić w formie opiekuńczych/troskliwych dóbr wspólnych (w celu reprodukcji życia codziennego, ciał) lub jako dobra wspólne, które się okazują troskę, niezależnie od tego, na czym skupia się ich praktyka (mieszkanie, kultura, miasto…). Oczywiście, tworzenie takich dóbr wspólnych jest głównym zadaniem na każdą skalę w społeczeństwach, które uprzywilejowują indywidualizm, rodziny nuklearne i outsourcing opieki.
(...) Napięcie między autonomią a heteronomią w [przypadku dóbr wspólnych działa na zasadzie przyciągania i odpychania, między poleganiem na innych a roszczeniem do samokonstytucji. Autonomii nie należy tutaj mylić z niezależnością: w liberalnej myśli politycznej niezależność jest kluczową sprawą, co wywiera nacisk na to, by nie potrzebować innych i co jest zakorzenione w męskim suwerennych podmiocie. Z drugiej strony, w polityce dobra wspólnego, o którą nam chodzi, to autonomia ugruntowuje myśl i praktykę, a zatem i samokonstytucję i samorządność. Walki feministyczne, które tu śledzę, mają na celu odsunięcie autonomii od niezależności, pozwalając nam zająć nowe miejsce, w którym troska, współzależność i samo życie są w centrum polityki.
(...) 'Kiedy mówimy o wytwarzaniu dobra wspólnego, nie mówimy tylko o sposobie zarządzania, rodzaju dostępu czy czymś takim, mówimy o rozwijaniu kolektywnej zdolności do generowania bogactwa materialnego – autonomicznego w tej czy innej formie – a to pozwala nam zajmować pole autonomii politycznej' (Gutiérrez Aguilar)”.
M. Zechner, Commoning Care & Collective Power. Childcare Commons and the Micropolitics of Municipalism in Barcelona, Wien and Linz 2021.