Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Frederick Taylor. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Frederick Taylor. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 3 lutego 2025

Podwykonawstwo kooperacyjne, maruderstwo i fabryczne grodzenia gromady

"W latach 1760-1820 doszło do licznych przypadków niszczenia maszyn - niektóre protesty były brutalne, a nawet śmiertelne, zwłaszcza wtedy, gdy do ochrony nowych maszyn, fabryk i ich właścicieli używano sił zbrojnych. W niektórych regionach opór był silniejszy niż w innych - wyróżniało się południe, a zwłaszcza południowo-zachodnia Anglia, ale regionalne rozprzestrzenianie się oporu i akceptacji nie jest łatwe do wyjaśnienia. Na pewno opór był powszechniejszy na wsi niż w dużych miastach. Na przykład w dynamicznie rozwijającym się Birmingham, gdzie mieszkali imigranci, prawie w ogóle nie dochodziło do protestów. Największy ruch przeciw mechanizacji, w postaci luddyzmu, odnotowano w wiejskich Nottinghamshire, Derbyshire i Leicestershire w latach 1811-1812. Były one zakorzenione w 'relacjach osobistych, rodzinnych i innych powiązaniach społecznych wypracowanych w ramach kultury warsztatowej lub małej społeczności quasichłopskiej'. Wysoce zdyscyplinowane 'grupy partyzanckie' potrafiły przeprowadzić wiele udanych nocnych ataków na nowe maszyny używane do wykańczania tkanin i robienia pończoch czy na krosna mechaniczne, a także na ich właścicieli, ponieważ wszyscy trzymali język za zębami. Nawiasem mówiąc, luddyzm nie był fenomenem wyłącznie angielskim; znany jest również między innymi we Francji, w Niemczech, Szwajcarii, Holandii i Meksyku.

Mniej heroiczne, ale o wiele bardziej powszechne, a także przez długi czas udane, były starania dostosowania się, które uwidaczniają kreatywność pracowników. Sprowadzało się to przede wszystkim do próby zachowania maksymalnej swobody w sytuacji nieuchronnie intensywniejszego nadzoru nad pracownikami, ale w taki sposób, aby szef mógł się z tym pogodzić. Udaną i szeroką stosowaną metodą było 'podwykonawstwo kooperacyjne' (termin ukuł w latach 90. XIX w. Fabian David Frederick Schloss).

(...) Podwykonawcy kooperacyjni (lub kolektywni) zajmowali się zazwyczaj wspólnie więcej niż jednym etapem produkcji, czasem biorąc na siebie pracę nad całym procesem. Organizację pracy pozostawiano samemu kolektywowi, a rola pracodawcy ograniczała się do dostarczania surowców i sprzętu oraz kontroli jakości gotowego produktu. Było to dla niego rozwiązanie bardzo korzystne, ponieważ wszelkie straty wynikające z nieefektywnej koordynacji zadań między pracownikami ponosił w całości kolektyw w postaci mniejszej wydajności, a co za tym idzie, niższych zarobków. Z drugiej strony wzięcie odpowiedzialności za skuteczne zorganizowanie pracy zapewniało pracownikom znaczną autonomię i chroniło ich przed uciążliwym nadzorem ze strony pracodawców. Innymi słowy, wzajemna odpowiedzialność za jakość produktu końcowego, a tym samym za poziom wynagrodzenia, zachęcała członków kolektywu do minimalizowania błędów oraz efektywnego wykorzystania swoich zdolności w procesie produkcyjnym. Transfer umiejętności zawodowych, zarówno wewnątrzpokoleniowy, jak i międzypokoleniowy, odbywał się poprzez szkolenia na miejscu, połączone ze zróżnicowaną redystrybucją zarobków w zależności od kwalifikacji.

Jednostki podwykonawcze były często, choć nie zawsze oparte na grupach rodzinnych. W obu wypadkach wszyscy interesowali się silnie jej składem, ponieważ najsłabsze ogniwo determinowało łączny wynik całego zespołu. Podwykonawstwo kooperacyjne było niezwykle rozpowszechnione. Poza przemysłem stosowano je w sezonowych pracach grup rolniczych, w ramach przemysłu - w górnictwie, budownictwie mieszkaniowym i publicznym, a także fabrykach. Thomas Brassey, syn najsłynniejszego brytyjskiego budowniczego kolei, a tym samym prawdopodobnie największego prywatnego pracodawcy na świecie, pisał w 1872 r.:

'Mój ojciec zawsze wolał ustalać cenę za płacę niż płacić dniówkę. [...] Nie dało się stosować pracy na akord we wszystkich przypadkach bez pewnych komplikacji i trudności; ale mój ojciec zawsze uważał system pracy dziennej za marny pomysł; a cała jego praca była wykonywana w miarę możliwości na podstawie umowy o podwykonawstwo, która jest pracą akordową na nieco większą skalę. [...] Zapłata za sztukę jest korzystna za zarówno dla mistrza, jak i jego ludzi. Ludzie zarabiają wyższe pensje, podczas gdy mistrz ma satysfakcję z otrzymania ekwiwalentu wypłaconych pensji i szybkiego zrealizowania zawiązanej umowy'.

Była to osobliwość nie tylko brytyjska. Międzykulturowe porównanie tego, jak organizowano produkcję cegieł w Europie Zachodniej i Wschodniej oraz Indiach pokazuje, że w ciągu ostatnich kilku stuleci zasady te były stosowane na całym świecie i najwyraźniej niezależnie od siebie. Sugerowałoby to istnienie uniwersalnych socjopsychologicznych mechanizmów organizacji płatnej pracy przemysłowej poza gospodarstwem domowym. Obowiązywały one też w zakładach budowy maszyn, w poligrafii i wielu innych gałęziach przemysłu. Przyjmuje się, że około 1900 r. były rozpowszechnione w fabrykach wszystkich dużych miast europejskich.

Około 1900 r., kiedy to podwykonawstwo kooperacyjne znajdowało się prawdopodobnie u szczytu popularności, napotkało dwie grupy przeciwników: z jednej strony nowoczesnych przedsiębiorców i proroków naukowego zarządzania, z drugiej - nowoczesny ruch związkowy. (...) na razie skupmy się na pracodawcach, przede wszystkim na być może najsłynniejszym z nich, Amerykaninie Fredericku W. Taylorze, od którego wywodzi się termin 'tayloryzm'. W 1911 r. pisał on:

'Dokładna analiza wykazała, że kiedy pracownicy skupiają się w grupach, każdy z nich staje się znacznie mniej wydajny niż wtedy, gdy pobudzane są jego osobiste ambicje; że kiedy mężczyźni pracują w grupach, ich indywidualna wydajność prawie zawsze spada do poziomu najgorszego członka ich grupy lub nawet poniżej; i że wszyscy obniżają jakość, zamiast podwyższać, gdy pracują razem'.

Zjawisko to zostało nazwane w języku angielskim soldiering [maruderstwo]. Sam Taylor nie mówi, dlaczego pracownicy mieliby się tak zachowywać. W rzeczywistości wiedzieli dobrze, że jeśli wydajność wzrośnie, stawki zostaną obniżone:

'Człowiek produkujący zbyt dużo na akord był postrzegany jako ktoś, kto poświęca swoich kompanów na ołtarzu własnej chciwości; wyłudzał większą pensję, nie zważając na obniżkę stóp, którą z pewnością sprowokuje. Jeśli podlizywał się szefowi, znowu robił to dla własnej korzyści i kosztem kolegów'.

(...) po ok. 1900 r. kooperatywne podwykonawstwo niemal wszędzie, a przynajmniej w krajach najbardziej rozwiniętych gospodarczo, zaczęło ustępować miejsca bezpośredniemu zatrudnianiu pracowników na podstawie indywidualnych kontraktów z wynagrodzeniem czasowym (może z wyjątkiem części branży budowlanej)".

J. Lucassen, Historia pracy. Nowe dzieje ludzkości, przeł. T.S. Markiewka, Kraków 2023.

niedziela, 13 grudnia 2020

Robotnicza kontrola negatywna i ideał popsutych maszyn

Z.M. Kowalewski, Robotnicy i biurokraci. Jak w bloku radzieckim ukształtowały się i funkcjonowały stosunki wyzysku, [w:] M. Siermiński, Pęknięta "Solidarność", Warszawa 2020, s. 429-435:

"W bloku radzieckim doktryna 'naukowej organizacji pracy' stanowiła część składową panującej ideologii państwowej. Faktycznie doktryna ta była zakorzeniona w tayloryzmie, lecz mimo to oscylowała między afirmującym to zakorzenienie twierdzeniem, że 'tayloryzm znajduje szerokie podstawy naukowe' i jedynie 'trzeba odrzucić eksploratorski sposób wykorzystania teorii naukowej organizacji [pracy] w kapitalizmie', a negującym to zakorzenienie piętnowaniem tayloryzmu jako 'sprzecznego z ideałami państwa socjalistycznego narzędzia wyzysku'. Zespół z uniwersytetu w Grenoble doszedł do wniosku, że jeśli, mimo swej niewydolności, procesy pracy i formalnie stosowane w gospodarkach tego bloku zasady 'naukowej organizacji pracy' w ogóle przypominały tayloryzm, to był to wewnętrznie sprzeczny 'tayloryzm arytmiczny'. Andreff i jego współpracownicy wyjaśniali: 'Tayloryzm i arytmiczny - terminy te są sprzeczne; my kojarzymy je ze sobą właśnie dlatego, że konceptualizują w jednym obrazie realia sprzeczności, które reprodukuje proces pracy' w bloku radzieckim.

Arytmia i wynikająca z niej porowatość procesów pracy, 'tayloryzm arytmiczny' - to był grunt określający warunki możliwości realizacji permanentnej tendencji reżimu biurokratycznego do wyzysku bezwzględnego siły roboczej i równie permanentnej tendencji robotników do oporu wobec wyzysku, tzn. do minimalizacji wyciskanej z nich masy pracy dodatkowej.

(...) Biurokracja, pozostając z klasą robotniczą w stosunku wyzysku', miała mimo to ograniczone możliwości wyciskania z niej pracy dodatkowej. Były one ograniczone nie tylko przez to, co w systemie tym stanowi plagę przedsiębiorstw i całej gospodarki - przez liczną nieobecność czy częstą bezczynność w pracy oraz rotację pracowników. (...) Były również 'ograniczone przez zdolność [...] klasy robotniczej do sprawowania kontroli nad jej procesem pracy'. Robotnicy, nawet jeśli są zatomizowani, 'mogą kontrolować tempo, w jakim pracują, mogą wytwarzać, nie dbając zbytnio o jakość tego, co produkują'. Oznacza to, że 'są zdolni sprawować negatywną kontrolę zarówno nad jakością, jak i nad ilością wyciskanej z nich nadwyżki'. (...) różnorakie 'formy kontroli negatywnej reprodukują się nieustannie jako cecha ekonomii politycznej systemu i nie ma w nim żadnej nieodłącznej od niego tendencji do ich eliminowania'. (...) procesy procesy nie pozostawały formalnie i realnie podporządkowane stosunkom produkcji, co skutkowało ich ogromną arytmią.

(...) 'Rezultat', pisze Arnot, 'to produkt składający się z dwóch elementów: po pierwsze z nadającej się do użytku części, która ma wartość użytkową dla społeczeństwa jako całości, czy to jako produkt pośredni, czy jako wyrób gotowy do celów konsumpcyjnych albo inwestycyjnych, a po drugie z części nienadającej się do użytku, która stanowi stratę, marnotrawstwo i nie ma wartości użytkowej. (...) 'kurtka będzie służyła za kurtkę, jeśli nawet jeden z jej rękawów jest krótszy od drugiego, lecz jej wartość użytkowa jest mniejsza niż kurtki z dwoma rękawami tej samej długości. Obrabiarka z wybrakowaną częścią może obrabiać wyroby, których używa się w produkcji samochodu, lecz sprawia to, że samochód bardziej niż powinien przypomina kupę żelastwa'.

(...) Panowanie biurokratyczne obracało się w błędnym kole. Warunkiem zdolności biurokracji do utrzymania się przy władzy politycznej było postępujące podkopywanie ekonomicznych podstaw sprawowania tej władzy. Biurokracja nie mogła podołać arytmii procesów pracy, a tym samym nie mogła również przełamać nieodłącznej od niej zatomizowanej i negatywnej kontroli nad procesami pracy, którą sprawowali robotnicy, ograniczając tą kontrolą ilość i jakość wyciskanego z nich produktu dodatkowego. Zarazem sama ta kontrola stanowiła 'źródło niezliczonych dysfunkcji i zakłóceń, które nękały produkcję i dystrybucję: niedoborów dostaw i części, częstych awarii sprzętu, kompletnych partii produkcyjnych, dostaw nieukończonych maszyn oraz produkcji wadliwych i niespełniających norm wyrobów i usług'."

A. Sohn-Rethel, The Ideal of the Broken Down: On the Neapolitan Approach to Things Technical, https://hardcrackers.com/ideal-broken-neapolitan-approach-things-technical/

"W Neapolu urządzenia techniczne są, z samej zasady, zepsute: tylko w wyjątkowych okolicznościach i na skutek jakiegoś zdumiewającego wypadku okaże się, że coś jest nienaruszone. Z biegiem czasu można odnieść wrażenie, że przed opuszczeniem fabryki wszystko zdążyło się popsuć. To, o czym mówimy, to klamki, które w Neapolu wydają się należeć do mitycznych bytów i są przymocowane do drzwi tylko dla symbolicznych celów - a to dlatego, że drzwi tego miasta istnieją jedynie po to, by pozostawać otwarte i - kiedy zostaną zamknięte przez przeciąg - by otworzyć się ponownie z przeraźliwym wrzaskiem i drżeniem na całym ich ciele; Neapol z zamkniętymi drzwiami byłby jak Berlin bez dachów - nie, mówimy tu o prawdziwie mechanicznych sprzętach i innych tego typu urządzeniach.

Nie chodzi jednak o to, że są one popsute, bo nie działają: dla Neapolitańczyka rzeczy zaczynają działać dopiero wtedy, gdy są popsute. (...) Pokazując niezrównane mistrzostwo, udaje mu się ponownie uruchomić zepsuty samochód, w jakiś niemożliwy sposób, przymocowując mały kawałek drewna, który akurat leżał na ulicy - to znaczy, do czasu aż wkrótce, i to jest pewne, po raz kolejny się popsuje. Brzydzi się on samym pojęciem trwałych napraw i prędzej wolałby obejść się bez samochodu.

(...) To, co jest pojmowane jako techniczne jest tym, co naprawdę zaczyna się, gdy człowiek używa swojego weta przeciwko zamkniętemu i wrogiemu automatyzmowi maszyn i pogrąża się w ich świecie. A kiedy to robi, okazuje się, że wymija i wyprzedza przepisy techniczne. Ponieważ nie przejmuje on kontroli nad maszynami studiując podręczniki i ucząc się ich obsługi, ale odkrywając własne ciało wewnątrz maszyny. 

(...) W Neapolu nowoczesna technologia radzi sobie równie dobrze jak ta opuszczona para szyn, które samotne i zardzewiałe biegną ulicą Monte Santo. Okrzyk bojowy śmiałych planów, który - Bóg jeden wie kiedy - został tutaj wypowiedziany, ze wszystkich miejsc, jest teraz dawno wyblakły i zapomniany. Ale z niezrównaną energią w pełni funkcjonującego systemu strumienie wody biegną w korycie szyn i rozpryskują się, z czystą radością, w usta ulicznych urwisów, a sąsiedztwo raduje się z tego bardziej niż wyczekiwanego źródła. W ten sposób w tym mieście łączą się najbardziej skomplikowane twory techniczne, by wykonywać najprostsze zadania, dotąd uważane za niewyobrażalne. W tym celu są one całkowicie przebudowywane wbrew ich woli, co czyni je całkowicie zbędnymi dla ich właściwych celów."