piątek, 10 stycznia 2020

The Gypsies and trespassers of the commons / Cyganie i nachodźcy dóbr wspólnych

The Gypsies and trespassers of the commons


„We do not know when Gypsies first started to live on the Farnborough Commons, including Tugmutton, but it could have been one of the traditional stopping places that Travellers had been using for centuries. What do we know is that enclosure movement in the nineteenth century made it more difficult for Gypsies to live on the Commons. One the Metropolitan Commons Act was passed in 1866 it was only a matter of time before most of the common land with the Metropolitan Area – which included London and its environs such as Farnborough – were subject to enclosure. This made it easier to move non-parishioners and itinerants such as Gypsies off the Commons. 
(…) It is clear that from the minutes of the very first meeting that the [Farnborough Commons Protection] Comittee’s main target was the Gypsies and ‘the debris left by a succession of Gypsy encampments’. The Commitee was concerned about ‘the indicency occuring in the Gypsy camp’. Mr Penfold ‘spoke in favour of forming a ditch and bank around the frontage of the common with gates etc. so that no vans could be drawn upon it’. 
Notices were put up on the common saying that ‘if any persons were found camping on the same after 12 noon on the following Monday they would be forcibly removed by the overseers and the police’. Letters were written to the Chief Commissioner of Police and to a solicitor – Mr Birkett – seeking advice on ‘the shortest and best mode of procedure to eject these trespassers’. 
(…) Whoever used the Commons, for whatever purposes, if they were not legal commoners, they were trespassers. So Gypsies did not have any right to stop on a common. Even a legal commoner on a particular common did not have that right, nor any other rights except those conferred on him according to the practice of the common. Common rights included the right to graze stock (not often sheep), to take turf for firing, to dig marl or gravel, to make ‘morefall’ which is fallen firewood, to take bracken for bedding, and one or two obscure items. 
(…) Nor was there any right to stop on the verge of a highway, except where authorities, seeking to control such stopping, brought out bye laws that put a time limit on stops. (…) The only right of use on a road, available to everyone, was that of ‘way’, to pass along in other words”.

J. Pateman, Tugmutton Common: The Life and Times of William Pateman, Lincolnshire 2008, p. 7-9. 

Cyganie i nachodźcy dóbr wspólnych

„Nie wiemy od kiedy cyganie zaczęli zamieszkiwać dobra wspólne w Farnborough, włączając w to Tughmutton, ale to mogło być jedno z tradycyjnych miejsc przystanku, których travellersi [koczownicza grupa pochodzenia irlandzkiego] używali od wieków. To, co wiemy, to, że ruch na rzecz grodzeń w dziewiętnastym wieku przyczynił się do utrudnienia cyganom możliwości życia w dobrach wspólnych. Kiedy uchwalono Metropolitan Common Act w 1866 roku, było tylko kwestią czasu, zanim większość wspólnej ziemi obszaru metropolitalnego – w skład którego wchodził Londyn i jego okolice, takie jak Farnborough – zostanie poddana grodzeniom. To ułatwiło usuwanie z dóbr wspólnych nie-parafian i wędrowców. 
(…) Jasnym jest, że od samego początku na pierwszym spotkaniu Komitetu [Na Rzecz Ochrony Dóbr Wspólnych Farnborough] za cel główny obrano cyganów i ‘śmieci pozostawione przez kolejne cygańskie obozowiska’. Komitet był zaniepokojony ‘nieobyczajnością w koczowisku cyganów’. Pan Penfold ‘zabrał głos za wykopaniem rowu i nasypu wokół pierzei dóbr wspólnych z bramami itd., tak aby żaden tabor nie mógł się tam zatrzymać’. 
W dobrach wspólnych wywieszono zawiadomienia, że ‘jeśli ktokolwiek zostanie przyłapany na obozowaniu w tym samym miejscu po północy w drugi poniedziałek z rzędu, zostanie siłą usunięty przez nadzorców i policję’. Pisano listy do głównego komisarza policji i do adwokata – Pana Birketta – z prośbą o radę o ‘najszybszą i najdogodniejszą procedurę usunięcia tych intruzów’. 
(…) Ktokolwiek korzystał z dóbr wspólnych, dla jakichkolwiek zamiarów, jeśli nie był legalnym commonerem [mieszkańcem parafii], był uznawany za nachodźcę. Tak więc cyganie nie mieli żadnych praw do zatrzymania się w dobrach wspólnych. Nawet commoner [parafianin] z legalnym tytułem do danego dobra wspólnego, nie miał tego prawa, ani żadnych innych praw, z wyjątkiem tych, które przysługiwały mu ze względu na zwyczaje właściwe dla określonego dobra wspólnego. Uprawnienia te obejmowały prawo do wypasu (nierzadko owiec), zbioru darni do opalania, wykopu marglu lub żwiru, zabrania powalonego drzewa opałowego, zrywania paproci na pościel czy też tego czy innego tajemniczego przedmiotu. 
(…) Nie istniało żadne prawo do zatrzymywania się na skraju drogi, z wyjątkiem miejsc, w których władze, chcące kontrolować tego typu postoje, powołały przepisy, żeby ograniczyć takie zdarzenia. (…) Jedynym prawem związanym z używaniem dróg, przysługującym wszystkim, było prawo „do drogi”, inaczej mówiąc, do przejścia”.


J. Pateman, Tugmutton Common: The Life and Times of William Pateman, Lincolnshire 2008, s. 7-9 (tłum. własne).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz