Mushroom latent commons
"Imagine 'first nature' to mean ecological relations (including humans) and 'second nature' to refer to capitalist transformations of the environment. (...) My book then offers 'third nature', that is, what manages to live despite capitalism. To even notice third nature, we must evade assumptions that the future is that singular direction ahead. Like virtual particles in a quantum field, multiple futures pop in and out of possibility; third nature emerges within such temporal polyphony. Yet progress stories have blinded us.
(...) The fungi require the traffic of the commons to flourish; no mushrooms emerge without forest disturbance. The privately owned mushroom is an offshoot from a communally living underground body, a body forged through the possibilities of latent commons, human and not human. That it is possible to cordon off the mushroom as an asset without taking its underground commons into account is both the ordinary way with privatization and a quite extraordinary outrage, when you stop to think about it. The contrast between private mushrooms and fungi-forming forest traffic might be an emblem for commoditization more generally: the continual, never-finished cutting off of entanglement. (...) There are no matsutake mushrooms without such evanescent mutualities. There are no assets at all without them. Even as entrepreneurs concentrate their private wealth through building alienation into commodities, they continue to draw from unrecognized entanglements. The thrill of private ownership is the fruit of an underground common.
(...) I search for fugitive moments of entanglement in the midst of institutionalized alienation. These are sites in which to seek allies. One might think of them as latent commons. They are latent in two senses: first, while ubiquitous, we rarely notice them, and, second, they are undeveloped. They bubble with unrealized possibilities; they are elusive.
(...) Latent commons are not exclusive human enclaves. Opening the commons to other beings shifts everything. Once we include pests and diseases, we can’t hope for harmony; the lion will not lie down with the lamb. And organisms don’t just eat each other; they also make divergent ecologies. Latent commons are those mutualist and nonantagonistic entanglements found within the play of this confusion.
Latent commons are not good for everyone. Every instance of collaboration makes room for some and leaves out others. Whole species lose out in some collaborations. The best we can do is to aim for 'good-enough' worlds, where 'good-enough' is always imperfect and under revision.
Latent comments don’t institutionalize well. Attempts to turn the commons into policy are commendably brave, but they do not capture the effervescence of the latent commons. The latent commons moves in law’s interstices; it is catalyzed by infraction, infection, inattention—and poaching.
Latent commons cannot redeem us. Some radical thinkers hope that progress will lead us to a redemptive and utopian commons. In contrast, the latent commons is here and now, amidst the trouble. And humans are never fully in control.
Given this negative character, it makes no sense to crystallize first principles or seek natural laws that generate best cases. Instead, I practice arts of noticing. I comb through the mess of existing worlds-in-the-making, looking for treasures—each distinctive and unlikely to be found again, at least in that form.
(...) Without stories of progress, the world has become a terrifying place. The ruin glares at us with the horror of its abandonment. It’s not easy to know how to make a life, much less avert planetary destruction. Luckily there is still company, human and not human. We can still explore the overgrown verges of our blasted landscapes—the edges of capitalist discipline, scalability, and abandoned resource plantations. We can still catch the scent of the latent commons—and the elusive autumn aroma."
A.L. Tsing, The Mushroom at the End of the World: On the Possibility of Life in the Capitalist Ruins, Princeton and Oxford 2015.
Grzybiarskie utajone dobra wspólne
"Wyobraź sobie, że 'pierwsza natura' znaczy relacje ekologiczne (włączając w nie ludzi), a 'druga natura' odnosi się do kapitalistycznych przeobrażeń środowiska. (...) Moja książka w takim razie przedstawia 'trzecią naturę', tzn. to, co potrafi przeżyć pomimo kapitalizmu. Żeby chociaż dostrzec trzecią naturę, musimy uniknąć założenia, że przyszłość zdefiniowana jest przez linearny kierunek wyznaczony przed nami. Tak jak wirtualne cząstki w polu kwantowym, zwielokrotnione przyszłości wyłaniają się jako możliwości; trzecia natura powstaje w obrębie takiej czasowej polifonii. Jednak historie o postępie oślepiły nas.
(...) Grzyby, aby rosnąć, wymagają ruchu w dobrach wspólnych; żadne grzyby nie pojawią się bez leśnych niepokojów. Posiadany prywatnie grzyb jest odpryskiem żyjącego pospołu podziemnego ciała, ciała wykutego przez możliwości utajonych dóbr wspólnych, ludzkich i nie-ludzkich. To, że można ogrodzić grzyba jako nabytek bez brania pod uwagę jego podziemnych dóbr wspólnych stanowi zarówno zwyczajny sposób prywatyzacji, jak i dość niezwykły skandal, jeśli się nad tym zastanowić. Kontrast między prywatnymi grzybami a ruchem leśnym tworzącym grzyby może być generalnie uznany za symbol utowarowienia: ciągłego, nigdy nie zakończonego odcinania się od powiązań. (...) Nie ma grzybów matsutake bez takich ulotnych wzajemności. Bez nich nie ma jakichkolwiek aktywów. Nawet gdy przedsiębiorcy koncentrują w swoich rękach prywatne bogactwo poprzez wszczepianie alienacji w towary, nadal czerpią z nieodnotowywanych uwikłań. Gorączka własności prywatnej stanowi owoc podziemnej wspólności.
(...) Poszukuję tych ulotnych chwil uwikłania pośród zinstytucjonalizowanej alienacji. W miejscach, w których można szukać sojuszników. Można by pomyśleć o nich jako o utajonych dobrach wspólnych. Są one utajone w dwóch znaczeniach: po pierwsze, chociaż są wszechobecne, to rzadko je zauważamy, a po drugie, są one nierozwinięte. Wypełzają jako niezrealizowane możliwości; są nieuchwytne.
(...) Utajone dobra wspólne nie są wyłącznie ludzkimi enklawami. Otwieranie dóbr wspólnych na inne byty, zmienia wszystko. Kiedy uwzględnimy szkodniki i choroby, nie możemy mieć nadziei na harmonię; lew nie zalegnie u boku baranka. Ale organizmy nie tylko się pożerają; tworzą także zróżnicowane ekologie. Utajone dobra wspólne są tymi wzajemnymi i nie-antagonistycznymi powiązaniami, które odnaleźć można w grze tego zamętu.
Utajone dobra wspólne nie są dobre dla wszystkich. Każdy poziom współpracy tworzy przestrzeń dla jednych i odbiera ją innym. Całe gatunki tracą na pewnych kolaboracjach. Najlepszym, co możemy zrobić to dążyć do światów 'dostatecznie dobrych', gdzie 'dostatecznie dobre' jest zawsze niedoskonałe i otwarte na rewizję.
Utajone dobra wspólne nie dają się łatwo zinstytucjonalizować. Próby obrócenia dóbr wspólnych w jakiegoś rodzaju politykę są godne pochwały za swoją odwagę, ale nie są w stanie uchwycić żywiołowości utajonych dóbr wspólnych. Utajone dobra wspólne poruszają się w szczelinach prawa; są one wzmagane przez wykroczenie, infekcję, nieuwagę - i kłusownictwo.
Utajone dobra wspólne nie mogą nas zbawić. Niektórzy radykalni myśliciele mają nadzieję, że postęp zaprowadzi nas do odkupicielskich i utopijnych dóbr wspólnych. Dla kontrastu, utajone dobra wspólne są tu i teraz, pośród naszych bolączek. I ludzie nigdy nie sprawują pełnej kontroli.
Biorąc pod uwagę ich negatywny charakter, nie ma sensu ustalać pierwszych zasad albo poszukiwać naturalnych praw, które wytworzą najlepsze okazy. Zamiast tego, praktykuję sztukę uwagi. Przeczesuję bałaganiarskie światy istniejące w-stawaniu-się, rozglądając się za skarbami - każdy jest wyjątkowy i prawdopodobieństwo jego ponownego znalezienia jest małe, przynajmniej w tej samej formie.
(...) Bez historii postępu, świat stał się przerażającym miejscem. Ruina przygląda się nam z trwogą swojego porzucenia. Nie jest łatwo ustalić, jak stworzyć życie, a tym bardziej - jak uniknąć zniszczenia planety. Na szczęście wciąż mamy towarzystwo, ludzkie i nie-ludzkie. Możemy ciągle eksplorować zarośnięte krańce naszych zniszczonych krajobrazów - krawędzie kapitalistycznej dyscypliny, skalowalności i opuszczonych plantacji surowców. Możemy ciągle uchwycić woń utajonych dóbr wspólnych - i nieuchwytny zapach jesieni".
A.L. Tsing, The Mushroom at the End of the World: On the Possibility of Life in the Capitalist Ruins, Princeton and Oxford 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz