sobota, 6 sierpnia 2022

Motłoch nie śpiewa kołysanek

"[W] Herderowskiej koncepcji ludu wiejskiego jako korzeni narodu i depozytariusza najdawniejszych tradycji narodowych (...), bliskość natury jest do pewnego stopnia elementem tej koncepcji, ale to nie ona, ani też nie prawo naturalne umożliwiają odwołanie się dzięki ludowi o wartości, które mieszkający w mieście inteligent utracił. Jak słusznie zauważył Franco Venturi, 'Herderowski prymitywizm nie zawiera w sobie rewolucyjnej treści tkwiącej w pojęciu dzikości stworzonym przez Rousseau'. Polityczność Herderowskiego ludu ma inny charakter niż jakobińskie postulaty czynienia z chłopów obywateli. Oświeceniowy lud jako suweren republiki i podmiot polityczny rewolucji to zupełnie inna konstrukcja niż lud jako nosiciel tradycji narodowej, czyli Das Volk Johanna Gottfrieda Herdera. 'W przededniu industrializacji, którą przyniosła nowoczesność, dzieło Herdera utwierdziło i wzmocniło nowoczesny wynalazek kategorii <<ludowy>>', pisze Regina Bendix w książce In Search of Authenticity. Herderowski Volk, stanowiący korzenie narodu, nie by rewolucyjnym ludem walczącym na barykadach o swoje prawa, wiedzionym przez Wolność przystrojona we frygijską czapkę: 'Volk nie oznacza hołoty, która wychodzi na ulice - pisał Herder w Stimmer der Völker in Liedern (wydanym w 1807 roku, po śmierci autora) - motłoch nigdy nie śpiewa, ani nie układa rymowanek, a jedynie wyje i kaleczy słowa'. Wyidealizowany lud wiejski Herdera, strażnik narodowych tradycji, był czym innym niż nowe klasy niższe w mieście, które szybko traciły 'przyrodzoną szlachetność' swych chłopskich przodków.

(...) Herder wyraźnie podkreślał różnicę między ludem wiejskim - przednowoczesnym reliktem, nosicielem cennej tradycji narodowej - a miejskim motłochem, który 'nie śpiewa, ani nie układa rymowanek, a jedynie wyje i kaleczy słowa'. (...) Le peuple jako polityczny koncept zrodził się - jak wskazywała Hannah Arendt - ze współczucia dla niedoli szerokich rzesz, wynikającej z wykluczenia i niedostatku, a wieś unowocześniającego się świata często bywała uznawana za locus biedy i zacofania. Pisząc o 'amfibologii właściwej naturze i funkcji pojęcia ludu w polityce zachodniej', Agamben wskazuje, że w europejskich językach jedno i to samo słowo oznacza zarówno zbiorowe, całościowe ciało polityczne, jak i podzbiór większej całości politycznej, rozumiany jako 'fragmentaryczna wielość ciał biednych i wykluczonych. Ludoznawczy mechanizm upolitycznienia ludu, który zarazem wyłącza z polityki jego członków, opiera się na przekształceniu dotkniętego biedą le peuple w das Volk, stanowiący rezerwuar ludowej mądrości, folk lore. W ten sposób zbiorowe, całościowe ciało polityczne zostaje zderzone z podzbiorem ciał zamienionych w malowniczą reprezentację, na której opiera się tradycja wynaleziona, legitymizująca nowoczesne państwo.

Także w tym wypadku w niewielu językach europejskich istnieje leksykalne rozróżnienie między zbiorowością stanowiącą podmiot polityczny nowoczesnego państwa a zbiorowym nosicielem tradycyjnej mądrości i twórcą sztuki ludowej. Pojawia się ono jednak w polszczyźnie. Po polsku bowiem nosiciel tradycyjnej wiedzy jest nie tylko semantycznie, ale i leksykalnie odrębny od zbiorowego podmiotu w preambule amerykańskiej konstytucji: ten pierwszy to lud, a ten drugi - naród. Tej różnicy nie ma ani w języku francuskim, który zrodził rewolucyjny le peuple, ani w niemieckim, będącym językową ojczyzną romantycznego das Volk. Leksykalna różnica w polszczyźnie wynika z tego, że nowoczesna polityczność polskiego ludu, rozpięta między das Volk a le peuple, została wraz z niepodległością 1918 roku poddana przymusowej nobilitacji, gdy lud zamieniono w obywateli, dając mu w ten sposób prawo do bycia narodem, co w I RP - podobnie jak obywatelstwo - było wyłącznym przywilejem szlachty".

E. Klekot, Kłopoty ze sztuką ludową: Gust, ideologie, nowoczesność, Gdańsk 2021.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz